Podsumowanie sezonu 2013
Nie myślałem nigdy, że sezon rozpocznę i zakończę chorobą. Ale tak już mam, że nie pomaga ani czosnek, ani miód, ani czapka, ani szalik..Tak tak.. Znowu choroba rozkłada mnie na łopatki, ale staram się jej dzielnie przeciwstawiać dopingując się garścią tabletek.
Sezon 2013 zaliczam do niezwykle udanych. Stawałem kilkukrotnie na podium, brałem udział w kilku nowych wyścigach w kalendarzu oraz co najważniejsze: obroniłem pracę licencjacką. Wzorem ubiegłych lat napiszę, jak to było, miesiąc po miesiącu... Od przygotowań do roztrenowania, od treningów do wyścigów, od potu do krwi, od choroby do choroby...
Styczeń: Początek miesiąca okazał się być bardzo szalonym. Odwieziony zostałem karetką do szpitala przez zasłabnięcie w pracy, dość długa rekonwalescencja pozostawiała mnie w rozbracie z rowerem, a późniejsze treningi przez pewien okres były bardzo lekkie tak aby dojść do siebie. Wraz z upływem godzin, dni i tygodni objętość i intensywność stopniowo się zwiększały. Po prostu kolejny zwykły trenażerowy nudny miesiąc, który po chorobie okazał się być zdecydowanie trudny. Dodatkowo dość spore wydarzenie i przyznanie się Lance Armstronga do tego, że jechał na wspomaganiu. Styczeń to także zmiana siodła na Specialized Toupe Pro i nowa sztyca Ritchey.
630km, 17h
Luty: Zimny i śnieżny luty nie przyniósł nic więcej poza trenażerem, kilkoma wypadami na szosie i wyścigiem na poznańskich Winogradach. Kilka odprężających wypadów w las na niezmordowanym MTB oraz wizyty na basenie. Wyścig przełajowy w Poznaniu uważam jedynie za wielką frajdę i parodię w moim wykonaniu. Nic tylko dobrze się można z tego pośmiać, bo walorów ściganckich tam nie zaznalem.
927km, 35h
Marzec: Pierwsze poważniejsze treningi na szosie, w końcu puszcza mróz, zaczyna się dobrze kręcić. Historyczne wydarzenie na świecie: Wybrano nowego Papieża Franciszka. Zaliczonych już kilka setek w otwartej przestrzeni. Jeździ się coraz lepiej. Kilka fajnych etapów na Krośnice i Milicz i forma ewidentnie zaczyna zwyżkować. Niestety zima nie odpuszcza i dalej pada śnieg i trzeba jeździć w ciepłych ciuszkach.
1369km, 49h
Kwiecień: Miesiąc pierwszych startów. Do połowy jednak zamiast treningów na szosie, odbywają się treningi trenażerowe. Prolog Interkolu czyli ITT pod górę. Nie mogę być zadowolony z wyniku gdyż założenia były zupełnie inne, udaje się jednak stanąć na podium. Później jeszcze kilka samotnych, długich, wytrzymałościowych jazd na trasie trzebnickiego maratonu. Trasą maratonu także przejechane z keram{marek szpikowiec z rawicza}, patersonem i ekipą szerszeni i whirlpoola. Czas startu na maratonie, brak porzadnej grupy startowej przekreśla szanse na dobry wynik. Od Gruszeczki praktycznie samotna jazda.
1203km, 38h
Maj: Prawdopodobnie najlepszy miesiąc w tym roku. 1.05 to wizyta na Przeł. Jugowskiej, która przywitała nas deszczem, mgłą i mega zimnem. Dwa podjazdy i koniec. Kolejne szarpanie na trenażerze. Wyścig Rozpoczęcie Lata i 1m. w kategorii A. Sprzedaż Cosmiców i kupno kół FSA Vision t42. Chwilę później wyjazd z Virenque i Bartosz B. do Ustronia na Puchar Równicy. Wyscig z cyklu RoadMaraton, na którym udało zdobyć się 6m w kategori najmłodszych. Dobra noga na wyścigu, super impreza. Następnego dnia wyścig kryterium w Trzebnicy. Niestety nie utrzymuję koła najlepszym, ale wywiad do TV udzielony. Jeszcze kilka jazd do końca miesiąca i nauka do sesji i na pytania do obrony licencjatu oraz dalsze pisanie pracy.
1107km, 38h
Czerwiec: Nuda, nuda, nuda! Jedyna warta uwagi rzecz to poprawienie rekordu na mojej trasie Krot-Milicz-Sulm-Krot 51km. Bylo 1h 26m 35s, a teraz jest 1h 23m 47s co daje śrV 36,55km/h.
897km, 26h
Lipiec: To również miesiąc, który streścić w kilku zdaniach jest niezmiernie trudno. Działo się oj działo. Najpierw spokojne jazdy, krótkie treningi przed obroną licencjatu. Pierwszy raz powrót z Milicza autostopem przez złapane dwie pany. 12 lipca bronię pracy licencjackiej na 5 ! Trzy dni później wyjazd w góry z Adą połączony ze zwiedzaniem i mocnymi treningami. Wspinaczka na Col du Karkonoska z przemiłym Francuzem Gweanelem. Powrót na niziny i nie mija kilka dni, a już powtarzam wyjazd w góry tym razem z Michałem. Fajny obóz treningowy połączony z udziałem na dziko w Maratonie w Zieleńcu i jazda z Anią Charkowską - mistrzynią paraolimpijską, przez dwa dni obalony cały karton desperadosów.
1046km, 34h
Sierpień: Ostatnie jazdy w kierunku Trzebnicy w celach niekoniecznie rowerowych. Po drodze imprezy we Wrocławiu i bajka do połowy miesiąca. Dalej to kolejne zawody ITT Czasówka Górska w Mikstacie i kraksa z wozem transmisyjnym: http://www.youtube.com/watch?v=2109XtrfhWU . Później TTT w Gostyniu i dobra jazda naszego zespołu, szkoda że inni okazali się jeszcze mocniejsi. Koniec miesiąca to wyścig Korona Kocich Gór w Zawonii. Obok wyścigu w Ustroniu - najlepszy start w tym roku, najfajniejsze zawody. Super oprawa i mega dobra trasa, gorsza jedynie moja dyspozycja i pech z siodełkiem. Przyjazd na metę w drugiej grupie.
1273km, 40h
Wrzesień: Miesiąc ostatnich dwóch startów: Namysłowski Klasyk po bruku oraz standardowo Zakończenie Lata z Interkolem. Ten pierwszy to coś nowego w moim kalendarzu, fajna impreza zorganizowana przez Fiołka Trans. Poszło dobrze, świetna dyspozycja, sporo atakowałem, spawałem, na finiszu tylko Przemo mnie objechał. Zakończenie lata też bardzo dobrze i szczęśliwie. Spokojna głowa przez cały wyscig pozwoliła zając dobre miejsce do finiszu przed ostatnim zakrętem. Finisz z grupy i miejsce 3 w kategorii. Jest ok! Kolejne jazdy już tylko rozjazdowe, spokojne, przyjemne.
1138km, 34h
Październik: Typowy trzepacki miesiąc. Spokojny i krótki. Coraz szybciej się ściemnia, coraz szybciej i krócej trzeba jeździć po pracy. Nic się nie wydarza godnego uwagi. Ostatni dłuższy, ale i spokojny trening z Mateuszem Nowakiem z CCC Polsat razem w grupie, odbijamy jednak z Błażejem i Matim na Milicz i górki z jednym młodym nowym. Ledwo utrzymał koła, a my dość często się ścigaliśmy. Fajny trening, dużo rozmowy i szarpania.
1059km, 35h
Listopad: Od początku miesiąca odpalam trenażer. Spokojne treningi na wprowadzenie bez większego posezonowego odpoczynku w tym roku. Harce na MTB z Bazylem na jego trasie za Antoninem. Sporo wyjazdów MTB, dobre samopoczucie i ostre katownie trenażera. Wyjazd na mecz Polska - Słowacja na stadion Śląska we Wrocławiu. Nie potrafię też sobie odmówić gry w piłkę nożną na hali z kumplami.
948km, 37h
Grudzień: Pierwszy trening to wyjazd na MTB do Ostrowa i objazd trasy niedzielnego wyścigu Strzała Topoli. W tygodniu trenażer, niedziela i wyścig. Gleba na objeździe trasy, wyścig pojechany na prawdę spoko. Dobre miejsce i zdobyte pierwsze punkty do rankingu. Kilka wizyt na spinningu w fitness clubie. Niezapomniane urodziny we Wrocławiu. Mecz Śląsk Wrocław - Piast Gliwice i urodziny spędzone razem z kuzynem w kibolskim towarzystwie. Ogólne rozbicie przychodzi wraz z chorobą przed świętami. Niestety mimo szczepionki i dbania o swój stan zdrowia nie udaje się pozostać w 100% zdrowym. Choroba trwa dobry tydzień. W święta zamiast pokręcić wytrzymałość długo, poleciałem 2x po godzinie na trenażerze. Koniec miesiąca lepszy. Ostatni weekend i ostatnia setka w roku 2013. Od 30.12.2013 ruszają mocne przygotowania do nowego sezonu wg. planu treningowego. Inwestycja w tran - tak dla odporności. W pracy niezły zapieprz, księgowość na koniec roku i początek nowego to masakra. Teraz czas wskakiwać w nowiutki garnitur i z Darią oraz całą ekipą bawić się na imprezie sylwestrowo/noworocznej do białego rana.
712km, 26h
Sezon 2013 w pigułce:
Wszystkie kilometry: 12 357km
Czas aktywności: 410h
Średnia prędkość: 30,1kmh
Suma podjazdów: 51 024m
Suma kilokalorii: 279 460kcal
Wycieczek: 218
Średnio na wycieczkę: 59,4km
POSTANOWIENIA NA ROK 2013 były:
- przejechać co najmniej 12 000km - WYKONANE
- wygrać 2 Interkolowe wyścigi i stanąć na podium górskiej czasówki - Wygrane Rozpoczęcie Lata w kategorii i do tego 2x podium
- wiosną wziąć tydzień wolnego i wyjechać w góry z rowerem - Prawie wykonane, latem dwa górskie obozy treningowe
- samemu zrobić co najmniej 300km jednorazowo - NIE-WYKONANE
NAPISAĆ I OBRONIĆ PRACĘ LICENCJACKĄ! - WYKONANE, zdane na 5! :)
Postanowienia na rok 2014:
- przejechać co najmniej 13 000km
- wygrać Rozpoczęcie Lata i Zakończenie Lata w kategorii A
- poprawić jazdę indywidualną na czas
- wygrać w kategorii A ranking klubowy Interkol
- samemu zrobić co najmniej 300km jednorazowo
- stanąć na podium na górskim wyścigu {najlepiej w Ustroniu}
- pojechać na Koronę Kocich Gór i walczyć o podium
- znaleźć się w co najmniej pierwszej 5-tce w kategorii w: Trzebnicy i Lesznie oraz w Istebnej
- być dalej tak samo zwariowanym i pozytywnym człowiekiem w tym trudnym świecie
- pojechać 2/3 razy w góry, raz na wiosnę i latem coś ala obozy treningowe
Rok w zestawieniu zdjęć, po jednym z każdego miesiąca :)
Styczeń: Szpital!
Luty: Wyścig TKKF Winogrady Poznań
Marzec: Treningi wysokościowo-wytrzymałościowo-siłowe
Kwiecień: Pierwszy puchar w sezonie :)
Maj: Wywiady dla TV :)
Czerwiec: Odpoczynkowy miesiąc i bardzo naukowy :)
Lipiec: Przełęcz Karkonoska z Francuzem :)
Sierpień: Koty, kotki, kociaki podczas Korony Kocich Gór :)
Wrzesień: Zakończenie Lata ! 3m. w kategorii !!! :D
Październik: Oakley Radarlock i relaks :]
Listopad: Mecz Polska - Słowacja, a rowerowo tylko trenażer.
Grudzień: Wyścig MTB w Topoli Małej.