To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

100-150km

Dystans całkowity:27157.10 km (w terenie 36.00 km; 0.13%)
Czas w ruchu:888:57
Średnia prędkość:30.55 km/h
Maksymalna prędkość:83.00 km/h
Suma podjazdów:114758 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:549883 kcal
Liczba aktywności:226
Średnio na aktywność:120.16 km i 3h 56m
Więcej statystyk

"Ustawka" na rynku. Świetne tempo..

Niedziela, 8 maja 2011 · Komentarze(8)
Łoo.. Stuknęło 20 000km na szosie ! :D
Ustawka bardzo szybka i do tego po dość trudnej trasie na naszych terenach..
Ale od początku.. Z domu wyjechałem ok 8:40 co by się nie zarzynać pod mocny wiatr. W ogóle piździło dosłownie okropnie - jak wyjeżdżałem nie było nawet 10*C.
Dodatkowo w Biadkach złapał mnie deszcz i już myślałem o nawrocie do domu [całe niebo zachmurzone] gdy przestało padać, mocno skropiło i koniec. Więc pojechałem dalej. Jeden przystanek na odpoczynek, banana i siku na przystanku autobusowym ok 8km od Ostrowa. Później już gładko dojechałem do Ostrowa. Tam od razu skierowałem się na dworzez PKS "za potrzebą" ;) Wjeżdżając na rynek okazało się ,że z Krotoszyna jechał również kolega Artur ,ale jakoś się nie dogadaliśmy widać :/
Chwila odpoczynku na rynku ,małe pogaduszki i wybraliśmy trasę ,którą sam dopingowałem... Fajno, górki.. Na początku przy wyjeździe z Ostrowa skoczyłem do przodu zrobić zdjęcia ,a tu kolega zaraz mi usiadł na koło bo myślał ,że ucieczka ;D
Jechaliśmy po zmianach i szło dość szybko bez większego wysiłku. Za mną już było 30km + jedna zmiana, gdy znowu znalazłem się z kolegą z KTK Kalisz na prowadzeniu - pokazała się spora górka no to nie zwolniliśmy tempa. Po kilku sekundach okazało się ,że praktycznie nikt nie utrzymał nam koła..
Zaczął się własnie dość pagórkowaty teren i było trzeba mocno zaciskać zęby ;)
I ciągle wiało pod wiatr ,co ZNOWU podzieliło mi mój peleton ,w którym jechałem... Grupa w liczbie 5 osobników odjechała na jakieś 300 metrów gdy nasz szefo puścił komendę "gonimy". Na początku była to swoista walka 5 vs 4.
Długo niestety tak nie pociągneliśmy.. Najpierw odpadł Kleczek, później Błażeja zaczęło boleć kolano i zawrócił ,a i ja nie dałem już rady... Grześ odjechał i co najlepsze się później okazało - dogonił ich sam.. Brawo.. Ale.. Za nami jechała jeszcze grupa 4-5 maruderów ;)

Do mnie dołączył kolega Kleczek i kolega z KTK Kalisz ,który został urwany z pierwszej grupy uciekającej.. I też zaczęliśmy gonić.. Widzieliśmy ich jakoś przed Ostrzeszowem na górkach ,no ale jak nam później powiedzieli gdy tylko oni nas zobaczyli dodali gazu do pieca.. Później mi się zachciało baaaaaaardzo siku i powiedział swoim kompanom żeby poczekali a ja się pospieszę, dostałem odpowiedź negatywną i pojechali w długą.. Jak się wQrwiłem [BO SAM WCZEŚNIEJ NA NICH CZEKALEM] to jak dałem gazu do pieca to po 5-7km ich złapałem !!! Długo ich goniłem ,ale dałem radę !! Przeszedłem w końcu obok nich jak ekspres i usłyszałem komentarz za sobą "ey ey spokojnie".. No to po kilkunastu metrach zwolniłem i jechaliśmy razem.. Grrr..
W Odolanowie się zatrzymaliśmy do grupy uciekającej ,która postanowiła poczekać za maruderami. Michał wymieniał dętkę bo przebiła się, Grześ wcinał loda ,a ja miałem chwilę na oddech. Po krótkiej rozmowie Oni pojechali na Ostrów ,a ja na Krotoszyn bo kolega Artur nie czekał :/
Tak sobie jechałem te 35kmh prawie z wiatrem. A teraz wcinam obiad i bolą mnie nogi ;D Jutro rozjazd po pracy [mam nową pracę ! yeah !] ,a wtorek wolne zupełnie.. Taki mam plan..
cad:94
HR max wykręcony na jednym z podjazdów gdzie gonilismy grupę..



Artur[Krotoszyn] - Zbyszek i reszta peletonu..

Szefo Grześ i Maciej..

Błażej i Kleczek..

Piotrek i Adam..

Kolega z KTK Kalisz i JA :) ..

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(8)

Fotki z TRZEBNICY !! Ucieczka przed deszczem...

Środa, 4 maja 2011 · Komentarze(6)
Uh ah Oh.. Kolejny trening z Michałem [jechał tym razem na MTB] ,który jest niezmordowany i wyszło co wyszło. Chociaż to też w sumie w dużej mierze moja zasługa dziś :] Ale od poczatku..
Spotykamy się po 11:00 w Sulmierzycach i jedziemy na Milicz z wiatrem bardzo za szybko :D Dawałem częste i mocne zmiany - postanowiłem dzisiaj troszkę odciążyć Michała ,który jechał na MTB ale i tak nieźle dawał radę.. Dla mnie to też w sumie taki mocny trening i możliwość odwdzięczenia się za ostatnie dociągnięcie mnie przez Michała do Odolanowa ;)
Było ostro.. A i noga dzisiaj lepiej kręciła.. Z Milicza od razu na Krośnice przez Wierzchowice. Pierwsza górka to był istny demotywator, nie dość ,że pod górę to jeszcze pod wiatr :D Ale dalismy radę, polecieliśmy jak burza w kierunku Goszcza, gdzie zrobiliśmy sobie małą przerwę na pogawędkę ,jedzenie i zakupy.. Zmarzłem niemiłosiernie ,ale na rowerze się szybko rozgrzałem z powrotem ,choć szło topornie..
I tak dojechaliśmy po zmianach do Odolanowa gdzie się rozjechaliśmy do domów..
Ja miałem mocno pod wiatr ,ale jak tylko zauwazyłem chmury ,które się zbliżają powiedziałem ,że nie będę się oszczędzał bo nie ma po co.. Nie chce zmoknąć.. Po drodze tata do mnie zadzwonił [miałem jeszcze 10km do domu] " W Krotoszynie zaczyna kropić, spiesz się" i tak oto z 35kmh zrobiło się ponad 40km/h pod wiatr !!! Wjeżdżając do Krotoszyna zauważyłem ,że ten deszcz to na mnie chyba czekał.. Pokropiło mnie trochę ,ale nie mocno na szczęście.. Z nieba lunęło jakieś 5-10 minut po tym jak już byłem w domu.. Miałem farta i dobrze ,że zostało trochę sił na końcówkę..
cad: 97 [rozwiązała stare problemy z kolanami]
Maraton w Trzebnicy - cały opis tutaj.
Zdjęcia z Trzebnicy:
Kris "gawędziarz" wkracza do akcji i zagaduje peleton :D

Pojechalim:

Nasz peleton ,jazda za motocyklami:

Woody się chyba zmartwił o mnie i patrzył czy jadę ;D

Niewyraźny jestem, nie ? ;D

Podjazd 14%:



Mocno zaciskałem zęby i jechałem dalej, mina zabójcy ;]

Końcowy podjazd pod metę, chyba się wynorałem nieźle..



I już happy ;D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(6)

Maraton w TRZEBNICY - pozytywnie :)

Sobota, 30 kwietnia 2011 · Komentarze(8)
Nr. startowy: 282
M2- 24/56
OPEN - 121/463

Plan minimum wykonany. Czyli poniżej 4h. Ale gdyby było faktycznie podane przez organizatora 135km nie wyrobiłbym się.. A teraz od początku..

Z Krotoszyna wyruszyliśmy ok 6:30. Jechaliśmy w 4 samochody. W Miliczu mały postój na siku ,kawę i śniadanie.. Później ruszyliśmy.. Na drodze spory ruch i przez to nasz "peleton" się podzielił.. Ja zostałem z tyłu przez 3 e"L"ki ,które dosłownie były takimi typowymi "zawalidrogami".. Dojechaliśmy do Trzebnicy po 7:30 i pojechaliśmy na parking jak nas pokierowały szerszenie.. jednak to było dość daleko od startu i po odebraniu numerków zmienilismy miejsce parkingowe. Później szybkie przebieranie się i przypinanie numerków i jestem gotowy.. Co chwila chciało się do ubikacji ! :D I okazało się ,że kolega przypiął mi numerek do szelek spodenkowych i musiałem prosić o pomoc innych w WC :p
Później spotkałem całą grupkę woodiego, virenque i wobera i ruszyliśmy na start ,do którego było jakieś 30 sekund jeszcze ! Ledwo zdążyliśmy i od razu gazu.. Wyjechałem jako pierwszy za motorami. Nie jechali za szybko.. I zaraz po starcie orgowie postanowili dać pierwszą górkę ,na której ukazał się moim oczom puls 185. Masakra.. W ogóle na początku nieźle zapierdzielaliśmy ,średnia prędkość to coś koło 40km/h i tak do 25km.. Bo.. Przyczepił się do nas ktoś z HUSARII SZOSOWEJ i nam rozbił peleton.. Gościu nie utrzymał koła i pękł nam peleton... A akurat zszedłem ze zmiany i chciałem odpocząć na końcu.. Po chwili patrzę ,że kolega z klubu próbuje dołączyć.. Skoczyłem za nim.. Ale on dał radę ,a ja zostałem i jechałem dalej z virenque i woberem i kilkoma innymi bo woodiemu się udało załapać do pierwszej grupy.
I tak sobie jechaliśmy... Przejazd przez Gruszeczkę to była makabra.. Asfalt jak po bombardowaniu i porządnie telepało.. Niedługo później podjazd ,na którym prowadziłem nasz peleton ,a virenque skoczył troszkę do przodu..
Później stanęliśmy na punkcie żywieniowym po picie, banana i grześka oraz na siku.. I jedziemy dalej GDY.. Nie trafiłem z bidonem do koszyczka i mi wypadł.. Patrzę na grupę i widzę ,że czekają.. To ja szybko rower położyłem na asfalt i biegiem po bidon.. Na tyle się uwinąłem ,że po kilku sekundach wróciłem do grupy.. Później za to przygodę miał Virenque ,któremu odkręcił się koszyczek od bidonu.. Też poczekaliśmy kilka minut ,ale niestety nie było go widać i nawet TEL nie odbierał.. No to pojechaliśmy dalej swoim tempem... I tam mniej więcej zaczęły się górki.. Wober łyknął magiczną fiolkę ,po której zaczął jechać lepiej i tak do mety mu zostało.. Zostawił mnie po jakimś podjeździe na płaskim chyba.. Długo go widziałem ,ale później mi zniknął z oczu. Czekały na 100km na nas fajne trzy podjazdy.. Najpierw jeden sztywny ,ale krótki ok 15% gdzie byli fotografowie i będą fotki ! :D Drugi też nie za lekki po kostce brukowej i trzeci to płyty w Zawonii. I tam mnie zamurowało bo moim oczom okazał się Virenque.. Nieźle musiał zapierdzielać.. Po jakimś czasie jeszcze mnie zostawił.. I tak do mety praktycznie jechałem sam ostatkiem sił ,jak najmocniej mogłem.. Przy podjeździe na kostke brukową wyciągamy ręce i zaczynamy skręcać w lewo ,a tu tir nas sobie zaczyna wyprzedzać.. Dobrze ,że stała tam policja i pilnowała ruchu bo zaraz go zatrzymali i wszyscy krzyczeliśmy "mandat mu". Druga z takich groźniejszych akcji to taka, że na jednym zjeździe nie wyrobiłem i zjechałem na pobocze ,dobrze że nic się nie stało..
I tak oto woody przez szczęście [:p] dołożył mi chyba 6minut, wober 2m z hakiem i Virenque niecałe 2min..

Dane z licznika:
130km - 3h 57m - śrV 33kmh [2 minuty różnicy przez bufet..]
cad: 93

Fajnie było poznać wielu ludzi z forumszosowego.org jak i z bikestats.
Poznałem kfiatka13m ,wobera ,virenque ,chrisa1990accent ,prescota oraz deadhorsa i wielu wielu innych ,o których jeżeli zapomniałem - przepraszam
a już ze znanych mi byli woody i camelek86

A tu jedyna fotka ,którą na razie mam z mety:


A tu fotka podjazdu 14%. W rzeczywistości robił o wiele większe wrażenie... Foto by deadhorse...

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(8)

We dwoje.. masakrycznie... :D

Czwartek, 21 kwietnia 2011 · Komentarze(3)
Kategoria 100-150km
Z rana umówiłem się z Michałem na trening. Spotkaliśmy się w Sulmierzycach i polecieliśmy na Milicz. Najpierw jechaliśmy z mocnym wiatrem w plecy - gdzie nie schodziło z licznika 42-44km/h. Równe i długie zmiany gwarantowały super średnią przy mniejszym wysiłku. W Miliczu 1km po kostce też nieźle przelecieliśmy. Skręt w lewo na trasę maratonu w Trzebnicy gdzie zaczęły się górki. Tam Michał pokazał kto tu rządzi i co rusz zostawałem kilkanaście metrów za nim. Nie wiem co on je ,ale jest mocarz :D

Przelecieliśmy to dość szybko. Po wjeździe na pierwszą górkę [55km maratonu] zrobiliśmy sobie chwile pogawędki i na jedzenie. Później ruszyliśmy na Krośnice i tam na Goszcz. Później skręt na Odolanów. Stanęliśmy w jednym sklepie w jakiejś wiosce bo zabrakło mi picia [tak to jest ,jak się ma 0,5ml bidony tylko]. Nie było nic oprócz piwa i tigera. Ostatecznie zgodziłem się na dużego tigera ,który niespodziewanie dodał mi trochę wigoru. Tutaj też muszę pochwalić Michała- powrót do Odolanowa pod wiatr ,trasa ok 30km. Michał na zmianach zrobił z 23km ,ja może jakieś 7km. Byłem nieźle już wyjechany.. A on jak gdyby nigdy nic zapierd**** i to zdrowo :D
Tętno masakryczne. Jak na wyścigu. Dawno się tak nie wyjechałem ,ale było warto bo przecież niedługo Trzebnica i mocny trening ,długi trening jest wskazany ;) Jutro odpoczynek albo luźna jazda.

cad:96

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Ciężko ,ciężej.. Coraz dłużej..

Wtorek, 19 kwietnia 2011 · Komentarze(6)
Już wczoraj sobie powiedziałem ,że muszę zrobić w końcu jakąś dłuższą trasę.. Oj.. Nie muszę ,ale chcę..
Tak więc wybrałem jedną z moich stałych tras, a praktycznie jedyną ,którą już jeździłem i ma powyżej 100km + jest dość wymagająca.

Krotoszyn - Milicz - Krośnice - Zawonia - Trzebnica - Milicz - Krotoszyn

Zaczęło się w sumie niewinnie. Na liczniku niecałe 40km/h po wyjeździe z miasta. Tętno bardzo spokojne i już wyczułem ,że powrót będzie koszmarny. Do Milicza miałem średnią ok. 35kmh. Niestety w Miliczu korek na długość chyba 2km w związku z budową drogi i czekał mnie slalom pomiędzy autami i jazda pod prąd ;) Co by nie czekać za długo. Po wyjeździe z miasta kieruję się na Krośnice. Po drodze podjazd w Wierzchowicach pokonany niespodziewanie szybko. W tamtym miejscu też ,spotkałem kolegę z klubu. Pozdrowiliśmy się i pojechaliśmy w swoją stronę ;) On zapierdzielał w dół, a ja żyłowałem pod górę. Dalej już trasą maratonu trzebnickiego. W sumie nie do końca. Bo jeżdżę starą trasą z poprzednich lat ,a orgowie zmodyfikowali drogę. W pewnej wiosce się nieźle wpieniłem ,a to na tyle ,że dosłownie zsiadłem z rowera i zje**łem jednego gościa. Siedział sobie przed domem na krześle bujanym ,a obok niego psy.. I nie zgdaniecie co się stało gdy przejeżdżałem.. Jak tylko zauważyłem te psy ,przyspieszyłem bo te już wstały i były dosłownie we mnie wpatrzone. Ruszyły za mną jak policja za jakimś przestępcą.. Niestety nie mogłem uciekać bo byłem na zjeździe, i przede mną był cholernie ostry zakręt z kupą piachu.. Pojechałem przed siebie na jakąś mega nierówną kostkę z dziurami.. Zatrzymałem się ,psy wróciły do gościa.. Wróciłem się do niego i go zjeb** ,przeprosił i przypiał psy [smycze wisiały na krześle !!!! co za idiota] Na dziś to nie koniec przygód ze zwierzakami. Jadąc sobie w kolejnej wiosce zauważyłem konia.. On zauważył mnie i ruszył za mną i biegł przy mnie [za płotem]. Później już w Trzebnicy gdy dojechałem skierowałem się na Milicz i Krotoszyn. Niestety była to droga przez mękę - pod wiatr. Ja już wykończony [do Trzebnicy wjeżdżałem ze średnią 31kmh mimo wielu górek] a tu jak mi dmuchło to masakra.
Na tej dość ruchliwej drodze trafiło mi się zjechać na pobocze. Nie samemu z siebie. Zmusił mnie do tego wan ,który wyprzedzał na trzeciego i nawet nie zwolnił..No i znowu ciśnienie podskoczyło.. Po drodze jeszcze mijała mnie za Miliczem karetka, raz w jedną ,raz w drugą stronę. Jadąc dalej już wiedziałem po co jechali.. Był wypadek..
cad:89

QŃ:



Trzebnica :D Na wjeździe mega remonty dróg. Wszystko rozkopane gdzieś na odcinku 4-5 km..


A jaki był ślad hamowania tira ! Masakra.. Kilkanaście metrów..

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(6)

Istna męczarnia - pierwsza setka. Brakło picia i jedzenia...

Poniedziałek, 14 marca 2011 · Komentarze(15)
Łojej.. Ale dzisiaj ciężko..
Zabrałem sobie jedzenia na ok 50km - bo taki docelowo miał być dzisiejszy dystans. Dość żwawa jazda, ciepełko i dobre samopoczucie skłoniło mnie na więcej. Niedługo później żałowałem. Gdy skończyło się jedzenie na ok 70-80km i picie ok 90km myślałem ,że już nie dojadę.. Też tak od ok 80km gdy zacząłem się robić głodny ,a i źródełko wysychało złapał kryzys.. Nie było z czego dołożyć do pieca.. Jazda na poziomie 24-26km/h i w głowie nie układało się dobrze.. Czarne myśli aby przychodziły i czarne chmury ! Zrobiło się zimniej i bardzo ponuro..
Wyjechalem dzisiaj w 3/4 spodniach i na siebie zarzuciłem jeszcze kamizelke przeciwwiatrową.. Pomogło :)
W ogóle pomyliłem drogę dzisiaj. W Twardogórze zrobili jakiś dziwny objazd i pojechałem nie tam gdzie miałem.. Ale to nawet dobrze. Odkryłem ok 3km podjazd i to dość solidny ,a i skróciłem sobie trasę o ok 10km ,więc nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ;) Ojjj było ciężko ,okropnie ,wielka męczarnia.. Ale dałem radę i to się liczy :)
cad:88

!!! SSSSPPPPOOOONNNNTTTTAAAAANNNN !!!

Zdjęcie jest z wczoraj :)


Dzisiejsza trasa:

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(15)

I już po drugiej setce.. Piękna jesień :)

Niedziela, 10 października 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 100-150km, Interkol
Niestety nie pamiętam dokładnie trasy ,jaką dzisiaj jechaliśmy ,ale to jakieś kółko po wiochach i do Łąkocina ,później Pleszew, Raszków i znowu Ostrów Wlkp.

Wczoraj zdzwoniliśmy się z Arturem ,że jedziemy razem rano do Ostrowa :) Ubrałem się cieplutko i tak mi było, zero zimna - no może w nos :)
Do Ostrowa wyjechaliśmy równo o 9 więc mieliśmy godzinke ,więc na odpoczynek nie było co liczyć tylko było trzeba zapierd..ać. Dojechaliśmy równo o 10 i po krótkiej namowie na rynku wybraliśmy trasę.. Wszystko by było wporzo, gdyby nie ten wiatr.. Tempo też spokojne ,ale do czasu.. Wychodziłem tylko na chwilowe zmiany bo czuję ,że noga już nie ta.. I tak po 55km jazdy w grupie zostałem na jakimś mniejszym wzniosie.. No już mi się nie chciało po prostu.. Bo zachciało im się ścigania znowu - a miało być spookojnie i luzacko.. A było jak było.. Jeszcze dwóch zostało też ale to wcześniej troszku.. I tak oto ostatnie 40km do domu jechałem sam [ na szczęście z wiatrem w plecy ] A i Arturo na mnie nie poczekał tylko sam pomknął do Krotoszyna..

a jesień to my mamy piękną oj piękną :)
cad: 82

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Pierwsza październikowa seta :)

Niedziela, 3 października 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Interkol, 100-150km
Patrząc wczoraj na prognoze pogody na różnych stacjach wiedziałem ,że dzisiaj będzie super pogoda. Ustawiłem budzik na 7:55 żeby zdążyć na ostrowski rynek i poszedłem spać odpowiednio wcześniej.. Kiedy się obudziłem było zaledwie 5 stopni. Poszedłem się umyć, najeść i ubrać.. I jak zawsze.. Gapię się w szafie i myślę: "w czym mi będzie odpowiednio ciepło teraz i w czym się nie upocę później". Założyłem kilka ciuszków i wio :)
Ciężko się jechało na Ostrów bo niestety pod wiatr - 30km jechałem ciągle 27-28km/h i myślałem już ,że nie zdążę bo jechałem tak na styk.. Przyjechałem na rynek minutę przed 10.. I już robiło się cieplej.. Chwila pogaduszki i jazda na Dobrzyce. Z wiatrem, nowymi asfaltami jechało się po prostu bosko..Po 15km grupka maruderów odłączyła się od nas i wracali już wcześniej.. My pojechaliśmy dalej - na Dobrzycę - stałą drogą nie dało się jechać [objazd]. Roboty na drodze nawet w niedzielę.. To się porobiło.. Chwile pobłądziliśmy bo w ogóle nikt nie oznaczył owego objazdu..Ale za to odkryliśmy super dywanik i spokojne tereny..
Od tego czasu troszkę się i nam uspokoiło - zwolniliśmy.. Dojeżdżając do dobrzycy już na małym wzniesieniu zostałem parę metrów [jednak te 30km samemu pod wiatr dało w kość].. W dobrzycy się już rozdzieliliśmy - oni na pleszew i ostrów ,a ja na Krotoszyn.. I kolejne 25km pod wiatr.. wrr.. ;)
ale dałem radę :) i wyszło jak wyszło :P
cad 80

Muszę powiedzieć, że co jak co.. ale jesień to my w Polsce mamy piękną :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Maraton rowerowy "Liczyrzepa" - Karpacz

Niedziela, 19 września 2010 · Komentarze(5)
Kategoria 100-150km, Zawody
No to i czas by coś napisać o maratonie w Karpaczu :)

Przyjechałem w piątek w południe z rodzicami do Karpacza. Poszliśmy się przejść i zobaczyć co tam słychać na linii startu... Dopiero się wszyscy rozkładali więc i my poszliśmy do pensjonatu się rozpakować po to by wrócić tam za kilka godzin. Odebrałem swój numerek [109] ,kupiłem parę żelków ,batonów i jakiś magiczny płyn we fiolce ,który miał mi dodać sił na ostatnie metry :)
Czekaliśmy długo na odprawę ,chyba do 19:10 ,ale że nic się nie szykowało to poszliśmy - w końcu i tak wszystko było wiadomo ,a robiło się coraz zimniej..
Nastawiłem budzik na 6 i szybko spać :) Spałem jak nigdy przed maratonem - spokojnie i wygodnie.. W pokoju ciepełko więc przyjemnie. Gdy wstałem, poszedłem się przemyć, zjeść coś.. wypróżnić [:D].. Nie wiedziałem jak się ubrać.. Na starcie dopiero stwierdziłem z kumplami ,że jednak trochę przesadziłem i kilka ciszków z siebie zrzuciłem :p Nie było jakiś wielkich nerwów na szczęście..Podjechałem na start i wio.. :) Ruszyłem szybko z kopyta i trzymałem się w czubie.. Jednak już na końcu orlinka patrząc po zdjęciach miałem 3 minuty straty do czołówki to jednak za mną jechała jeszcze spora grupa.. Kilkanaście kilometrów jechaliśmy razem z kolegą z interkolu - Arturem :) Jednak jemu spadł łańcuch... ale ,że na zjeździe to szybko nas doszedł i znowu razem.. Ale co tam.. podjazd się zaczął ,ja zrzucam na małą tarczę i spadł mi tym razem.. Już Artura nie doszedłem niestety - ostatecznie wsadził mi 3 minuty:) Rodzice cały czas jeździli na trasie i robili zdjęcia [ link będzie poniżej ]. Na pierwszym punkcie żywieniowym wziąłem dwa banany i wodę.. Oblałem się troszke ,wypiłem co nieco i jadę dalej.. Uformowała się nam taka mała grupka maruderów:) Jechaliśmy długo razem do czasu gdy zaczął się podjazd dość stromy koło 70-80km :) Mi brakowało przełożeń i przepychałem korbę więc i traciłem troszke dystansu do nich ale szybko na zjeździe odrobiłem całą stratę..
Później już jedziemy pod Kowary.. Chwilę przed zaczęciem podjazdu wyszedłem na zmianę.. Poszedłem swoim tempem i w sumie tak chciałem jechać w czubie bo dobrze mi się jechało.. I na tyle podkręciłem tempo ,że po skręcie w prawo na bardziej stromy odcinek pod Kowarami urwałem całą grupkę.. No tak odżyłem ,że masakra :) Wypiłem jeszcze zaraz magiczny płyn z fiolki kupionej na starcie to już w ogóle :p Ale z tego ostatniego podjazdu jestem zadowolony.. Tak prułem ,że doszedłem wielu którzy mnie zostawili wcześniej.. Odrobiłem sporo strat do reszty.. Było MEGA - dosłownie :) Wjeżdżając już na stadion - chwila zwątpienia.. Ops.. Gdzie tu jechać.. :D Widzę liny, a po drugiej stronie sporo ludzi.. Ale widzę bramkę i jazda ;) I tak oto wykręciłem dobry czas :p Przynajmniej dla mnie dobry :)

W kategorii M2 = 21 / 33
W OPEN = 81 / 166
Czas = 4h 39m 43s


Taki czas jak na stronie orgów prawie - minutę mniej więcej zabrał łańcuch :)

Cad: 79

ps. super inicjatywa z opaskami drużyny szpiku :) teraz mam ją na ręce obok livestronga ;)

poziom zadowolenia: MEGA

link do zdjęć: http://picasaweb.google.com/xubix1

Orlinek:


Podjazd chwilę po spadnięciu łańcucha:


Gonię grupę po płaskim - dogoniłem :D :


Orlinek treningowo dzień przed maratonem:

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(5)

Górkowo przed maratonem :)

Sobota, 11 września 2010 · Komentarze(1)
Kategoria 100-150km
Postanowiłem dzisiaj zrobić dzisiaj dłuższą trasę przed maratonem w Karpaczu bo dawno nie pokonałem żadnej "sety" ;)
Pojechałem za Milicz - wierzchowice etc. co by górkowo było.. zrobiłem tam w pobliżu wszystkie górki, podjazdy ,co się dało :) po 3-4 razy nawet :)

W drodze powrotnej na przystanku w Miliczu stało kilku chłopaczków z dziewczynami - jeden coś tam mówi weź mnie przewieź ,a ja z uśmiechem wskakuj na rure :D
Po chwili widzę ,że mnie mijają autami i kiwają ^^
spotkanych 3 kolarzy :)

cad: 83

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)