To co już za mną:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:1138.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:34:04
Średnia prędkość:33.41 km/h
Maksymalna prędkość:71.00 km/h
Suma podjazdów:3372 m
Maks. tętno maksymalne:191 (95 %)
Maks. tętno średnie:172 (86 %)
Suma kalorii:23007 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:66.94 km i 2h 00m
Więcej statystyk

Czarne chmury otaczały mnie...

Czwartek, 12 września 2013 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Dzień bez roweru dniem straconym - taką prawdę wygłasza się w towarzystwie. Jedyną opcją braną pod uwagę jest dzień wolny na regenerację.

Do pracy i z pracy rowerem. Dzisiaj na szybko, jakby ktoś z tyłu batem poganiał, a to tylko czarne chmury które wisiały nad głową od samego rana. Dwa dni temu nieźle przemokłem, nie polecam nikomu w zwykłych ciuchach jeździć w deszczu. Do tego biały sweterek za bardzo się nie nadaje bo spod kół lecąca breja nieźle przyozdabia go w mnóstwo czarnych kropek.

Wlatuję do domu, bez chwili zastanowienia włączam komputer i pogodę ICM - nie ma padać, nie ma bardzo wiać - jedziemy, bez dylematów. W głowie tylko jedna możliwa trasa - rundka za Miliczem. Jedzie się mi ją jakoś z bardzo spokojną głową, znam tu każdą dziurę, każdą zmarszczke i co gdzie się znajduje.

Pierwsze 23km to katorga pod lekki wiatr z siłowym przepychaniem korby kilkukrotnie. Później górki - nie zwalniam ale jadę swobodniej. Ostatnie 23km: patrz pierwsze 23km.

Weszło porządnie w nogi - zdecydowanie tego mi było trzeba.

Wjeżdżam do Krotoszyna -> kałuże, wszędzie mokro, spod kół leci woda.. Zajeżdżam do domu i dowiaduje się że 5minut temu przestało naparzać deszczem. Wszyscy zdziwieni żem wyszedł z tego na sucho, a mnie nawet sekunde na dzisiejszym treningu nie zmoczyło. Bóg u góry czuwa! :)

Powrót w szarości, szybko robi się ciemno. Chyba wpadnę w jesienną traumę.
Myślę że w tygodniu to gdzies do 22.09 można jeździć tą trasę wychodząc z domu gdzieś o 16:45 - będzie na styk z zachodem słonca. Dalej to już wjazd na trasę 51-65km.

Jesień napiera, w buciorach wchodzi, wywarza drzwi, okrada nas z czasu...
Ale póki jeszcze lato....pompkę kładę na to ;)

cad: 84

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Kiedy halny spod samiuśkich Tater wieje.....

Niedziela, 8 września 2013 · Komentarze(1)
...dzieje się oj dzieje.

Cześć dzielny kolarzu! Wszedłeś tu z ciekawości aby poczytać jak to było gdy wiało i było pod górę ?! Czy może wiesz jak było, jechałeś z nami i tylko szukasz potwierdzenia jak zajebiście jechałeś dzisiejszy etap ?! Uważaj proszę, bo możesz poczuć się albo pominiety albo bardzo niedowartościowany.
Nieważne jednak co Tobą kieruje, że tutaj wchodzisz - przeczytaj wszystko od deski do deski, a i tak dojdziesz do wniosku że Interkol jest zajebisty.

Spóźnienie! O tak, dzisiaj rano zaspałem. Gdyby tak do pracy się spóźnić, ale na rynek w Ostrowie w niedzielę ?! NIGDY! Jak najszybsze szykowanie się, jakieś śniadanie, zapakowałem batony, zalałem bidony i wyruszyłem. Nic ciekawego prawda ?! Wyjazd dopiero po 9:00, na początku dość leniwie, ale później dujący halny spod samiuśkich tater dał mi się we znaki. Ukręciłem do ostrowa 31kmh.

Wjazd na rynek, a tu tylko albo aż prezes. Po chwili jednak zebrała się cała grupa ok 20 chłopa i polecieliśmy Bazylową trasę - czyli znowu wycieczka w nieznane.

Od samego początku każdy się wymigiwał od wejścia na prowadzenie. Sporo km pod wiatr. Nikt nie chciał, ja tym bardziej. Poleciałem pod wiatr 30km, w głowie ciągle myśli że nie wiem gdzie jestem i ile tak na prawdę pozostanie do przejechania w drodze do domu. Wielu pewnie pomyśli że po co kalkulować, jedzie się ile się da, ale nie nie.. Nie w tej części sezonu, nie w tym tempie i nie pod taki wiatr.

Wyjazd z Ostrowa, szachy jak na zawodach, a tu tylko wspólny trening. Pierwsza górka pod kościół w Kotłowie padła łupem Przema. Ja wjechałem w czubie, ale bez ścigania. Dalej niby na Ostrzeszów, ale jednak nie - skręcamy w lewo i każdy tylko patrzy się na Bazyla bo nikt nie wie gdzie jechać. Trasa rzeczywiście bardzo urokliwa - same garby, dziurska i piach, otwarta przestrzeń, pola i mega wmordewind. Przez Bazylowy kawałek mało się dzieje. Raz próbował uciekać Grześ, dołączylem do niego z Robertem i się skonczyło. Później sytuacja! Grześ schodzi ze zmiany, chcę go wpuścić a on nie chce wejść. To nie. Później podkręcają kompani tempo, ja jadę swoje robi się więc dziura, Grześ zdziwiony spawa - taka tam zabawa.

Po kreceniu się w nieznanym, które nie zapadło mi bardziej w pamięci lecimy w koncu na Mikstat. Wiele rantów uszczupliło nam peleton. Kilka osób zdążyło zostać już na wietrze, a tu w planie jedna - ale dość porządna górka pod Maszt w Mikstacie. Jedziemy dość spokojnie, no to zaatakuję - pomyślałem sobie.
Niestety peleton nie dał szans. Jednak gdy czub poleciał do przodu, ja zostałem ciutkę z tyłu i podjechałem z Bazylem i Maciejem.

Chwila przerwy w Mikstacie na rynku - uzupełniamy płyny, jemy batoniki i jedziemy dalej. Kierunek Antonin. Tempo solidne, z wiatrem w plecy, wjazd do miasta, nagle wszyscy zaczynają sprint, a ja zdziwiony pytam Bazyla co oni robią - a no tak....tablica :] Grześ gubi telefon, chwilę czekamy. Rozpadł się na kilka kawałków, ale wyświetlacz cały.

Kolejny odcinek to kilka kilometrów do ronda ostrzeszowskiego przejechane dość spokojnie. Skręt w kierunku na Czarnylas/Odolanów/Krotoszyn i atakuję. Robię to z pewną rezerwą, nie jadę w trupa. Do tablicy Odolanów jeszcze ok 8km. Niestety po równej pracy dochodzi mnie reszta po ok 2-3 km. Daje radę załapać się na koło, mimo tego że nikomu w myśli nie było żeby zwolnić. Po chwili odpoczynku próbuję swojej szansy po raz drugi. Dobija do mnie Przemo i staramy się jechac równo po zmianach. Niestety nikt znowu nie odpuścił jak tydzień temu siku.

Do Odolanowa więc dojeżdżamy całą grupą, ja niestety jadąc na tyłach grupy nie mam szans dobić się do sprintujących już. Dojeżdżam w środku. Pożegnanie i jedziem do domu. Tempo stałe, spokojne, na rozkręcenie nogi - 33kmh z wiaterkiem.

Wyjeżdżam z Sulmierzyc, widzę idącego kolarza. Złapał gumę. Oferuję pomoc, bo przecież mam zapas. Niestety dziurawy ten mój zapas. Pogadalismy, pojechałem.

Dojechałem do domu i pierwsze co zrobiłem to zjadłem obiad, wypiłem hipertonika, zjadlem garść tabsów które nic nie dają i włączyłem Vueltę.

A więc dzielny kolarzu, miło mi że doczytałeś całą notatkę do końca. Cieszę się, że zainteresowały cię moje słowa. To tylko dzisiejszy trening ubrany w słowa - oczami jednego człowieka. Nie spodziewać się proszę obiektywizmu. To subiektywna ocena. Nie ma innej możliwości, może ktoś widział to wszystko inaczej?!

caD:85
przewyższenia: 633m

Kolarska rodzina Interkolowa :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Lider serwisu! Szczyt lansu.

Piątek, 6 września 2013 · Komentarze(3)
Zabrzmi to cholernie wazeliniarsko, ale nie dbam o to..
Poprzez wyrażenie swojego zdania myślę, że zapłacę adekwatnie do usługi..

Sklep internetowy: FlyBike.pl - Jakub Szafałowicz [Ostrów Wlkp.] - odwalił mi kawał dobrej roboty. Polecam serdecznie jak serwisanta i sprzedawcę.

Długie skrzypienie i trzeszczenie w korbie ustało poprzez dzisiejszą poranną naprawę. Rozkręcił korbę, przeczyścił i nasmarował, spojrzał dotknął i zadziałało.
W końcu chodzi płynnie i bezszelestnie. Nie dostałem gwarancji jak długo - bo korba już ma sporo km, do tego support ciut zajechany. Ale zreanimował mi ją i to się liczy. Nie opłaca mi się w nią ani grosza wkładać - kupować będę nową najprawdopodobniej ultegrę :)

Do tego dołożyć kilkusekundową regulację tylnej przerzutki ?! BOMBA! Zrobił to szybko i chodzi jak żyleta. Niektórzy męczyli się dlugo, nie potrafili wyregulować jej jak należy zwalając winę na już za starą przerzutkę bądź popsutą klamkę [oczywiście do wymiany].

A jazda aby sprawdzająca co i jak.
...............................................

Będąc w mieście też musiałem wlecieć do galerii handlowej w Kroto. Będąc w pełnym umundurowaniu : szczyt lansu lvl.2 challenge accepted. Wjechałem do galerii na szosie, zrobiłem co miałem i wyjechałem.
Spojrzenia ludzi i strażniczki nie do podrobienia.

Nogi nie kręcą!

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

XoXo! Potrzeba wynory ;]

Środa, 4 września 2013 · Komentarze(0)
Kolejny raz moja przecudowna rundka. Od dni kilku wieje u nas jak skurczybyk.
Niemiłosierne wiatry doprowadzają do szaleństwa, a tylko taki Mati z CCC może być szczęśliwy bo wtedy czuje się jak ryba w wodzie.

Moim akwenem są górecki za Miliczem / pod Trzebnicą! Zdecydowanie najlepsze treningi wychodzą tylko tam! No ew. Mikstat, ale to za daleko już.

Po pracy ogarnąłem Fejsika, dziś już bez rewelacji, ale i bez wczorajszego pospiechu, zjadłem obiad i ruszyłem na szosę.

Coś na tej trasie nie mogę rozwinąć jednak bardziej skrzydeł i polecieć lepiej niż 2:17 - 2:20. No trudno bardzo, jeszcze znowu korba zaczęła skrzypieć czy coś... Grrry.. Bidulka wiele ze mną przejechała, ale to już raczej jej ostatni sezon. :)

Jutro powtórka, piątek może serwis korby, sobota to w końcu plan odebrania dyplomu z uczelni - zakupy - i może mała kawa........ :)

Do jutra! ;)

cad: 90
przewyższenia: 467m

Ekipa z Zawonii :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

W zawodowym towarzystwie :)

Wtorek, 3 września 2013 · Komentarze(0)
Już na wczoraj umawialiśmy się żeby wspólnie przekręcić. Niestety pogoda jednak nie dopisała i jako amator pozostałem w domu - a raczej pojechałem do Ostrowa Wlkp. najpierw na zakupy: pasek do spodni! koniecznie biały ;) koszula elegancka jasnoniebieska z białym kołnierzem i jakąś taką dziwną jakby narzutę na siebie z kapturem, ni to bluza, ni to koszula czy coś.. dziwne ale fajne.. fajne bo dziwne ;) Drugim punktem było zebranie członków OTR Interkol :) Tutaj też wiele się powyjaśniało, więcej info po kolejnym zebraniu "walnym".

Przyszło więc wczorajszą jazdę odłożyć, Mateusz z CCC Polsat Polkowice chciał sobie zrobić zaplanowaną "przejażdżkę".. No to mu potowarzyszyłem. Niestety nie miał za dużo czasu i mi wyszło ledwo 50km, ale jutro sobie odbije niedobór kilometrów ;) Cała trasa przejechana na spokojnie, czas spędzony na rozmowach, umawianiu się itd itd :) Paru ciekawych rzeczy się dowiedziałem, jak wygląda życie kolarza PROfi w Polsce, o sprzęcie, bidony, treningi... Fajnie fajnie, będzie trzeba jechać na wspólny długi i mocny trening ;)

cad: 85

Najpierw była 15% "Prababka" {zawonia korona kocich gór 2013}
Przegoniłem już z konca peletonu do środka, czuba juz nie złapałem :/


A po chwili 7% bruk....

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Ściganie z Interkolem na 102! :)

Niedziela, 1 września 2013 · Komentarze(0)
Dokładnie tak. Dzisiaj prawie, że od startu do mety ściganie :) Czyli to co tygryski lubą najbardziej :) A jeszcze jak noga dobrze kręci to już w ogóle wyśmienicie.
Jednak to małe sprawozdanie zacznę od początku - jak na wszystkie prawidła przystało:)

Budzik dzwoni. Zrywam się z łóżka. Za szybko, lekko zaczyna kołysać - chwila stabilizacji i już. Można iść. Nogi po wczorajszym wyścigu dobrze przepalone. Ani nie ciężkie, ani jakoś wybitnie zajechane... Takie w sam raz na dziś. Dłuższa chwila w toalecie, zaliczone syte śniadanie i ubieram się.. Ciepło - zimno... Zimno! Zdecydowanie nastała już jesienna aura z chłodnymi porankami i wieczorami.

Wyjeżdżam tuż przed 9:00. Biorę na trasę imbusy, przy wyjeździe z Kroto poprawiam trochę ustawienie siodła i od tej chwili jadę równym tempem prawie 40km/h z wPLECYwindem ;) Jest ok. Nogi kręcą. Postój na przystanku na sik-stop.
Drugi postój na stacji w Ostrowie już i dolanie bidonów, tam Astra Krotoszyn z mojego miasta popija kawkę przed meczem z klubem w Czekanowie. Dojeżdżam na rynek, zbiera się ekipa i wyruszamy na moją trasę w kierunku Krośnic, Milicza i Krotoszyna.

Na początku bardzo spokojnie i zachowawczo. Wieje całkiem porządnie, nie chcemy nikogo gubić na pierwszych kilometrach. Do ok 30km nuda na tyle, że średnie tętno było w granicach 130ud/min.. No po prostu nic się nie działo.

Widać Grzegorza {prezesa} też to zdenerwowało i postanowił skoczyć, za nim Robert z Raszkowa i jeszcze jeden kolega.. W peletonie idzie myśl "jadą do przodu na siku"... Ehe.. No to pojechali, staram się przez ok 3-4 km gonić samotnie dwóch śmiałków, ale raz się zbliżam, raz jestem coraz dalej.. Zawieszony między dwoma grupami.. Odwracam się, widzę że grupa prowadzona przez Bazyla mnie powoli dochodzi. Czekam więc i dołączam się do pogoni. Jest nas 5.
Ja, Bazyl, Mateusz i dwóch kolegów których imion nie spamiętałem. Po ostrym tempie Bazyla zostajemy w końcu we trzech. Ja jadę dość asekuracyjnie bo jeszcze nic nie jadłem i boję się że mnie zaraz odetnie, zgaśnie prąd, wywalą bezpieczniki, puszczą zwieracze... Dzięki Bazylowi i Matiemu dajemy radę złapać Grzesia i Roberta, którzy całkiem długo uciekali.. Po czym w końcu się wysikaliśmy. Zjadłem swoje dwa batoniki, dostałem trzeciego od Bazyla... Głód zniknął... Jedziemy więc dalej :)

Powoli sobie dojeżdżamy do Krośnic, zaczynają się pierwsze górki. Przy wyjeździe z miasta atakuje Mateusz, pierwszy zaczyna podjazd pod kościółek w Wierzchowicach. Najpierw myślę żeby za nim skoczyć od razu, po chwili jednak naszła mnie myśl żeby zaczął najbardziej stromy odcinek i dopiero wtedy da się gazu. Zaczyna podjazd z przewagą ok. 150m. Szybko topnieje, jestem na zmianie, ciągnę ok 33km/h i z łatwością doganiam i przeganiam uciekiniera. Nie odpuszczam jadę dalej, jednak po chwili na małym wypłaszczeniu skacze Bazyl. Tutaj dociąga nas Grzegorz i znowu spokojnie jedziemy dalej. Gdy wszystko się złączyło byliśmy już na wyplaszczeniu i niedaleko do tablicy Milicz.

Tutaj próbuję 2-krotnie odjechać, jednak za pierwszym razem atakując z tyłu, Grzegorz krzyczy że uciekam i szybka reakcja peletonu i znowu jedziemy razem, wszyscy się rozjeżdzają, na przodzie jakies 100m przed wszystkimi wyjeżdża Zbigi z Mateuszem i jadą.. Próbuję po raz drugi, obok Zbigiego przelatuję ok 45km/h jednak peleton jest całkiem blisko i na tablicy Milicz wygrał Grześ, ja dojechałm drugi...

Chwila postoju w sklepie i lecimy dalej. Ostatnie górki na drodze do Krotoszyna, na jednej z nich dla sprawdzenia nogi czy jeszcze kręci znośnie podkręcam tempo. Odpada ktoś tam. Jest ok.

Dojeżdżamy do Zdun. Tutaj znowu chcę zaatakować na Krotoszyn. Na czele Bazyl, po chwili na zmianę wychodzi Grzegorz. Chcę skoczyć już przy wjeździe na rynek, ale tu widzę że przed nami jedzie auto i nie ma co ryzykować na krętej trasie. Jednak gdy auto skreca w lewo, dokręcam na zjeździe, Grzegorz hamuje na zakręcie, ja znając tą trasę lecę co sił i uciekam. Nikt za mną nie skacze, robi się całkiem fajna przewaga. Lecę 40kmh. Jest trudno, ale zagryzam zęby. Niestety na ok 1km do tablicy po współpracy peletonu dochodzą mnie. Uciekałem jakieś 4km.. Po chwili wszyscy się rozjeżdżają, ja staram się skoczyć raz jeszcze, nie oglądając się za siebie lecę 45kmh na tablicę, jednak reszta znowu była za mną i w sumie rozprowadziłem ich na finisz, który wygrał Grześ.

Pożegnaliśmy się ładnie, oni polecieli na Ostrów a ja na obiad do domu ;)

Fajnie noga kręci, oby tak dalej i będzie tylko lepiej. Szkoda że wszystkie zaplanowane wyścigi to jedna wielka niewiadoma...
Jedzie ktoś do Rajczy ?! Ja chcę, proszę o kontakt :)

caD: 83
przewyższenia: 329m

Wczoraj, na starcie wyścigu Korona Kocich Gór w Zawonii :)


A tu jedziemy w naszym grupetto, druga grupa goni pierwszych..

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)