Nadszedł koniec ścigania....
Jako, że tamte czasy odeszły już bezpowrotnie, a granie w piłkę stało się bardziej udręką niż przyjemnością przez 2-krotnie zerwaną torebkę stawową w lewej nodzie + skręcenie + złamanie = nie ma już szans na poważniejszy angaż nawet z kumplami na hali.
Trzeba więc bawić się samemu, nie ma tak prosto że skrzykujemy się na osiedlu i lecimy z piłką na boisko.. Teraz bierzesz rower i tylko od czasu do czasu partnerów do jazdy i ruszasz przed siebie... Dzisiaj zabawa na całego :)
Założenie proste: jechać równo i mocno przez cały dystans = DONE! :)
Pod wiatr starałem się nie tracić zbyt dużo mocy, na górkach nie dokręcałem a z powrotem było także idealnie lekko nadrabiając średnią prędkość. Postanowiłem nie katować już Joaśki co byśmy trochę od siebie odpoczęli. Dzisiaj moja ukochana pętelka z mnóstwem górek.
O dziwo nie jadąc po ścieżce w Cieszkowie jak również w Miliczu - policja mnie nie zatrzymała, a mieli równo 3 okazje :) Miło też się zrobiło i aż bardziej chciało się depnąć gdy nagle wychodzący komuniści z kościoła zaczęli się do Ciebie krzyczeć "szybciej kolarz szybciej" jak i w Miliczu banda chłopców w kapturach, który zawsze bardzo troskliwie pytają czy masz jakiś problem dopingowali "szybciej kur*a policja cie goni" {faktycznie jechali trochę dalej, obok ścieżka ale przejechali dalej :) ]
Do tego jestem zmuszony po dzisiejszej jeździe stwierdzić, że albo nie umiem jeść, albo w lesie jest bardzo niebezpiecznie. Dodam też że dobrze, że jechałem na "starych" niskich cosmicach. Przebijające się ostre promienie słoneczne między leśnymi drzewami dają iście pomroczność jasną... Nie widzisz prawie nic, patrząc w asfalt przed przednie koło widzisz mnóstwo czarno-żółtych plam i nie wiesz czy to już dziura vel JAPA czy tylko cień któregoś z drzewa. Jadę sobie spokojnie 35km/h, wyciągam Cornego.... Zjadłem połowę i wziąłem całą drugą połówkę do ust, batonik standardowo chwile wystaje zanim włożę papierek z powrotem do kieszonki żeby zrobić z nim co przedstawia dzisiejsze zdjęcie ;) no i... jebs! wpadam w dziurę, batonik wyskakuje z ust, ledwo utrzymuję równowagę bo dziura solidna, kierownicę trzymałem jedną ręką.. prawie bym się zabił..
Dobrze że batonik wyskoczył w drugą stronę bo o zadławienie jak widać w lesie łatwo ;)
Mialem zrobić jutro test, czasówkę.. Ale odkładam to na przyszły okres...
Obecnie w ten weekend kończę ściganie w tej części sezonu.
Niestety jestem zmuszony odpuścić wyścig w Lesznie gdyż pojawiły się w planie 2 trudne i dość ważne egzaminy, których nie mam zamiaru zdawać indywidualnie gdyż wtedy stanie się to zupełnie nie do zdania.
Także sobota Ustroń a niedziela kryterium w Trzebnicy! W Trzebnicy będę zapewne pilnował tyłów po górskim sobotnim etapie, ale chociaż się pobawię ;)
Mam nadzieję, że będzie to udany weekend :)
Powrót do ścigania i porządnych treningów w połowie lipca... Po obronie pracy licencjackiej :) Odpocznę i zregeneruję się.. Ale spox! Nie odkładam roweru, będę śmigał dalej, tylko trochę mniej ;)
cad: 87
przewyższenia: 472m
I to na tyle... :)
Chociaż! Zapomniałbym, zdjęcie po dzisiejszym treningu dla R.R. ! :) Wiesz o co chodzi ;)
ps. Dzięki za wsparcie...!
/1796231