Szklarska Poręba: Etap 1
Piątek, 19 lipca 2013
· Komentarze(4)
Kategoria 100-150km, Ze zdjęciami
Training Camp Szklarska Poręba 2013 Specialized Allez Comp
Do Szklarskiej Poręby zajechaliśmy w czwartek ok 23 po odwiedzinach Joty, która była nieźle zdziwiona razem z mężem naszymi odwiedzinami {Ja i Ada}. Chwila pogadanki, mały drink {dla niej} i ruszyliśmy dalej. Szybkie rozpakowanie się i obczajanie mieszkania i nie pozostało nic innego tylko iść spać.
Szybka pobudka już po 7:00. Łatwo ruszyć dupska na urlopie/"wakacjach" nie było no ale.. Chcę i potrzebuję tego jak tlenu. Wstaję więc, jem śniadanie, pakuję batoniki, zalewam bidony i ruszam. Piękna pogoda, piękniejsze widoki, najpiękniejsze góry. Najpierw czekał mnie zjazd do miasta, później płasko i zjazdy do samego Podgórzyna. Stamtąd można powiedzieć: SIĘ ZACZĘŁO!
Podjazd na Przełęcz Karkonoską przez Przesiekę. Najpierw dość "łatwo" te 4-5%, w miarę płynnie się jedzie. Nagle w Przesiece mijam stojącego przy mapie kolarza, kiwamy sobie cześć i jadę dalej. Po chwili słyszę całkiem mocne sapanie za sobą, troszeczkę zwalniam, widzę że to on. Zagaduje: Hi, do You speak english ?!.. Eeee.. Chwila konsternacji.. Yes yes, I can somethnig say..
I tak sobie jechałem z uwaga.. Francuzem :-) Ma żone Polkę z Zielonej Góry i przyjechali na wakacje. Pochodzi z miejscowości pod Mount Ventoux. Ma na imie Glen. Hmm.. To po chwili sobie myślę, że nie mam co z nim jechać bo pewnie góral wyśmienity. Mówił że chce jechać na Czechy.. No to go poprowadziłem przez najcięższy podjazd w Polsce - Przełęcz Karkonoską. Moje przypuszczenia okazały się błędne, na szczyt dojechałem ok 5-6 minut przed nim. Kadencja 45-50, niezłe przepychanie. Podjazd ciągle robi wrażenie.
Porobiliśmy sobie fotki i ruszyliśmy w kierunku Czech. Asfalt = bajka. Zero dziur, szeroko, do tego również spore pobocze. Po prostu to czego w Polsce na próżno szukać - a sam podjazd na Karkonoską mega dziurawy. Kiedyś zjeżdżając tam rozwaliłem sobie koło + złapałem gume po jednym z kraterów, zjeżdżając na zaciśniętych na maxa hamulcach lecąc i tak 50kmh.
Teraz jednak to był strzał w dziesiątkę. Ciągle rozmawiając z nowo poznanym kolegą Francuzem ruszyłem na Sprindleruv Mlyn i chcialem jechać od razu na Harrachov. Ale poleciałem za daleko na południe i dojechałem aż do Vrchlabi i dopiero tam w kierunki na granicę. Nadłożyłem gdzieś 20km, no ale ciul z tym ;-) Jechało się fajnie, przyjemnie, niestety tylko płasko trochę z jakimiś tam mini podjazdami - hopkami.
Dalej to podjazd do samej granicy w Jakuszycach, podjeżdżało się go dość topornie, ciągle wiał mocny wiatr w twarz co z 4-5% robiło mi 7-8% bez przerwy.
Następnie zjazd w kierunku Szklarskiej Poręby, podjazd prawie na Zakręt Śmierci i do domu :)
Tam czekała dziewczyna, która szczęśliwa nie była bo zapowiadałem 2-3h jazdy, a tu wyszlo prawie 4h :] Jednak jechało się tak zajebiście, że ani myślałem o jeszcze szybszym powrocie do domu.
Dalsza część dnia to szybki prysznic, obiad i kierunek KARPACZ - autem. W Karpaczu poszliśmy na wyciąg prowadzący do Kopy i na Śnieżkę już "z buta". Dalej zejście prawie 2h do miasta czerwonym szlakiem i z powrotem do domu.
I tu praktycznie koniec pierwszego dnia, dość napisać tylko jeszcze że spać to ja poszedłem gdzieś koło 2-3 nad ranem - a pobudka kolejna o 8 rano.
cad: 82
przewyższenia: 1804m
Pod Odrodzeniem:
Widoki z Odrodzenia:
Pod Odrdzeniem z kolegą z Francji:
Na jeziorze "Labska":
I jeszcze z tego dnia, spod Śnieżki:
/1796231
Do Szklarskiej Poręby zajechaliśmy w czwartek ok 23 po odwiedzinach Joty, która była nieźle zdziwiona razem z mężem naszymi odwiedzinami {Ja i Ada}. Chwila pogadanki, mały drink {dla niej} i ruszyliśmy dalej. Szybkie rozpakowanie się i obczajanie mieszkania i nie pozostało nic innego tylko iść spać.
Szybka pobudka już po 7:00. Łatwo ruszyć dupska na urlopie/"wakacjach" nie było no ale.. Chcę i potrzebuję tego jak tlenu. Wstaję więc, jem śniadanie, pakuję batoniki, zalewam bidony i ruszam. Piękna pogoda, piękniejsze widoki, najpiękniejsze góry. Najpierw czekał mnie zjazd do miasta, później płasko i zjazdy do samego Podgórzyna. Stamtąd można powiedzieć: SIĘ ZACZĘŁO!
Podjazd na Przełęcz Karkonoską przez Przesiekę. Najpierw dość "łatwo" te 4-5%, w miarę płynnie się jedzie. Nagle w Przesiece mijam stojącego przy mapie kolarza, kiwamy sobie cześć i jadę dalej. Po chwili słyszę całkiem mocne sapanie za sobą, troszeczkę zwalniam, widzę że to on. Zagaduje: Hi, do You speak english ?!.. Eeee.. Chwila konsternacji.. Yes yes, I can somethnig say..
I tak sobie jechałem z uwaga.. Francuzem :-) Ma żone Polkę z Zielonej Góry i przyjechali na wakacje. Pochodzi z miejscowości pod Mount Ventoux. Ma na imie Glen. Hmm.. To po chwili sobie myślę, że nie mam co z nim jechać bo pewnie góral wyśmienity. Mówił że chce jechać na Czechy.. No to go poprowadziłem przez najcięższy podjazd w Polsce - Przełęcz Karkonoską. Moje przypuszczenia okazały się błędne, na szczyt dojechałem ok 5-6 minut przed nim. Kadencja 45-50, niezłe przepychanie. Podjazd ciągle robi wrażenie.
Porobiliśmy sobie fotki i ruszyliśmy w kierunku Czech. Asfalt = bajka. Zero dziur, szeroko, do tego również spore pobocze. Po prostu to czego w Polsce na próżno szukać - a sam podjazd na Karkonoską mega dziurawy. Kiedyś zjeżdżając tam rozwaliłem sobie koło + złapałem gume po jednym z kraterów, zjeżdżając na zaciśniętych na maxa hamulcach lecąc i tak 50kmh.
Teraz jednak to był strzał w dziesiątkę. Ciągle rozmawiając z nowo poznanym kolegą Francuzem ruszyłem na Sprindleruv Mlyn i chcialem jechać od razu na Harrachov. Ale poleciałem za daleko na południe i dojechałem aż do Vrchlabi i dopiero tam w kierunki na granicę. Nadłożyłem gdzieś 20km, no ale ciul z tym ;-) Jechało się fajnie, przyjemnie, niestety tylko płasko trochę z jakimiś tam mini podjazdami - hopkami.
Dalej to podjazd do samej granicy w Jakuszycach, podjeżdżało się go dość topornie, ciągle wiał mocny wiatr w twarz co z 4-5% robiło mi 7-8% bez przerwy.
Następnie zjazd w kierunku Szklarskiej Poręby, podjazd prawie na Zakręt Śmierci i do domu :)
Tam czekała dziewczyna, która szczęśliwa nie była bo zapowiadałem 2-3h jazdy, a tu wyszlo prawie 4h :] Jednak jechało się tak zajebiście, że ani myślałem o jeszcze szybszym powrocie do domu.
Dalsza część dnia to szybki prysznic, obiad i kierunek KARPACZ - autem. W Karpaczu poszliśmy na wyciąg prowadzący do Kopy i na Śnieżkę już "z buta". Dalej zejście prawie 2h do miasta czerwonym szlakiem i z powrotem do domu.
I tu praktycznie koniec pierwszego dnia, dość napisać tylko jeszcze że spać to ja poszedłem gdzieś koło 2-3 nad ranem - a pobudka kolejna o 8 rano.
cad: 82
przewyższenia: 1804m
Pod Odrodzeniem:
Widoki z Odrodzenia:
Pod Odrdzeniem z kolegą z Francji:
Na jeziorze "Labska":
I jeszcze z tego dnia, spod Śnieżki:
/1796231