To co już za mną:

Podjazd Mont Ventoux

Niedziela, 17 lipca 2016 · Komentarze(1)
Jeden z najcięższych podjazdów na świecie zaliczony - po prostu Mont Ventoux w Prowansji - Francja. (piszę, jakby ktoś nie wiedział ;-) )

Podjazd od najsłynniejszej strony - z Bedoin przez Chalet Reynard aż na szczyt pod wieżę Mont Ventoux.

Góra wiatrów ? Gigant Prowansji ? Tak, zdecydowanie się wszystko zgadza. Potwierdzam, doświadczone na własnej skórze.

Podjazd zaczyna się dość niewinnie.. Od pięknego, bardzo malowniczego miasteczka Bedoin. Po przejeździe przez centrum miasta i skręcie o 180* w prawo pojawia się tablica Mont Ventoux - start - km 0. Od tego momentu zaczyna się zabawa. Najpierw można by powiedzieć jak na polskiej Przełęczy Jugowskiej - 4-6%. Nie tak strasznie, nie tak stromo... całkiem miło. Droga pnie się coraz bardziej w górę, patrzysz w przepaście, patrzysz na krajobrazy... Widoczki są po prostu pięknie.. W końcu jest ta jedna góra.. i długo długo nic w okolicy.

Kręcąc dalej i pokonując kolejne kilometry, nie dość że mijasz dziesiatki i setki kolarzy to jeszcze jedziesz po Pro Tour'owych napisach i co chwilę słyszysz i mówisz sympatyczne "bonżiur" rozmawiając z ludźmi jak tu ciężko. Jedna wielka kolarska i przyjazna rodzina. 

Podjeżdżając dalej zastanawiasz się jak długo do końca, jak daleko jeszcze do tej magicznie położonej wieży.. Nie możesz myśleć ile już za Tobą....Ostry skręt w prawo, "jakieś wąsy" na asfalcie... duuuuuużo procentów, im ciaśniej wchodzisz tym trudniej przepchnąć..

Kilka kilometrów dużego nachylenia, po drodze mijamy ciągle widniejące napisy dopingujące także naszych polskich kolarzy i powoli dojeżdżamy do końca osłoniętego przez las odcinka - Chalet Reynard. Chwila "wypłaszczenia" - jeśli możemy tak nazywać 3-5% podjazdu i... mijamy owe miejsce i wjeżdżamy w kosmiczny krajobraz - niezalesione skały, gołe góry, piękne widoki, świetne wspinanie się....jeśli tylko nie ma przemocnego wiatru. Inaczej czasami jest to albo ryzykowne, albo po prostu głupie, albo jedno i drugie połaczone z szaleństwem.

Ale dzisiaj mamy piękne okno pogodowe. Jedzie mi się świetnie, po prostu noga jest, kręci jak powinna. Zakręty, zakręcone, zakrętami się zakręcają.. Dłuży się, ale może bardziej czuję już zniecierpliwienie i chęć dotarcia, odkrycia tejże góry.

Gdy dojeżdżam do "mety" moim oczom ukazuje się świetny widok, mnóstwo kolarzy na szczycie... Ubieram się jak najszybciej bo zaczyna wiać zimnym wiatrem i nie chcę być chory..

Ubieram się na tyle ciepło że na zjeździe jest mi nawet w porzadku. Rozpędzam rower, trochę ścinam między samochodami, pędzę ile akurat w danej chwili można  -  i choć już po TdF w tym miejscu tak miejsca na drodze do swobodbnego zjeźdżania brakuje.

Góra sama w sobie aż tak straszna nie jest... jest długa, trzyma dość mocno praktycznie cały czas aż do szczytu. Jak zawsze wiadomo - to nie góra jest straszna sama w sobie tylko tempo którym chce się ją podjechać.

Pierwsza z mitycznych gór na świecie zaliczona.. Może niedługo jakaś inna ? :-)
Wjazd do czas: 1h 40min - myślę że czas mogę spokojnie kiedyś bardzo poprawić gdyż jechałem na takie 3/4 gwizdka

cad: 70

https://www.strava.com/activities/642572266

To zdjęcie muszę kupić w oryginale :-)


Zrobione :-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Komentarze (1)

Taki z ciebie goral i kadencja 70 tak to mozesz kapuste ubijac.

Gość 18:56 poniedziałek, 18 lipca 2016
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa szyok

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]