To co już za mną:

Miało być górskie El-Dorado...

Środa, 1 maja 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
... a było El-Zimnawo.

Specjalnie dzisiaj planowaliśmy wyjazd za Dzierżoniów na Przeł. Jugowską żeby tam jeździć na podjeździe. Plan był prosty: góra/dół/góra/dół itd. Planowane 5-6 powtórzeń niestety się nie udały.

Zajechaliśmy na miejsce, biedronka w Piszeycach, niepewne wyjście poza auto i tysiące myśli - wśród nich: powrót do ciepłego auta. Chociaż nie przejechałem ponad 150km żeby posiedzieć w aucie. Przebraliśmy się więc i jedziemy w lekkiej mżawce na Jugów.

Im wyżej, tym gorzej. To tak w skrócie, a tak rozwijając temat to picuś glancuś.
7*C i pod górę jedzie się całkiem przyjemnie, opadająca mgła nie przeszkadza, jedziemy i rozmawiamy, jest miło przyjęcie i nawet zdarzyło się trochę zgrzać.

Do góry coraz bliżej, im bliżej tym zimniej, im zimniej tym bardziej mokro, a im bardziej mokro tym bardziej dość... Chwila postoju na wspólną fotkę i batonika i jedziemy w dół.. Zapiąłem się jak najszczelniej mogłem, "szaliczek" zaciągnąłem na pół twarzy bo zimno!

Ale gdy zacząłem się trząść z zimna to już nie były przelewki, z kół leci breja, w butach powódź, istna masakra. Zjechaliśmy na dół i znowu sekunda postoju i myślimy co tu zrobić.. Ja z Michałem umawiamy się, że jedziemy ostatni raz bo po pierwsze szkoda sprzętu, a po drugie zdrowia...

Po prostu leje i piździ ;-)

No to teraz w górę lecimy tyle ile sił w nogach {no prawie}. Michał z Błażejem na chwilę odjeżdżają, ja jadę z tętnem 180 co jest 90% maxa czyli jeszcze mogę mocniej, ale się nie zmuszam. Na górę wjeżdżam jakoś minutę po chłopakach i lecimy znowu w dół..

Ja z Michalem już do auta, a Błażej z p. Włodkiem zostali i kręcili dalej {5-6 powtórzeń}. W sumie od przyajzdu do auta zaczęła się najlepsza część tego wyjazdu. Po tym jak się przebraliśmy, wyczyściliśmy moimi szmatami { ;) } rowery i wsiadamy do auta coś zjeśc i trochę się rozgrzać. Po godzinie siedzenia zaczęlo się nudzić.. Jedziemy zwiedzać miejscowość. Zauważam kebaba, ale tu nagle wyskakuje orlen! Jedziemy na hot-dogi i kawę + kupilismy ciasteczka.
Minęła jakoś kolejna godzina. Dalej wracamy do auta i pozeramy ciastka, z chwili na chwilę smakują lepiej... Po jakimś czasie pierwszy wraca p. Włodek, później Błażej.. Chwilę rozmawiamy i jedziemy do domu...

Tak więc podsumowując to wyjazd udany tak średnio. Chciałem pojeździć jak najwięcej, ale pogoda wygrała. Więc nie przejechałem 60-80km a tylko 40km. masakra! Górę podjeżdżało sie w miarę lekko i sprawnie. Jest dobrze :)

caD: 82
przewyższenia: 843m
max % podjazdu: 6%

Na dole bylo znośnie i nie padalo, rozpakowujemy się!


Na górze istna masakra, zimno, pada deszcz i jest mgliście!


I znowu, na dole jest ciepło i miło!


Orlen przyjął nas bardzo serdecznie ;)


A to już w Kroto, trzeba było wyszorować rower ;)


Mapka z dzisiaj:
/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Komentarze (3)

Góry + zdjęcie i już nie musiałem czytać, że byliście w Pieszycach ;).
Jeżeli chcesz się zapuszczać w Sowie zapytaj najpierw Wujka Artura. Jeżeli zapowiadają 15stopni i jakąkolwiek możliwość deszczu to znaczy to tyle, że na szczytach w Sowich będzie 5stopni i deszcz, ponieważ tam w 9 przypadkach na 10 na szczytach opierają się chmury deszczowe. Bywa tak, że po jednej stronie jest sucho po drugiej leje, ale wykończenie podjazdu wówczas praktycznie zawsze jest w deszczu :).
Jednak 32minuty od rozjazdu na szczyt to takie tempo na rozbujanie :).

marathonrider 19:49 środa, 1 maja 2013

miałem ciepłe, ale jeśli jestem cały mokry to co to da?

kris91 18:59 środa, 1 maja 2013

Taki wyjazd i ciuchów ciepłych nie wziąłeś??

maciej1986poznan 18:40 środa, 1 maja 2013
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ubyni

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]