To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Zawody

Dystans całkowity:17725.93 km (w terenie 43.43 km; 0.25%)
Czas w ruchu:554:43
Średnia prędkość:31.95 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:115078 m
Maks. tętno maksymalne:210 (105 %)
Maks. tętno średnie:188 (97 %)
Suma kalorii:359064 kcal
Liczba aktywności:165
Średnio na aktywność:107.43 km i 3h 21m
Więcej statystyk

Maraton w ISTEBNEJ - piekło..

Niedziela, 11 lipca 2010 · Komentarze(4)
Kategoria 100-150km, Zawody
Hmm.. Zacznę od tego ,że jechałem stanowczo za długo.. No ale sił starczyło tylko na tyle.. No dobra.. To po kolei...
Czas wkleiłem swój z licznika - u organizatora 5h 41m

fotki : http://picasaweb.google.pl/xubix1

W piątek wyjazd o 6 z Ostrowa Wielkopolskiego do Istebnej.. Po drodze odebraliśmy kolegę Łukasza z Ostrzeszowa i ruszyliśmy w trasę. Po drodze kilka przystanków na siku i jedzenie i tak po południu dojechaliśmy do naszego pensjonatu "Jaskółcze Gniazdo" w Jaworzynce :) Od razu pochwalę tam jedzenie bo było po prostu super.. Na jednym z przystanków w/w Łukasz zobaczył w mojej tylnej oponie dziurę.. I już schiza.. KUrde co zrobić.. A tu mówi ,że mi pożyczy bo wziął jedną zapasową.. :) Dzięki Ci wielkie.. Przed obiadem pojechaliśmy na chwilę na rower.. Kilka kilometrów i otworzyły mi się oczy "jak jutro będzie ciężko"... NO i było.. Później do biura zawodów odebrać numerki i do domku spać.. W nocy spałem bez problemu... Od rana oczywiście nic zjeść nie mogłem tylko pół skibeczki chleba.. Ale na starcie już wszamałem batona energetycznego i żelka więc spoko :) Ruszyliśmy na trasę i ja szczęśliwy juz sobie jadę.. Wspinam się na tą Kubalonkę za moimi z drużyny przerzucam na wyższe zębatki i tu nagle spada łańcuch.. Patrzę na licznik.. 10 - 8 - 5 - 0 km/h i dupa.. Jebs na lewy bok.. Kolano zdarte.. za mną jechali jacyś kolarze i cieszę się że mnie ominęli.. Szybko się zebrałem i chcę założyć łańcuch ale nie idzie.. gdzieś się zablokował.. Szybko biegnę do jednego z turystów czy mógłby mi przytrzymać rower.. Pomógł mi za co mu serdecznie dziękuję.. No nic.. strata już chyba 5 minut i nie dam rady ich złapać.. No to już sobie mówię - czeka Cie jazda indywidualna na czas 120km - no i tak było.. Później coś na 50km znowu ścianka i spada łańcuch przy przełączaniu przerzutek.. No dobra zdążyłem się wypiąć i założyłem łańcuch.. Jadę dalej jest bufet.. chwila przerwy.. dolałem izotoniku i jadę dalej.. Coś koło 75km na trasie samego już dystansu mega na podjeździe widzę ,że zjeżdża jeden INTERKOLOWIEC.. pytam się co jest ? A on "Pierd*lę ,nie jadę" bo było ciężko.. Dziwie się mu ale rozumiem.. sam na szczycie tego podjazdu zwróciłem wszystkie żelki izotoniki i batony energetyczne.. Zmęczenie było potworne.. Od tej chwili już tylko myślałem aby dojechać.. Na drugim bufecie wlałem sobie wody do bidonów.. Zaskoczyły mnie ostatnie ścianki w Czechach.. Na jednej z nich złapał mnie skurcz i zrzucił z roweru.. posiedziałem z rozprostowaną nogą na asfalcie.. po chwili ruszyłem i tak już się doczłapałem do mety.. Średnia cieniutka.. Ale cieszę się ,że przejechałem ten "etap".. Jednak góry uczą pokory.. Na starcie zapomniałem włączyć pulsometru :/

W tym samym pensjonacie mieszkał - woody - ze swoją dziewczyną = super ludzie.. pozdrowienia ślę już z Krotoszyna :D wyjazd zaliczam do udanych.. :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Maraton w Lesznie - kolejna guma

Sobota, 29 maja 2010 · Komentarze(10)
V Leszczyński Maraton Rowerowy :)
Wyjazd ok 5:30 z Krotoszyna na start i wio..
Odebralem numer startowy.. uszykowałem jedzenie i żelki oraz picie na drogę i można startować.. Interkol - czyli cała nasza drużyna startowaliśmy w dwóch grupach.. :) Gdy doszłi nas wycinaki na 5 km zaczęła się ostra jazda.. Nie wychodziłem z kolegą na zmiany aby się nie przemęczać bo i tak to już był duży wysiłek aby się z nimi utrzymać.. No to jedziemy.. jedziemy i jedziemy.. a tu nagle.. artur robi szybki unik przed czymś na co ja najechałem.. był to bodajże jakiś duży kamień.. naglę słyszy się "psssssss" - każdy pyta kto itd.. sam też byłem ciekaw.. ale nagle.. no dupa.. to jednak mi.. i to już na 20km !!!

i od tego momentu najlepsze i najbardziej pozytywne co mnie spotkało to spotkanie chyba na 140km użytkowniczki : JOTA : czyli po prostu Joasi :) Chwila rozmowy i pojechałem dalej po czym znowu w bazie maratonu chwilę po przyjeździe :) Pozdrowienia i gratulacje wyniku !!! :)
:*

no to zmieniłem dętkę bez pośpiechu i można dalej jechać.. tak jechałem ,że musiałem naginać 70km sam.. to minąłem grupkę maruderów , to pojedynczych kolarzy.. o dziwo mnie wtedy nikt nie wyprzedził..
ale na 90km doszła mnie grupka kolarzy jadąca dość spokojnie ale trochę szybciej ode mnie.. dołączyłem do nich. fakt faktem było to niebezpieczne bo co chwile ktoś rwał, to omijali dziury małe niebezpiecznie.. latali na lewo i prawo..

parę kilometrów przejechałem z nimi ,a później gdzie już drogi dystansów mini i mega się krzyżowały spotkałem dwóch swoich maruderów z Interkolu i tak sobie pojechaliśmy do mety we trzech.. pociągnąłem ich trochę i rozkręciłem..
kurde no... a noga mi tak dzisiaj ładnie podawała..

bo straciłem te 20m na wymianę dętki :( a co najważniejsze straciłem swoją grupę ,na której kole mogłem się długo wieźć.. aż do mety.. i wynik byłby też znacznie lepszy.. no a samemu nic nie mogłem zrobić..
oficjalnie:


a we wpisie tutaj podałem swoje osiągi z licznika :)
cad: 81

ps. cała grupa interkolu dojechała razem - osiągając prędkość średnią ponad 38 km/h ... wiem ,że bym z nimi dojechał bo czułem się dzisiaj na prawdę dobrze no ,ale.. ale guma

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(10)

Klasyk Kłodzki

Sobota, 8 sierpnia 2009 · Komentarze(6)
Kategoria 50-100km, Zawody
Jak tylko pojawią się wyniki na stronie to podam bardziej szczegółowo bo na razie mogę napisać tylko tyle ,że jestem 13 w kat. M2 na dst. mini.
Jestem z siebie zadowolony..
Nocy poprzedzającej wyścig nie przespałem w ogóle.. Cały czas się wierciłem..
Przed wyścigiem nic nie mogłem zjeść.. aby banana i troche pojadłem owsianki..
Na start zajechałem z lekkim poczuciem głodu [ale nawet chyba lepiej] ..
Chciało mi sie pic i jeść ,ale zaraz po starcie zjadłem banana i wypiłem troche powerade... Startowaliśmy z kolegą z zespołu o 9:40.. Jechaliśmy razem do chyba 35km gdzie gdy mijało nas dwóch zamiataków Michał skoczył za nimi ,a ja wolałem jechać swoim tempem..
Od tego czasu - pierwszy podjazd - jechało mi się już super do mety..
Na zjazdach, BARDZO DZIURAWYCH ZJAZDACH, bardzo uważałem i mimo to 3x wynisło mnie tak ,że mógłbym wypaść z drogi ,ale dałem rade wychamować.. Ale to i tak nic.. Gdy ja jechałem na jednym zjeździe patrze a tu z krzaków wychodzi kolarz.. zapytałem sie czy wszystko ok ,na szczescie bylo wporzo.. wiele osób spotkałem które wymieniały dętkę.. dziwie się aby ,że to ja nie złapałem gumy - szczescie mi dopisało.. już na zjeździe ze spalonej spotkałem jednego kolarza na MTB ,którym mniej więcej jechałem już do mety.. gonilismy się wzajemnie na zjazdach i podjazdach.. ost. podjazd jechaliśmy sobie równym tempem we 4.. jechało się miło ,ale... jeden z kolegów starając się mnie ominąc z lewej strony wepchnął mnie w dziurę.. na szczęście nic się nie stało ,nie musiałem schodzić z rowera ,ale już straciłem do nich dystans bo musiałem bardzo zwolnić ,aby nie rozwalić dętki.. na ost. 3 km doszedłem aby do starego kolegi na MTB :)
na ost. podjeździe do zieleńca dałem z siebie wszystko.. zachowałem sporo sił i bardzo dobrze mi się jechało.. :) ost. kolega z zespołu dołożył mi jakieś 18minut :) - mi i tak by to nic nie dało [dopiero 8 miejsce, do najlepszego straciłem jakieś 35m] :)
fotki dam jak tylko będę jakieś miał :)
kadencja 78
a jeszcze.. gdy ważyliśmy się dzień wcześniej [taka fajna waga z bajerami] wyszło mi 69kg[przy 187cm] i że mam 11% tłuszczu.
na trasie zjadłem aby 2 banany i jednego żelka isostara ,wypiłem 2 bidony powerade i jeszcze jedną buteleczke tego zacnego płynu wziąłem w kieszonke..
Haha.. I jeszcze dziś [niedziela] wygrałem koszulkę GIANTa ,ale taką na codzień..w losowaniu [loteria taka] ^^

MOJE FOTKI Z KK: {brakuje mi tylko z Asią Jabłczyńską i Mają Włoszczowską - ale już ścigam gościa od nich :D }
Tam na łóżku po prawej leżę JA, 137 to mój numer startowy:


Już na starcie KK{ja po lewej, po prawej Michał}:

Ja z tyłu: i w trase:


A tu już parę metrów od mety:



Jak coś jeszcze zdobędę to wrzuce :)

a tu profil trasy i profile największych podjazdów :)

Cała trasa:


Podjazd pod Gniewoszów:


Podjazd pod Spaloną:


Podjazd pod Młoty:


I końcowy podjazd do Zieleńca:


Baaaaaaaaaaaaaaardzo mi się tam podobało.. te podjazdy ahh..
ttylko nie ta nawierzchnia :/

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(6)

IV Maraton Leszczyński

Sobota, 30 maja 2009 · Komentarze(3)
Wyszło mi 166km mimo ,że powinno wyjść 160 - pomyliłem troszke trase i zawracałem..
Oficjalnie 6h 7m ,ale o tym za chwile...

Wyjeżdżamy.. 7:53 rano.. Ruszamy w 5 osób no i ja sobie jade powoli i czekam na swoich z Ostrowa.. Gdy oni już dołączyli to zaczęła się prawdziwa jazda.. 30km ze średnią ok 38km/h..
Ja dawałem z siebie już wszystko.. Po chwili narady zostaliśmy w czwórkę i mieliśmy taki plan aby razem dojechac do mety... Niestety po parunastu kilometrach pękła dętka Adamowi ,ale chłopaki chcą jechać dalej.. No to jedziemy, dołaczamy się na chwile do pociągu Olsha i TGV i tak 10km pędzimy.. Zostajemy i czekamy na Zbyszka ,któremu się troszke zostało.. Gnamy dalej, dołącza do nas pewien kurier i jedziemy.. Niestety przejeżdżamy przez tory i PSSSSSSSSSSSSSSs z mojej tylnej oponki.. Oni jadą dalej ja cały brudny i mokry wymieniam dętkę... Ok jest !!! To tylko 15 minut stracilem.. Go GO Go.. Mimo małej ilości powietrza jade dalej.. Niestety pojechałem za daleko... Wycierając okulary nie zauwazyłem strzałki na jezdni i zamiast skręcic w lewo pojechałem prosto.. Na szczescie szybko się kapłem ze nie jade dobrą trasą i wróciłem .. a tu 1km przed drugim punktem żywieniowym druga guma !!! Stoje tu chwile i pewien pan oferuje swoja pomoc.. zaklada szybko nową dętke ,pompuje i bach.. wyrwał wentyl.. No i pojechał.. Czekam jakies 10minut i w koncu ktoś dał mi dętke.. Wymieniłem, napompowałem i jadę dalej- to juz tylko 40km !!! Wziąłem dwa banany i jadę dalej.. Na szczęscie juz dojechałem bez problemów.. Cały przemoczony i brudny jakoś wróciłem.. Rower do mycia, ja do mycia, ciuchy definitywnie do prania.. Na wymiane dętek straciłem ponad 40 minut :(( Ale dojechałem :))

Po drodze także były dwa fajne podjazdy... 9% i 11% ... coś pięknego.. szkoda ,że takie krótkie :/ ;D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Maraton w TRZEBNICY !!! ~~~~~~~~

Sobota, 25 kwietnia 2009 · Komentarze(7)
Mój oficjalny wynik z maratonu :)
http://img266.imageshack.us/img266/5179/44444444444444.jpg
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Wczoraj umówiliśmy się na wczesny wyjazd, bo juz o 5:45 do Trzebnicy. Wszystko pięknie ładnie, dojechaliśmy ,przebraliśmy się, odebraliśmy numery i zostaje czekać tylko na start.

Ja startowałem o 9:02. Normalnie w grupie 10 osób. Jedziemy sobie spokojnie w Trzebnicy aby wyjechać z miasta ,a tu nagle na nas cofa auto jakaś baba.. nie zachamowała ,musielismy zwolnić i wymanewrować ją.
Kiedy wyjechaliśmy już z miasta jechałem w czubie. Poprowadziłem troche nasz mały peletonik z dość dobrą średnia.. Mijamy kilku kolarzy ,kilku się dołączyło do nas i jedziemy dalej.. Po chwili ,tak koło 20km spada średnia do ok 30km/h bo prowadzący peleton kolega coś tam wcina u urządza sobie pogaduszki z kimś innym..
No to ktoś musiał podjąć "męską" decyzję i przyśpieszyć.. Padło na mnie.. Daje ok 40km/h i rozrywam peleton.. Po chwili patrzę za siebie i jedziemy już tylko we trzech.. No ok, ustalamy taktyke krótkich, częstych zmian i prędkość tak do 35km/h zeby miec siły na drugą ,cięższą część trasy.. Pociągneliśmy tak do ok 50-55km trasy i nagle baterie mi siadają. Zostaje sam.. Nie dałem rady im nawet utrzymać koła.. No ,ale jade dalej i się nie poddaje.. Wjeżdżam do Milicza i mijam kolejnych kolarzy.. Wjeżdżam do Wierzchowic i ten magiczny podjazd.. Jadę sobię z dużą kadencją tak koło 27km/h. Za Miliczem był punkt żywieniowy z którego postanowiłem skorzystać, tylko dlatego ,że żelki które wziąłem w ogóle mi nie smakowały i myślałem dosłownie że nimi rzygne Straciłem przez to 2-3 minuty -wziąłem banana i wode i ruszyłem dalej.. Po chwili stworzyła nam się dość fajna grupka 4-5 kolarzy. Jeden kolega był z mojej grupy startowej i cały czas trzymał mi się na kole. Po paru kilometrach poprosiłem kompanów o robienie zmian bo już miałem dętki.
Mimo wszystko tak przed Zawonią próbowałem się odczepić od nich 2-3 razy żeby zgubić kolege ze swojej grupy ,ale dzielnie sie trzymał.
No więc przyszedł czas na wjazd, długi wjazd ,DŁUUUGI WJAZD...
Jadę ze średnia koło 20km/h i odjeżdżam mu... Podjazd był wielką mordengą..
Już myslałem o zejściu z roweru i podprowadzaniu go.. No i te dzieci biegnące obok i wołające o CUKIERKI... Wiele takich malców też stało na drodze i przybijali piątki To było miłe
No dobra.. wjechałem już pod tą zawonię po płytach i niestety na zjazdach dogonił mnie mój kolega Od teraz to ja mu się trzymałem na kole.. Dopadliśmy też jescze innego "znajomka" z naszej grupki ktorą stworzyliśmy 10km wcześniej..
Jedziemy tak we trzech, ja już pod nosem klnę , bo kto to wymyslil zeby ostatnie 10-20km trasy dać pod górę.. Ale było świetnie mimo wszystko.. Ta atmosfera... Mmm.. Dobra.. Wracamy do wyścigu.. Jedziemy tak we trzech i nagle zapaliło mi się światełko aby odskoczyć [15km do mety] Odskoczyłem dośc sporo i 5-6km jechałem sam.. Ale.. Nie zgadniecie kto mnie dogonił.. Dwójka wspaniałych kolegów której starałem się odskoczyc chyba juz 5-6 raz.. Lecz nagle , jest ! z gorki i wjazd do trzebnicy.. kolega który jest ze mna w grupie startowej odskoczył tam, zostaliśmy we dwoje.. ale nagle widzę już prostą START-META no i rura do przodu.. wyprzedziłem go na ost. metrach Wjechałem przed nim jakies 4-5 metrów.. Ale komputer i tak nam zaliczył ten sam czas..

Mój czas przejazdu to 3h 52m 59s. (((Najlepszy czas to 3h 20m)))
Średnia prędkość to 32,2 km/h. (((Najlepsza średnia prędkość to 37,5 km/h)))
W generalce sklasyfikowany na 76 miejscu.
W kategorii M2 sklasyfikowany na 13 miejscu.
Mój numer startowy to 304.

Średnia kadencja to 88.
Średni puls to 162.


Zdjęcia z Maratonu w najbliższym czasie

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(7)

Czasówka INTERKOL i dojazd + przygotowanie

Niedziela, 19 kwietnia 2009 · Komentarze(2)
Dojazd na start = 25km
Przygotowania i rozgrzewka = 14km
Czasówka = 7km
Dojazd do domu = 25km

trasa miała 6,5km.. rywali 20...
startowaliśmy co 2 minuty i ci co startowali na początku mogą mówić o szczęściu..
miał być wiatr w plecy ,a niestety zmienił się w połowie :-? zawodnik który był przede mną jechał już z częściowym wmordewindem...

Mój start:
Trzy, dwa, jeden --- START --- wpinam się i rozpędzam do 43km/h, patrze na pulsometr.. nie działa.. jadę z kadencja 109... po 2 km dostałem taki podmuch ,że zwolniłem niestety do 39km/h.. ale.. pulsometr zadziałał. :-o [do konca już podawał ilość uderzeń] kolejne 3km jechałem z wiatrem w twarz :evil:

średnie tętno wyszło mi [z 5km] 183, czyli więcej niż na treningach, jak sie zatrzymywałem już za linia startu nie umiałem się wypiąć z pedałów...

niestety nic nie wygrałem,
błędy ?? może troche za mocno na początku...

trasa 6,5km i czas 9m 31s ,a wiec srednia wychodzi 41.1 km/h



Kategoria od 18 do 30 lat:
1 - STASIAK Paweł - INTERKOL - 8;27,30 średnia prędkość - 44,73 km/godz.
6 - KUBIK Krzysztof - INTERKOL - 9;31,37



w mojej grupie byłem 6/6 ,ale do 5 straciłem niecałą sekunde :-?
a ogólnie to chyba 19/21 :-? tak to jest jak 3/4 przygotowań było do maratonu ;-)
a teraz w sobotę na maraton do TRZEBNICY :-)

edit: na swoje usprawiedliwienie mogę jedynie jeszcze podać to, że "pedałuję" na kolarce od lipca/sierpnia '08 .. wczesniej prawie rowera na oczy nie widziałem

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)