To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Mtb

Dystans całkowity:1883.53 km (w terenie 101.43 km; 5.39%)
Czas w ruchu:87:38
Średnia prędkość:21.49 km/h
Maksymalna prędkość:56.00 km/h
Suma podjazdów:7371 m
Maks. tętno maksymalne:196 (100 %)
Maks. tętno średnie:182 (93 %)
Suma kalorii:51903 kcal
Liczba aktywności:51
Średnio na aktywność:36.93 km i 1h 43m
Więcej statystyk

Kręcenie po lesie w sniegu po łydki...

Sobota, 23 lutego 2013 · Komentarze(2)
Kategoria Mtb, Ze zdjęciami


Wczoraj jednak odpuściłem trenażer. Wolałem posłuchać własnego organizmu, który najzwyczajniej mówił dość przez ciężkie treningi i okrojoną ilość godzin snu.

Dzisiaj wstałem i poczułem, że muszę pokręcić - patrzę na trenażer i mam odruch wymiotny, patrzę za okno i to jest to! Czas na białe szaleństwo po lesie na MTB :)

Standardowo wybrałem się na swoja pętęlkę w drodze na Sulmierzyce/Chwaliszew ale... totalnie zasypana... pod stromą górkę spróbowałem podjechać kilka razy ale po prostu nagle koła przestawały się kręcić, a pedałami bruździłem w śniegu. No to pojechałem w kierunku odwrotnym do zamierzonego i jakby trochę lepiej, ale też makabrycznie przez ilość śniegu po łydki, ledwo szło skręcać..
Oczywiście z kółka na kółko było trochę lepiej, ale taka jazda to nie jazda nawet dla przyjemności więc po 4/5 kółku uciekłem w stronę Chachalni i w kierunku na Krotoszyn znów wjechałem do lasu - tutaj jakoś jakby lepiej, ktoś choć trochę poodśnieżał, ale jazda i tak wymagała całkiem niezłej koordynacji.

Niestety raz jej zabrakło i przy całkiem sporej prędkości jak na te leśne warunki [25kmh/] uciekło mi przednie koło na jakiejś koleinie śniegowej i wylądowałem cały w śniegu na poboczu. Śmiechu co niemiara, ale teraz w domu patrzę, że lewe kolano znowu obtarte i obite. Po otrzepaniu się ze śniegu wyruszyłem do domu :)

Bałem się tak jeździć samemu po lesie w oczojebnej czerwonej kurtce, która nie dawała odpowiedniego kamuflażu przed głodnymi wilkami i dzikami, ktorych pewnie sporo biega w okolicy. Uciekałem stamtąd czym prędzej bo bałem się o swoje życie. Ciągle oglądałem się za siebie.... Tylko w sumie po co ? Powąchały by takie zwierzaki i obczaiły, to by zrozumiały że ani tłuszczu ani za dużo mięcha nie ma - a kości obgryzać to nie warto :D

Jutro wolne i śmigane na uczelnie. Od poniedziałku powrót na trenażer. Środa przerwa. Będzie bolało! :)

przewyższenia: 137m

I standardowo kilka zdjęć :)

Droga na Chwaliszew, normalnie lezy tam asfalt... ;)


Dziś nie dalo rady tędy podjechać, za to dzieciaki mają dobrą ślizgawkę - widać było że wyślizgane i sporo śladów od sanek.


Krajobraz leśny jak w górach :)


Standardowo, mnie nie może zabraknąć.

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Wyścig przełajowy - TKKF Winogrady w Poznaniu.

Niedziela, 17 lutego 2013 · Komentarze(3)


Razem z Michałem i Przemkiem wybraliśmy się dzisiaj z INTERKOLU na wyścig przełajowy TKKF na Winogradach w Poznaniu. Przyjechali po mnie coś po 9 rano, pakuję się i wio w kierunku miejsca rozgrywania wyścigu.

Dość szybko udało się nam pokonać ponad 100km i już po 11 znaleźliśmy się pod biurem zawodów. Zapłaciliśmy wpisowe, odebraliśmy numery i poszlismy się przygotować do wyścigu. Szybkie przebieranko i jedziemy na objazd trasy.

Zaraz po starcie znajdowała się stroma hopka posłana lodem. Nie było chyba osoby która by się tam nie wyglebiła. Łącznie z naszą trójką. Jedni mniej lub bardziej efektywnie, ale szło się pośmiać nawet z samego siebie.



Moje pierwsze podejście pod tą górkę na rozgrzewce było wręcz tragi-komizmem bo najpierw trochę wjechałem, później gleba jak kazdy a później nie wiedziałem jak się zabrać za podchodzenie, czy na czworaka czy może wbijać najostrzejsze jedynki i gryźć ziemię - tutaj niewątpliwie dziewczyny mogły mieć przewagę mając dłuższe paznokcie ;)

Dalej również było wesoło, bo sporo osób nie wyrabiało na skośnym zakręcie przez korzenie trafiając w drzewo albo po prostu wykładając się po raz kolejny. Dalej chwila "odpoczynku" od lodu - podbieg pod schody, z którym nie miałem problemu, dalej kolejne techniczne odcinki na których po prostu ginąłem w oczach.

Szybki zjazd i okazuje się że przy glebie na zlodowaconej górce straciłem koszyk na bidon i podarłem nogawkę ;/

Chwilę później na start. Ustawiłem się o dziwo w samym czubie i start na pierwszych pozycjach. Czułem się świetnie kondycyjnie, ani razu nie przytkało, sporo odrabiałem po płaskim. Ale pierwsza górka i nagle moje szosowe buty z blokami mtb nie dawały rady. Nagle wyprzedziło mnie całkiem sporo osób które jakoś lepiej opanowały ten podbieg. Na pierwszym zakręcie ścisk jak cholera i chwilowy postój.

Lecę dalej i lodu co niemiara, co chwile ktoś przede mną albo za mną zalicza wywrotkę. Jadę bardzo asekuracyjnie mając w głowie myśl, że to tylko zabawa i dobry trening do sezonu szosowego + urozmaicenie do trenażera.

Zaczynając kolejne okrążenie zsiadam w biegu z roweru i wskakuję na górkę i nagle jakos dziwnie skrzyżowały mi się nogi i zaliczam całkiem efektywną glebę slysząc od widzów sowite "uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuaaaaaaa". Jakoś się wspinam, i tak jeszcze 9 razy ;) Z kazdym podbiegiem robię to lepiej i szybciej. Co chwila mijam się z Maciejem z Drużyny Szpiku, który lepiej podbiega na górkę, ale mocno traci na płaskim.

Najlepsza okazala się "jodełka" i asekuracja rowerem.


Było tam tak ślisko, że po prostu nie sposób tego było podjechać albo podbiec. Masakra. I jeszcze obiłem sobie lewe kolano, zdarłem i aż spuchło - boli!
w 50min +1okr - 12 rund zrobił zwycięzca. Runda liczyla 1,7km = zrobiłem 10 rund.

Wnioski:
Ktoś kto jeździ na szosie i nie trenując na MTB jeździ na wyścigi nie ma za dużo szans. Moja technika na zakrętach i podbiegach jest tragiczna. Ale jako, ze traktuję MTB jako fajną zabawę i dobre przygotowanie do sezonu szosowego nie mam do siebie żadnych pretensji. Okazuje się, że pod względem fizycznym jest bardzo dobrze - na prostych odcinkach śmiało jechałem za tymi co mnie zdublowali, odrabiałem sporo do tych co jechali ze mną, ale wyprzedzali mnie na lodowym podbiegu. Jestem bardzo zmotywowany do jeszcze cięższej pracy, ale już widzę bardzo duży postęp i po prostu jest super!

Nie zatkało mnie też ani razu na lodowatym powietrzu tak jak jeszcze było to w Kluczborku - niewątpliwie jest to zasługa pani alergolog ;)

Przewyższenia: 206m

I jeszcze kilka fotek:
Przebieranki:


Czas start:


Ja zaczynam podbieg, a gleba przytrafiła się nawet spikerowi :D


Skośny zakręt po korzeniach byl nie lada wyzwaniem.


I wielki grymas bólu na twarzy! Ni stąd ni zowąd moja kostka została rozjechana kołem!


Problemowe, jednostronne pedały spd/platforma - problem z wpięciem.


Płasko:


Ekipa Szpiki+Interkol

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

MTB w lesie - przetarcie przed wyścigiem :))

Sobota, 16 lutego 2013 · Komentarze(0)
Kategoria Mtb, Ze zdjęciami
Jako, że jutro wybieram się na wyścig przełajowy/mtb do Poznania dzisiaj ruszyłem zeby pojeździć na dawno nie ujeżdzanym rowerze do lasu :)

Moja stała pętelka jest w lesie na drodze do Chwaliszewa od krzyżówki Sulmierzyce/Krotoszyn :) Okrążenie ma może z 700m/1km z jednym sztywnym podjazdem.
No i jak go trudno przez grząski teren podjechać na sucho, tak teraz z zalegającym śniegiem bylo to niemożliwe zupełnie. No to co ? Jako że jutro czekają mnie podbiegi - dzisiaj rower na plecy i jazda 5/6 razy pod górę :D

Później zacząłem jeździć w odwrotnym kierunku co dało efekt taki, że całą pętlę dalo się przejechać bez schodzenia z rower - nie licząc dwóch wywrotek na wyżłobionych przeze mnie koleinach śniegowych :D W międzyczasie oczwyście chwila przerwy na zdjęcia i banana ;)

A tak w ogóle to na początku wszystko mi mówiło "nie jedź, zostań w domu" -> idę do garażu po rower, zapomniałem klucza -> wracam się po klucz i wyciągam rower, ubieram się, odpinam lampki ale... zapomniałem klucza od zapinania rowerowego które wisi na kierownicy -> idę z rowerem na plecach do domu i odpinam zamknięcie ale nieeee, nagle klucz się lamie i zestaw zostaje na kierownicy -> młotek, piłka, obcęgi i nic! nie mógłbym być złodziejem zamkniętych rowerów -> jazda do "kluczmistrza" jednego który za darmo poradził z tym sobie w 5s :)

Co ja się nalatałem dzisiaj to wiem tylko ja :D Jednak trening - o ile tak można nazwać w sumie dzisiejsza jazdę - całkowicie udany :)

Przejechałem sobie chyba z 10 okrążeń z czego 3 najmocniej jak tylko mogłem. Ale zauważyłem jedno, że im szybciej tym mam mniejszą kontrolę na śniegu nad rowerem i robi się bardzo niebezpiecznie w szczególności że moja technika jazdy na MTB nie wymaga większego komentarza ;)

przewyższenia: 170m
max % podjazdu: 11%

Na okrążeniu zrobiłem sobie pit-stop, schlodziłem banana i wodę ;) Bufet!


Giant Revel 2 Disc w zimowej scenerii :)


Ten sam podjazd tylko z zupełnie innej strony, jeszcze sztywniejszy...


I filmik z pętelki :D


Ps. Czego ona chce ?! -->>
Lekarstwo to na nudę, ale czy zapewnia postęp ?
MOŻE WOLAŁA BYŚ MIEĆ DO MNIE PEŁNY DOSTĘP ?

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Zimno - szosa - las = MTB :)

Niedziela, 2 grudnia 2012 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100km, Interkol, Mtb
Wracając wczoraj z wyścigu przełajowego w Kluczborku umówiłem się z Michałem, że wpadnę do lasu pod Ostrowem i razem pojeździmy z całą grupą Interkolu. Umówiliśmy się o 10:30 na parkingu, ale ja musiałem wyjechać już praktycznie chwilę po 9:00.

Szybkie śniadanie, szybka wizyta w markecie DINO po kilka batoników, zalałem bidon i wio :)

Zimno, wieje, ciężko, topornie na MTB i dodatkowo tarcza przedniego hamulca ociera się przy czym nieźle piszczy i skrzeczy. Trzeba to jechać wyregulować do serwisu ;) O ile szosowe czy v-breaki bym jeszcze coś pokręcił tak tarczówek nie chcę popsuć :D

A dziś od samego początku ciężka noga po wczorajszym - niby krótkim, ale wyczerpującym - wyścigu.. Wszedł w nogi porządnie... No bo przecież bardzo wysokie tętno przez te prawie 50min.

No i jakoś dojechałem do lasu w Topoli Małej pod Ostrowem gdzie równo zjechałem się z Michałem, pojechaliśmy na miejsce zbiórki gdzie pojawiłem się pierwszy raz na rowerze więc przywitano mnie dość entuzjastycznie :D Dalej to 4 okrążenia na rundzie trochę ponad 2km, sporo ostrych hopek ale do podjechania, trasa nie tak techniczna jak wczoraj, ale daje twierdzę i twierdzić będę że to nie mój świat po prostu :D Później pojechaliśmy poszaleć na Wielką Dziurę i z powrotem na rudnke i do domu :)

Do domu szło trochę toporniej, pod lekki - ale pod wiatr jechałem i tak jakoś nie było komu kręcić..

Jestem bardzo zadowolony z weekendu. Wspaniałe przygotowanie do sezonu 2013 :)) Jak będzie tak dalej to będę wniebowzięty :] Jutro basenik i od wtorku lecimy dalej z treningami :)

przewyższenia: 348m
max %: 7%

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Wyścig przełajowy w Kluczborku

Sobota, 1 grudnia 2012 · Komentarze(7)
IV Przełajowy Wyścig Kolarski Blyss Polska „O Puchar Burmistrza Kluczborka”

Nie wiem co mnie ostatnio napadło na mtb/przełaje i ściganie się zimą, ale chyba zaczynam to lubić. Mimo ciężkich warunków jest satysfakcja. Wynik nie powala - czego się spodziewałem i na niego nie liczyłem ,ale się pościgałem..
Oczywiście nawet jechałem w czubie - na starcie i jak mnie dublowali :D Ale od początku...

Pomysł wyjazdu urodził się w mojej głowie już około 2 tygodnie temu, zobaczyłem info na stronie supermaraton.org i podzwoniłem po kolegach = dwóch wyraziło chęci - Michał i Paweł[w dalszej części Bazyl :D] No to nic tylko szykować się na terenowe ściganko...

Start w kategorii masters na moim drugim wyścigu na MTB w życiu nie wróżył nic dobrego, ale co tam :D

Gdy tylko przyjechaliśmy na miejsce, poszliśmy odebrać numerki, gadka szmatka i chłopaków z Interkolu już słychać i organizatorzy oraz dziewczyny znają nas w kilka sekund.

Wracamy do auta, nie przebieramy się i szybko jedziemy objechać trasę.. Tu się bardzo zaskoczyłem :D Mimo lajtowego początku [okrążenie 2,4km] nagle po 400m ktoś rzuca nam kłody pod nogi i usypuje górę z piachu.. No to rower na plecy i dygamy.. Dalej świetne ostre zjazdy, kręto wąsko - bardzo technicznie = zupełnie nie mój świat.. Niezłe zaskoczenie trasą, która w dalszej części jest trochę łatwiejsza technicznie, choć z jeszcze jedną kłodą którą trzeba przeskoczyć..

Powrót do "bazy" i zaczynamy przebieranki, tutaj ratuje mnie Bazyl! Na wyścig wziąłem nogawki, znaczy jedną nogawkę bo druga została w domu, dziwnie bym wyglądał w jednej, a jechać bez to trochę za zimno.. A Bazyl pożyczył mi swoje dlugie spodnie! Szybkie ubieranie i jedziemy na rozgrzewkę.. Wpadamy później jeszcze na chwilę do auta i let's go na start ;)

Tam ku naszemu zaskoczeniu zostajemy przywitani przez sędziego ,który pewnie organizuje też maraton o beczułkę miodu. Niestety miejsce startowe zgodne z miejscem zajmowanym w jakimś tam rankingu polskiego kolarstwa przelajowego więc zostajemy ustawieni zupełnie na tyłach..

Gdy tylko ruszyliśmy.. No właśnie, ci z początku już ruszyli, a my jeszcze stalismy.. Ale szybko udało się trochę podgonić i od początku gaz gaz gaz ! Z Interkolowców jechałem jako trzeci, Michał wystrzeił jak z procy, za nim Bazyl starał się siedzieć na kole i ja parę metrów za nimi.. Do pierwszego podbiegu...

Tam trochę tłoczno, dygam mój rower na plecy i jazda.. Szybki pierwszy wbieg, ale piachu w blokach tyle że nie idzie się wpiąć, lecę bez wpiętych butów w pedaly, telepie na zjeździe porządnie, dalej techniczne odcinki idą bardzo topornie... Nie umiem sobie za bardzo poradzić bo z techniką na MTB jest widocznie kiepsko, mijają mnie harpagany a ja się wlokę i nazywam się w myślach pieprzonym maruderem :D

Gdy tylko kończy się techniczny odcinek lecę ile fabryka dała, udalo się w końcu wpiąć w pedały i lecimy.. No nie na długo, gdy tylko się wpiąłem najechałem na jakiś korzeń i zaliczyłem glebę, kolejni mi odjeżdżają, ale staram się szybko pozbierać.. Po chwili dojeżdża do mnie Bazyl, który też miał kraksę.. Podzielił trochę moje losy w butach szosowych ale i z blokami szosowymi - nie mógł się wpiąc i na jednym ostrym wąskim zjeździe tak go popodbijało że nie wyrobił w zakręt i wleciał w krzaki - tak daleko że koło niego przejechałem i nie widziałem go w ogóle!

Jedziemy razem, zaczynamy drugie kółko, zaczyna się znowu ten straszny podbieg, Bazyl wbiega pierwszy i staje, ja lecę dalej.. Nie był w stanie dalej jechać, lepiej nie ryzykować zdrowiem gdy nie pozwala ci na to 'awaria' sprzętu..

Ja od tej pory ścigam się ciągle z 2/3 tymi samymi osobami, oni doganiają i przeganiają mnie na technicznych zjazdach i serpentynach, a ja dojeżdżam i odjeżdżam im na prostych.. I tak do mety..

Po drodze zdublowany przez czołówkę, no niestety nie wypadłem za dobrze, ale ani mój "turystyczny" rower na to nie pozwalał, ani zerowa technika jazdy na MTB, ani dziwne pedały/bloki które nie chciały się wpiąć od nadmiaru piachu..

Wyjazd uważam za bardzo udany, Michał zajął 3m. w kategorii i stanął na pudle, Bazyl nie ukończył przez defekt, ja ukończyłem na 15/19m.. Ale cóż, MTB czy przełaj to zupełnie inna bajka, ja też jestem na innym poziomie obecnie niż w środku sezonu, obecne ściganie traktuję jako dobre przygotowanie do seoznu 2013 - tak jak pisali to bracia Banach = łatwiej będzie mi w czasie dla mnie ważnym na szosie :)

W drodze powrotnej rozkminianie przeróżnych tematów, kolarskich i innych... Ogólnie bardzo pozytywnie spędzony dzień! A jutro do lasu do Topoli pojeździć z chłopakami po ścieżkach, na których też będę się ścigał jeszcze tej zimy :)

Przewyższenie wyjdzie przekłamane, bo sigma nie liczy podbiegów z rowerem na plecach, to samo max % wzniesienia które było nie do podjechania, ale ze 40% miało pewnie :D

Przewyższenia: 137m
Max %: 14%
Czas HR w strefie 1: 1m 0s
Czas HR w strefie 2: 0m 30s
Czas HR w strefie 3: 45m 30s


Zdjęcie nie z wyścigu, jechałem oczywiście bez lampek :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(7)

Wyscig w Osiecznej :))

Niedziela, 11 listopada 2012 · Komentarze(1)
Organizacja na piątkę, wyścig super zabezpieczony, później ciepła herbatka i medal... Ale od początku:

Od rana spokojne szykowanie się do wyścigu, każda czynność starannie zaplanowana więc obyło się bez żadnych komplikacji, koledzy przyjechali wcześniej niż mieli i w ten sposób na start zajechaliśmy wcześniej...

Zapłaciliśmy wpisowe, odebraliśmy numerki i poszliśmy się przygotowywać do wyścigu.. Każdy jadł, pił i zażywał co się dało żeby tylko pomogło :D

Pojechaliśmy na start, tam chwila czekania, odśpiewany HYMN POLSKI z okazji 11.11 i w drogę! Spora grupa wystartowała razem, od początku ostre tempo bo 40-50kmh nie schodziło z licznika.. Czułem się świetnie, od początku w czubie peletonu...

Mimo ciężkiego roweru szło całkiem gładko, niekktórzy startowali na szosówkach, przełajówkach czy MTB z oponami typu slick więc pewnie było im łatwiej jechać po asfalcie, ale nie patrzyłem na to, tylko na siebie :)

Górka nie górka, tempo ostre, ale gdy zaczęło się pierwsze poważniejsze wzniesienie zaczął się dramat.. Mimo jechania w czubie to w takim tłoku istna masakra.. Wzniesienie dość spore bo sigma pokazała 6% i tak ciągnęło się kilkaset metrów.. No ale.. Jak już wspomniałemm - wielki tłok to i sporo dziwnych ludzi.. Nagle zaczęło sporo osób po prostu spływać, a ja nie miałem jak wyprzedzać.. Niestety też spłynąłem razem z maruderami, gdy tylko zrobiło się luźniej próbowałem gonić, przez chwilę byłem zawieszony między peletonem a grupetto, ale oni odjeżdżali a grupetto jechało moim tempem więc nie było co szarżować..

Puściłem korby i postanowiłem poczekać za resztą.. Wjechaliśmy na szuter - dziury, woda, błoto, korzenie i kamienie i nieźle mnie wytrzęsło.. Zablokowany amortyzator [bo 75% trasy to asfalt] i uh ah! Z chwili na chwilę zostawałem z tyłu - po prostu mało doświadczenia w tak niewygodnej jeździe i trochę odpuszczałem...

Niestety stał się kolejny dramat, jadąc na końcu peletoniku zgubiłem bidon! Jako że do mety jeszcze calkiem sporo postanowiłem się wrócić - straciłem zupełnie kontakt nawet z nimi...

Minęło mnie pare pojedynczych osób i gdy tylko znów wyjechaliśmy na asfalt pospawałem ich i goniliśmy razem.. Pod górę byli słabi - zostawiałem ich za każdym wzniesieniem.. Dogoniło nas jeszcze jedno gruppetto z tyłu i pogoń ruszyła bardziej z kopyta..

Na tym samym wzniesieniu kilkusetmetrowym 6% postanowiłem skoczyć do przodu żeby czasem nie ponowiła się sytuacja z pierwszego kółłka - odjechałem całkiem sporo i poczekałem za nasilniejszymi żeby doskoczyli i znów razem gonilismy...

Na jakiś kilometr do mety wjazd do miasta pod górę, cisnę co sił, zostawiam kompanów za sobą i widzę grupetto za którym zostałem przez zgubiony bidon! Doganiam przed finałowym podjazdem i finiszuję jako pierwszy z grupy...

Miejsce?! Jakieś może pięćdziesiąte.. Nie wiem dokładnie :]

Było bardzo fajnie, gdyby nie mój błąd że dałem się zepchnąć w peletonie, na pewno byłoby lepiej.. Zgubiony bidon też nie pomógł, ale na drugim okrążeniu już pomyślałem i przed szutrem bidon wylądował pod koszulką :]]

Extra! Ale MTB to inny świat zupełnie :] Głupi odcinek 4km lasu a przeszkadzał mi niewyobrażalnie :D Trzeba się nauczyć ścigać po takich terenach :D

Podobało mi się po stokroć :] Za rok na pewno też tam zawitam! Było bombowo, jak to u orgów z Leszna zawsze bywa! :)) Dzięki!

Przewyższenia: 178m
Max podjazd: 6%
Czas w I strefie tętna: 6s
Czas w II strefie tętna: 10s
Czas w III strefie tętna: 47m 8s

Na pierwszym poważniejszym wzniesieniu gdzie sigma pokazywała 6%, staram się omijać maruderów i przechodzić wyżej grupy po zewnętrznej, ale już za późno na pogoń głównej grupy :(


Uciekam wolniejszym, gonię szybszych... Zawieszony między peletonem a jakimiś grupetoo:


No i bardzo mocny finisz pod górę!


Zz Pauliną i chłopakami z Interkolu! :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Uciekając owczarkowi, na MTB w lesie i po asfalcie :)

Sobota, 10 listopada 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, Mtb
Dzisiaj leciutko od tak żeby się jeszcze lepiej poznać z moim Giantem Revel 2 :)

W końcu jutro będziemy musieli stanowić jedno ciało, korby będą przedłużeniem kończyn dolnych, kierownica górnych, sztyca kręgoosłupa... Jutro musimy dać czadu! Oby :)

No i dzisiaj pojechałem do "mojego lasu" na "moją rundkę" gdzie jak zawsze był czas na ostrą jazdę i chwilę wygłupów, jazdę pod jakoś na oko 70 stopni wzniesienie - nie wiem ile to w %, ale całkiem sporo będzie :D Oczywiście próbowałem podjechać ale na najlżejszym przełożeniu było dość ciężko, gdy tylko wwstawałem tył mielił w miejscu, a do tego siedząc przód skakał od razu po naciśnięciu pedała.. :D

Oczywiście też musiałem się wygrzmocić, polała się krew i na lewej nodze została niezła szrama.. Kolejne trofeum rowerowe :D

No i na koniec już po wyjeździe z lasu, jadąc ścieżką rowerową przeżyłem niezły szok i niemal się nie ze.... w majty.

Niezamknięta brama wjazdowa do domu, owczarek niemiecki i rowerzysta przemykający ze sporą prędkością.. Cholera! Tak! Jak za mną skoczył [nie wiem czy tak dla sportu czy chciał mnie zjeść] to oczywiście w korby i uciekać w te pędy.. Ale bestia nie dała się zgubić przez jakieś 200m.. Dopiero później odpuściła, a na MTB nie ma takiego przyspieszenia.. Na szczęście udało się przeżyć :x

przewyższenia: 173

ps. polecam nutkę:
&feature=autoplay&list=FLg2keakQam68kJRkEkjpvqg&playnext=16

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Pierwsza gleba w lesie... :DD

Sobota, 3 listopada 2012 · Komentarze(5)
Kategoria Mtb, 0-50km
Dzisiaj pierwsza od dawna wizyta w lesie, na szczęście z uczelni udało się wyrwać w miarę wcześnie, lecz za późno żeby pojechać na szosę...

Dość szybko się robi ciemno więc wykorzystuję to że mam MTB :]]
Las sulmierzycko/chwaliszewski i ukochana rundka z hopkami są bardzo fajne.. W lesie nawet przyjemnie, nie wieje jak na szosie, nie było bardzo mokro więc i się nie ubrudziłem za bardzo :]

I dzisiaj też zaliczyłem bliskie spotkanie z drzewem i przytuliłem ziemię... :D
Na szczęście nie było zbyt szybko więc odbyło się bez jakichkolwiek strat, ale pewnie wiewióry czy inne ptaszyska miały ze mnie niezły ubaw :D

Jadąc w dół hamuję do zakrętu ponad 90 stopni, próbuję mimo wszystko wejść tam jak najbardziej dynamicznie i szybko, ale po lewej drzewo... No i bum.. Zachaczyłem rogiem przy kierownicy, przewrotka dość efektywna bo jest tam bardzo wąsko i wleciałem po drugiej stronie w krzaki robiąc prawie fikołka.. :D

Troche potłukłem sobie nogi jak przelatywałem przez rower, ale tak to wszystko w porzadku... Drzewo dalej stoi na swoim miejscu.. :D

Oprócz tego to bez większych przygód, jak to w lesie, zrobiłem chyba 20-25 okrążeń dając zawsze maxa na hopkach i było mega mega fajnie :] Nie żałuję zakupu rowerka :]

No i za tydzień w niedzielę pierwszy wyścig na MTB w Osiecznej :] Jestem ciekawy jak się spiszę w zupełnie innych warunkach niż szosa w rywalizacji z innymi :]

przewyższenia: 244

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(5)

Na MTB po górkach piękna sprawa :)))

Poniedziałek, 22 października 2012 · Komentarze(3)
Dzisiaj postanowiłem pośmigać na mtb, pogoda nie rozpieszcza: mgła, szarówka, zimno i mżawka.. Masakra...

Ale dzisiaj zajechałem w stare jedyne miejsce na MTB które pamiętam.. W drodze na Chwaliszew od krzyżówki Krotoszyn - Sulmierzyce... Fajna rundka jakieś 600m z 9% podjazdem i dwoma hopkami, mnóstwo ostrych zakrętów które na pewno pomogą w technice jazdy :)

Zrobiłem chyba 10-15 okrążeń i z powrotem do domu.. Do tego miejsca 7km jakieś więc fajnie wyszło.. Zajebiście będzie tam jeździć zimą na interwały i żeby pośmigać sobie ze spokojem :)

Zdażało się, że czasem nie mogłem podjechać tego ostrego podjazdu, nie z braku sił, ale albo się tylne koło obracało, albo skakało przednie, masakra :D Na szczęscie udawało się wypinać czym predzej :D

Fajnie będzie, już mi się podoba :]]

Przewyższenuia: 177m
Max podjazd: 9%

Rowerek GIANT:


Wzniesienie 9%, a na zdjęciu spłaszczone:


I takie tam: :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Do lasu narobić hałasu i poszaleć :))

Poniedziałek, 15 października 2012 · Komentarze(1)
Dzisiaj piękna pogoda to aż żal nie skorzystać i nie wyjść na rower, jako że ostatnio sporo rowerowych chwil postanowiłem dzisiaj na spokojnie pójść na MTB i pokręcić ze spokojem do lasu.. na jutro zapowiadają niezłe ulewy więc zrobię pewnie wolne sobie :]]

No więc pojechałem w las - zupełnie nieznane mi tereny więc i nie wiedziałem gdzie jechać.. Wiedziałem że w pobliżu jest staw - Trafary [las Baran] i fajnie by było tam zajechać tylko leśnymi ścieżkami trochę bardziej to skomplikowane :)

Ale o dziwo zajechałem tam na samym początku już trafiłem idealnie..

I teraz UWAGA ! byłem tam ostatni raz dobre 10 lat temu w czwartej klasie podstawówki na wycieczce klasowej.. Teraz będzie trzeba sobie obejrzeć kasetę którą nagrał tata bo pamiętam z tej wycieczki całkiem sporawe górki i fajne tereny, na które dzisiaj nie wiedziałem za bardzo jak trafić - po prostu za duży las :] Ale tam może najpierw wybiorę się z tatą i obadamy okolice :]

Następna wyprawa MTB będzie pewnie dopiero w następnym tygodniu, planuję odwiedzić tym razem lasy sulmierzyckie, ale bardziej przy Chwaliszewie bo tam za to pamiętam, jeszcze za czasów moich początków kolarskich jeździłem szosą w las z chłopakami na MTB i pstrykałem im fotki na fajnej rundzie ze sporawym podjazdem :] Zobaczymy czy odnajdę to miejsce :]]

No i jak się tak jedzie po lesie to ani nikt nie trąbi, szeleszczą aby liście, błoto leci na twarz z opon, gałązki wlatują w szprychy i hamulce, drzewa biją liścmi po twarzy, ptaszki ćwierkają, ale jest mega :] Jest to zupełnie inna atmosfera, można odpocząć psychicznie i to znacznie :]

Jedyne co to muszę wykombinowac sobie jakąś kilkukilometrową rundę w lesie z jakimiś hopami i ją męczyć ile wlezie już na maxa treningowo, a nie że las służy tylko rozjazdom :))

Powrót do domu 6km asfaltem bo wyjechałem nie w tym miejscu co trzeba :D

cad: nie ma :D
przewyższenia: 79m
max podjazd: 8%

Na początek panoramka:


Łabędzie :) A było ich sporo więcej... Tylko nie wszystkie podpłynęly :


Giant który spisuje się rewelacyjnie! :]

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)