Żeby zjechać to trzeba wjechać... ;)
Poniedziałek, 29 kwietnia 2013
· Komentarze(2)
Kategoria 50-100km, Ze zdjęciami
Wczoraj miałem chęci pojechać rozkręcić nogę po Maratonie w Trzebnicy Żądło Szerszenia 2013, ale lenistwo mnie zwyciężyło i jak tylko dorwałem się do.....czekolady!....to nie odstąpiłem TV i Tour of Tourkey aż do samej mety ;-) Także wczorajszy dzień bardzo leniwy, ale zasłużenie po trzebnickim "treningu" - bo w takiej kategorii z perspektywy czasu muszę go traktować.
Dzisiaj nastąpił dzień, w którym przyszło mi ruszyć moje cztery litery i zajechać na pierwszą górkę maratonu {ok 55km trasy} i katować ją do bólu.. Jak zamierzałem tym razem tak zrobiłem. Dojazd w miarę spokojny, mimo że jechało się pod wiatr to było mi stosunkowo łatwo i szybko. Dokręciłem sobie na dwóch hopkach po drodze w celu sprawdzenia nogi i małej rozgrzewki - werdykt: jest OK!
Zajechałem na górkę, zjechałem, stanąłem, zrobiłem siku, zjadłem banana i pstryknąłem fotkę i wio koniu do roboty! Jak widać na endomondo górka skatowana 5 razy! Pierwszy raz kontrolnie na {prawie} maxa i już wiem że podjazd nie sprawi mi dzisiaj problemu i zrobię założony plan. Trzymać prędkość 27km/h nie było żadnym problemem. Dopiero od drugiego podjazdu zaczął sie problem - zaczęło piec jeszcze bardziej. Po prostu było dziś konkretnie - tak pod "Selekcjonerke - Rozpoczęcie Lata" - wyścig który czeka mnie w następną niedzielę,. Więcej info tutaj: KLIKNIJ TUTAJ :)
Później już bez odpoczynku śmignąłem cały w stójce podjazd pod kościółek w Wierzchowicach, po tym juz obowiązkowo chwila rozkręcenia i dymamy do Milicza. Tam na wjeździe drogę taranuje mi wielki TIR. Nie złoszczę się, a tylko serdecznie dziękuję - zwolniłem i podczepiłem się za niego i tak przejechałem kilka dobrych kilometrów - cały Milicz i kawałek za! Po wyjeździe z miasta postanowiłem zostać "hardcorem" i wyjść mu z hmm.. z koła? z kół? z naczepy?... Przy 60km/h jest to nie lada wyzwanie... Jadę za gościem, szybkie spojrzenie na przeciwny pas - nic nie jedzie.. No to rura! Dokręciłem do 65km/h i przejechalem może tak 100m po czym wiatr i wszelakie opory które mogą stopować rower i kolarza zaczęły działać i po chwili już jechałem zdyszany z normalną prędkością.
Fajna zabawa i dobre ćwiczenie na sprint, chociaż chyba bardziej wolę podczepiać się do sprintów za skuterami.. O wiele łatwiej i trochę bezpieczniej... ;)
I co cieszy najbardziej: 1 maja wyjazd jednodniowy w góry. 17 maja wyjazd z Virenque na wyścig w Ustroniu ! :) Oj aktywny maj mnie jednak czeka, a myślałem że lipa będzie ;) Tylko licencjatu nie ma kiedy pisać :x ;D
cad: 82
przewyższenia: 623m
Nowe skarpetki od Szerszeni! :) Pasują jak ulał! ;)

I dzisiejsza traska:
/1796231
Dzisiaj nastąpił dzień, w którym przyszło mi ruszyć moje cztery litery i zajechać na pierwszą górkę maratonu {ok 55km trasy} i katować ją do bólu.. Jak zamierzałem tym razem tak zrobiłem. Dojazd w miarę spokojny, mimo że jechało się pod wiatr to było mi stosunkowo łatwo i szybko. Dokręciłem sobie na dwóch hopkach po drodze w celu sprawdzenia nogi i małej rozgrzewki - werdykt: jest OK!
Zajechałem na górkę, zjechałem, stanąłem, zrobiłem siku, zjadłem banana i pstryknąłem fotkę i wio koniu do roboty! Jak widać na endomondo górka skatowana 5 razy! Pierwszy raz kontrolnie na {prawie} maxa i już wiem że podjazd nie sprawi mi dzisiaj problemu i zrobię założony plan. Trzymać prędkość 27km/h nie było żadnym problemem. Dopiero od drugiego podjazdu zaczął sie problem - zaczęło piec jeszcze bardziej. Po prostu było dziś konkretnie - tak pod "Selekcjonerke - Rozpoczęcie Lata" - wyścig który czeka mnie w następną niedzielę,. Więcej info tutaj: KLIKNIJ TUTAJ :)
Później już bez odpoczynku śmignąłem cały w stójce podjazd pod kościółek w Wierzchowicach, po tym juz obowiązkowo chwila rozkręcenia i dymamy do Milicza. Tam na wjeździe drogę taranuje mi wielki TIR. Nie złoszczę się, a tylko serdecznie dziękuję - zwolniłem i podczepiłem się za niego i tak przejechałem kilka dobrych kilometrów - cały Milicz i kawałek za! Po wyjeździe z miasta postanowiłem zostać "hardcorem" i wyjść mu z hmm.. z koła? z kół? z naczepy?... Przy 60km/h jest to nie lada wyzwanie... Jadę za gościem, szybkie spojrzenie na przeciwny pas - nic nie jedzie.. No to rura! Dokręciłem do 65km/h i przejechalem może tak 100m po czym wiatr i wszelakie opory które mogą stopować rower i kolarza zaczęły działać i po chwili już jechałem zdyszany z normalną prędkością.
Fajna zabawa i dobre ćwiczenie na sprint, chociaż chyba bardziej wolę podczepiać się do sprintów za skuterami.. O wiele łatwiej i trochę bezpieczniej... ;)
I co cieszy najbardziej: 1 maja wyjazd jednodniowy w góry. 17 maja wyjazd z Virenque na wyścig w Ustroniu ! :) Oj aktywny maj mnie jednak czeka, a myślałem że lipa będzie ;) Tylko licencjatu nie ma kiedy pisać :x ;D
cad: 82
przewyższenia: 623m
Nowe skarpetki od Szerszeni! :) Pasują jak ulał! ;)

I dzisiejsza traska:
/1796231