To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Ze zdjęciami

Dystans całkowity:58445.73 km (w terenie 204.33 km; 0.35%)
Czas w ruchu:1956:09
Średnia prędkość:29.90 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:272900 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:188 (97 %)
Suma kalorii:1163956 kcal
Liczba aktywności:716
Średnio na aktywność:81.74 km i 2h 43m
Więcej statystyk

Badania wydolnościowe

Sobota, 8 lutego 2014 · Komentarze(15)
Data pomiaru: 08.02.2014
Masa ciała: 73,1kg
Tkanka tłuszczowa: 5,4%
Woda: 64,8%
Masa kości: 3,4kg

Jeśli chodzi o moc - bo na to chyba każdy czeka aż podam - niestety, taki słaby wynik zostawię dla siebie :D

Strefy do treningu, całkiem podobne do moich, jednak "4-ta strefa" różni się u góry o 4 ud/min więc mogę trenować nawet troche mocniej :)

Sam test opóźnił się o jakieś 40 minut. Po wejściu z rowerem na salkę do badań został zrobiony mały wywiad nt całego tygodnia, sposobu odzywiania, nawyków etc. Później wszedłem na wagę, pobrano mi krew i na rower. Tu rozgrzewka 8 minut i później dokładanie kolejnych obciążeń chyba co 3 minuty + kłucie w paluszek i badanie krwi na zawartość laktatu. Nagle na pewnym poziomie mega skok i przejście w beztlen. Nagle test na maksymalne HR, nagle mega ciężko, nagle koniec. :) I basta...

------------------------
Po badaniach pojechałem sobie na luźny trening do Turku i z powrotem :)
Dostałem gorrrrące pozdrowienia i buziaczki od dziewczyn zarabiających więcej ode mnie za godzine, które stały po drodze na jakims parkingu  :D Aleeeeeeee kusiły :D

Eeeeee... No, po treningu McDonalds i uzupełnianie kalorii + trochu tłuszczyku :D

caD: 90
przewyższenia: 360m

Teczka prawdy :x


http://www.endomondo.com/workouts/294639405/179623...

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(15)

Badania wydolnościowe tuż tuż :)

Piątek, 7 lutego 2014 · Komentarze(3)
No to jutro z rańca do Kalisza na badania wydolnościowe z FTI.

Zobaczymy czy uda się wykręcić milion wattów na progu i jakie będą strefy treningowe....ciekawe czy się choć troche pokryje z tym co sam sobie wyznaczyłem :)

Dzisiaj więc postanowiłem rozkręcić lekko i krótko nóżki, dwa małe interwały na progu po 2 min i reszta luzzzzzz:]]

cad: 90

W garniaku, piękne profilowe zdjęcie w koszulce klubowej OTR Interkol Ostrów Wielkopolski :)
Zdjęcie poprawione przez użytkownika: keram fotograf rawicz: http://www.marekduda.com/  

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Trenażer nr 30 - lajt

Środa, 15 stycznia 2014 · Komentarze(0)
Dzisiaj po prostu nie dało już rady żeby zapierda*ać więc spokój przez godzine :)

Jutro basenik na spokojnie po pracy i odpoczynkowo 2 dni. W piątek już wracam sobie do planu ;]

cad: 90

A i dzisiaj spadł śnieg! Szkoooooda :/


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Rekreacja na MTB w lasach :)

Sobota, 11 stycznia 2014 · Komentarze(5)
Piękna pogoda za oknem, wspaniałe słońce pokrywające ziemię swoimi promieniami dające uczucie wyższej temperatury niż faktycznie była. Otulony promieniami więc pojechałem na MTB żeby pokręcić się najpierw na mojej rundce a później jechać na orientację do Sulmierzyc i z tej wspaniałej miejscowości znowu lekko na orientację pojechać do domu.

W drodze na moją rundkę mija mnie kolarz na szosie, ani nie pozdrowił, ani cześć nic totalnie, pewnie pomyślał że mija wlaśnie mega trzepaka... Podjechałem do niego raz dwa bez spiny, powiedziałem cześć i pytam dokąd jedzie.. spojrzał tylko sapiąc, no to odpuściłem i powiedziałem "to chowam się za Ciebie"... w tej chwili przyspieszył do 45km/h i tak jechał ok kilometra... dalej ja już odpuścilem bo skręcałem na swoją rundkę, a on pewnie szczęśliwy ze mnie zgubił.. co za niesympatyczny człowiek..

Do Sulmierzyc jakoś dojechałem, fajna zabawa o tyle, że po prostu nie wiem gdzie jadę...po prostu przed siebie :) Po drodze wleciałem na pasiekę, po drodze wpadłem na ciekawą rundkę z fajnym wzniesieniem, ale zbyt długa to ona by nie była :D Bardzo miło było, bardzo fajne uczucie zbliżając się z cichego lasu do "cywilizacji".

Później ruszyłem znowu lasami z Sulmierzyc do domu.... Masakryczna cisza, wjechałem do lasu dość głęboko, nigdy nie byłem w tych rejonach więc znowu nie wiedziałem gdzie jestem i dokąd dokładnie jadę, a moja orientacja w terenie zawsze była podobna do orientacji pięknej blondynki w szpilkach wrzuconej do środku lasu :D W razie czego zawsze był gps w telefonie, ale na szczęscie nie przydal się w ogóle.. Jednak po takich bagnach jak dzisiaj jeszcze w życiu nie jechałem.. Czasem po prostu było trzeba zejść ze ścieżki i wejść do lasu i prowadzić rower między choinkami i krzewami... Także dzisiaj calkiem spory jak na mnie survival. Ale jestem mega zadowolony, jazda praktycznie rekreacyjna ale sprawiająca wiele przyjemności i dająca trochę wytrzymałości, po prostu tlenik w fajnym terenie. A jako że nogi ciutke zamulone po ostatnich siłowych treningach, taka jazda jest wręcz zbawieniem :)

Jedziesz sobie lasem, a tu pasieka... Chyba wiosną i latem tam sobie nie pojeżdżę :D


Dalej jedziesz daleko od cywilizacji, w ciszy leśnej.. A tu kostka i zbliżający się ludzki świat :)


Chcesz wracać do domu, jedziesz dalej lasem....a tu na ścieżce nie ma przejazdu bo są głębokie bagna, wchodzisz do lasu i prowadzisz rower między chaszczami :D


http://www.endomondo.com/workouts/285073350/179623...

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(5)

Wyścig MTB - Trzech Króli

Niedziela, 5 stycznia 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy

15/45 open
9/17 kategoria. A

Ostatni, ostatni, no może jednak nie ostatni, ale na pewno długo w mej pamięci, wyścig MTB :D

Błoto, błoto, za dużo błota. Ktoś mnie nazwał panienką - zgadzam się bardzo, nawet w 101%. No jak można lubić jeździć w takim syfie :D Ale niby kolarz pogody nie wybiera i jedzie. No to zagryzłem zęby, choć w szczerbach piach - pojechałem ;)

Najpierw samotne rozgrzewkowe kółko na obczajenie co w błocie piszczy. Trasa cholernie techniczna, czyli nie dla mnie, no po prostu standard. MTB nie moja bajka. Nagrałem kółeczko na kamerce, a przed wyścigiem zapomniałem wcisnąć PLAY. Shit!

Po starcie było ok, fajna pozycja, jednak później wyszedł brak techniki i dupa blada, przez co pierwsze kółko na podjazdach podbiegałem bo nie umiałem wchodzić w zakręty dobrze, tak aby się rozpędzić, tak aby znaleźć optymalny tor jazdy. Od drugiego kółka praktycznie jazda bez historii, skończył się dla mnie wyścig, a zaczęła jazda na raptem dwóch trybach z tyłu i z co chwilę blokującym się łańcuchem i przerzutką. Niestety mój GIANT i osprzęt nie dał rady w tak eXtremalnych i ciężkich warunkach. Przez to straciłem dwie pozycje jeszcze po drodze, jedną udało się nadgonić praktycznie rzutem na taśmę na ostatnich 300m do mety.

Wyścig całkiem fajny i udany pod względem parodii, śmiechu, towarzyskim, zdjęć i ogniska :D Niestety walory ściganckie dla mnie żadne. Po prostu nienawidzę MTB! Teraz trenażer trenażer trenażer! Skupiam się na szosie, mam nadzieję, że odrobię stratę kilku punktów do Matiego i Przema! Jako że ranking to 3/2 na korzyść ITT to trzeba by było trochę poprawić jazdę na czas.

Ja chcę już wiosne! Kto ma chęć na wiosne, to palec do budki, bo za minutke zamykamy budke! :D
Nie brałem licznika :) Czas orientacyjny.

Start i czarkowa poza "pierdole, nie jade"


Chwilę Błażej był przede mną, ale tylko chwilę :D


Pokraczny zjazd, na hamulcach, ostrożnie, zbyt wolno :]


A najważniejsze to  "have fun" :D


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(5)

Podsumowanie sezonu 2013

Poniedziałek, 30 grudnia 2013 · Komentarze(2)
Kategoria Ze zdjęciami

Podsumowanie sezonu 2013

Nie myślałem nigdy, że sezon rozpocznę i zakończę chorobą. Ale tak już mam, że nie pomaga ani czosnek, ani miód, ani czapka, ani szalik..Tak tak.. Znowu choroba rozkłada mnie na łopatki, ale staram się jej dzielnie przeciwstawiać dopingując się garścią tabletek.

Sezon 2013 zaliczam do niezwykle udanych. Stawałem kilkukrotnie na podium, brałem udział w kilku nowych wyścigach w kalendarzu oraz co najważniejsze: obroniłem pracę licencjacką. Wzorem ubiegłych lat napiszę, jak to było, miesiąc po miesiącu... Od przygotowań do roztrenowania, od treningów do wyścigów, od potu do krwi, od choroby do choroby...

Styczeń: Początek miesiąca okazał się być bardzo szalonym. Odwieziony zostałem karetką do szpitala przez zasłabnięcie w pracy, dość długa rekonwalescencja pozostawiała mnie w rozbracie z rowerem, a późniejsze treningi przez pewien okres były bardzo lekkie tak aby dojść do siebie. Wraz z upływem godzin, dni i tygodni objętość i intensywność stopniowo się zwiększały. Po prostu kolejny zwykły trenażerowy nudny miesiąc, który po chorobie okazał się być zdecydowanie trudny. Dodatkowo dość spore wydarzenie i przyznanie się Lance Armstronga do tego, że jechał na wspomaganiu. Styczeń to także zmiana siodła na Specialized Toupe Pro i nowa sztyca Ritchey.

630km, 17h

Luty: Zimny i śnieżny luty nie przyniósł nic więcej poza trenażerem, kilkoma wypadami na szosie i wyścigiem na poznańskich Winogradach. Kilka odprężających wypadów w las na niezmordowanym MTB oraz wizyty na basenie. Wyścig przełajowy w Poznaniu uważam jedynie za wielką frajdę i parodię w moim wykonaniu. Nic tylko dobrze się można z tego pośmiać, bo walorów ściganckich tam nie zaznalem.

927km, 35h

Marzec: Pierwsze poważniejsze treningi na szosie, w końcu puszcza mróz, zaczyna się dobrze kręcić. Historyczne wydarzenie na świecie: Wybrano nowego Papieża Franciszka. Zaliczonych już kilka setek w otwartej przestrzeni. Jeździ się coraz lepiej. Kilka fajnych etapów na Krośnice i Milicz i forma ewidentnie zaczyna zwyżkować. Niestety zima nie odpuszcza i dalej pada śnieg i trzeba jeździć w ciepłych ciuszkach.

1369km, 49h

Kwiecień: Miesiąc pierwszych startów. Do połowy jednak zamiast treningów na szosie, odbywają się treningi trenażerowe. Prolog Interkolu czyli ITT pod górę. Nie mogę być zadowolony z wyniku gdyż założenia były zupełnie inne, udaje się jednak stanąć na podium. Później jeszcze kilka samotnych, długich, wytrzymałościowych jazd na trasie trzebnickiego maratonu. Trasą maratonu także przejechane z keram{marek szpikowiec z rawicza}, patersonem i ekipą szerszeni i whirlpoola. Czas startu na maratonie, brak porzadnej grupy startowej przekreśla szanse na dobry wynik. Od Gruszeczki praktycznie samotna jazda.

1203km, 38h

Maj: Prawdopodobnie najlepszy miesiąc w tym roku. 1.05 to wizyta na Przeł. Jugowskiej, która przywitała nas deszczem, mgłą i mega zimnem. Dwa podjazdy i koniec. Kolejne szarpanie na trenażerze. Wyścig Rozpoczęcie Lata i 1m. w kategorii A. Sprzedaż Cosmiców i kupno kół FSA Vision t42. Chwilę później wyjazd z Virenque i Bartosz B. do Ustronia na Puchar Równicy. Wyscig z cyklu RoadMaraton, na którym udało zdobyć się 6m w kategori najmłodszych. Dobra noga na wyścigu, super impreza. Następnego dnia wyścig kryterium w Trzebnicy. Niestety nie utrzymuję koła najlepszym, ale wywiad do TV udzielony. Jeszcze kilka jazd do końca miesiąca i nauka do sesji i na pytania do obrony licencjatu oraz dalsze pisanie pracy.

1107km, 38h

Czerwiec: Nuda, nuda, nuda! Jedyna warta uwagi rzecz to poprawienie rekordu na mojej trasie Krot-Milicz-Sulm-Krot 51km. Bylo 1h 26m 35s, a teraz jest 1h 23m 47s co daje śrV 36,55km/h.

897km, 26h

Lipiec: To również miesiąc, który streścić w kilku zdaniach jest niezmiernie trudno. Działo się oj działo. Najpierw spokojne jazdy, krótkie treningi przed obroną licencjatu. Pierwszy raz powrót z Milicza autostopem przez złapane dwie pany. 12 lipca bronię pracy licencjackiej na 5 ! Trzy dni później wyjazd w góry z Adą połączony ze zwiedzaniem i mocnymi treningami. Wspinaczka na Col du Karkonoska z przemiłym Francuzem Gweanelem. Powrót na niziny i nie mija kilka dni, a już powtarzam wyjazd w góry tym razem z Michałem. Fajny obóz treningowy połączony z udziałem na dziko w Maratonie w Zieleńcu i jazda z Anią Charkowską - mistrzynią paraolimpijską, przez dwa dni obalony cały karton desperadosów.

1046km, 34h

Sierpień: Ostatnie jazdy w kierunku Trzebnicy w celach niekoniecznie rowerowych. Po drodze imprezy we Wrocławiu i bajka do połowy miesiąca. Dalej to kolejne zawody ITT Czasówka Górska w Mikstacie i kraksa z wozem transmisyjnym: http://www.youtube.com/watch?v=2109XtrfhWU . Później TTT w Gostyniu i dobra jazda naszego zespołu, szkoda że inni okazali się jeszcze mocniejsi. Koniec miesiąca to wyścig Korona Kocich Gór w Zawonii. Obok wyścigu w Ustroniu - najlepszy start w tym roku, najfajniejsze zawody. Super oprawa i mega dobra trasa, gorsza jedynie moja dyspozycja i pech z siodełkiem. Przyjazd na metę w drugiej grupie.

1273km, 40h

Wrzesień: Miesiąc ostatnich dwóch startów: Namysłowski Klasyk po bruku oraz standardowo Zakończenie Lata z Interkolem. Ten pierwszy to coś nowego w moim kalendarzu, fajna impreza zorganizowana przez Fiołka Trans. Poszło dobrze, świetna dyspozycja, sporo atakowałem, spawałem, na finiszu tylko Przemo mnie objechał. Zakończenie lata też bardzo dobrze i szczęśliwie. Spokojna głowa przez cały wyscig pozwoliła zając dobre miejsce do finiszu przed ostatnim zakrętem. Finisz z grupy i miejsce 3 w kategorii. Jest ok! Kolejne jazdy już tylko rozjazdowe, spokojne, przyjemne.

1138km, 34h

Październik: Typowy trzepacki miesiąc. Spokojny i krótki. Coraz szybciej się ściemnia, coraz szybciej i krócej trzeba jeździć po pracy. Nic się nie wydarza godnego uwagi. Ostatni dłuższy, ale i spokojny trening z Mateuszem Nowakiem z CCC Polsat razem w grupie, odbijamy jednak z Błażejem i Matim na Milicz i górki z jednym młodym nowym. Ledwo utrzymał koła, a my dość często się ścigaliśmy. Fajny trening, dużo rozmowy i szarpania.

1059km, 35h

Listopad: Od początku miesiąca odpalam trenażer. Spokojne treningi na wprowadzenie bez większego posezonowego odpoczynku w tym roku. Harce na MTB z Bazylem na jego trasie za Antoninem. Sporo wyjazdów MTB, dobre samopoczucie i ostre katownie trenażera. Wyjazd na mecz Polska - Słowacja na stadion Śląska we Wrocławiu. Nie potrafię też sobie odmówić gry w piłkę nożną na hali z kumplami.

948km, 37h

Grudzień: Pierwszy trening to wyjazd na MTB do Ostrowa i objazd trasy niedzielnego wyścigu Strzała Topoli. W tygodniu trenażer, niedziela i wyścig. Gleba na objeździe trasy, wyścig pojechany na prawdę spoko. Dobre miejsce i zdobyte pierwsze punkty do rankingu. Kilka wizyt na spinningu w fitness clubie. Niezapomniane urodziny we Wrocławiu. Mecz Śląsk Wrocław - Piast Gliwice i urodziny spędzone razem z kuzynem w kibolskim towarzystwie. Ogólne rozbicie przychodzi wraz z chorobą przed świętami. Niestety mimo szczepionki i dbania o swój stan zdrowia nie udaje się pozostać w 100% zdrowym. Choroba trwa dobry tydzień. W święta zamiast pokręcić wytrzymałość długo, poleciałem 2x po godzinie na trenażerze. Koniec miesiąca lepszy. Ostatni weekend i ostatnia setka w roku 2013. Od 30.12.2013 ruszają mocne przygotowania do nowego sezonu wg. planu treningowego. Inwestycja w tran - tak dla odporności. W pracy niezły zapieprz, księgowość na koniec roku i początek nowego to masakra. Teraz czas wskakiwać w nowiutki garnitur i z Darią oraz całą ekipą bawić się na imprezie sylwestrowo/noworocznej do białego rana.

712km, 26h

Sezon 2013 w pigułce:
Wszystkie kilometry: 12 357km
Czas aktywności: 410h
Średnia prędkość: 30,1kmh
Suma podjazdów: 51 024m
Suma kilokalorii: 279 460kcal
Wycieczek: 218
Średnio na wycieczkę: 59,4km

POSTANOWIENIA NA ROK 2013 były:
- przejechać co najmniej 12 000km - WYKONANE
- wygrać 2 Interkolowe wyścigi i stanąć na podium górskiej czasówki - Wygrane Rozpoczęcie Lata w kategorii i do tego 2x podium
- wiosną wziąć tydzień wolnego i wyjechać w góry z rowerem - Prawie wykonane, latem dwa górskie obozy treningowe
- samemu zrobić co najmniej 300km jednorazowo - NIE-WYKONANE
NAPISAĆ I OBRONIĆ PRACĘ LICENCJACKĄ! - WYKONANE, zdane na 5! :)


Postanowienia na rok 2014:

- przejechać co najmniej 13 000km

- wygrać Rozpoczęcie Lata i Zakończenie Lata w kategorii A

- poprawić jazdę indywidualną na czas

- wygrać w kategorii A ranking klubowy Interkol

- samemu zrobić co najmniej 300km jednorazowo

- stanąć na podium na górskim wyścigu {najlepiej w Ustroniu}

- pojechać na Koronę Kocich Gór i walczyć o podium

- znaleźć się w co najmniej pierwszej 5-tce w kategorii w: Trzebnicy i Lesznie oraz w Istebnej

- być dalej tak samo zwariowanym i pozytywnym człowiekiem w tym trudnym świecie

- pojechać 2/3 razy w góry, raz na wiosnę i latem coś ala obozy treningowe

Rok w zestawieniu zdjęć, po jednym z każdego miesiąca :)

Styczeń: Szpital!

Luty: Wyścig TKKF Winogrady Poznań

Marzec: Treningi wysokościowo-wytrzymałościowo-siłowe

Kwiecień: Pierwszy puchar w sezonie :)

Maj: Wywiady dla TV :)

Czerwiec: Odpoczynkowy miesiąc i bardzo naukowy :)

Lipiec: Przełęcz Karkonoska z Francuzem :)

Sierpień: Koty, kotki, kociaki podczas Korony Kocich Gór :)

Wrzesień: Zakończenie Lata ! 3m. w kategorii !!! :D

Październik: Oakley Radarlock i relaks :]

Listopad: Mecz Polska - Słowacja, a rowerowo tylko trenażer.

Grudzień: Wyścig MTB w Topoli Małej.

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Trenażer nr 14 - zdjęcia z wyścigu MTB

Poniedziałek, 9 grudnia 2013 · Komentarze(0)
Wczoraj wyścig Strzała Topoli, dzisiaj trenażer i całkiem fajny trening wyszedł ;]

cad: 85

Bo najpierw trzeba było objechać trasę i na zjeździe się wyłożyć :)


Jednak podczas wyścigu już tylko było lepiej, wyprzedzałem i zapomniałem o bólu..


Mati dzielnie trzymał kolo, a na koncu wykorzystał moje techniczne niedociągnięcia i wyprzedził przed metą..


A tu już ognicho i cała ekipa ścigantów + kibice:)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

MTB w lesie :)

Sobota, 30 listopada 2013 · Komentarze(0)
Kategoria Mtb, Ze zdjęciami
Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłem w "swoim" lesie na "mojej" trasie. Trochę zarosła w krzaki, nawet rzucili mi kłodę pod nogi przez co trasa zrobiła się przełajowa - bo po prostu nieprzejezdna. Na szczęscie po nadrobieniu kilku metrów w krzaczkach da radę ominąć leżący konar.

Najbardziej ciekawi mnie kto lub co przewróciło całe drzewo.. Próbowałem je przesunąc ale nie byłem w stanie zrobić tego jak chciałem więc zostało po staremu.
uprzątnąłem trochę na początku swoją trasę bo krzaczory zarosły ją niemiłosiernie - chyba chłopaki z klubu w Biadkach przestali jej uzywać treningowo, bo totalnie nierozjeżdzona.

Zrobiłem tam sobie z 15 kółek i z powrotem do domu troszkę okrężną drogą :)

przewyższenia: 259m

Bla bla bla :) Już nawet w lesie wiewiórki rzucają kłody pod nogi.. :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

W pełnym gazie... Na meczu we Wro :)

Niedziela, 17 listopada 2013 · Komentarze(0)
Wspaniale to mało powiedziane. Jest po prostu bombowo, tak wysoki poziom endorfin o dziwo utrzymuje się już od dluższego czasu.

W piątek pojechałem na mecz Polska - Słowacja na stadion do Wrocławia :)
Było przecudownie. Po wejściu na stadion {pierwszy raz na taki duży obiekt w ogóle} dosłownie zatkało mnie. Bardzo ładny, przeogromny.... Od razu weszliśmy na nasz sektor B 109. Świetne miejsce, pierwsze miejsca zaraz za bramką {z prawej strony bramki}. Widoczność super, kopacze na wyciągnięcie ręki... Wynik jest tutaj sprawą drugorzędną... Być tam, śpiewać razem hymn, dopingować naszych {do 45min}, gwizdać {od 45min} i po protu dobrze się bawić z pozytywnie nastawionymi ludźmi - bezcenne :)

Jako że wróciliśmy z meczu dopiero o 1:00 to nie było szansy żeby się wyspać ponieważ o 6 pobudka i jazda do szkoły. Godzinę zaspałem, ale i tak 5h snu to zbyt mało. Po szkole chciałem wsiąść na trenażer, ale.....położyłem się na kanapie i zrobiłem małą drzemkę, obejrzałem film "Hansel i Gretel" {polecam} i do wyrka spać.

Dzisiaj jazda na rynek standardowo. Ładna pogoda tylko do tego zachęca. Nie pada, nie wieje jakoś huraganowo, nie jest kurewsko zimno, jest w sam raz :)
Na rynku aby Zbigi, Błażej Ś. i Kuba. Odprowadziłem ich do lasu w Topoli i sam poleciałem dalej :)


A za 3h lecę grać w piłkę, więc teraz chwila relaksu w pełnej gorącej wody wannie i regen :)

caD: 82
przewyższenia: 271m

Krisu na stadionie :)


Ustrzelony przez fotografa razem z kolegą :)


dzisiejsza trasa: krotoszyn - ostrów wlkp. - odolanów - sulmierzyce - milicz - krotoszyn
/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Zimno, wietrznie, wcześnie - byle na rynek :)

Poniedziałek, 11 listopada 2013 · Komentarze(1)
Kiedy wychodzisz z założenia, że trening ma dać Ci oprócz większej siły / szybkości i wytrzymałości, choć trochę przyjemności jesteś gotów.

Jesteś gotów do jazdy 30km na rynek do Ostrowa Wlkp. aby pokręcić z ludźmi tak samo zakręconymi rowerowo jak ty.... Wychodzisz z domu i jest ledwo 3*C.
Ubrałeś się bardzo ciepło, a i tak jeszcze zanim wyjechałeś z miasta przestajesz czuć palce u stóp, twoje dłonie mimo grubych rękawic zamieniają się w dwa opierające się na kierownicy sztywne kikuty, a twoja twarz wyraża wszystkie emocje pokazując przy okazji jak bardzo cieszy się, że znowu jest czas jazdy.

Gdy dojeżdzasz do Ostrowa jest 9:45, ponoć przez pół miasta goni cię kumpel gwiżdżąc i krzycząc, ale słyszysz dopiero gdy jest jedną długość roweru za Tobą.

Razem dojeżdzacie na rynek, razem czekacie i razem wpadacie w zawód dlaczego jest was tylko dwóch: Kris z Krotoszyna, który zeby zdążyć na rynek musi wyjechać godzinę wcześniej rowerem oraz Zbigi który powinien sobie spokojnie siedzieć pod kocem i popijać gorącą herbatę bo jest zimno w pizdu a jego kolana pedałując krzyczą "dość".

Reszta mimo braku deszczu, śniegu, gradu, gówien z nieba i siarczystego mrozu oraz naparzającego wmordewindu została w domach. A jeszcze dzień wcześniej umawialiśmy się "na pewno", gdzie większość ma jakieś 5-10 minut z domu na rynek, gdzie praktycznie co roku w Święto Niepodleglości się spotykaliśmy! Dupa blada!

Pogadaliśmy sobie ze Zbigim, odwiozlem go do lasu w Topoli i pojechałem spokojnie na Odolanów i Sulmierzyce w kierunku Krotoszyna. Pod wiatr.
Ale było fajnie :)

W końcu dzisiaj mija dokładnie 5 lat od pierwszego treningu z Interkolem.
Kawał historii, 5 lat, tyle czasu..
OPIS PIERWSZEJ JAZDY Z INTERKOLEM -> klik: Pierwsza jazda z Interkolem 11.11.2008r <- klik :)

CAd:80

Jutro wolne, środa wolna, czwartek spinning, piątek mecz reprezentacji polska - słowacja we wrocławiu... a weekend zależy od pogody :)

Trochę węgli zaraz po przyjeździe, rogal :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)