Wyścig przełajowy - TKKF Winogrady w Poznaniu.
Niedziela, 17 lutego 2013
· Komentarze(3)
Kategoria Mtb, Zawody, Ze zdjęciami
Razem z Michałem i Przemkiem wybraliśmy się dzisiaj z INTERKOLU na wyścig przełajowy TKKF na Winogradach w Poznaniu. Przyjechali po mnie coś po 9 rano, pakuję się i wio w kierunku miejsca rozgrywania wyścigu.
Dość szybko udało się nam pokonać ponad 100km i już po 11 znaleźliśmy się pod biurem zawodów. Zapłaciliśmy wpisowe, odebraliśmy numery i poszlismy się przygotować do wyścigu. Szybkie przebieranko i jedziemy na objazd trasy.
Zaraz po starcie znajdowała się stroma hopka posłana lodem. Nie było chyba osoby która by się tam nie wyglebiła. Łącznie z naszą trójką. Jedni mniej lub bardziej efektywnie, ale szło się pośmiać nawet z samego siebie.
Moje pierwsze podejście pod tą górkę na rozgrzewce było wręcz tragi-komizmem bo najpierw trochę wjechałem, później gleba jak kazdy a później nie wiedziałem jak się zabrać za podchodzenie, czy na czworaka czy może wbijać najostrzejsze jedynki i gryźć ziemię - tutaj niewątpliwie dziewczyny mogły mieć przewagę mając dłuższe paznokcie ;)
Dalej również było wesoło, bo sporo osób nie wyrabiało na skośnym zakręcie przez korzenie trafiając w drzewo albo po prostu wykładając się po raz kolejny. Dalej chwila "odpoczynku" od lodu - podbieg pod schody, z którym nie miałem problemu, dalej kolejne techniczne odcinki na których po prostu ginąłem w oczach.
Szybki zjazd i okazuje się że przy glebie na zlodowaconej górce straciłem koszyk na bidon i podarłem nogawkę ;/
Chwilę później na start. Ustawiłem się o dziwo w samym czubie i start na pierwszych pozycjach. Czułem się świetnie kondycyjnie, ani razu nie przytkało, sporo odrabiałem po płaskim. Ale pierwsza górka i nagle moje szosowe buty z blokami mtb nie dawały rady. Nagle wyprzedziło mnie całkiem sporo osób które jakoś lepiej opanowały ten podbieg. Na pierwszym zakręcie ścisk jak cholera i chwilowy postój.
Lecę dalej i lodu co niemiara, co chwile ktoś przede mną albo za mną zalicza wywrotkę. Jadę bardzo asekuracyjnie mając w głowie myśl, że to tylko zabawa i dobry trening do sezonu szosowego + urozmaicenie do trenażera.
Zaczynając kolejne okrążenie zsiadam w biegu z roweru i wskakuję na górkę i nagle jakos dziwnie skrzyżowały mi się nogi i zaliczam całkiem efektywną glebę slysząc od widzów sowite "uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuaaaaaaa". Jakoś się wspinam, i tak jeszcze 9 razy ;) Z kazdym podbiegiem robię to lepiej i szybciej. Co chwila mijam się z Maciejem z Drużyny Szpiku, który lepiej podbiega na górkę, ale mocno traci na płaskim.
Najlepsza okazala się "jodełka" i asekuracja rowerem.
Było tam tak ślisko, że po prostu nie sposób tego było podjechać albo podbiec. Masakra. I jeszcze obiłem sobie lewe kolano, zdarłem i aż spuchło - boli!
w 50min +1okr - 12 rund zrobił zwycięzca. Runda liczyla 1,7km = zrobiłem 10 rund.
Wnioski:
Ktoś kto jeździ na szosie i nie trenując na MTB jeździ na wyścigi nie ma za dużo szans. Moja technika na zakrętach i podbiegach jest tragiczna. Ale jako, ze traktuję MTB jako fajną zabawę i dobre przygotowanie do sezonu szosowego nie mam do siebie żadnych pretensji. Okazuje się, że pod względem fizycznym jest bardzo dobrze - na prostych odcinkach śmiało jechałem za tymi co mnie zdublowali, odrabiałem sporo do tych co jechali ze mną, ale wyprzedzali mnie na lodowym podbiegu. Jestem bardzo zmotywowany do jeszcze cięższej pracy, ale już widzę bardzo duży postęp i po prostu jest super!
Nie zatkało mnie też ani razu na lodowatym powietrzu tak jak jeszcze było to w Kluczborku - niewątpliwie jest to zasługa pani alergolog ;)
Przewyższenia: 206m
I jeszcze kilka fotek:
Przebieranki:
Czas start:
Ja zaczynam podbieg, a gleba przytrafiła się nawet spikerowi :D
Skośny zakręt po korzeniach byl nie lada wyzwaniem.
I wielki grymas bólu na twarzy! Ni stąd ni zowąd moja kostka została rozjechana kołem!
Problemowe, jednostronne pedały spd/platforma - problem z wpięciem.
Płasko:
Ekipa Szpiki+Interkol