To co już za mną:

Shut up legs! Wyścig: 1 miejsce.

Niedziela, 5 maja 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Jeśli ktoś jeszcze wątpi, że forma {jakakolwiek by względem kogoś nie była} moja jest dobra, to dzisiaj ma potwierdzenie ;) Chociaż pewnie maruderzy i malkontenci znajdą łyżkę dziegdziu i włożą ją do mojej beczki z miodem.

Jechałem z nastawieniem jakiegokolwiek jeszcze w sobie nie miałem. Niewątpliwie miał też swój wkład do tego album AC/DC "The Razors Edge".

Gdy przyjechałem na start było jeszcze całkiem dużo do mety więc na spokojnie było można pogadać z Łukaszem, który też już tam byl ;) Po chwili zaczęła się zjeżdżać reszta ekipy, Fiołka Team, Whirpool i oczywiscie Interkol :)

Sprawne zapisy, szybkie przebieranie, ostatni odsłuchany kawałek "Thunderstruck" i jade na start. Tam mała zawierucha - brakuje dwóch z Whirpoola, jeszcze nie dojechali.. na szczęście teraz tylko start honorowy więc mogą wystartować 10km dalej. Oni już na nas czekają, brakuje Krzyśka z Whirpoola znowu - i kurde dupa, wszyscy już są, a ten sobie czeka pod masztem - szybka decyzja całej grupy, startuje ale bez klasyfikacji. Szkoda...

Praktycznie zaraz po starcie na przód ruszył Przemko Mocek - ucieczka. Leci kilkanascie kilometrów, ale Whirpoole trzymały go dzielnie na kilkaset metrów, w tym nawet Interkolowcom niektórym zdarzyło się być dłużej na mocniejszych zmianach. Przemka dorwaliśmy na podjeździe pod Maszt, ten już zajechany więc nawet się na koło nie złapał bo poszedł mocny zaciąg.

Dalej to jazda trochę bez historii, co rusz ktoś mocno z Whirpoola zaciąga, ale jeszcze trzyma się cała grupa. Jednak zrobili to co chcieli. Najpierw po płaskim dali dwóch do ucieczki na odstrzał. Jednak doprowadziliśmy do nich całą grupę i się w całości niektórzy już wypstrykali - a tu pod górę poszedł zaciąg dwójki mocniejszych jeszcze i odjechali do samej mety. W sumie wyścig się skonczył.

Po tym to już tylko szarpanie na górkach i co rusz z koła spadali kolejni zawodnicy. Najbardziej dało się to odczuć na przedostatnim podjeździe pod maszt {drugie kółko} - grupa rozerwała się na dwie części. Ja spokojnie zahaczyłem się na kole Michała Kolendy więc byłem na dość dobrej pozycji. Na zjeździe dokręciliśmy jeszcze bardziej, ale po chwili Whirpoole sie opamiętały i przestali gonić swoich uciekinierów. Po chwili patrzę, że dojechała tamta grupa.

Mi to zupełnie nie pasowało bo byli tam rywale z kat.A. Ale byłem spokojny że na kolejnym podjeździe znowu zostaną skoro już teraz mieli problemy. Tak też się stało, w sumie ledwo zaczęła się górka za kościółek i skręt w lewo na główną - wszyscy spływali. Trudno więc, trzeba przeskakiwać wyżej. Z Interkolu jedziemy już tylko we trzech - Ja, Bazyl i Łukasz Grzesiek. Reszta zdecydowanie słabsza.
Do tego dołożyć piątkę z Whirpoola i Błażeja oraz Marcina z Fiołka Trans i mamy peletonik. Jedziemy równo już, mocno, mocniej i ani się nie spostrzegłem byliśmy już na prostej prowadzącej pod Maszt!

Rozglądam się po całej grupie, oglądam się za siebie i nic nie widzę i dociera do mnie że jeśli nagle nie stanie się katastrofa mam pierwsze miejsce w kat. A ! :)

Zginęły nagle wszystkie myśli, poczułem że odwaliłem kawał dobrej roboty. Utrzymałem koła dopóki jechaliśmy równo i mocno, ale gdy na jakieś 500m do mety, zaczęli się ścigać pod górę odpuściłem - bo i po co dymać jeśli nie trzeba.

Wjazdem na metę postanowilem standardowo rozerwać "publiczność" i jest OK! :)

No co, 10m OPEN, przyjazd w pierwszej grupie, nie raz dociągałem bo Maciej odstawał na górkach, nie raz byłem w samym czubie - w szczególności gdy popękało. 1m. w kategorii napawa optymizmem ;)

O dziwo na wszystko znalazł się czas - zjeść, napić się, pogadać na trasie.. Jakoś tak, było trudno ale warto zacisnąć zeby i powiedzieć nogom SHUT UP LEGS ! i jechać dalej. W sumie nie było momentu w którym chciałbym dzisiaj odpuścić, w którym miałem dość, w którym poczułbym że odpadam. Dziś było idealnie.
Wpadł nawet Mateusz Nowak na moje zaproszenie, niestety nie zdążył na start. Więc pogadalismy chociaż na mecie :)

Mam nadzieję na fotkę z mety, ciekawe jak wyszła poza na Sagana :D

W myślach kawałek AC/DC - Thunderstruck:

"Said yeah, it's alright
We're doing fine
Yeah, it's alright
We're doing fine"

Pojechałem jak rażony piorunem ;)

cad:89
przewyższenia:598
podjazdy: 20km
max %: 6%
/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Komentarze (3)

mojego maila znasz :)

kris91 20:32 niedziela, 5 maja 2013

Nie zrobiłem Ci fotki finiszu, bo spisywałem Twój numer, ale za to mam inne Twoje ciekawe zdjęcie :)

kaeres123 20:17 niedziela, 5 maja 2013

No i brawo, kolejny krok to pudło w RM :)

"...ale gdy na jakieś 500m do mety, zaczęli się ścigać pod górę odpuściłem - bo i po co dymać jeśli nie trzeba..." - rada ode mnie, nigdy nie kalkuluj i jedź na maksa, to byłby świetny trening finiszu...

Virenque 16:00 niedziela, 5 maja 2013
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa accza

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]