Hmm.. Zacznę od tego ,że jechałem stanowczo za długo.. No ale sił starczyło tylko na tyle.. No dobra.. To po kolei... Czas wkleiłem swój z licznika - u organizatora 5h 41m
fotki : http://picasaweb.google.pl/xubix1
W piątek wyjazd o 6 z Ostrowa Wielkopolskiego do Istebnej.. Po drodze odebraliśmy kolegę Łukasza z Ostrzeszowa i ruszyliśmy w trasę. Po drodze kilka przystanków na siku i jedzenie i tak po południu dojechaliśmy do naszego pensjonatu "Jaskółcze Gniazdo" w Jaworzynce :) Od razu pochwalę tam jedzenie bo było po prostu super.. Na jednym z przystanków w/w Łukasz zobaczył w mojej tylnej oponie dziurę.. I już schiza.. KUrde co zrobić.. A tu mówi ,że mi pożyczy bo wziął jedną zapasową.. :) Dzięki Ci wielkie.. Przed obiadem pojechaliśmy na chwilę na rower.. Kilka kilometrów i otworzyły mi się oczy "jak jutro będzie ciężko"... NO i było.. Później do biura zawodów odebrać numerki i do domku spać.. W nocy spałem bez problemu... Od rana oczywiście nic zjeść nie mogłem tylko pół skibeczki chleba.. Ale na starcie już wszamałem batona energetycznego i żelka więc spoko :) Ruszyliśmy na trasę i ja szczęśliwy juz sobie jadę.. Wspinam się na tą Kubalonkę za moimi z drużyny przerzucam na wyższe zębatki i tu nagle spada łańcuch.. Patrzę na licznik.. 10 - 8 - 5 - 0 km/h i dupa.. Jebs na lewy bok.. Kolano zdarte.. za mną jechali jacyś kolarze i cieszę się że mnie ominęli.. Szybko się zebrałem i chcę założyć łańcuch ale nie idzie.. gdzieś się zablokował.. Szybko biegnę do jednego z turystów czy mógłby mi przytrzymać rower.. Pomógł mi za co mu serdecznie dziękuję.. No nic.. strata już chyba 5 minut i nie dam rady ich złapać.. No to już sobie mówię - czeka Cie jazda indywidualna na czas 120km - no i tak było.. Później coś na 50km znowu ścianka i spada łańcuch przy przełączaniu przerzutek.. No dobra zdążyłem się wypiąć i założyłem łańcuch.. Jadę dalej jest bufet.. chwila przerwy.. dolałem izotoniku i jadę dalej.. Coś koło 75km na trasie samego już dystansu mega na podjeździe widzę ,że zjeżdża jeden INTERKOLOWIEC.. pytam się co jest ? A on "Pierd*lę ,nie jadę" bo było ciężko.. Dziwie się mu ale rozumiem.. sam na szczycie tego podjazdu zwróciłem wszystkie żelki izotoniki i batony energetyczne.. Zmęczenie było potworne.. Od tej chwili już tylko myślałem aby dojechać.. Na drugim bufecie wlałem sobie wody do bidonów.. Zaskoczyły mnie ostatnie ścianki w Czechach.. Na jednej z nich złapał mnie skurcz i zrzucił z roweru.. posiedziałem z rozprostowaną nogą na asfalcie.. po chwili ruszyłem i tak już się doczłapałem do mety.. Średnia cieniutka.. Ale cieszę się ,że przejechałem ten "etap".. Jednak góry uczą pokory.. Na starcie zapomniałem włączyć pulsometru :/
W tym samym pensjonacie mieszkał - woody - ze swoją dziewczyną = super ludzie.. pozdrowienia ślę już z Krotoszyna :D wyjazd zaliczam do udanych.. :)
Jazda do ostrowa samemu później z ostrowa rundka porządna z całą ekipą.. czasami ponad 40kmh po płaskim.. połowa ekipy została w koźminie i skręciła na krotoszyn ,a ja jako ,że zubili mnie w borku wlkp. skręciłem sobie na pogorzele a oni gdzieś tam dalej na kobylin...
był ogień dziś...
ale już zmęczony tą pogodą i ostatnimi dniami... po jeździe na basen :) ależ się spiekłem.. :D bo ciało blade a ręce brązowe.. cad: 82
Dzisiaj 30km do Ostrowa aby pojechać sobie w grupce :) Na rynku zebrało się koło 20 kolarzy..
Ustalamy trasę i jedziemy na Mikstat - górki - sam to zaproponowałem bo czułem moc dzisiaj :D Fajnie było.. Utrzymałem się bez problemu na podjazdach i później też spokojnie :)
cała trasa:
profil całości:
profil podjazdu pod kotłów/mikstat między 40-50:
i jest super.. bo forma dopisuje :) niestety na początku sobie pogadaliśmy trochę i nie wiem jak dojadę na maraton w Istebnej bo sypie się transport nasz klubowy.. każdy bierze rodzinke i jest kicha.. ale zobaczymy.. :)
Postanowiłem wybrać się w tą trasę :) spotkanych 3 kolarzy po drodze..bylo ciężko.. mocno wiało w szczególności ostatnie 50 km... no cóż.. było ciężko.. ale świeciło słonko i się opaliłem.. a jak to już wiadomo.. od 100-115km złapał mnie kryzys i wlokłem się ledwo 25km/h ale później wróciły jakoś siły i już trochę pociągnąłem.. a mi dzisiaj ale noga podawała [no do tego 100km] na wszystkich podjazdach.. normalnie masakra jakaś :) jak się jechało to "nie czułem łańcucha" :d
Jestem sam z siebie dumny ,że po takiej przerwie dałem radę tyle przejechać. Od rana do kościoła i zaraz później na rower i jazda do Mikstat'u :) 53 w jedną stronę.. wszyscy mnie namawiali na start ale nie dał bym rady.. Przejechałem aby z nimi jedno kółko zapoznawcze po czym wziąłem się za ich filmowanie kamerka cyfrową.. Później w drodze powrotnej juz jechałem z kolegą do Odolanowa .. ajaj.. dzisiaj ciężko ale było.. ale warto.. super :D
tetno max mi skoczylo do 230 więc błąd... i nie wpisuje. musiało odczytać też od innego kolarza.. kadencja 78
EDIT: 3 września skręciłem sobie noge... dodatkowo {niczym jakiś gratis} zerwałem torebke stawową.. nie ma nic.. noga w gipsie chyba do 18. poźniej jakaś rehabilitacja.. chyba jednym słowem mam wrzesień z głowy...
ps. rower uległ paru znaczącym zmianom.. :]] jak tylko wyzdrowieje i wsiąde na niego zrobie mu zdjęcia :]] ps.2. kupiłem sobie strój SAXO BANK ^^ ps.3. po tym defekcie musiałem wymienić obręcz w kole..
Jazda z Interkolem ...
Wyjazd z Ostrowa i zaczęło się.. tfu.. jeszcze w Ostrowie zapierniczali 40km/h.. po chwili porwało nam się.. wiał bardzo silny wiatr boczny i 4 nam odjechało.. chwila konsternacji i jedziemy dalej.. dawałem bardzo krótkie, oszczędne zmiany bo wiedziałem ,że dając z siebie wszystko na zmianach mogę nie dojechać z nimi do końca.. dogonilismy ich po jakiś 10km ?? odpoczynek przed torami po których jeden po drugim jechały pociągi.. 5-10 minut przerwy :)) po chwili znów mocne tempo i jedziemy.. znowu bardzo krótkie zmiany itd..
w rozdrażewie bufet.. po czym jedziemy sobie z Maciejem i Grzesiem i mnie motywują do ucieczki do Krotoszyna :p No nie było trzeba długo czekać.. Mimo dość silnego wiatru w twarz odjechałem na pareset metrów i przez ok 4km szarpałem się sam jadąc na tętnie ok 190 ledwo 32-34km/h ... zabrakło 3km.. gdy mnie dojechali i zwolniłem i schowałem sie na koncu grupy miałem aż odruchy wymiotne.. to było potworne.. no ale przeszło po chwili.. jestesmy juz ..ja wiem.. 1km od krotoszyna ? i znowu przyśpieszam wyjeżdżam na czoło grupy ponad 40km/h jadę sekundy przed wszystkimi ,ale tak jak błażej zlikwidował moją pierwsza ucieczke ,tak i tu nie dał mi szans i doprowadził reszte po czym rozegrali sobie finisz na tablice.. dalej jesteśmy już w krotoszynie i z Arturem sie zastanawiamy czy jechac do domu czy z nimi do raszkowa dalej.. padło na raszków.. i tego żałuję.. jakieś 10km przed tablicą zaatakował maciej i artur.. porwali nas troche.. ja zostałem z dwójką kolegów .. piotr na prowadzeniu dawał mocne tempo co dawało szanse na dogonienie reszty.. ale.. nagle w raszkowie już nie wiem co sie dzieje.. pitr robi szybki zryw w lewo.. unik przed wielkim kraterem w drodze.. ja zdążyłem aby podnieść przednie koło.. a tylne jak się wpieprzyło do tej wyrwy.. nagle psssssssssssss ... wymienilismy szybko dętke .. wszystko by było ok.. ale .. wsiadam na rower a tu tak mocno bije to tylne koło ze masakra.. nie da się jechać... na szczescie podjezdza artur i cos tam wygina koło parę razy i jest lepiej.. po czym pożegnalismy sie z piotrem i nowym kolegą i pojechalismy na krotoszyn.. bylem wsciekly na siebie.. :/ i nadal jeste .. do serwisu teraz nie mam kiedy jechać :/ rodzice w pracy.. ja zaczynam szkołe.. kur** :/ znowu czeka mnie przerwa w treningach :(((
30km do ostrowa [32km/h] 94km z interkolem [[36kmh]] 21km do domu z raszkowa [[25-27km/h]] z defektem..
http://picasaweb.google.pl/xubix1/NiedzielnyTrening# a tu jeszcze parę fotek z wczoraj :)
HRmax wyciągnięty podczas mojej szaleńczej ucieczki :D HRśr taki ruży chyba bo ponad tydzien nie jeździłem i chyba znowu sobie nie pojeżdżę..
30km do ostrowa sam ze srV powyżej 32km/h 77km z INTERKOLEM ze śrV powyżej 35km/h 28km do domu sam ze śrV powyżej 32km/h
wyszlo niexłe zapierdalanko ;D Były dwie górki - pierwszą wytrzymałem bez problemów ,drugą próbowałem się trzymać z czołówką ,ale nie dałem rady już i zostałem troche.. [za mna jeszcze jechała grupa odpadająca].. w odolanowie odbiłem na krotoszyn..
Najpierw do Ostrowa 30km pod wiatr ze średnią ok. 32km/h - zaspałem i musiałem się spieszyc... Później z Ostrowem jakies 90km i z Sulmierzyć 17km do Krotoszyna samotny spokojny już powrót..
A było dziś fantastycznie... Jechało się dość lekko tylko ten wiatr wszystko utrudniał.. W Wierzchowicach był mały podjazd ,który podjechałem z czołówka pod kościół ,ale już tak mnie cisnęło na pęcherz ,że górki zaraz potem nie miałem możliwości podjechać z nimi.. Zostałem troche ,ale niedaleko.. Kiedyś zostawałem bardzo daleko ,a dziś sie trzymałem :)
Dzisiaj do Ostrowa na mały trening. Spotkanie na skrzyżowaniu Odolanowskiej i Długiej. Przyjechało 3 kolarzy ,a jeden tylko na chwile i zawrócił.. Jechaliśmy tak jak wczoraj na Odolanów i Sośnie ,ale trójka z Ostrowa w Domasławicach skręciła na Miedzybórz a ja na Milicz..
Do Ostrowa z wiatrem i średnia prędkość była całkiem ładna - 35km/h :) Chwilę się pokręciłem po mieście i kupiłem 3 dętki.. Między Miliczem a Cieszkowem z małej chmury nagle zaczęło lać !!! Tak przez 5km w wielkiej ulewie.. Rzeka na drodze i przez chwile poczułem sie jak na maratonie w lesznie :P Ale gdy juz przestało padać i wyszlo slonce po 5 minutach byłem suchy.. Do domu mimo ,że pod wiatr to ostatnie 23km pędziłem 31-33km/h. To był teren pagórkowaty ale jak sobie przypomniałem wczorajszy wyczyn Sylwka to od razu taka wola walki przyszła ,że masakra.. W Ostrowie jeszcze z chłopakami pogadaliśmy ,że teraz się wiecej trzymam na kole niż nadaję tempo.. Krótkie ,nie na maksa zmiany i dam rade :).. Bo ja zawsze chciałem jak najlepiej i najmocniej... A dziś jazda bez pulsometra..
Dzisiejsza trasa:
A tu jeszcze 2 fotki wygrzebałem z Leszna...:
Na wzniesieniu 11% podczas maratonu leszczyńskiego:
Miałem duzo sił i nawet pomachałem:
.. szkoda tylko ,że później złapałem 2 gumy i maraton musiałem traktować już tylko jako wiekszą przejażdżkę..
Wyszło mi dokładnie 146km w czasie 5h.. Jeszcze nigdy za jednym razem tyle nie przejechałem !!! :) Do Zawoni miałem śrV 35km/h.. Później już spadała bo zaczynały się podjazdy... Było ciężko ,ale bardzo fajnie.. Prędkość max osiągnąłem na zjeździe.. :) Jutro do regulacji przerzutek bo już nie działają tak jakbym chciał..