To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

0-50km

Dystans całkowity:10192.53 km (w terenie 167.63 km; 1.64%)
Czas w ruchu:360:48
Średnia prędkość:28.25 km/h
Maksymalna prędkość:87.00 km/h
Suma podjazdów:29984 m
Maks. tętno maksymalne:200 (100 %)
Maks. tętno średnie:188 (94 %)
Suma kalorii:191271 kcal
Liczba aktywności:345
Średnio na aktywność:29.54 km i 1h 02m
Więcej statystyk

Korona Kocich Gór 2013 - Zawonia - Wyścig

Sobota, 31 sierpnia 2013 · Komentarze(2)
Na ten start czekałem już od jakiegoś czasu "Korona Kocich Gór" - brzmi dumniie :) . Gdy tylko o nim słyszałem powiedziałem sobie "musisz tam być" - w końcu aż żal opuścić fajną imprezę przy ruchu zamkniętym tak blisko domu, bo raptem od Zawoni dzieli mnie tylko 50km.

Od rana pobudka tuż po 6:00. Mała toaleta, spakowałem się, rower na dach i jazda!
Droga przebiegła spokojnie i sprawnie, dojeżdżając na miejsce czuć już kolarską atmosferę... Jeżdżacy ciągle Mavic, balony CCC, auta profi grup, TVP, wielu fotoreporterów... Można się poczuć jak profi! :) Znajduję fajne miejsce parkingowe praktycznie zaraz przy starcie.
Wychodzę z auta a tu obok stoi Karol Adamowski z Whirlpoola.. W ogóle dużo ich tu jakoś ;) Koło nas parkują dziewczyny z drużyny Atom Dzierżoniów.. Fajnie się pogadało, pośmiało, zrobiło kilka wspólnych fotek i ten tego no... Jak to z dziewczynami ;)

Przebrałem się, wciągnąłem jeszcze batonika i razem z Karolem lecimy się trochę rozgrzać i rozkręcić nogę. Na start zajeżdzamy o 9:35.. Chwilę przed nami startują właśnie kobiety, a my amatorzy dopiero po nich jakoś o 10:00... Tak mi przyszło z Karolem że ustawiliśmy się w pierwszym rzędzie, obok mnie jeszcze wszedł Rafał Wiatrak, za mną sam Whirlpool i jeszcze Fiołkowicz ;)

3....2....1.....StArT!

Ruszam praktyznie jako pierwszy, prowadzę grupę przez pierwsze 500m może...dziwne że nikt mnie jeszcze nie wyprzedził...trochę zwolniłem, wszedłem w środek peletonu.. Niewątpliwie to był wielki błąd.. Co chwile słynne już polskie "kur*a jak jedziesz" "ja pierd*le nie hamujcie" "ku*wa jedziecie jak pi*dy" - oczywiście narzekali tylko ci z tyłu co to na zmianę nie wyjdą aby tylko narzekać i z tyłu się wieźć potrafią..

Ja spokojnie jadę mniej więcej na 30 pozycji... Na ok 10km katastrofa...Asfalt lekko chropowaty i są garby w asfalcie.. Jednego razu tak mnie podbiło że skoczyłem na siodle i tylko słyszałem jakby coś się łamało, siodło od tej chwili miałem w nienaturalnej pozycji, jednak się trzymało.. Przez to straciłem kilkanaście miejsc w peletonie...

Jazda na pierwsze hopki, droga coraz węższa...probuję przechodzić na czoło peletonu bo to ważne żeby nie stracić za dużo a tu....no dupa.. tempo wcale nie jest zabójcze, jednak nie daje się przecisnąć prawie z końca peletonu do czuba.. Droga jeszcze przed prababką hopka ok 6% sprawia, że do czuba tracę jakieś 200m.. Próbuję gonić pod Prababkę.. Zaginam się po prawej, jest coraz bliżej.. Jednak gdy doszedłem do grupy, znowu dalej nie da się przecisnąć bo wszyscy jadą albo slalomem albo całą szerokością drogi! masakra!
No ale niestety czoło peletonu już odjechało.. Zostaje więc praktycznie samotna pogoń po bruku.. tutaj idzie o dziwo całkiem sprawnie, lecę poboczem.. dojeżdżam odpadniętych od peletonu, zjeżdżam na środek bruku jednak peleton już jest jakieś 500m przede mną.. Dupa blada! Jestem na czubie mojej grupy, staram się gonić ale nikt nie daje zmian, dochodzimy Daniela Stajszyczka z Fiołki i Rafała Wiatraka, od tej chwili jedziemy jakieś tam zmiany ale już zdecydowanie za późno żeby dogonić peleton..

No to jedziemy w grupie ok 20 osób, z czego może 5-6 daje zmiany.. Jakoś tam dojeżdżamy drugie okrążenie do podjazdów, staram się odjchać na jednym z nich, ale niestety nikt za mną nie pojechał więc znowu w całej grupie pokonujemy podjazd w Radłowie Prababkę.. Mimo tylko 20 osób jest tam zbyt tłoczno, znowu jestem przyblokowany, ale jakoś udaje się dojść do ludzi z czoła grupy i tak do mety praktycznie dojeżdżamy razem.

Na 5km przed metą na zjeździe zmianę daje kolega Wołodźko z Eski Team Wrocław praktycznie do samej mety, tuż przed zaczynają się ataki, kasuję jeden z nich, a tu raptem ok 700m do mety.. Daje radę jeszcze wyjść z koła kompanom z drużyny felta i na metę wjeżdzam chyba 3 ze swojje grupy...

Wynik to jakieś 2:50 minuty straty do zwycięzcy, czyli odjechali nam na jakiś 2km.. Miejsce to 21/109 startujących... Szkoda że nie udało się załapać z główną grupą, brakuje treningów w grupie w tym roku, wyścigów typowych w których startuje cały peleton razem.. brakuje umiejętności zachowania się i odpowiedniego ustawienia.. Nogi raczej nie brakło, jechało się dobbrze.. Ba.. Nawet ledwo to w nogach odczułem.. Fajne ściganie! Na pewno wrócę tu za rok :)

Szkoda że nie udalo się wywalczyć czegoś więcej, rower wciąż brudny - do umycia ;)

Gratulacje dla Whirlpooli którzy zgarnęli calutkie podium.. Szacun Panowie! :)

Siodło i uchwyt na szczęście całe! Przekrzyywiło się aby jarzemko które trzyma siodło...śrube jak dokręcałem i poprawialem ustawienie siodła to była praktycznie odkręcona.. Dobrze że dojechałem do mety :)

cad: 88
przewyższenia: 400m

Atomówki z Dzierżoniowa i Ja oraz Karol :-)

{fot. greten}

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Spokojnie przed wyścigiem Korona Kocich Gór :)

Czwartek, 29 sierpnia 2013 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km
Najpierw 5km ze śrV 39kmh w kierunku Sulmierzyc, skręt w prawo na Chachalnię i totalny luz, skręt w prawo i 4km do Krotoszyna i jazda ze śrV 37,5kmh.. Takie małe wariactwa i chwilowe przystosowanie nogi do obciążeń sobotnich. Jeszcze kilka km po mieście, lansik po rynku i spadówa na chatę :)

Jestem bardzo ciekaw jak Korona Kocich Gór będzie się prezentowała :]
Jeśli będzie na mojej głowie to pewnie zacnie, totalnie nie wiem czego się spodziewać!

Ale mam mobilizację - jeden człowiek obiecał umycie roweru za pierwszą 10-tkę open... powalczymy ;)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Jestem kur*a magikiem!

Środa, 28 sierpnia 2013 · Komentarze(2)
Kategoria 0-50km
Jestem magikiem..... czyli jak uciszyć jęki w korbie naprawiając hamulec :D

No to jestem gigantem ;) Masakra.. Na treningu totalny wnerw.. Jedzie się bosko, pod wiatr po 15km średnia 35,5km/h - miałem dać sobie dzisiaj w kość a tu o dziwo jechalo się lekko i przyjemnie...ale na 15km postanawiam przestać pedałować i rzucić rower do rowu!

Jak zaczyna jęczeć, jak zaczyna skrzeczeć, jak zaczyna piszczeć i trzeszczeć, tak zaczynam się irytować z każdym obrotem korby, koła i zebatek... W głowie pojawiają się myśli samobójcze, jedzie tyle tirów! skorzystaj.. nie będzie już piszczeć! A może wejść na drzewo i najpierw rower a później siebie rzucić o asfaltową drogę ?!

Nieee... Nie załamujemy się.. Dzielnie wracamy zirytowani do domu! Każdy obrót korby to niesamowity wysiłek.. W końcu jadę z kadencją 40rpm i prędkością 20kmh jakoś żeby jak najrzadziej słuchać tego wkurwiającego odgłosu..

Przyjeżdzam do domu, przebieram się, idę do garażu pakować rower do auta bo jutro trzeba w takim razie jechać do serwisu. W rękę biorę przy okazji moje drugie tylne koło Mavic Cosmic do centry i zniwelowania luzów..

Schodzę, wsiadam na rower, znowu jęczy! Dojeżdżam do garażu, chcę pakować rower, a tu....myśl!...idea!....zmienię sobie tylne koło i zobaczę jak jedzie ten stary cosmic... SZOK! Przestało piszczeć ?! Czyli to nie korba?! Uff... Ale i typowe polskie "o kur*a".. Nowe koło i już coś nie tak ?! Może kaseta źle zapięta ?!

Ale cos się ciężko pedałuje, jęki niosące się po całej ramie nie ustają, rozpinam na maxa hamulec! kolejny SZOK! Przestało piszczeć :) No to już cały happy dojeżdzam do domu chce się pakować a tu przy dohamowaniu znowu znajome dźwięki.. W domu leżą nowe klocki DURA ACE, zmieniłem je.. przestało jęczeć w ogóle! Dodatkowo dokręcilem hamulec w ramie bo był bardzo poluzowany...

Jakim cudem ja to słyszalem w korbie ?! Nie wiem, ale jest dobrze że znalazłem miejsce w którym dźwięki powstawały, chyba udalo się je zlikwidować, jutro po treningu dam znać - ok 30km planuje co by się nawet nie zmęczyć :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Film z mojej kraksy na wyscigu...

Środa, 21 sierpnia 2013 · Komentarze(2)
Kategoria 0-50km
Totalna padaka. Po prawie w ogóle nieprzespanej nocy - bo raptem spałem 3h - próbowałem zaraz po pracy ruszyć na trening. Szybko jednak zmieniłem swoje nastawienie do dzisiejszej jazdy - organizm tak przymulał, że postanowiłem maksymalnie skrócić trening, a raczej przejażdżkę..

Zaraz po przyjeździe do domu poszedłem spać.. Wstałem po 4h snu {po 22:00} po czym wykąpałem się czym prędzej i poszedłem znowu w kimę.. Obudziłem się jak zadzwonił budzik oznajmiający ten czas, który wybija godzinę 6:39 aby zacząć szykować się do pracy.

Tutaj wrzucam jeszcze z niedzielnego wyścigu krótki filmik.. Od startu przejechałem jakieś 500m po czym upadłem.. Zapraszam do instruktarzu jak nie jeździć na wyscigach ;)
{przed komentowaniem proszę przeczytać opis filmiku na YT}

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

ITT i kraksa z wozem transmisyjnym

Niedziela, 18 sierpnia 2013 · Komentarze(5)
Kiedy dzień jest trudny na samym początku to może oznaczać tylko katastrofę całego zaplanowanego dnia, który niczym z góry określony plan miał być dniem przewidywalnym aż do przesady. Budzik nastawiony był dokładnie na 7:30 - i tu pierwsza sytuacja ponieważ "koło ucha lata mucha" - niestety nie była nią ponętna aktorka ani całkiem ładna MINISTRA... Była to bzycząca i denerwująca mucha - owad.
Po porannym ogarnięciu zjedzenie pełnej porcji śniadania przychodzi z wielkim trudem i nie należy to do najprzyjemniejszych czynności.. Nienawidzę jeść o tak wczesnej porze! Drugą sytuacją była dość nerwowa jazda w kierunku startu, którą urozmaicały traktory, kombajny i tir, który jechał wolno i nie dawał się długo wyprzedzić..

Jednak po dojeździe pod mikstacki maszt wszystko wydało mi się fraszką.. Wszystko zaczęło się wydawać znowu piękne i takie samo jak zawsze.
Przemili ludzie, przesympatyczni znajomi i wspierająca rodzina. Poszedłem odebrać numer startowy, uiścić stosowną opłatę i poszedłem się rozgrzać aby nie zatkać od razu organizmu wysiłkiem ponad wszelkimi progami.

Dzisiaj właśnie miał być ten dzień, w którym uwieczni się cała moja jazda. Tata kupił sobie nówkę sztukę kamerę FullHD i omówione mieliśmy proste sprawy: tata kieruje, Ada trzyma kamerę, wuja kibicuje, ale to wszystko odbywa się za mną..

3, 2, 1 start! Ruszam śmiało, mijam tatę, na liczniku bez większych problemów pokazuje się 53km/h i jedzie się dobrze. Patrzę co się dzieje, a tu tata zrównuje się ze mną, po chwili mnie wyprzedza.. Mówię sobie spoko, pojedzie do przodu.. poczeka, wyprzedzę go, i nagra się picuś glancuś.. A tu zdziwko, zakręt 90* i problem. Wyrzuca z niego bardzo, na drugą stronę szosy.. A mi kazano się zmieścić w tym samym pasie! O zgrozo.. W ogóle nie wiem co, ale miałem skręcić nagle i bardzo gwałtownie bo........tata na tym zakręcie zwolnił prawie do zera, nie odbił na lewy pas jak nim jechał tylko ściął mi drogę..no to co?! No to JEBS!

Srrrruuu.. Odbiłem się o bok samochodu i sromotnie upadłem. W pierwszej chwili wstaję i chcę jechać dalej, zaciśnięty hamulec daje się szybko odblokoować, ale patrząc na wygiętą klamkę załamało mi się serce. Na szczęście nie ucierpało nic, klamka się naprostowała i lekko obdarła.. Wracam więc na start z mega szlifami na łydce, udzie i biodrze.. Startuję więc jako ostatni..

Tutaj już jazda bez przygód i fajerwerków.. Ciężko się jedzie, czuć nogę, czuć łokieć, czuć mega rozbicie i totalną niemoc.. Zupełne przeciwieństwo pierwszego startu - zakończonego po ok 600m, ale już na starcie jechałem 4km/h wolniej :(

Na końcu wyszedł więc nieciekawy czas, oficjalnie 26m 41s, ale nie usprawiedliwiam się kraksą.. Jest jak jest, nie dość że czasówka to nie moja mocna strona to rok temu był czas jakiś 2 minuty lepszy.. Może przez kraksę? Nie wiem, już się nie dowiem.. Buu! ;)

Żyję, jutro planuję rozkręcić nogę, pulsuje jak cholera, szczypie niemiłosiernie, ale twardym trzeba być i nie pękać ;)

caD:88
przewyższenia: 121m

Jadę jadę i widzę co się święci, mina już nietęga i przygotowuję się na najgorsze.. Odbijam się o samochód BOKIEM! co najprawdopodobniej jest najłaskawszym wyrokiem dzisiaj.. Nie chciałbym widzieć ani roweru, ani siebie po uderzeniu prosto w bok auta..


Auuuuuuuuuua! Dobrze że klamka uderzyła o trawę.. O asfalt mogłaby się rozsypać..

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(5)

Powoli, niespokojnie i szybko..

Piątek, 16 sierpnia 2013 · Komentarze(1)
Cieszyć się nie ma z czego. Dzisiejsza jazda troszkę smutna i nerwowa.

Zaraz po wyjeździe nogi jakoś takie ciężkie i przymulone, nie chciały się w ogóle rozkręcić więc z tego powodu skręciłem dość szybko na Krotoszyn.

Dwa skoki po kilometrze prawie 40km/h dały do myślenia że idzie zbyt ciężko - odpuściłem.. Dojeżdżając do Chachalni i kierując się już prosto na Krotoszyn 3km postanowiłem zacisnąć zęby i jadąc średnio 45kmh zrobiłem sobie mini czasówkę.
Tętno skoczyło do niebagatelnych cyfr a płuca nie nadążaly wymieniać powietrza..

Oj ciężko będzie poprawić rezultat z przed roku.

Dodatkowo wnerwiła dzisiaj bezsensowna wycieczka do BIkeSerwisu w Kaliszu.
Parę dni temu telefon, że koła są już do odbioru.. Przyjeżdżam, oglądam koła i...
Tylne koło całkiem nowe w nowej wersji kolorystycznej i innej strukturze karbonu, a przednie zostało stare. Oba koła są bez zacisków, nie ma też karty gwarancyjnej i faktury. Noo i koła zostają odesłane z powrotem.. Wnerw totalny..

caD: 82

Kici Kici! :D

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Spokojnie, relaksacyjnie, czarodziejskie WD40

Środa, 7 sierpnia 2013 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km
Dzisiaj krótko - na rowerze jak i z notatką...

Pojechałem na spokojną jazdę, blisko domu, krótką jazdę i z wkurwiajacym piszczeniem/stukaniem w okolicach suportu/korby.

Zakupiłem więc WD40 - popsikałem, przestało na razie.. Zobaczymy co i jak będzie jutro na długiej trasie..

caD:86
/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Autostopem z treningu...

Sobota, 6 lipca 2013 · Komentarze(1)
Co to był za dzień, pełen wrażeń, nerwów, zaskoczenia, radości, walki, wyzwań = w skrócie mówiąc SZKOŁA PRZETRWANIA!

Piątkowa impreza integracyjna skończyła się po 2:00 nocą w sobotę. W domu zawitałem jakoś godzinkę później. Glebłem spać jak nieżywy... Przetańczona w całości, w mega dobrym towarzystwie, z super dziewczynami, a już nie wspominając o jednej jedynej takiej, która dała się porwać na parkiecie na inną planetę..

Wstałem więc równo o 9:00. Zjadłem sniadanie, zalałem bidony, natkałem batonów do koszulki i ruszyłem. Szczęśliwy, w pośpiechu, bez kaca.. Jedzie się super, szybko, łatwo i przyjemnie. Pokonałem swoje górki, wzniosy itd. zjeżdżam do głównej...

Tu jak nigdy, miliony, tony, kamyczków, szutru, szkła! leciałem 65km/h więc nie było możliwości ominąć, przeskoczyć, nic! Przejechałem z nadzieją że wszystko będzie git! Przecież gumy nie łapałem od....2 lat ? No ale.. Psssssssssssssssssssssssyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyysssssssssssssyyyyyyyyyyssysysyysyyysyysys - pana! :/ Nie przejmuje się - przecież jest zapas w torebce podsiodlowej. Nowa dętka, znaczy się około 2 lat już ma, ale nigdy nieuzyana.
Pompuję, nic! Nerwy się zaczynają, po kilkunastu próbach rozumiem ze się nie uda, bo niestety nowa stara dętka jest dziurawa w dwóch miejscach!

Czekam.. Próbuję łapać stopa.. 10min i zatrzymuje się pewien Pan z Trzebnicy dostawczakiem. Wziął mnie i podwiózł do MIlicza - przecież w jakimś rowerowym mi pomogą.. I tu problem, nie mają szosowych dętek, a nie! Znalazła się jedna, ale co to?! Wentyl na niską obręcz! Dupa! Łatają starą dętkę, chcą 20zł, mówię nie mam.. "Dowieziesz przy okazji" - Jadę szczęśliwy, przejechałem około 500m - 1000m i czuję że tylne koło się rozjeżdża.. Ku*wa - krzyczę głośno.

Trzy dziury - o dwie za dużo, myślę sobie problem człowieku problem...
Ojciec w pracy, nie ma do kogo dzwonić, bo kto po Krisa pojedzie 25km żeby go zabrać natychmiast do domu.
No to co, znowu staram łapać się stopa na Krotoszyn. 10minut - nic.

15minut nic.. Wtopa myślę, jak czeka mnie spacer to chyba na boso, no i plany na ten dzień sypią się w całości..

Ale co to, zatrzymuje się ktoś starszym combiakiem! Wysiada kierowca, widzę w aucie całą rodzinkę.. Dokąd jedziecie ?! DO KOBYLINA! Yeah, więc Krotoszyn po drodze. Super.. Odkręcam koła, rower się mieści, koła również, siadam na tylnej kanapie. Obok syn, z przodu mama.. Miło się gada całą drogę, trafiłem na rowerowych zapaleńców także było o czym mowić, w sumie chyba tylko temu się zatrzymali... :) BÓG ZAPŁAĆ WAM DOBRZY LUDZIE! Uratowaliście mnie :))

W Krotoszynie wysiadłem niedaleko domu, z buta doszedłem, w domu szok.. jebnięte koło Vision.. Tak jakby nakładka karbonowa się odkleiła w jednym miejscu.
Trzeba reklamować.



Trasa tylko do 45 rowerowa. Zapomniałem wyłączyć programik i się wszystko nagralo, nawet dwie podwózki i marsz... :]
/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Full emocji bez przesady, wraca potworna pewność siebie....

Piątek, 5 lipca 2013 · Komentarze(2)
Kategoria 0-50km
Witajcie moi mili :)

Ostatnie dni nie obfitowały w rowerowe zdarzenia. Nowa sytuacja. Dziewczyna.

Ale nie, spoko.. Niezły zapieprz, ciągle coś... Nauka, rower odstawiony, dzisiaj chwila, nauka odpuszczona, ale impreza integracyjna firmowa..

Jutro rower, dziewczyna. W niedziele odwrotna kolejność: dziewczyna - rower.
Przyszły tydzień to w całości poświęcenie się nauce z dwoma wypadami w środę i czwartek - urlop w pracy, a całe dnie nad notatkami nie wysiedzę..

Zastanawiam się nad występem w Road Trophy... Po 12 lipca będę miał raptem 3 tygodnie na przygotowanie i polepszenie formy.. Co ma być - będzie.
Dam radę ;) Kto jak nie ja! ;]

"Bliżej mi do króla bo przeciętniak to walet
Z aspiracją na asa, z jokerem stworzę parę"

{Peja - Randori}

Praca licencjacka na uczelnie zawieziona, teraz aby chwytać szable i walczyć, bronić!
Przyszłość raczej też już określona - WSB Wrocław - Finanse i Rachunkowość {Audyt} ;-)

cad: 86
/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)