To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Mtb

Dystans całkowity:1883.53 km (w terenie 101.43 km; 5.39%)
Czas w ruchu:87:38
Średnia prędkość:21.49 km/h
Maksymalna prędkość:56.00 km/h
Suma podjazdów:7371 m
Maks. tętno maksymalne:196 (100 %)
Maks. tętno średnie:182 (93 %)
Suma kalorii:51903 kcal
Liczba aktywności:51
Średnio na aktywność:36.93 km i 1h 43m
Więcej statystyk

Francja - Tour de France - Mont Ventoux

Niedziela, 17 lipca 2016 · Komentarze(6)
Nadszedł czas na małe podsumowanie wycieczki do Francji, wycieczka bardzo udana, pełna emocji, wzruszeń i bardzo wielu wrażeń.

Do Francji ruszyliśmy we wtorek. Małym busem. Rowery zostały zamocowane na tylny bagażnik, pakunki do środka Renault Trafic. Przód dwa siedzenia, z tyłu jedno... Reszta to torby, pakunki, lodówka, leżanka na karimacie co by kierowcy mogli się choć trochę przespać. Wyjeżdżamy około 20-21 z Krotoszyna i czeka nas jakieś 14-15 godzin drogi. Zmieniamy się co 3-4h za kierownicą. Robimy postoje na siku i chwilę rozprostowania kości.. Raz stajemy już we Francji w McDonald's żeby zjeść coś ciepłego i zarazem znanego naszym żołądkom. Ani żaby ani ślimaki nie wchodziły w grę ;-)

Dzień pierwszy (środa)

Kiedy dojeżdżamy do docelowego miejsca - Carpentras i hotelu Prato Plage kawałek za miastem - wyłania się góra... wielka potężna monumentalna góra, która od tak sobie wyrosła w Prowansji. Jedna jedyna. Idziemy się zameldować, ale tu uwaga! kto jeszcze nie był we Francji, niech sobie przygotuje rozmówki jakieś, bo rzadko który z nich po angielsku mówi. Z panią recepcjonistką trzeba się kontaktować na migi, z innymi z resztą też. Moje oczy przykuwa nieduży basen i leżaczki, bardzo ładny hotel w ciekawym stylu, na uboczu. Rozpakowujemy się i idziemy na rekonesans tego co czeka nas jutro. Przebieranki, szybkie poprawki w rowerach i e wuala.  Wcześniej jeszcze od kolegi z Francji dostaję info, że skrócono etap.

Wjeżdżamy do miasta, jadąc pierwszy prowadzę kompletnie nieznaną mi drogą, na czuja.... Jak się okazało, wszystko szło dobrze, ale również na migi postanowiłem zapytać o drogę do Bedoin pewnego młodego Francuza. "A gosz"... "A wła"... i jedziemy dalej. Wiemy już gdzie. Po drodze mijam Niemców, zagaduje, jadą razem ze mną aż prawie do samego podjazdu. Mijamy też sympatycznego Belga z synami, ktory zdaje się zagadać i chwilę rozmawiamy.

Ja z plecakiem pełnym gadżetów i sprayów ruszam do góry - im wyżej tym zimniej i bardziej wieje, a to nie sprzyja za bardzo o tej porze(18-19:00). W głowie już sobie układam: do góry nie wjadę bo się nie da... skrócony etap więc trzeba zrobić napisy odpowiednio niżej. Wyszło 700m przed ostateczną metą. Dojeżdżam do góry, zostawiam rower przy sympatycznych Holendrach, rozmawiamy, jemy kiełbaskę świeżo usmażoną z ich grilla, popijamy sobie izotonikiem i wracam się w dół trzesąc się z zimna niemiłosiernie.

Wjeżdżam do Carpentras, trochę błądzę.. Nie mogę jechać jak wtedy gdyż są to drogi jednokierunkowe.. staram się jechać na czuja, ale średnio to wychodzi.. Przejeżdżam przez jakąś przeraźliwą muzułmańską dzielnicę, wracam do miasta, pytam o drogę i jakoś docieram do hotelu. Robię filmik: https://www.youtube.com/watch?v=wBiGhhLrIwQ i idę spać.

Dzień drugi (czwartek)

Wstaję, jem tosty, ubieram się i czekam na sympatycznego kolegę Francuza... Umówiliśmy się na wspólne kibicowanie etapowi TdF pod Mont Ventoux. Zadziwiająco przyjechał na rowerze do ITT, nic w tym złego gdyby nie to że jego przełożenia to były max 39x23... Stajemy więc kilka razy przy najcięższych momentach aby odpocząć, bo te przełożenia to go zabiły.

Podjeżdżamy sobie w tłumie kibiców, rowerzystów i kolarzy... Podjeżdżamy z dopingiem, oklaskami i wieloma pozdrowieniami... Dojeżdżamy do naszego miejsca docelowego - 700m przed metą, mój napis przetrwał noc, koledzy z Holandii dopilnowali aby nic moim malunkom się nie stało. Jesteśmy częstowani jedzeniem, izotonikami i innymi mocniejszymi izotonikami... atmosfera jest coraz fajniejsza. Odkładamy rowery za barierki pod namioty kolegów. Ja ściągam buty, mavicowskie do stania, chodzenia i kibicowania nie nadają się....coś niewygodne.. Biorę kamerkę na rękę i nagrywam filmiki, z czego wyszło to: https://www.youtube.com/watch?v=3bfBQkt7tb0 . Jedzie najpierw "caravane" z wieloma suvenirami, tańce, głośna muzyka, śmiechy, jedna wielka kolarska brać - bardzo pozytywna, międzynarodowa.. W naszej grupce byli też Australijczycy.. Świetni ludzie...

Nadjeżdża peloton... Emocje sięgają zenitu, żandarmeria całkiem spokojna, żartują razem z nami, ale pilnują porządku. Jest ich całkiem sporo więc nikt nic nie wywija złego.. Dojeżdża ucieczka, kolega z Australii startuje z kamerką w jakimś stroju czarnym, taranuje mnie, kilka innych osób i leci za kolarzami... Po chwili nadjeżdża Froome, Porte, Quintana... Jest bardzo ciasno.. Na zakręcie kibice nie ustępują motocyklowi miejsca ile trzeba i ten gwałtownie hamuje... 100m nade mną Porte wjeżdża w motocykl... chwilę po nim wpadają na nich kolarze Sky... Quintana, który jechał parę metrów za nimi przejeżdża obok mnie i mocno przyspiesza omijając całe zameiszanie... Ludzie tam u góry robią miejsce i można jechać.. Przede mną staje motocykl z kamerą, widać więc mój plakat, (o zgrozo!) biegnę przy motocyklu wzdłuż drogi i chwilę mnie widać w obiektywie.. Po czasie żałuję, że nie pomogłem jednemu czy drugiemu a biegłem do kamery.. Ale czasu już nie cofnę.. Tam jednak na miejscu totalnie nic się nie stało.. Po chwili jadą kolejne grupki, w tym Rafał Majka który serdecznie uśmiecha się słysząc doping dla niego....a to krzyczeli ze mną Francuzi i Holendrzy, których zaraziłem dopingowaniem polskiego kolarza. Po Rafale jadą jeszcze pojedynczy kolarze, wszyscy wszystkich popychają, kolarze sami "domagają się" dopingu róznymi gestami, śmieją się do nas i przybijają piątki.. Bardzo luzacko.

Wracamy do hotelu, droga przez mękę - zimno, zaczyna nawet coś kropić, pogoda się bardzo popsuła w jednej chwili.. Dojeżdżamy jednak bez problemów, kolega się pakuje do auta, wraca do domu a ja idę do pokoju... Otwieram internety, a tam hejt... hejt za "kibicowanie, bieganie i wstyd" ... Dowiaduję się jak skomentował to komentator na eurosporcie... Jestem tej myśli, że gdyby on nie użył takiej czy innej frazy, całej tej "oprawy" samego wydarzenia by nie było.. Ale stało się, co zostało zobaczone to się nie odzobaczy, co zostało usłyszane to się nie odsłyszy i tak dalej.. Mleko rozlane, trzeba wziąć wszystko na klatę i żyć dalej wyciągając odpowiednie wnioski oraz bardzo wnikliwie analizując swoją listę (bliskich) kolegów, koleżanek czy przyjaciół. Bywa.. życie toczy się dalej. Przeprosiłem za to że nie pobiegłem pomóc kolarzom a pobiegłem lansować się z flagą - faktycznie źle to zostało odebrane, nie taki był zamiar, więcej niestety zrobić nie mogę.

Dzień trzeci (piątek)

Wstajemy dość żwawo, dzisiaj "rest day" więc jedziemy autkiem zwiedzać Bedoin. Francuzi mają długi weekend ze względu na to że 14.07.2016 było święto narodowe "Bastille day" i w Avignion dodatkowo obchody teatralne... W miasteczku wiele pięknych uliczek, wąskich i starych, kościółek na górze, z której pięknie jest widać szczyt Mont Ventoux - cudownie. Wchodzimy do czegoś wyglądającego na "muzeum" kolarstwa, a tam faktycznie pełno starych rowerów, koszulek, historycznych gazet itd. Wybieramy także kierunek sklepy, restauracje, pamiątki... W jednej z restauracji wciągam pizzę, średnio taka, bez użycia słownika zamawiam coś z pieczarkami i oliwkami czyli rzeczami, które niekoniecznie lubię. Ale zjadam, nie najadam się za bardzo, ale ważne że coś tam na ruszt wrzucone. Wchodzę do sklepu jednego, wybieram pamiątki, na koniec słyszę że pani ekspedientka jest z Polski i od 30 lat siedzi tutaj we Francji, pochodzi z Zakopanego... Bardzo długo czekała żeby odezwać się po "naszemu". Wracamy do hotelu, odpoczywamy.... chillout.

Dzień czwarty (sobota)

Wstawanko jeszcze szybsze, lecimy do Bedoin żeby zrobić podjazd, bo w koncu jest ładna pogoda, co najważniejsze to po prostu nie wieje. Wjeżdżam w czasie niecałych 1h 40min - http://kris91.bikestats.pl/1490063,Podjazd-Mont-Ve... Do poczytania o podjeździe całym tutaj w oddzielnym wpisie :-) Wracamy do hotelu, pakujemy się i jedziemy do domu. GPS przypadkiem nas prowadzi przez centrum Lyonu...jedziemy chwilę w korkach...dużych korkach nawet na autostradzie.. Tam też na panelach wyświetlali antyterrorystyczne "Solidarni z Niceą"... Wracamy do Polski, kontrola graniczna, sympatycznie choć chwilę stresu przeżyłem.... możemy jechać dalej.

........................................

Podsumowując to z całego wyjazdu jestem bardzo szczęśliwy i zadowolony. Francuzi to baaaaaaardzo otwarty naród, wyluzowany, życzliwy i w ogóle przyjazny..  Ludzie na podjeździe mega sympatyczni, wszyscy wyluzowani, piknikowali... Wszyscy biegali, robili sobie jaja... Kolarze też na wyciągnięcie ręki... Pierwszy raz zaznałem Europy (Francji) na własne oczy, na własnej skórze doświadczyłem... Może na wyrost... choć mnie też na wyrost oceniono, niesprawiedliwie hejtowano i opluwano, ale stwierdzam, że Polska to dziwny kraj... tutaj ludzie sobie wilkiem... jak się komuś noga powinie to reszta się cieszy... Jak to kolega napisał "pier... frajernie" , niestety mój klub nagle też się "odcina", niby kumple z zazdrości bycia tam pokazują swoje prawdziwe "ja", lokalne gazety szaleją, wciągane są oczywiście dodatkowo sprawy niezwiązane z moim "wygłupem"... A kto mnie dobrze zna, wie... że "ten typ tak ma". No cóż, nauczka na przyszłość że "jeśli nie potrafisz nie pchaj się na afisz" to prawda, ale czasem jak tutaj kamera sama cię szuka, bo akurat przypadkiem idealnie na twoich napisach wywracają się najwięksi kolarze świata i lecą biegiem na metę... koszmar ? pech czy szczęście ? Nie wiem, stało się i już.

Moje pamiątki z Francji i Mt. Ventoux :-) Upijam sie winem prosto z Prowansji :-)


Nasza kibicowska ekipa ! :-)  Holandia, Australia, Francja i Polska :-)



Po zjeździe z Mont Ventoux w koszulce pamiatowej ;-) Coffee break po dobrej wspinaczce :-)


Po tym  wielkim osiągnięciu żadna góra nie będzie mi straszna :-)


Jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeest Mont Ventoux ;-)

Chillout ;-)


Pomnik zmarlego Toma Simpsona na Mont Ventoux podczas jednego z etapów..


Bedoin, piękna wioska :-)




Podjazd do Mont Ventoux od drugiej strony :-) I Alpy w tle :-)


"Expo" w Bedoin :-)





Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(6)

Wyścig Trzech Króli - MTB

Niedziela, 3 stycznia 2016 · Komentarze(1)
Co tu dużo pisać... Koniec z MTB, czas na treningi na szosie i trenażerze :)

Dzisiaj przy -11*C odbył się wyścig Tour of Bagatela - Wyścig Trzech Króli pod patronatem Senatora RP Łukasza Mikołajczyka.

4x 4km. Nieźle przepaliło się płuca. Nie mogłem coś wbić się na swoje obroty i mimo dobrego startu (dzięki Roberto za oparcie :) ) spadłem na 17 miejsce /50 zawodników. Było bardzo sympatycznie, po ściganiu kiełbaska, zupa i ciepła herbata w wigwamie na Bagateli koło Ostrowa Wlkp.

Garmin mi się rozładował o dziwo. Nie wiem czy nie był naładowany czy zgasiła go niska temperatura. W bidonie po chwili jazdy lód - nie można było się napić. W sumie nawet się nie chciało. :)

Start ostry, faktycznie zaczęło się ostro aż się zakurzyło :)


Z Senatorem RP Łukaszem Mikołajczykiem :)


I puchary o które dzisiaj walczyliśmy na trasie :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Leśne podboje.

Sobota, 26 grudnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, Mtb
Odebrałem już swój rowerek z serwisu - zainwestowałem po trzech latach katowania w nową kasetę i łańcuch oraz linki i pancerze - zdecydowanie warto było bo teraz rower jeździ pięknie. No w końcu łańcuch przestał latać sam po trybach :)

Dzisiaj wyjazd do lasu pod Chwaliszewem na rundkę, pokręciłem tam kilka kółek i wróciłem przez Chachalnię do domu.
Jazda była dzisiaj niezłym wyczynem, po 5h snu i paru innych epizodach trudno było się zebrać i cisnąć. Dzisiejsza jazda była zdecydowanie tylko i wyłącznie ostudzeniem głowy :)


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Wyścig MTB "Strzała Topoli" 2015

Niedziela, 6 grudnia 2015 · Komentarze(0)
Dzisiaj brałem udział w wyścigu MTB "Strzała Topoli".

6 kółek x 2,2km. + 1 kółko rozgrzewkowe.

Co powiedzieć ? Zawiódł sprzęt. Forma jest świetna. Tylko tyle mogę napisać.
Na początku nie mogłem się przez dłuższą chwilę wpiąć w moje pedały. Walczyłem jednak na tyle długo z nimi, że praktycznie z "pool position" spadłem na ostatnie miejsce. Miałem walczyć o pierwszą dziesiątkę / piątkę.....a tu taki spadek ? No way!

Na początku więc nerwy, i to przeogromne. Jednak gdy już wystartowałem od razu ruszyłem w pogoń i w sumie skończyła się ona na ostatnim okrążeniu, gdy wyprzedziłem Rafała i Roberta i tym samym wskoczyłem do 10-tki... Ale to niestety nie był szczyt moich ambicji.
Michał Michalski, który miał być moim głównym rywalem dzisiaj odjechał już na samym początku na nowym rowerze. Pewnie byśmy się ścigali razem, a przynajmniej wiedziałbym że przegrałem przez gorszą formę, a tak....e szkoda gadać. Grzegorz też odjechał daleko...nie wspominając o tych którzy po prostu wygrali wyścig...

Ja musiałem za to nadrabiać, gonić i z każdego okrążenia wyciskałem jak najwięcej się da... Dwa razy wypięły mi się pedały, pękła mi linka od tylnego hamulca gdzieś na 3 okrążeniu, a hamowanie było możliwe tylko lekkie przednim hamulcem choć po tym nierównym terenie było to trochę niebezpieczne... Średnie tętno z samego wyścigu to 181ud/min. Po prostu cały czas interwał.

Z formy jestem bardzo zadowolony, a po sprzęcie widać dwa lata zaniedbań - taki rower do zajechania już, tylko praktycznie nie nadający się do ścigania... ehh..

Po ściganiu kiełbaska. Ognisko. Chlebek. Fajna atmosfera i pogaduchy i żarty :)


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Dzień bez gleby dniem straconym....

Sobota, 5 grudnia 2015 · Komentarze(0)
Dokładnie jak w opisie. Kilka metrów w głąb lasu i od razu gleba ! Dziura przykryta wodą i liśćmi :) Było wesoło, ale znowu się poobijałem.
Dzisiaj wyszedł fajny trening. W sumie udało mi się znaleźć super kółeczko !  Dokładnie mierzy ono całe 700m, ale są 2 hopki do przepchnięcia,1 mniejsza, trochę technicznej sekcji między drzewami i wuala.

To jest praktycznie to samo miejsce co ostatnio....ale się wkurzyłem i znalazłem przejazd przez las właśnie w jagodach, między drzewami.... i już sobie wyrobiłem trochę ścieżki i widać, że jest jeżdżone :]

W lesie sporo błota, ale do przejechania. Jestem mega zadowolony z dzisiejszego treningu. Mega fajnie było, szkoda, że w tygodniu nie ma szans żeby sobie pojeździć i zostaje tylko trenażer i basen oraz siłownia. Ostatnio jednak moje dni są coraz bardziej napięte, co rusz spotkania, co rusz zebrania i ważne sprawy do załatwienia. Trudno na wszystko znaleźć czas. Ale ostatni tydzień był "odpoczynkowym" i się mega wyluzowałem :) SuperKOMPENSACJA :D Jutro będzie ogień na Strzale Topoli! :] Mega ważny wyścig, najważniejszy w całym roku, muszę go wygrać.....hehe... nie! :) Jazda bezstresowa i na pełnym luzie :] W lesie tylko zabawa :)

Taki las :)
Taki ja :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Na luzaku - rekreacja :)

Niedziela, 30 sierpnia 2015 · Komentarze(1)
Dzisiaj zamiast na poważny trening wybrałem się ze znajomymi (Alicja, Andrzej i Jarek) na wycieczkę rowerową w kierunku stawów milickich - Dolina Baryczy :)

Po drodze podjechaliśmy na Zalew w Miliczu i podziwialiśmy widoki pięknej okolicy :) I jak tak sobie pomyślieć, że ja tam co drugi dzień tylko przejeżdżam bokiem z prędkością ponad 30kmh z głową w dół :) Czasem właśnie stwierdzam, że takie tempo w świetnej atmosferze jest wręcz potrzebne :) Po drodze widzę Rafała z Milicza na szosie, który mnie niestety nie poznał :)

Później krótki przystanek na obiadek w restauracji "U Bartka" na drodze Milicz - Sulmierzyce {bliżej Sulmierzyc} Siedzimy sobie, jemy....a tu Rafał już odziany w normalne codzienne ciuszki z rodzinką w knajpce, a my dopiero w drodze powrotnej :)

Po obiedzie lody i lecimy przez Ujazd i Chachalnię do Krotoszyna :)

Wycieczka po prostu bombowa, polecam wszystkim taka rekreację od czasu do czasu. Odświeża umysł, daje na chwilę zapomnienia o szosie i wyścigach :)

Ps. Właśnie dzisiaj dobiłem do ponad 10 tys km w 2015 roku :)

Jadę sobie tam z tyłu po środku :)


Taaaaakie widoki na stawach :)



Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Wyścig Trzech Króli - Tour of Bagatela

Niedziela, 4 stycznia 2015 · Komentarze(0)
Długo oczekiwany wyścig stanął pod znakiem zapytania. Nowa trasa, nowy rok, a problemy jakby stare. Oczywiście zdrowotne.
Tu przeziębienie, tu ząbek, tu nóżka - taka tam oto szkolna wymówka. Co się jednak zaplanowało to należy wykonać.

Bardzo ciekawa trasa nieopodal Ostrowa Wlkp., w Czekanowie, przy Pałacyku Bagatela, oczywiście w lesie. Niby płasko, niby łatwiej, ale co się człowiek namorduje to jego. Są dwie / trzy hopki, jest bardzo ślisko gdy popada i bardzo błotniście. Trasa bardzo trudna jeśli chodzi o taką przejezdność - do tego sporo piachu.

3...2.....1....start - od startu do mety mocno i równo. Nie bylo jak w Topoli problemów typowo technicznych ponieważ trasa bardziej siłowa i wytrzymałościowa, także technika nie jest tu aż tak potrzebna. Fajnie się jechało, praktycznie od startu na jednej pozycji, nie dając się więcej wyprzedzić. Dwa razy aby na chwilę udała się ta sztuka Błażejowi i Adamowi, ale po chwili wrócili na pozycje za mną :)

Tak oto świetna impreza zakończona żurkiem i kiełbaską oraz ciepłą herbatką odbyła się w prześwietnej atmosferze.

OPEN: 9/45

Forma mimo niezbyt dobrego zdrowia po prostu dobra. Oj będzie ogień w sezonie :)

Ale na długo rower MTB zostaje odstawiony i zamieniony na trenażer / szosę :)
MTB ewentualnie dla przyjemności coś gdzieś czasami ;)


Cała ekipa na Tour of Bagatela - Wyścig MTB "Trzech Króli" :)


Meta :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Wiatr był, ale nie wiałl :D

Niedziela, 21 grudnia 2014 · Komentarze(0)
Powtórka z rozrywki :) Czyli zaplanowana pobudka o 7:30 szybkie szykowanko, rowerek i wio ! :)

http://www.strava.com/activities/231474845/

Do Ostrowa się leciało, jak wczoraj, koło 31-35kmh, także nawet nie zauważylem jak droga się skończyła i wjechałem do Ostrowa Wlkp. Ryneczek dzisiaj ładnie ustrojony pod Bożonarodzeniowy jarmark, do tego jakieś koncerty, atrakcje dla dzieci i prezentacja druzyny żużlowej :)
No właśnie, jak już dojechałem to byłem. Byłem pierwszy, później zobaczyłem Słowika aż przyjechała reszta Interkolowców i kilku obcych.
Chwila pogadania i już ruszamy, przez miasto, przez las, przez łąki i pola :) Wszyscy jadą, a ja wpadam na jakiś konar, wypina mi prawą nogę po uderzeniu i do tego dostaję cios kierownicą w kolano... Boli cholernie, wszyscy odjeżdżają, wsiadam, gonię i jadę dalej.
Dojeżdżamy na pętlę Tour of Bagatela koło Ostrowa Wlkp. / Czekanowa.

Jest nas sporo, robimy fotki, jedziemy. Udaje się nawet zrobić fajne czasy, lepsza nawierzchnia nawet niż wczoraj i już jakotakie obeznanie trasy sprawia, że jedzie się po prostu pewniej.

Na skraju pętli czeka na mnie Bazyl, który przyjechał szosą i zapowiedział odwieźć mnie na Krotoszyn. Zrobiłem więc szybkie dwie pętle i pojechałem z nim przez Lewków, Raszków aż do Krotoszyna.

Jak to z Bazylem, fajna jazda, kupa śmiechu i sporo przeróżnych tematów do obgadania. Pod wiatr jedzie się fajnie, bo praktycznie mi nie wieje. Bazyl odwala kawał dobrej roboty, ja na MTB się trochę męczę. Ale za nim to jak się człowiek schowa, to dużo to nie daje. Wycieniowany megaśnie, z dobrą nogą już, oj będzie niebezpieczny ;)
Chwila postoju w sklepiku, dotankowanie bidonów, jedziemy dalej. Ja dałem chwilowe dwie zmiany, ale to była faktycznie męczarnia :D

Dojazd do Krotoszyna, żegnamy się serdecznie i teraz Bazyl ma już z górki i wiater w plecy, ja jadę na myjkę i pryskam rower z błota.
Dojeżdżam do domu, padam w wannie na prawie godziny nieżywy. Jeszcze kawalek i będzie 13 000km :) Musi być ! :)

Ale powiem wam, jaka fajna jest jazda bez licznika :D Człowiek nie patrzy na prędkość, nie patrzy na puls, nie ogląda się na średnią ;)

Wymęczeni, ale szczęśliwi, jak te aniołki z witryny :D


No i taka ta Bagatela. Jak 12min 10s jechało się powoli i w miarę spokojnie, to znaczy że jeszcze można prrzyspieszyć :)


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Wmordewind na MTB

Sobota, 20 grudnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria Interkol, Mtb
Dzisiejszy trening to ja dlugo będę wspominał oj długo.

Powrót do domu w nocy po imprezie podsumowującej sezon coś koło 1:00. Nastawiłem budzik na 8 rano, bardzo zmotywowany położyłem się spać. Jako, ze także bardzo wymęczony spałem do 9 rano, bo jak się okazało nie wiedzieć czemu, budzik nastawiłem na 8 rano, ale w niedzielę. Jutro i tak pewnie pojadę na jakiś trening, choć nie wiem czy będę chciał powtórki z dzisiejszej wynory, bo najzwyczajniej w świecie psychicznie jestem wyjechany.

Jako, że zaspalem, pospałem tą godzinkę dłużej, a umówiony trening był na 11:00 w Ostrowie, no to trzeba było się sprężać. W pospiechu zjedzona jedna kromka chleba z dżemem i tyle. Zalany bidon, ubrany w kilka minut i czas iść po rower.

Ruszając w drogę czułem już jak mocny jest wiatr, ale w dmuchało jeszcze w plecy, więc było tak bardzo fajnie i przyjemnie, że śmigałem sobie na spokojnie wg. endomondo 31-35km/h i ani się nie obejrzałem i na tym moim MTB dojechałem już na miejsce zbiórki.
Szybko ruszyliśmy z Kubą Latajką, Krzyśkiem Laskowskim, Blażejem Świątkiem i Przemem Mockiem na Tour of Bagatela. Gdzieś tam pod Czekanowem ciekawa płaska runda, choć z dwoma lekkimi hopami, zdaje się nie być zbyt trudna technicznie, tak leżące dzisiaj tam wszędobylskie błoto i woda dały nam się we znaki bo też po prostu trudno bylo ujechać.

Po 3 kółkach, w tym jednym pomylonym, chwilę pogadaliśmy i ruszyliśmy pod wiatr do domu. O ile chłopaki mieli jakieś 5 km, tak ja jakieś 35 km i to pod taką wichurę, że czasem prawie stawałem w miejscu przez megaśny podmuch.

No ale po ponad godzinie jazdy udało się dojechać do domu :)  Jednak jeszcze pojechalem na myjkę i za piątaka opłukałem rower, bo pewnie też ciężej się jechało przez to że był cięższy o jakieś dobre 5kg błota :D

Nie brałem licznika :) Super za to spisał się zegareczek g-shock, który pięknie pokazywał godzinę :D

Teraz już wykąpany, popijając kakao aromatyzowane, wypoczywam pod ciepłą kołdrą, bo to jak mnie przewiało, to już dawno tak nie bylo ;)

A jutro ? Eeee...em te be ? No nie wiem, trudna decyzja ;)

http://www.strava.com/activities/231085190

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Wyścig MTB "Strzała Topoli"

Niedziela, 7 grudnia 2014 · Komentarze(0)
W porównaniu do ostatniego wyścigu w Topoli na Trzech Króli, który był ciężki i bardzo błotnisty, dzisiaj jechało mi się na prawdę fajnie :)
Dojeżdżając na miejsce, sporo osób już sie rozgrzewało i szykowało rowery. Zupełnie dzisiaj na luzie sto razy lepiej mi się przygotowywało niż w stresie podczas gdy chcę coś ugrać. Tutaj miała być mega fajna zabawa - no i tak było :)

Najpierw jedno okrążenie było rozgrzewkowe / zapoznawcze z trasą. Tempo turystyczne, spokojne kręcenie :)
Później ustawiamy się według rankingu i lecimy.. 3..2..1......start! :)

Wpiąłem się o dziwo bez problemów, no i rura... Pierwsze co to Michał Nawrocki krzycząc prawa/lewa uwaga jade - powyprzedzał wszystkich czym prędzej i tak już dojechał pierwszy do mety. Ja mialem się ścigać z Grzegorzem i Maciejem. Byliśmy blisko siebie w rankingu i każde miejsce było na wagę złota. Jednak bardzo szybko mi odjechali na jakieś 3-4 pozycje przez moje nieogarnięcie techniczne trasy - choć z okrążenia na okrążenie było coraz lepiej :)

Na pierrwszym okrażeniu starałem się trzymać jak najwyżej co się o dziwo udawało. Niestety już na pierwszym okrążeniu Maciej miał kontakt z ziemią - przy wyprzedzaniu na wąskiej drodze zahaczył i gałąź, która go ostatecznie położyła. Ale po kilku chwilach wstał i pojechał obolały dalej - szacun! Mi się już w tej chwili Grzegorza nie udało dogonić - nie dość że zrobił się mały zastój tak jeszcze Grzegorz chyba jest w dobrej formie :) Błażej gdzieś tam jak go wyprzedziłem został przyblokowany i glebnął na hopce i ogólnie przez to ja odjechalem wraz z Bartkiem Konradem i jakimś kolegą meXller i tak dojechaliśmy do mety, gdzie Bartuś trochę dodał do pieca i kolega również, a ja na twardym przełożeniu ledwo przepchąłem akurat :x

Mi się jechało całkiem w porządku, jak na MTB to wręcz dobrze :) Fajna zabawa, duzo hopek i interwałów, dobre ściganie i sprawdzenie się :) Ogólnie chyba gdzieś tam 8-9 miejsce OPEN. Super było :)

No i na koniec oczywiście kiełbaski - aż 4. Od jutra dieta :D


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)