To co już za mną:

Ugotowany! Trening OTR Interkol Ostrów Wlkp.

Niedziela, 23 lutego 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Kolejna setka za mną, tylko chyba muszę zwolnić bo zaczynam być pijany... Miało być inaczej, ale znowu wyszło jak wyszło.

Od rana wskazania termometra na poziomie 1-2*C nie napawały optymizmem... Ubrałem się więc dość grubo, w czerwoną kurtkę, grube rękawice i ciepłą czapkę.... Jak wyjeżdżałem było mi ciągle zimno, w sumie do samego Ostrowa... Jednak chwila postoju w pełnym słońcu sprawiło, że popełniłem błąd i powinienem się ubrać lżej bo zaczynam się pocić po prostu stojąc na słoncu.
Bazyl natomiast już totalnie mnie rozbroił jadąc na trening w najnowszych butach i systemach {nie}zatrzaskowych.. Coś jak kiedyś Simon Amman na Olipiadzie zastosował nowe zapięcia i wygrał! Tak Bazyl poleciał w butach, których nie powstydziłby się żaden PROkolarz typu Contador czy wspominany również na treningu Kenijczyk Froome.. Najważniejsze że dał radę i dzielnie walczył w butach marki wstyd i systemie zatrzaskowym typu brak... No i te woreczki foliowe na stopy.. Bazyl jesteś zwycięzcą! ;))

Na szczęście trasa dzisiaj obrana w całości płaska z jakimiś tam delikatnymi zmarszczkami. Kierunek Pleszew, Dobrzyca i w pierwszej wersji Krotoszyn. Na rynku stawiło się 18 osób i takim dość sporym jak na nasze warunki peletonie ruszyliśmy w drogę. Kilka osób na MTB odbiło w bok i zrobili mniej niż my... Jak zawsze tempo było zawrotne, tak tym razem delikatne pitu pitu, które mi jak najbardziej dzisiaj pasowało! Każdy mocniejszy zaciąg sprawiał że grzałem się jak woda w czajniku podczas gotowania - z chwili na chwilę coraz bardziej - aż bym po prostu musiał się schłodzić, żeby znowu ruszyć... O dziwo nie było żadnego sprintu na tablice Pleszew i Dobrzyca - tak jak zawsze... W Dobrzycy chłopaki coś kombinują i nie jedziemy jak było w planie na Kkrotoszyn, tylko bocznymi dróżkami na Raszków.. Tu się chce uciekać Przemowi i BłażejowiŚ. który myśli że jest Fabianem Cancellarą, Tony Martinem ew. Wigginsem.. Ja jednak na spokojnie sobie kręciłem, równo po zmianach jechaliśmy... Po chwili Kawalrzesyta który skoczył za nimi złapany, akurat górka to dokręciłem do 42kmh i go nie ma... Tutaj zagotowałem się przeokropnie i prawie zdechłem.. Dojechałem z chłopakami do Raszkowa mocnym tempem i odłączyłem się na Krotoszyn by zacząć swoje PITU pitu pod wiatr...

Jadę sobie jadę i jadę.. Droga się nie kończy, czas leci jakby wolniej, patrzę tablica "Krotoszyn 15km" i twierdze jest ok,  tyle wytrzymam.
Dupa boli, nogi ciężkie, wmordewind, dziury, słońce i ten żar z nieba... Wszystko zaczynało mnie denerwować... Aż tu nagle dojeżdża do mnie kolarz, lekko zasapany, strój Astany, rower jakiś Virginia czy coś takiego, wielka pompka przyczepiona do poziomej rury... Ale nie jestem nieuprzejmy, nie uciekam, nie dokręcam jak niektórzy, witamy się i rozmawiamy, czas upływa jakby szybciej i nie zauważamy kiedy wjeżdżamy do Krotoszyna gdzie się rozjeżdzamy w dwa rózne kierunki :))

ŁŁŁŁŁŁŁłłłłłłoooooooooooooooogólnie to trening na wielki puls... ee.. na plus! Puls zbyt wysoki nie jest bo nie było powodu żeby serducho miało zabić szybciej.. No może raz czy dwa.. Ale to epizody..  Ogólnie dzięki panowie za wspólny trening, kolejny dobry niedzielny dzień na szosie.. Przede mną dwa wolne dni od roweru, ale za to intensywne w spotkania po pracy... Jedno bardzo ważne i dość ryzykowne jeśli chodzi o kariere zawodową bo albo ryzykować albo siedzieć w spokoju i do końca życia nic nie znaczyć.. A że lubię jak coś ode mnie zależy - zaryzykuję więc... :) W ten sam dzień spotkanie z wiedźmami :D

cAD: 84
przewyższneia: 357m



Trasa:

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa enieo

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]