To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Zawody

Dystans całkowity:17725.93 km (w terenie 43.43 km; 0.25%)
Czas w ruchu:554:43
Średnia prędkość:31.95 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:115078 m
Maks. tętno maksymalne:210 (105 %)
Maks. tętno średnie:188 (97 %)
Suma kalorii:359064 kcal
Liczba aktywności:165
Średnio na aktywność:107.43 km i 3h 21m
Więcej statystyk

Klasyk Kłodzki 2014 Zieleniec

Sobota, 26 lipca 2014 · Komentarze(3)
Start na wyścigu. Najpierw bardzo mocno z Przemkiem Mockiem, co troche później sprawilo że zabrakło sił na kilometrach 60-80 lekki kryzys. Później bufet etc. i odzyłem i Przemo złapany na ostatnim finałowym podjeździe. Ogólnie start z Interkolem, traktując ten wyścig bardziej zabawowo bo znam swoją obecną formę nie wyszło tragicznie, ale gdyby nie początkowa jazda ponad progiem - wynik końcowy byłby lepszy. Ale próbować trzeba wszystkiego - wyszedł super trening w gorach :)

cad: 85
przewyższenia: 1872m

Wyniki:
kategoria m2 do 30lat: 13/28
open: 31/154

Nie jest źle, mogło być lepiej, czas dalej trenować. Forma na razie w niżu, ale tego się spodziewałem, teraz czas na mocne treningi i odpalenie z formą na dany czas :]

https://www.endomondo.com/workouts/379351967/17962...

Wjazd na metę:



Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Korona Kocich Gór 2014 Wyniki Zdjęcia

Niedziela, 13 lipca 2014 · Komentarze(6)
Start od dawna planowany, nastawienie na walkę o najwyższe pozycje...... a jedyne co się udało to wygrać finisz o ogórka i 37/123 kolarzy oraz w kategorii wiekowej 16/35.

Co tu dużo pisać, od samego początku noga nie kręcił jak zwykle. Z formą na ten wyścig nie trafiłem ewidentnie.
Tak jak rok temu zostałem przez nieuwagę, tak tutaj starałem się jechać z przodu co jednak proste nie było.
Ostatecznie co chwile miałem gumę i chyba wykończylo mnie to ewidentnie i do cna.

Po pierwszej Prababce jest ok, po kostce jednak 2km gonitwy za peletonem. Niestety drugie okrążenie Prababka rownież dobrze, ale kostka mnie dobija i już razem z Robertem Rasałą i innymi nie dajemy rady dojść. Ja ledwo trzymam się na kole, czasem dałem zmianę, ale szału nie było. Trzecie okrążenie to już raczej zwolnienie, w miarę równa jazda....jakoś tak już jazda bez celu....ale pościgaliśmy się w grupce na kreskę - co jedyne w tym dniu wygrałem.

Mega niezadowolony, ale nie zawsze się staje na podium. Teraz w myśli kolejne wyścigi, raczej już brane na luzie, oczywiście się pościgam i pojadę najlepiej jak się w danym czasie da, ale już bez żadnej spiny. Dla mnie pozostał tylko jeden ważny wyścig w tym roku ;)

cad:87
przewyższenia: 658m
https://www.endomondo.com/workouts/372022463/17962...

Pierwszy w wyścigu po ogórka :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(6)

Wyścig Amatorów trasą Mistrzostw Polski Sobótka 2014

Niedziela, 29 czerwca 2014 · Komentarze(1)
Była sobie niedziela pewnego niezbyt słonecznego weekendu w czerwcu roku 2014. Wstałem wcześniej niż zwykle, nietypowo jak na okres weekendowy, nieznośnie kręcąc nosem na budzik o godzinie 5:01. Jednak był plan, trzeba było go więc wykonać. Poranna toaleta, zjedzone dwie bułki, GPS ustawiony w kierunku Sobótki, po drodze zabieram jeszcze jedną ważną Panią - i wio, lecimy na południe.

Droga przebiegła sprawnie, szybko i bez problemów. W Sobótce auto parkuję w tym samym miejscu co na rozpoczęciu sezonu czyli calkiem blisko startu i z prostym wyjazdem. Idę się zapisać, odbieram pakiet startowy, przebieranie, rozgrzewka i start.

Ustawiłem się tym razem trochę z tyłu, jakiś 5-6 rząd. Szkoda że nie jeszcze dalej, no ale to nauczka na przyszłość wyścigów gdzie miejsca rozdawane są na podstawie czasu z chipa. Chwila czekania aż wystartują Vipy, odliczanie... 3...2...1......start !

Tempo po starcie nie było jakieś ostre, wszyscy ruszyli dość zachowawczo., jednak to nie uchroniło ok 15 kolarzy, którzy polegli już na 1-szym kilometrze w kraksie. Obok mnie, po prawej.. ktoś liznął kolo i efekt domina... To samo było później jeszzce 2-3 razy. Mi kraksy udało się omijać szerokim łukiem. Od początku jednak nie w czubie, a w środku peletonu, mając na oku Karola Adamowskiego z Whirlpoola i Macieja Stanowicza z Saj-Pol Teamu. Wiedziałem że są z mojej kategorii i czujnie obserwowałem co i jak robią.

Po paru kilometrach nadszedł czas na pierwszą wspinaczkę na szczyt Przełęczy Tąpadła. Okazał się to fajny, równy i nie taki ciężki podjazd. Tempo oczywiście wzrosło gdy tylko wszyscy zauważyli że to już podjazd, bardzo szybko z peletonu ponad 200os zrobiła się grupa około 50-60 zawodników. Później tereny już dużo łatwiejsze, dalej jednak jechałem zachowawczo, niedaleko Virenque [Mikołaja z teamu BodyICoach], czasem musiałem na prostych dociagać i go objeżdżać bo robił dziury, jednak jak później powiedział - dziury kontrolowane. Pierwszy przejazd przez linię start-meta i już wiem że będzie OK ! Po prostu jedzie się z dużą łatwością, nie ma ani chwili załamania, nie ma zachwiania formy, nie ma oznak słabości.

Drugi podjazd na przeł. Tąpadła to popis Mikołaja z BodyIcoach - zaatakował na podjeździe i całego przejechał ok 400-500m przed peletonem, jednak później został złapany. Niestety oderwała się mała grupka ze Zbyszkiem Gucwą, Konradem Czajkowskim i jakimiś cyckami. Dojechali sekundkę przed peletonem. Ja natomiast skasowałem jeden atak / próbę dojścia do nich Maćka Stanowicza z SajPol Teamu.. Nie mogłem mu dać odjechać, chcąc walczyć później na mecie. Kolejne kilometry to już coraz szybsze tempo, skręt w prawo - finisz! Grupa jedzie zwarta, co chwila ktoś się rozpycha łokciami, dostaję kuksańca w nerkę żeby się przesunąć, czuję odpychanie z lewej strony ale twardo jadę swoim torem... Tak udaje się zafiniszować oficjalnie wg chipa: 22/204 OPEN i 2/14 w Kat.u-23.

Czuję że mógłbym jechać jeszcze jedno okrążenie, niestety to już koniec...  Super wyscig, dobra organizacja, zero chaosu... wszystko na tip-top. Później kiełbaski, żurek, bułeczki, batoniki..... :) I dekoracja :)

Uh Ah... Zakończyło się na dobrym 2-gim miejscu w kategorii... Zakończyło się na całkiem w porządku miejscu Open. Mogło oczywiście być lepiej, ale i tak jest dobrze :) Forma idzie znów do góry, kolejny wyścig w Zawonii już za dwa tygodnie ! :)

6sty wyścig i 5te podium ! :) Czekam za wygraną, ale w końcu ciężką pracą sobie ją wywalczę :)
Lubimy Sobótkę! :D

cad: 86
przewyższenia: 570m
http://www.endomondo.com/workouts/364627026/1796231

Wyścig okiem obiektywu...

Najpierw był sobie deszcz, jeszcze przed wyścigiem, samego rana, w Sobótce...


Ale przyszedł Pan Pieso i wszystko przegonił, o tak, domagał się głaskania :)


Ale ja pojechałem na rozgrzewkę, nie wiedząc którą drogę lepiej wybrać, piesa musiała pogłaskać pani ;)


Na drugiej prostej rozgrzewki spotkałem Błażeja z teamu.. Hala Otr INTERKOL ! :)

Później stanąłem na starcie obok cycków, zamyślony patrzyłem jakie fajne żółte buty Mavica mieli... Oj przypasiłyby :)


A jak już ruszyliśmy to nawet się nie zorientowałem, że to już połowa wyścigu, na zdjęciu idealnie pilnujący koła Macieja z SajPol... Niestety :/


Niestety się osmarkałem, a Maciej znów zabrał mi pierwsze miejsce, znów w Sobótce... Chyba muszę pogadać z szefostwem GVT i Saj-Pol Teamu o jakieś przywileje ;)


A tutaj meta z dumnym Karolem - jechał dobrze, lecz kraksa przed finiszem wyrzuciła go na koniec grupy.. Stety / niestety ale zajął 4-te miejsce...

A później wskoczyłem prosto na podium dystansu Maxi Amatorów u23 :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Wyścig w Ustroniu o Puchar Równicy

Sobota, 17 maja 2014 · Komentarze(1)
Rzeźnia - to chyba odpowiednie słowo by opisać co działo się na trasie.

Do Ustronia zajechaliśmy już w piątek razem z chłopakami z teamu BodyICoach. Przepalenie miało miejsce w domach - jeszcze na nizinach z powodu niesprzyjających prognoz pogodowych.

Budzimy się w sobotę, leje deszcz... Jedziemy na start, leje deszcz... Startujemy, leje deszcz... Wracamy do hotelu, przejaśnia się...

Ogólnie pogodowa klapa, wyścig bardzo fajny, ciekawe rundy i podjazd finałowy pod Równicę..

Jednak wynik mieli Ci, którzy odważyli się ryzykować na zjeździe.. Mi praktycznie każda grupa na zjeździe odjeżdżała, by potem pod górę ich doganiać.. Niestety, ale totalnie odpuściłem mocne i ryzykowne ściganie - odjechały mi tak dwie/trzy fajne grupy, ale jak tylko widziałem jak oni w tych warunkach zjeżdżają to myślałem że zaraz wylądują w rowie.. Na szczęście obylo sie bez jakiś kraks...

Także wyścig totalnie bez historii, bez ścigania, bez chęci do jazdy, po prostu przejechany... Chłopaki z BodyICoach porezygnowali, dojechał aby Lukasz, którego dogoniłem na finalowym podjeździe i wyszedłem z koła na kreskę, a cieliśmy się ostro myśląc że jesteśmy w jednej kategorii - jak się póxniej okazało Łukasz to już A... Najważniejsze że przejechane bezpiecznie :)

Wieczorem impreza integracyjna, hulanki, taniec, alkohol i śpiew...czekolada...chipsy....iście kolarska impreza ;)

Pulsometr nie zadzialał na wyscigu :(

cad: 82



Klocek nowy i klocek po wyścigu.... O tak własnie ciężko bylo!


Waleczni! łukasz, ja, andrzej i mikołaj ! :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Wyścig Rozpoczęcie Lata 2014

Niedziela, 11 maja 2014 · Komentarze(0)
Yes Yes Yes... 4-ty wyścig 4-te podium :) Mogę być zadowolony, ale nie ze stylu jazdy dzisiaj.
Na szczęście nie za styl jazdy, a za rezultaty rozlicza się kolarza.
Wyścigi wygrywa się nie tylko siłą i dobrą dyspozycją, ale przede wszystkim taktyką i umiejętnym dysponowaniem własnymi mozliwościami, po prostu myśleniem.

Wstałem sobie z samego rana, wyspany, zjadłem co nieco - nieco za mało. Nie wystarczyło.
Pojechałem po Martę i jazda, kierunek Mikstat. Przyjeżdżając na miejsce witamy się z już obecnymi, rozmawiamy , a w międzyczasie zjeżdża się całkiem spory peleton, w tym Mati Nowak z CCC, który jedzie z nami, ale bez klasyfikacji.

Od samej rozgrzewki czuję już, że nie ma tego co było, a stwierdzenie "nie czuję łańcucha"  na dzisiejszy dzień było zdecydowanie na wyrost. Jednak od samego początku ostre tempo, po pierwszym podjeździe i niezłym gazie zostaje nas już praktycznie "główna" grupa, która będzie walczyła o podium. Cały wyścig przejechałem praktycznie w czubie, ale nie czułem się na tyle dobrze, żeby dawać konkretnie mocne zmiany. Po drodze konkretne zaciągi co rusz uszczuplały nam peleton, jedna kraksa chłopaków ktorzy wlecieli do rowu też od razu wyeliminowała dwóch kolarzy, ktoś złapał gumę, ktoś został na rancie po silnym wietrze itd.itd
Mi jednak na dzisiaj starczyło sił aby utrzymać koła. Na trzecim okrążeniu nastąpiła największa selekcja i podział na grupki.
Bardzo mocne tempo zostało nadane pod finisz w Mikstacie, spora góra więc kto słabszy ten od razu odpadł.
Zostało nas może 10 os. w tym 4-ech z kategorii A. Na zjeździe zaatakował Błażej W. który jechał razem z Mateuszem Nowakiem z CCC co później zostało zauważone przez ludzi na trasie mówiących że jechali po zmianach. 
U nas w pogoń ruszył Rafał Oleś z Rafałem Majem z ekipy Fiołka Trans. Odjechali tak aż do mety, na kolejnych hopach został Przemko Mocek, w taki oto piękny sposób podium było już zapewnione. Zostaliśmy później już tylko we czterech - Ja, Bazyl, MichalN. i Błażej Ś.

Swoich sił użyłem mocno pod podjazd pod kościółek w celu zobaczenia czy może akurat ktoś odpadnie. A tu dupa! Kolejny raz atakowałem już na finałowym podjeździe pod Maszt, jednak za pierwszym atakiem tylko podmęczyłem Błażeja, a za drugim razem urwałem już i Błażeja i Bazyla. Przycisnąłem bardzo mocno, utrzymując tempo i jest! pękli! :D
MichałN. jednak trzymał się na kole i w swoim stylu wygrał finisz, tym samym pierwsze miejsce w kategorii A - do 25lat :)

Wyścig mega trudny, sporo podjazdów, ale to akurat bardzo mi przypasowało. Niestety dzisiaj nie był mój dzień, a jednak udało się mimo braku sił i dobrej nogi wywalczyć 2-gie miejsce. Mały wielki sukces :)
Jak na dzisiejszą dyspozycję, ogromny sukces, noga w ogóle nie kręciła jak chciałem...
Z resztą zauważono nawet później na mecie, że zaczynam zmieniać kolory, bardziej do bladości podobne, po prostu - za malo dzisiaj zjedzone...

cad: 83
przewyższenia: 648m

Przyłapany :)

Foto Marta Sawicka

Przed, luźne gadki :)


Na starcie, w pierwszym rzędzie :)


Od początku ciągle w czubie :)


Przespalem moment w którym moglem Michała zaatakować raz jeszcze... To on zaatakował mnie i wygrał :] Graty! Wjazd na metę.


I najważniejsze - podium kategorii A - do 25lat :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Żądło Szerszenia 2014 - 2m w M2

Sobota, 26 kwietnia 2014 · Komentarze(10)
Wyniki OPEN Żądła Szerszenia 2014 dystans MEGA


Na koniec grudnia pisząc sobie "plany" do zrealizowania na rok 2014 nie myślałem o tym aż tak realistycznie jak faktycznie jest. Był to mój wrodzony optymizm. Obecnie - trzeci wyścig - trzecie podium, tym razem 2 miejsce! :) Plan był ambitny jeśli chodzi o pierwszą część sezonu. Plan "W Trzebnicy być minimum w pierwszej 5-tce w kategorii" i co?! jest jeszcze lepiej, w kategorii drugie miejsce, a OPEN 4. 

Piękny maraton, super widoki, cudna organizacja, świetna atmosfera - wszystko tylko u Szerszeni. :) Trasa dobrze oznakowana choć raz mieliśmy chwilę zawahania. Malownicza trasa, super kiełbaska, grochówka i chlebek :)
Szerszenie spisały się na medal! :) Na puchar! Wszystko OK :)

Ale od początku! Wczorajsze losowanie nie było zbyt łaskawe, bo w grupie nie było nikogo z kim można by było powalczyć o lepszy czas, ale zaraz za mną dwie minuty startował zeszłoroczny {i jak się okazuje tegoroczny również} zwycięzca wyscigu Zbyszek Gucwa.
Plan był prosty, jechać od początku swoje, nie zarzynać się i kręcić dla rozgrzania mięśni i przygotowania organizmu na większy wysiłek.

Pierwsze 10km przejechane więc baaardzo lajtowo, nawet aż za bardzo, ale jechałem z kilkoma pomocnikami Zbyszka, ktorzy zmian za bardzo nie dawali....reszta też nie kwapiła się do wytężonej pracy. Gdy doszedł do nas Zbyszek tempo od razu się zwiększyło. Jechał z kolejnym gregario i tak oto przez dobre kilkanaście km pracowali oni we dwoje nie dopuszczając praktycznie reszty, jechali drużynowo w 6 osób chyba. Później umowa że pracują wszyscy ale do pracy wzięli się oprócz mnie z grupy 20 os. chyba jeszcze ze dwie/trzy osoby. Jeden drugi mocny zaciąg Zbyszka i kolegów i zostaje nas mniej. Ostro pojechali też pierwszy podjazd gdzie z grupy zostało nas 5-ciu.
Ja, Zbyszek i dwoch jego gregario + anonimowy. Niedługo później doganiamy mojego kolegę z teamu Rafała Olesia i kręcimy dalej.

Po drodze podłączają się co rusz na chwilę jacyś ludzie, ale każdy mocniejszy zaciąg aby zgubić balast - działa. Od 80km jedziemy praktycznie we trzech. Mocne rowne zmiany. Stajemy na bufecie, umowa że czekamy, dolewam jeden bidon wody, robię szybkie siku i lecimy ile sił w nogach. Tych niestety coraz mniej i mimo regularnego jedzenia i picia czuję się trochę słabiej. Trudno było dawać w tym samym tempie zmiany co Zbyszek, który odwalał kawał dobrej roboty. Dalej to tereny góra dół góra dół... Udaje się trzymać równe i mocne tempo.. Dojeżdżamy razem do podjazdu "Prababki" i tam ze Zbyszkiem się żegnamy. Widzę go tyle co się po nim zakurzyło i tyle. Jakoś się przeczołgałem pod górę i gitara. Dalej już jedziemy we dwoje z Rafalem aż do samej mety. Po drodze mijamy Bodnara z kimś z ActiveJetu oraz Woodiego :)

Przyjeżdżam na metę, padam nieżywy... Wiem że czas będzie dobry, ale nie że aż tak! Wyniki są boskie! Drugie miejsce w kategorii wiekowej i czwarte open! Niesamowite :) Jednak dobrze została przepracowana moja zima i wszyscy Ci którzy mowili że robilem coś źle...eee...no :) 3ci wyścig i 3cie podium :) Yes Yes Yes! :] Lepiej być nie mogło, na Zbyszka nie było mocnych, choć od Prababki do mety odjechał raptem 3y minuty. Uhaha ;]

cad: 90
przewyższenia: 996m


Krisso przed startem :)



Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(10)

Wyścig ITT - 3m. kat.A

Niedziela, 13 kwietnia 2014 · Komentarze(1)
Wczorajsze lekkie rozkręcenie nóżek przed dzisiejszym wyścigiem zdecydowanie przyczynilo się znacznie do dzisiejszej predyspozycji. Niby bolące plecy wprawiające mnie w niezłe rozgoryczenie i wnerw nie nastawiały zupełnie na cokolwiek, a to jeszcze ITT które moim konikiem nie jest w żadnym calu.

Wstałem więc dzisiaj, tak jak ostatnie dni dość delikatnie i aby tylko nie nadwyrężać się za bardzo. Stękając jak starszy pan o dziwo daję radę wepchnąć w siebie 3 kromki chleba i zjeść płatki z mlekiem. Z odruchami wymiotnymi pakuję manatki, zabieram rower i trenażer, wychodzę, pakuję rower i wio! Najpierw jeszcze po Martę i już...i już można cieszyć się z wyjazdu.

Docieramy na miejsce, a tam niektórzy już się rozgrzewają.. ja powoli i niechętnie przez brak słońca na niebie, które znikło gdzieś pomiędzy chmurami zabieram się za opłacenie wpisowego, za przebieranie się i rozgrzewkę. Niecałe 20-30 minut kręcenia na trenażerze, wypinam rower, zmieniam koło i czas sprawdzić czy wszystko działa i gra wg mojego widzi mi sie :)

Staję na starcie, w głowie tylko "poniżej 10min" i jazda. Pod ten wiatr to bylby calkiem dobry wynik. Początek zdecydowanie za mocny! O tak, za mało sobie pary zostawiłem na końcowe 500m które dają w kość bo góra/trudność rośnie z czasem - im dalej tym trudniej. Ale chcąc jechać na maXa nie było wyjścia. I patrząc po czasie i patrząc wtedy na czas sądzę że 10s uciekło na samym podjeździe :/

Ale zjeżdżam na dół, tam czeka miła wiadomość - 3m. :) Noga jako taka, udało się pobić zeszłoroczny wynik, który był chyba z lekkim wiatrem w plecy czy coś, a tu dzisiaj się okazało......że mimo że wynik jaki jest taki jest, ale najważniejsze że zbliżyłem się do wielu rywali, a kilku niespodziewanie pokonałem :)  Czyli niby czas niewiele lepszy {przez wiatr} ale relatywnie wypadłem lepiej :)

Zjeżdżając w dół odczułem plecy, owiało mnie.. ale teraz już po cudnej gorącej kąpieli jest lepiej :)

Sialalalalala... drugi wyścig i drugie podium - drugie trzecie miejsce :)

cad:89

1m Przemo, 2m Blażi, 3m Krissssssss :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Ślężański Mnich 2014 - wyścig MAXI

Niedziela, 6 kwietnia 2014 · Komentarze(3)
Niczym rażony piorunem od samego rana wstaję czym prędzej obudzony sms'em od chłopaków, że jadą już do Krotoszyna. Była to godzina 6:15. Ustawiony budzik na 5:45 zdawał się nie słyszeć co dało mi błogosławione 30 minut niezaplanowanego snu więcej. Wstając więc, a raczej wyskakując z łóżka, pierwszy raz uszykowałem się w tak krótkim czasie do wyjścia. Znacie pewnie to uczucie, że jedną ręką myjecie zęby, drugą obmywacie twarz, a trzecią.... zaraz...przecież nie ma trzeciej ręki.. No tak. Uszykowane wczoraj kanapki wg. planu jednak nie zostały uszykowane, było więc trzeba znowu podzielić się na kilka frontów: jedna ręka jadła, druga smarowała chleb z dżemem, a trzecia by zalewała izotonik - przez brak tej trzeciej zrobiłem to chwilę później. Ubieranie się wyglądało podobnie, tu na szczęście nie było już żadnego problemu, wrzuciłem na siebie to co akurat było pod ręką i schodzimy na dół.  Michał z dziewczyną i Przemo już czekają. Pakujemy się i jedziemy do Sobótki. Nastroje dopisują, pogoda z chwili na chwilę się poprawia, jest ok!

Dojeżdżając na miejsce czuć już typowo kolarską atmosferę, czuć że w powietrzu unosi się zapach kolarskiego święta. Niemrawo wystawiając nosy zza drzwi rozgrzanego w środku auta udajemy się po "pakiety startowe". Przyzwyczajony doświadczeniem amatorskich maratonów zdaje się mysleć o czymś co może wyglądać jak paczka z prezentami. Tu jednak o takie suveniry trzeba nieźle powalczyć, bo przecież w życiu nie ma nic za darmo. Odbieram numer, wracamy razem do auta, chwila rozmów, szykowanko i jedziemy się rozgrzewać..Co chwilę ktoś podchodzi się przywitać, "a tam jechaliśmy razem, pamiętasz?" etc. etc. bardzo to miłe i sprawia przeogromną frajdę gdy spotyka się kompanów z innych wyścigów. Rozgrzewka rozgrzewką, a nawet raczej rozgrzewką tego nazwać nie wolno przez wiejący zimny wiatr, zachmurzone niebo i w ogóle chłodne powietrze.

Przyjeżdżając na start witam się z Fiołkowiczami którzy również przyjechali ścigać się na Ślężańskim Mnichu. Tu niestety wielga NAGANA dla organizatorów, którzy nie stanęli na wysokości zadania przez co powstał wielki harmider przy ustawianiu się w sektorach. Różne sprzeczne informacje, zero konkretów, po chwili konsternacji i wielkiego zamieszania udaje się dojść do ładu i znajdujemy sobie miejsce w szeregu. Kiedy przychodzi czas startu stoję w pierwszym rzędzie z jakimiś CCCyckami a kumplami z Fiołki. Niestety nie wiem jeszcze, że tak na prawdę startując z kilku rzędów dalej miałbym lepszy czas przez pomiar czipowy, a nie kto pierwszy na mecie ten najlepszy. Bez sensu totalnie! No ale, sędzia gwiżdże - trzeba jechać.

Ruszyłem zupełnie bez pardonu, jak do dobrego wyścigu, nie ma startu honorowego więc co się będę certolił... Zrobiła się wyrwa bo reszta coś niezbyt chętnie ruszyła do przodu. Spokojnie za nimi czekając starałem się jednak nie popełnić błędu z wyścigu Korona Kocich Gór w Zawonii 2013 gdy również ruszyłem pierwszy, a później poprzez spłynięcie w peletonie i ogólne zamieszanie straciłem szanse na walkę o wygraną. Tutaj cały wyścig jechałem ciągle w czubie!

Na początku niesamowite tempo, zapiek totalny, płuca rozrywają a mięśnie w nogach chcą stanąć obok i umrzeć! W kilka minut dogoniliśmy grupę mastersów startujących przed nami. Zrobiło się niezłe zamieszanie, ale dało radę ciągle być w czubie unikając tzw. efektu gumy gdy jedziesz na końcu stawki. W tym momencie tempo troszkę przygasło, jedzie się jakby lepiej, a psychika ciągle podpowiada JEDŹ! No to co, pierwsze okrążenie przetrwane, na górkach zero problemu z utrzymaniem tempa, jest po prostu OK!
Zakręt na linię start/meta i wiem już że przetrwam cały wyścig, przejeżdżam tutaj gdzieś na 5-10 miejscu DOPINGOWANY przez znajomych dobrych kumpli z klubu w MILICZU! Dzięki chłopaki, nie widziałem bo zapiek maXymalny ale słyszałem i poznałem !
Czekam jednak za całą grupą co okazało się być błędem gdyż z amatorów odjechało bodajże 4 kolarzy o czym zupełnie nie wiedziałem a przemknęli mi widocznie koło nosa! :/

Drugie okrążenie to nasza, moja i Przema, a raczej tylko Przema próba ataku do którego się podczepiłem, ale Przemo dał taką zmianę pod górę że w zasadzie jak poprosił o zmianę po chwili to nie byłem w stanie dokręcić i chwilę jechaliśmy tym samym tempem, a z resztą na zmianach się nie dokręca :xx Peleton jednak nie spuścił z tonu i zostaliśmy "zjedzeni". Dalej to ciągle mordercze tempo i ciągłe ranty. Po skręceniu w pewnym momencie w lewo odwraca się nam wiatr i na tym odcinku ok 5km do mety słyszę z czuba "eeeej, amator ucieka! gonić!" Troszkę spłynąłem i tylko podniosłem się z siodełka i patrzę - Przemo! Zdobył jakieś 300-400 metrów przewagi ale nie był w stanie odjechać, ja czym prędzej przechodzę na 10-15 pozycje i czekam na ostatnią górę na finiszu.

Skręt w lewo i zaczyna się! Przemo stanął, a peleton jakby zacyzna się czarować trochę, staram się z prawej strony dołożyć do pieca i jechać po prostu swoje, ale koła utrzymało zaraz za mną 7-8 kolarzy i wyprzedziło mnie na sam finisz, ale nikt więcej już nie dał rady.
Ucieczka dojechała, więc moje miejsce open to na pewno około 15. Tutaj niestety mała poprawka i czip mierzący mój czas przesuwa mnie na 22miejsce i 3m w kategorii. Ciekawe czy byłbym wjeżdżając na metę pierwszy w swojej kategorii wiekowej?! Raczej tak...
No i odejmując tak znane nazwiska z pierwszych miejsc jak byli zawodowcy, to na prawdę jest dobrze :)

Po tym już tylko oczekiwanie na wyniki i jest! Będzie dekoracja :)

Podsumowując dzisiejszy dzień, było bombowo. Sprawdzenie formy na wielki + ! Jest nieźle :) Bardzo podbudował mnie ten start, bo nie jechałem pasywnie, spawałem co trzeba, chwilę uciekałem, i forma co najważniejsze dla mnie - pod górę ! jest super :)

A za tydzień jazda indywidualna na czas z Interkolem :) Strzyżew :) Koło Mikstatu! Ojj będzie się dzialo, ale jako ITT nie jest moim konikiem w ogóle się nie spinam :)

Pulsometr nie zadziałał :/ A ciekawe jakie tętno by było... :/


cad: 87
przewyższenia: 391m

Wyniki:
Kat.u-24: 3/25
OPEN: 22/250

Kris na 3m podium :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Wyścig MTB - Trzech Króli

Niedziela, 5 stycznia 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy

15/45 open
9/17 kategoria. A

Ostatni, ostatni, no może jednak nie ostatni, ale na pewno długo w mej pamięci, wyścig MTB :D

Błoto, błoto, za dużo błota. Ktoś mnie nazwał panienką - zgadzam się bardzo, nawet w 101%. No jak można lubić jeździć w takim syfie :D Ale niby kolarz pogody nie wybiera i jedzie. No to zagryzłem zęby, choć w szczerbach piach - pojechałem ;)

Najpierw samotne rozgrzewkowe kółko na obczajenie co w błocie piszczy. Trasa cholernie techniczna, czyli nie dla mnie, no po prostu standard. MTB nie moja bajka. Nagrałem kółeczko na kamerce, a przed wyścigiem zapomniałem wcisnąć PLAY. Shit!

Po starcie było ok, fajna pozycja, jednak później wyszedł brak techniki i dupa blada, przez co pierwsze kółko na podjazdach podbiegałem bo nie umiałem wchodzić w zakręty dobrze, tak aby się rozpędzić, tak aby znaleźć optymalny tor jazdy. Od drugiego kółka praktycznie jazda bez historii, skończył się dla mnie wyścig, a zaczęła jazda na raptem dwóch trybach z tyłu i z co chwilę blokującym się łańcuchem i przerzutką. Niestety mój GIANT i osprzęt nie dał rady w tak eXtremalnych i ciężkich warunkach. Przez to straciłem dwie pozycje jeszcze po drodze, jedną udało się nadgonić praktycznie rzutem na taśmę na ostatnich 300m do mety.

Wyścig całkiem fajny i udany pod względem parodii, śmiechu, towarzyskim, zdjęć i ogniska :D Niestety walory ściganckie dla mnie żadne. Po prostu nienawidzę MTB! Teraz trenażer trenażer trenażer! Skupiam się na szosie, mam nadzieję, że odrobię stratę kilku punktów do Matiego i Przema! Jako że ranking to 3/2 na korzyść ITT to trzeba by było trochę poprawić jazdę na czas.

Ja chcę już wiosne! Kto ma chęć na wiosne, to palec do budki, bo za minutke zamykamy budke! :D
Nie brałem licznika :) Czas orientacyjny.

Start i czarkowa poza "pierdole, nie jade"


Chwilę Błażej był przede mną, ale tylko chwilę :D


Pokraczny zjazd, na hamulcach, ostrożnie, zbyt wolno :]


A najważniejsze to  "have fun" :D


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(5)

Wyścig Strzała Topoli MTB

Niedziela, 8 grudnia 2013 · Komentarze(4)
Kategoria 0-50km, Interkol, Mtb, Zawody
Uczestnicy
Bywa czasem i tak, że szosowiec, który przez cały rok jeździ na kolarzówce bądź wpina ją w trenażer, wjeżdza czasem do lasu.

Zdecydowanie jest to śmiechu warte. Taki ze mnie leśny potwór, że poskramiam swoje dzikie emocje.

Przyjechałem więc na wyścig do Topoli k. Ostrowa Wlkp. do lasu na wyścig. Nie nastawiałem się w ogóle na jakąkolwiek walkę i domyślałem się że mogę zamykać peleton. Zaraz po przyjeździe na miejsce ubrałem się i pojechałem się przejechać na trasę... Pomyślałem że może spróbuję w końcu puścić hamulce i polatać na zakrętach i na zjazdach. Pierwszy zjazd i bum. Tak mnie popodbijało że przeleciałem przez kierownicę, zdarłem sobie kolano i biodro, oberwała też dłoń.
Chcę jechać a tu hamulec trze o tarcze. Na szczęście nadjechał Przemysław Dobre Serrce Mocek i pomógł wyregulować imbusami owy problem.

Po chwili rozmowy z chlopakami pojechaliśmy na start. Pierwsze kółko zapoznawcze. Tutaj już się na mnie denerwowali Mati z Błażejem że za wolno, że zbyt asekuracyjnie w zakręty. Start ostry więc lekko odpuściłem żeby jechać za nimi i nie zwalniać grupy, to jednak z perspektywy czasu wielki błąd - bardzo zwolnił mnie i nas kolega Słowik, który jechał powoli i blokował drogę, a długo nie mieliśmy miejsca żeby go wyprzedzić. Jednak później Mati i Błażej gdzieś na zakrętach go wyprzedzili a ja się jeszcze chwilę za nim bujałem. Jednak wyprzedziłem, dogoniłem i jechaliśmy razem. Patrzę na drodze stoi Bazyl, guma! Łukasz trochę stracił bo musiał wyminąć Bazyla i po dogonieni go nie trzymał koła. Dalej kolejne kółka to równa jazda naszej trójki: Mati, Błażej, ja. Doganiamy Roberta, Mati siada mu na kole, ja jednak postanawiam go wyprzedzić. Po chwili za metą z górki zakręt w lewo i podjazd. Tu Błażej próbował zlapać koła, a złapał jedynie korzeń i się wyłożył. No niestety - nie czekamy i jedziemy swoje, mi się w tej chwili pod górę wypina blok z pedału i mały problem z którym sobie radzę.

Zostawiamy Roberta z tyłu, teraz tylko ja i Mati. Prowadzę praktycznie cały czas, jednak na kółko przed finiszem na jednym zakręcie wyrzuca mnie za trasę i mati przejmuje dowodzenie. prowadzi, ja mam plan wyprzedzenia go na najdluższej prostej na trasie, jednak kolejny zakręt i źle pojechałem przez co musiałem zwolnić, Mati wyprzedza mnie pod górę i do mety już prowadzi.

Dobrze że wywaliłem się na objazdowym kółku a nie wyścigowym - bo podczas zawodów leżało chyba 4-5 zawodników i to niektórzy po dwa razy :D

Świetne ściganie, dojechalem na miejscu 8/28. Forma jest, techniki brak :]

Jechane bez licznika :]

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)