No co. Jak sam to sam. Długo się umawialiśmy z chłopakami na dzisiejszy wyjazd, ale jednemu coś wypadło, drugi mówi że dzisiaj wyjazd odpuszcza. Jako, że urlop miałem zaklepany na ten dzień już któryś dzień - pojechalem sam. Finansowo wcale dużo więcej nie wyszło, moja mazda spaliła wszakże niecałe 5,9 litra, a czasem na trasie pędzilem dość znacznie.
Ale od początku. Z samego rana pobudka, bez żadnej spiny. Spakowałem się, wziąłem rower i pojechałem - oczywiście autem. Super się jechało. Droga praktycznie pusta, aby przed Wrocławiem trochę się zakotłowało. Dojazd na miejsce pod biedrę w Pieszycach chwilę po 10, a przed 11 byłem już na rowerze.
Kierunek?! Nowa Ruda, granica państwa....zabawa :) Pierwszy podjazd z Jodłowników na Wolibórz. Rozkręcenie nóżki nastąpiło poprawnie. Od szczytu jechało się już mega dobrze. Pojechałem więc przez Bielawę w kierunku Nowej Rudy - tam pokręciłem się chwilę po mieście, na ryneczku i przez bardzo fajne i atrakcyjne wąskie dróżki. Później skierowałem się na Tłumaczów by pojawić się na granicy z Czechami. Plan zrealizowany :) Stamtąd skierowalem się na Radków przez mega stromy podjazd: jakieś 2km 13% ciągle by później przez kilometr było jeszcze ok 7%. Fajnie fajnie, ale na zjeździe chwilami brakowało asfaltu. Na szczęście nigdzie się dzisiaj nie spieszyłem i bez spiny przetrwałem i to :)
Z Radkowa postanowiłem wrócić na Nową Rudę, tam małe hopki, przeleciałem po jakimś płaskim terenie i wróciłem przez kilka stromizm w Nowej Rudzie na Wolibórz i Jodlowniki.... Podjazd od drugiej strony trochę bardziej stromy, ale krótszy- mimo to dalej tak samo fajny :) Stamtąd kierunek Pieszyce i bieda. Chwila w aucie - zjadłem awaryjną kanapkę, popiłem jeszcze magicznym płynem i kierunek -> Przełęcz Jugowska :)
Przełęcz Jugowska dzisiaj pokonana 3 razy. W końcu powiedziałem sobie: bez co najmniej 2500m przewyższeń nie wracaj: wyszło nawet ciutkę więcej. Wyjechalem się konkretnie :) Na dole ok 11,5*C ,a na szczycie ledwo 3 - 5*C. Zjazdy były ciężkie ze względu na chłód, ale każdy kolejny podjazd rozgrzewał mnie prawie do czerwoności, chociaż wcale za bardzo nie szalałem :)
Zjazd do auta, pakowanko, chwila na orlenie - kawa, hotdog i snickers - powrót do domu. Ulice dość puste, nie było problemu z przepustowością :]
Podsumowanie ?! Ano takie, że wytrzymałościowo jest super, podjeżdża się coraz łatwiej. Interwały wchodzą coraz ladniej :)
Coś chyba jakby forma powoli jakaś pukała do drzwi :) No. W przyszłym tygodniu powtórka. Ktoś chętny ?! ;)
cad: 78
przewyższenia: 2546
max %: 15%
temp. min.: 3,7*C
https://www.strava.com/activities/270305882Taki widoczek w Nowej Rudzie :)
Ryneczek w Nowej Rudzie :)
Niedaleko było do granicy. Postanowiłem podskoczyć :) A co mi tam :]
A później na Radków :) Ale najpierw focia :]
No a na szczycie Przełęczy Jugowskiej leży jeszcze tyle śniegu :)
Ha. No i jeszcze sweet focia :) Ah :]