To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Zawody

Dystans całkowity:17725.93 km (w terenie 43.43 km; 0.25%)
Czas w ruchu:554:43
Średnia prędkość:31.95 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:115078 m
Maks. tętno maksymalne:210 (105 %)
Maks. tętno średnie:188 (97 %)
Suma kalorii:359064 kcal
Liczba aktywności:165
Średnio na aktywność:107.43 km i 3h 21m
Więcej statystyk

Jazda drużynowa na czas - Góra Św. Anny

Sobota, 20 kwietnia 2013 · Komentarze(1)
Kategoria 0-50km, Interkol, Zawody
Od samego rana ruszyliśmy na czasówkę z cyklu road maraton z chłopakami z Interkolu. Droga minęła dość sprawnie z małym incydentem gdzie zatrzymała nas policja i wlepiła mandat - 73kmh na dozwolonym 50kmh.

Dalej już bez żadnych przygód dojazd na start/metę na rynku w Leśnicy. Odebraliśmy numerki startowe i pojechaliśmy na rozgrzewkę - wjechaliśmy pod pierwszą górę, która wcale nie okazała się taka straszna. Jechało mi się całkiem dobrze, puls na wysokim poziomie, ale kontrolowany i daleko od maksymalnego. Po prostu idealny.
Po chwili zjechaliśmy z powrotem na start i ruszyliśmy o 11:28.

Start dość szybki, prowadzi Michał, puls już na wyścigowym poziomie, jedzie się świetnie. Wychodzę na zmianę po czym koledzy krzyczą wolniej, przytkało ich nawet jak na początek ;-)

Dalej zaczyna się konkretny podjazd, przerzucenie łańcucha na małą tarczę i mielimy... Odpada nam Marek, czekamy na niego co uważam za wielki błąd bo i tak po chwili zaraz za podjazdem odpadł. Podjazd przejechany więc bardzo spokojnie, przynajmniej dla mnie.

Kolejne kilometry przemijały dość szybko, ale spokojnie.. Każdy dawał mocne zmiany i po prostu lecieliśmy co sił w nogach... Aż tu nagle na mniej więcej 25km po mojej zmianie na wyplaszczeniu Michał dokręca o 3km/h jest hopka i zostaje kilka metrów za chłopakami bo nie sposób po zmianie było dokręcić.. O to jestem troche wkur***ny do chłopaków, ale i też do siebie., w sumie mogłem się odezwać, no ale się nie dokręca w dodatku pod wiatr i pod gorę... Jadę z kilometr zawieszony za nimi jakieś 50-100m po czym odpuszczam zupełnie...

Po kilku chwilach dopadają mnie chłopaki z TTC JADE Toruń i uczepiam się ich na resztę trasy nie dając zmian i nie przeszkadzając w ich drużynowej jjeździe..
Odpuszczam jazdę z nimi na 2km do mety żeby nie było coś nie tak... Ale tu z wozu serwisowego dostaję pozdrowienia od ich "dyrektora sportowego" ;) Po chwili jeszcze dojeżdża do mnie zbieranina jakiś kolarzy i tak wpadamy na metę..

No i tyle odnośnie całych zawodów... OTR Interkol uplasowal się na 9/25 pozycji co uważam za calkiem niezły wynik: czas drużyny 1h 14min . Pozostaje niedosyt jedynie że nie dojechałem z nimi, no ale cóż - błąd techniczny a nie brak siły.. Ja to tak odczuwam.. Chociaż to i tak nie taka forma jaką planowałem jeszcze ;) Trzeba sie teraz odświeżać i uspokoić treningi... :)

A jutro jedziemy ok 160km na objazd trasy maratonu w Trzebnicy ;)

cad: 87
przewyższenia: 375m
max % podjazdów: 7%

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Wyścig: Prolog Klubowy 2013 - ITT -

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · Komentarze(4)
Jak mieć skrajne uczucia radości i niezadowolenia jednocześnie ?
Zająć 3 miejsce na podium, ale nie wykręcić założonego czasu i trochę za dużo stracić do harpaganów ;)

Czas dokładnie wykręciłem 10min 10s, a wiec do założeń brakło aż 30s. W stosunku do 2010r. poprawiłem się o 30s, ale to za mało by nawiązać równą walkę do pierwszych.

Jednak jak pisalem wcześniej, tragedii nie ma, na czas nie jeżdżę, nastawiam się na dystanse i wciąż jeszcze jednak nie wpuszczam formy ;) Niektórzy są już w porządnym gazie od początku, zobaczymy jak się zakręcą w późniejszym czasie sezonu.

Wiem, że przede mną jeszcze sporo pracy. Na tyle ile bd. mógł będę walczył ;)

Skasowałem licznik bo poszedłem sobie jeszcze pojeździć, teraz trzeba czekać na Kaeresa aż mi da moje staty bo je "spisal" ;)

cad: 89
przewyższenia: 97m
max % podjazdu: 4%

Pierwsze fotki:

Rozgrzewamy się, na słońcu :D


Na podium ;-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Wyścig przełajowy - TKKF Winogrady w Poznaniu.

Niedziela, 17 lutego 2013 · Komentarze(3)


Razem z Michałem i Przemkiem wybraliśmy się dzisiaj z INTERKOLU na wyścig przełajowy TKKF na Winogradach w Poznaniu. Przyjechali po mnie coś po 9 rano, pakuję się i wio w kierunku miejsca rozgrywania wyścigu.

Dość szybko udało się nam pokonać ponad 100km i już po 11 znaleźliśmy się pod biurem zawodów. Zapłaciliśmy wpisowe, odebraliśmy numery i poszlismy się przygotować do wyścigu. Szybkie przebieranko i jedziemy na objazd trasy.

Zaraz po starcie znajdowała się stroma hopka posłana lodem. Nie było chyba osoby która by się tam nie wyglebiła. Łącznie z naszą trójką. Jedni mniej lub bardziej efektywnie, ale szło się pośmiać nawet z samego siebie.



Moje pierwsze podejście pod tą górkę na rozgrzewce było wręcz tragi-komizmem bo najpierw trochę wjechałem, później gleba jak kazdy a później nie wiedziałem jak się zabrać za podchodzenie, czy na czworaka czy może wbijać najostrzejsze jedynki i gryźć ziemię - tutaj niewątpliwie dziewczyny mogły mieć przewagę mając dłuższe paznokcie ;)

Dalej również było wesoło, bo sporo osób nie wyrabiało na skośnym zakręcie przez korzenie trafiając w drzewo albo po prostu wykładając się po raz kolejny. Dalej chwila "odpoczynku" od lodu - podbieg pod schody, z którym nie miałem problemu, dalej kolejne techniczne odcinki na których po prostu ginąłem w oczach.

Szybki zjazd i okazuje się że przy glebie na zlodowaconej górce straciłem koszyk na bidon i podarłem nogawkę ;/

Chwilę później na start. Ustawiłem się o dziwo w samym czubie i start na pierwszych pozycjach. Czułem się świetnie kondycyjnie, ani razu nie przytkało, sporo odrabiałem po płaskim. Ale pierwsza górka i nagle moje szosowe buty z blokami mtb nie dawały rady. Nagle wyprzedziło mnie całkiem sporo osób które jakoś lepiej opanowały ten podbieg. Na pierwszym zakręcie ścisk jak cholera i chwilowy postój.

Lecę dalej i lodu co niemiara, co chwile ktoś przede mną albo za mną zalicza wywrotkę. Jadę bardzo asekuracyjnie mając w głowie myśl, że to tylko zabawa i dobry trening do sezonu szosowego + urozmaicenie do trenażera.

Zaczynając kolejne okrążenie zsiadam w biegu z roweru i wskakuję na górkę i nagle jakos dziwnie skrzyżowały mi się nogi i zaliczam całkiem efektywną glebę slysząc od widzów sowite "uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuaaaaaaa". Jakoś się wspinam, i tak jeszcze 9 razy ;) Z kazdym podbiegiem robię to lepiej i szybciej. Co chwila mijam się z Maciejem z Drużyny Szpiku, który lepiej podbiega na górkę, ale mocno traci na płaskim.

Najlepsza okazala się "jodełka" i asekuracja rowerem.


Było tam tak ślisko, że po prostu nie sposób tego było podjechać albo podbiec. Masakra. I jeszcze obiłem sobie lewe kolano, zdarłem i aż spuchło - boli!
w 50min +1okr - 12 rund zrobił zwycięzca. Runda liczyla 1,7km = zrobiłem 10 rund.

Wnioski:
Ktoś kto jeździ na szosie i nie trenując na MTB jeździ na wyścigi nie ma za dużo szans. Moja technika na zakrętach i podbiegach jest tragiczna. Ale jako, ze traktuję MTB jako fajną zabawę i dobre przygotowanie do sezonu szosowego nie mam do siebie żadnych pretensji. Okazuje się, że pod względem fizycznym jest bardzo dobrze - na prostych odcinkach śmiało jechałem za tymi co mnie zdublowali, odrabiałem sporo do tych co jechali ze mną, ale wyprzedzali mnie na lodowym podbiegu. Jestem bardzo zmotywowany do jeszcze cięższej pracy, ale już widzę bardzo duży postęp i po prostu jest super!

Nie zatkało mnie też ani razu na lodowatym powietrzu tak jak jeszcze było to w Kluczborku - niewątpliwie jest to zasługa pani alergolog ;)

Przewyższenia: 206m

I jeszcze kilka fotek:
Przebieranki:


Czas start:


Ja zaczynam podbieg, a gleba przytrafiła się nawet spikerowi :D


Skośny zakręt po korzeniach byl nie lada wyzwaniem.


I wielki grymas bólu na twarzy! Ni stąd ni zowąd moja kostka została rozjechana kołem!


Problemowe, jednostronne pedały spd/platforma - problem z wpięciem.


Płasko:


Ekipa Szpiki+Interkol

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Wyścig przełajowy w Kluczborku

Sobota, 1 grudnia 2012 · Komentarze(7)
IV Przełajowy Wyścig Kolarski Blyss Polska „O Puchar Burmistrza Kluczborka”

Nie wiem co mnie ostatnio napadło na mtb/przełaje i ściganie się zimą, ale chyba zaczynam to lubić. Mimo ciężkich warunków jest satysfakcja. Wynik nie powala - czego się spodziewałem i na niego nie liczyłem ,ale się pościgałem..
Oczywiście nawet jechałem w czubie - na starcie i jak mnie dublowali :D Ale od początku...

Pomysł wyjazdu urodził się w mojej głowie już około 2 tygodnie temu, zobaczyłem info na stronie supermaraton.org i podzwoniłem po kolegach = dwóch wyraziło chęci - Michał i Paweł[w dalszej części Bazyl :D] No to nic tylko szykować się na terenowe ściganko...

Start w kategorii masters na moim drugim wyścigu na MTB w życiu nie wróżył nic dobrego, ale co tam :D

Gdy tylko przyjechaliśmy na miejsce, poszliśmy odebrać numerki, gadka szmatka i chłopaków z Interkolu już słychać i organizatorzy oraz dziewczyny znają nas w kilka sekund.

Wracamy do auta, nie przebieramy się i szybko jedziemy objechać trasę.. Tu się bardzo zaskoczyłem :D Mimo lajtowego początku [okrążenie 2,4km] nagle po 400m ktoś rzuca nam kłody pod nogi i usypuje górę z piachu.. No to rower na plecy i dygamy.. Dalej świetne ostre zjazdy, kręto wąsko - bardzo technicznie = zupełnie nie mój świat.. Niezłe zaskoczenie trasą, która w dalszej części jest trochę łatwiejsza technicznie, choć z jeszcze jedną kłodą którą trzeba przeskoczyć..

Powrót do "bazy" i zaczynamy przebieranki, tutaj ratuje mnie Bazyl! Na wyścig wziąłem nogawki, znaczy jedną nogawkę bo druga została w domu, dziwnie bym wyglądał w jednej, a jechać bez to trochę za zimno.. A Bazyl pożyczył mi swoje dlugie spodnie! Szybkie ubieranie i jedziemy na rozgrzewkę.. Wpadamy później jeszcze na chwilę do auta i let's go na start ;)

Tam ku naszemu zaskoczeniu zostajemy przywitani przez sędziego ,który pewnie organizuje też maraton o beczułkę miodu. Niestety miejsce startowe zgodne z miejscem zajmowanym w jakimś tam rankingu polskiego kolarstwa przelajowego więc zostajemy ustawieni zupełnie na tyłach..

Gdy tylko ruszyliśmy.. No właśnie, ci z początku już ruszyli, a my jeszcze stalismy.. Ale szybko udało się trochę podgonić i od początku gaz gaz gaz ! Z Interkolowców jechałem jako trzeci, Michał wystrzeił jak z procy, za nim Bazyl starał się siedzieć na kole i ja parę metrów za nimi.. Do pierwszego podbiegu...

Tam trochę tłoczno, dygam mój rower na plecy i jazda.. Szybki pierwszy wbieg, ale piachu w blokach tyle że nie idzie się wpiąć, lecę bez wpiętych butów w pedaly, telepie na zjeździe porządnie, dalej techniczne odcinki idą bardzo topornie... Nie umiem sobie za bardzo poradzić bo z techniką na MTB jest widocznie kiepsko, mijają mnie harpagany a ja się wlokę i nazywam się w myślach pieprzonym maruderem :D

Gdy tylko kończy się techniczny odcinek lecę ile fabryka dała, udalo się w końcu wpiąć w pedały i lecimy.. No nie na długo, gdy tylko się wpiąłem najechałem na jakiś korzeń i zaliczyłem glebę, kolejni mi odjeżdżają, ale staram się szybko pozbierać.. Po chwili dojeżdża do mnie Bazyl, który też miał kraksę.. Podzielił trochę moje losy w butach szosowych ale i z blokami szosowymi - nie mógł się wpiąc i na jednym ostrym wąskim zjeździe tak go popodbijało że nie wyrobił w zakręt i wleciał w krzaki - tak daleko że koło niego przejechałem i nie widziałem go w ogóle!

Jedziemy razem, zaczynamy drugie kółko, zaczyna się znowu ten straszny podbieg, Bazyl wbiega pierwszy i staje, ja lecę dalej.. Nie był w stanie dalej jechać, lepiej nie ryzykować zdrowiem gdy nie pozwala ci na to 'awaria' sprzętu..

Ja od tej pory ścigam się ciągle z 2/3 tymi samymi osobami, oni doganiają i przeganiają mnie na technicznych zjazdach i serpentynach, a ja dojeżdżam i odjeżdżam im na prostych.. I tak do mety..

Po drodze zdublowany przez czołówkę, no niestety nie wypadłem za dobrze, ale ani mój "turystyczny" rower na to nie pozwalał, ani zerowa technika jazdy na MTB, ani dziwne pedały/bloki które nie chciały się wpiąć od nadmiaru piachu..

Wyjazd uważam za bardzo udany, Michał zajął 3m. w kategorii i stanął na pudle, Bazyl nie ukończył przez defekt, ja ukończyłem na 15/19m.. Ale cóż, MTB czy przełaj to zupełnie inna bajka, ja też jestem na innym poziomie obecnie niż w środku sezonu, obecne ściganie traktuję jako dobre przygotowanie do seoznu 2013 - tak jak pisali to bracia Banach = łatwiej będzie mi w czasie dla mnie ważnym na szosie :)

W drodze powrotnej rozkminianie przeróżnych tematów, kolarskich i innych... Ogólnie bardzo pozytywnie spędzony dzień! A jutro do lasu do Topoli pojeździć z chłopakami po ścieżkach, na których też będę się ścigał jeszcze tej zimy :)

Przewyższenie wyjdzie przekłamane, bo sigma nie liczy podbiegów z rowerem na plecach, to samo max % wzniesienia które było nie do podjechania, ale ze 40% miało pewnie :D

Przewyższenia: 137m
Max %: 14%
Czas HR w strefie 1: 1m 0s
Czas HR w strefie 2: 0m 30s
Czas HR w strefie 3: 45m 30s


Zdjęcie nie z wyścigu, jechałem oczywiście bez lampek :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(7)

Wyscig w Osiecznej :))

Niedziela, 11 listopada 2012 · Komentarze(1)
Organizacja na piątkę, wyścig super zabezpieczony, później ciepła herbatka i medal... Ale od początku:

Od rana spokojne szykowanie się do wyścigu, każda czynność starannie zaplanowana więc obyło się bez żadnych komplikacji, koledzy przyjechali wcześniej niż mieli i w ten sposób na start zajechaliśmy wcześniej...

Zapłaciliśmy wpisowe, odebraliśmy numerki i poszliśmy się przygotowywać do wyścigu.. Każdy jadł, pił i zażywał co się dało żeby tylko pomogło :D

Pojechaliśmy na start, tam chwila czekania, odśpiewany HYMN POLSKI z okazji 11.11 i w drogę! Spora grupa wystartowała razem, od początku ostre tempo bo 40-50kmh nie schodziło z licznika.. Czułem się świetnie, od początku w czubie peletonu...

Mimo ciężkiego roweru szło całkiem gładko, niekktórzy startowali na szosówkach, przełajówkach czy MTB z oponami typu slick więc pewnie było im łatwiej jechać po asfalcie, ale nie patrzyłem na to, tylko na siebie :)

Górka nie górka, tempo ostre, ale gdy zaczęło się pierwsze poważniejsze wzniesienie zaczął się dramat.. Mimo jechania w czubie to w takim tłoku istna masakra.. Wzniesienie dość spore bo sigma pokazała 6% i tak ciągnęło się kilkaset metrów.. No ale.. Jak już wspomniałemm - wielki tłok to i sporo dziwnych ludzi.. Nagle zaczęło sporo osób po prostu spływać, a ja nie miałem jak wyprzedzać.. Niestety też spłynąłem razem z maruderami, gdy tylko zrobiło się luźniej próbowałem gonić, przez chwilę byłem zawieszony między peletonem a grupetto, ale oni odjeżdżali a grupetto jechało moim tempem więc nie było co szarżować..

Puściłem korby i postanowiłem poczekać za resztą.. Wjechaliśmy na szuter - dziury, woda, błoto, korzenie i kamienie i nieźle mnie wytrzęsło.. Zablokowany amortyzator [bo 75% trasy to asfalt] i uh ah! Z chwili na chwilę zostawałem z tyłu - po prostu mało doświadczenia w tak niewygodnej jeździe i trochę odpuszczałem...

Niestety stał się kolejny dramat, jadąc na końcu peletoniku zgubiłem bidon! Jako że do mety jeszcze calkiem sporo postanowiłem się wrócić - straciłem zupełnie kontakt nawet z nimi...

Minęło mnie pare pojedynczych osób i gdy tylko znów wyjechaliśmy na asfalt pospawałem ich i goniliśmy razem.. Pod górę byli słabi - zostawiałem ich za każdym wzniesieniem.. Dogoniło nas jeszcze jedno gruppetto z tyłu i pogoń ruszyła bardziej z kopyta..

Na tym samym wzniesieniu kilkusetmetrowym 6% postanowiłem skoczyć do przodu żeby czasem nie ponowiła się sytuacja z pierwszego kółłka - odjechałem całkiem sporo i poczekałem za nasilniejszymi żeby doskoczyli i znów razem gonilismy...

Na jakiś kilometr do mety wjazd do miasta pod górę, cisnę co sił, zostawiam kompanów za sobą i widzę grupetto za którym zostałem przez zgubiony bidon! Doganiam przed finałowym podjazdem i finiszuję jako pierwszy z grupy...

Miejsce?! Jakieś może pięćdziesiąte.. Nie wiem dokładnie :]

Było bardzo fajnie, gdyby nie mój błąd że dałem się zepchnąć w peletonie, na pewno byłoby lepiej.. Zgubiony bidon też nie pomógł, ale na drugim okrążeniu już pomyślałem i przed szutrem bidon wylądował pod koszulką :]]

Extra! Ale MTB to inny świat zupełnie :] Głupi odcinek 4km lasu a przeszkadzał mi niewyobrażalnie :D Trzeba się nauczyć ścigać po takich terenach :D

Podobało mi się po stokroć :] Za rok na pewno też tam zawitam! Było bombowo, jak to u orgów z Leszna zawsze bywa! :)) Dzięki!

Przewyższenia: 178m
Max podjazd: 6%
Czas w I strefie tętna: 6s
Czas w II strefie tętna: 10s
Czas w III strefie tętna: 47m 8s

Na pierwszym poważniejszym wzniesieniu gdzie sigma pokazywała 6%, staram się omijać maruderów i przechodzić wyżej grupy po zewnętrznej, ale już za późno na pogoń głównej grupy :(


Uciekam wolniejszym, gonię szybszych... Zawieszony między peletonem a jakimiś grupetoo:


No i bardzo mocny finisz pod górę!


Zz Pauliną i chłopakami z Interkolu! :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Ostatni wyścig Mikstat = 2 miejsce :))

Niedziela, 23 września 2012 · Komentarze(4)
Jestem bardzo bardzo zadowolony :) Cel minimum osiągnięty, do maximum zabrakło lepszego finiszu...

Ale od początku :) Rano znowu porządnie podjadłem, więc nie było mowy o żadnym odcięciu.. po przyjeździe na miejsce [byłem pierwszy :)] zjadłem jeszcze dwa tosty i ze trzy banany + batonika :)

odebrałem numerek startowy, wszyscy się już zjechali na miejsce i ku mojemu zdziwieniu stworzylismy całkiem pokaźny peleton.. :)

tata z wujkiem siedzieli w aucie i jeździli przed nami zabezpieczając skrzyżowania + cykali fotki i dopingowali :)

pierwsze okrążenie było zapoznawcze, powolutku [bo defakto 6x10km, ale wyscigowych 5] i spokojnie, ustawiliśmy się na start ostry i wio :]
od samego początku uciekł przemo, ale wiadomym było że jak samemu jedzie to daleko nie dojeddzie, no i nie przejechał sam ani okrążenia bo zjadł go peleton..
drugie kółko wyscgiwoe było dość luźne, nikt nie szarpał tempa i jeszcze tak nie piekło.. masakra zaczęła się od 3 okrążenia gdy akcję ucieczkową zainicjował Grześ, za nim skoczył Robert Rasała, jego kolega i z VTeam Jamis kolega Kolenda :]

Kolenda ich wszystkich razem pospawał bo chłop ma kopyto nie z tej ziemii i odjechali aż do mety.. na początku u nas nie było kogo gonić, z tyłu aby kryzczeli żebyśmy gonili, ale jak mieli wyjść na przód to nie bo po co :]

Grzegorzowi niestety stał się defekt - sztyca wpadła mu do środka ramy i nie ukończył wyścigu bo jak tu jechać, a oni we trzech pojechali...

U nas bardzo rwane tempo, sam się nie chciałem do prowadzenia wpychać, ale czuba bylo trzeba trzymać :) Wiedziałem że żeby na finiszu sie liczyć trzeba przed ostatnim ostrym skrętem w prawo zajmować gdzieś 3/4 pozycję :)

Ostatnie kółko było chyba najciekawsze, ostre tempo w dół z góry, pod wiatr niezmienne szarpanie, na ostatniej górce [ok 1km i na kawałek do mety] skoczył przyjezdny kolega, za nim Michał N. , Przemo i Michał M. a ja byłem za nim.. Nagle robi się wielka przerwa na 3-4 rowery i skaczę za prowadzacą trójką, za mną Michał M., ostry zakręt w prawo, jestem na 3 miejscu, skacze Michał N. i ja zaraz za nim, ale ten odjeżdża daleko, a ja walczę z Michałem M. o drugie miejsce i udało się utrzymać na prowadzeniu, potężny finisz, piekło niemilosiernie... ahh

Ale jestem bardzo zadowolony :) 2 w kategorii i 5 open! :)
I jeszcze utrzymałem 3 miejsce w kat.A w naszym klubowym rankingu a nawet nadrobiłem punkcik jeszcze :D

cad: 87
przewyższenia 427m

Zapisy:


Przypinamy numerki:


Pierwszy zakręt:


Po pierwszej hopce:


W środku peletonu:


Prowadzę peleton:



Przedostatnie kółko:


Finisz i jadę tam dalej na drugim planie:


Walczę z Michalem M.:


Rozmawiamy po wyścigu:


Z wujkiem :)


Na podium:


Cała rodzina:


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Maraton Liczyrzepa 2012 - Podgórzyn

Sobota, 8 września 2012 · Komentarze(6)
Oficjalne wyniki:

Dst: 128km
Czas: 4h 21m 53s
ŚrV: 27,72 kmh
Miejsce OPEN: 34/169
Miejsce w KAT: 13/26
Premia gorska: 44m 49s :)


Do Przesieki gdzie mieliśmy nocleg zajechaliśmy wczoraj po zmroku, koło godziny 22:00. Szybka kolacja, zakwaterowanie, pogadaliśmy z drugą częścią ekipy, która już tam była od popołudnia i uszykowaliśmy się do spania.

Artur startował o 7:00 w pierwszej grupie GIGA, ja startowałem równo 2h później też w pierwszej grupie ale MEGA. Zajeżdżam na start, tam reszta naszej ekipy która nie nocowała tylko wyjeżdżała na maraton wcześnie rano. Pogadalismy chwilę i ja ruszyłem na start. Telepalem sie niemiłosiernie, bo wystartowalem na krótko. Przed naszym startem zaczęło padać.. Resetuję licznik, włączam endomondo i wio !

Szybki start, po kilometrze chyba zostaje nas trójka kolarzy, jadę z "tutejszymi" więc wiem, że będzie trudno. Jadę do 6km na kole, po czym pojawia się ścianka - oni jadą swoje, a ja zwalniam, dalej zjazdy i mi odjechali na dobre. Teraz w wynikach patrzę, że ta dwójka dojechała 2 i 3 OPEN i są pierwsi w swoich kategoriach :) wow! faktycznie trudno im było usiedzieć na kole ;)

Po drodze zmokłem 10x i wyschnąłem 9x, ulewa goniła ulewę, po chwili byłem cały mokry, na podjazdach nie bylo zimno, na zjazdach tylko chwilę.

Na 35km mija mnie Virenque z kolegą z grupy, siedzę im chwile na kole, rozmawiamy sekund kilka i żegnam ich bo to nie moje tempo - od tej chwili nikt więcej mnie nie minął ;)

Dalej to wjazd na Okraj, na ktorym policzylem sobie że tracę do Virenque jakoś 7min już, na Okraju chwila dezorientacji nie wiem gdzie jechać i jakaś Pani krzyczy z wozu że w dół, no to jadę ;) Mijam się z kolegami z Interkolu, wiem że jest dobrze bo nie odrobili nic, albo jak odrobili to kilkanaście sekund :]

W tej chwili czuję przypływ sił, cały czas regularnie pije i jem, uzmysławiam sobie że żeby do mnie moi nie odrobili, musze mocniej depnąć na pedały, a teraz już nie ma wielkich podjazdów, jedynie hopki + sporo płaskiego + wiatr.

Dalej nic szczególnego się nie dzieje, śmigam co sił w nogach, dojeżdza do mnie dwóch kolarzy którzy startowali odpowiednio 5 i 10min po mnie, i ostatnie 10km do mety jedziemy razem :)

Na mecie oczywiście długie pogaduchy przy ryżu, makaronie i wodzie z ludźmi z BS i forum szosowego :] Pozdro dla wszystich Was ! :)

Z Interkolu przyjechałem 3 na metę i 3 podjechałem na czasowkę okraj :D I Maciej mi nie wsadził, a ja jemu 3 minuty :D Grzegorz pomylił trasę, Lukasz złapał panę, Bazyl zapierdzielał aż miło, Marek trochę słabo jak na niego, Zbigi z Adamem całkiem całkiem jak na siebie, ale mogło być lepiej :)

I jedyne zażalenie do Artura S. z którym miałem nadzieję startować, ale nie przybył na start :((

przewyższenia: 2056m
ilość podjazdów: 45km
czas podjazdów: 2h 19m
śrV podjazdów: 19,5 km/h
max nachylenie: 15%

cad: 86
max cad: 127

strefa 1 tętna: 0h 18m 15s
strefa 2 tętna: 1h 3m 6s
strefa 3 tętna: 2h 53m 2s

max temp: 21,1*C
min temp: 11,3*C

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(6)

Amber Road 2012 - TTT

Sobota, 25 sierpnia 2012 · Komentarze(2)
Do Gostynia w deszczu, ulewie.. W Gostyniu w słońcu i wietrze..

Rano można w końcu było wstać trochę później przez późniejszy start, w końcu najadłem się porządnie [to był chyba mój problem że nie dojadalem], później w Gostyniu też poprawilem makaronem i mnie w ogóle nie odcięło...

Przyjazd do Gostynia na 3h przed startem, przebieramy się, robimy fotki, rozgrzewamy się, przebieramy się, przypinamy numery i wio! :)

Na 10 minut przed startem Marek łapie gumę, zaczyna się nerwówka, ledwo zdążył na start zmienić i dopompować, stajemy na starcie honorowym i jedziemy jakieś 2km przez Gostyń na start ostry. W ostatniej chwili wcinam jeszcze banana i śmigamy: Marek, Bazyl, Przemo, Artur i Ja :)

Trasa praktycznie ta sama co rok temu, szybko zaczyna się pierwszy podjazd, tam lecimy trochę wolniej niż normalnie bo niektórzy nie nadążają, ale zostawiać kogoś na 10km to byłoby nieporozumienie..

Wszyscy śmigają równo po zmianach, każdy daje z siebie 100%, nie ma opier.alania się :D W sumie do 50km jedziemy tak bez historii, szybko, mocno i nawet nie ma czasu czegokolwiek zjeść...

Od 50km zaczynamy przeganiać jakieś pojedyńcze osoby i 2-3 zespoły, jedziemy znacznie szybciej, jest spora moc w zapasie jeszcze w nogach.. Ale, gdy nas pierwsi doganiają, nie pamiętam dokładnie jaki team, zaczyna się nerwówka, staramy się podwyższać tempo i jechać trochę za nimi, nie odpuszczać, to był błąd - oni i tak odjeżdżają, a my się aby bardziej wyjechaliśmy niepotrzebnie.. Dalej minęły nas jeszcze dwa teamy, które [chyba oba] stanęly na podium...

Na 55km mieliśmy mieć bufecik, był ale tylko był... Koledzy wyrzucili bidony i kolega Piotrek miał je pozbierać i nas dogonić i podać rezerwowe, ja nie wyrzucalem bidonu bo mi szkoda camelbaków, myślalem po prostu podać i wymienić, ale akurat wtedy gdy on podjeżdżał ja bylem na zmianie, a gdy jechałem na tyłach to nie było moiżliwości podania bidonu... Zostaje mi połowa jednego a tu do mety jeszcze 40km...

Na szczęście motocyklista nas uraczył najpierw swoją wodą, a później stanął w sklepie, szybko zakupił kilka małych buteleczek i nas częstował - uratował nam zycie :)

Co ciekawe to zaczęło się dziać własnie w drugiej części dystansu, spora nerwówka, wmordewind i jedź tu jak już wszyscy ujechani.. Na 75km jakoś zostaje Przemo - nie może już dalej nam utrzymać koła, jakieś dwie minuty później Artur łapie gumę.. Zostalismy we trzech, więc zmiany mimo że równie mocne to spokojniejsze już, żebyśmy tylko dojechali..

Ja wciąż czuję się dobrze, ciągle daję zmiany jak na początku, żadnego kryzysu jak rok temu, jest świetnie, na wjeździe do Gostynia doganiamy naszą trzecią ekipę Interkolu, tu o dziwo trochę mi nogi zesztywniały, nagle kilka skurczów zaatakowało łydki, ale idzie jechać tak samo, prostowałem aby nogi..

Nagle przed nami pojawia się zjazd gdzie lecimy na równi z trzecim zespołem, ostry zakręt w lewo, Marek nie wyrabia i ląduje na chodniku, szybko jednak z niego wyjeżdża i jedziemy dalej, trzeci zespół zdążył nam kawaleczek odjechać, ale dojechaliśmy do nich, tu nerwowka i plątanina zaserwowana przez jednego z kolegów, wąskie i kręte uliczki, wjazd na metę pod kątem prostym zakręt w prawo po kostce, wjeżdżam drugi na metę i padam na trawie w celu zaznania odpoczynku :D

Miejsce oficjalne: 15/38
Czas oficjalny: 2h 33m 08s [do pierwszych strata: 17min, do podium brakło 12min]

Prędkość i miejsce optymalne, chyba więcej nie szło..

A jutro ryneczek, mam nadzieję że ktoś będzie :)) pozdro!

cad: 91
przewyższenia: 291m

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Czasówka Górska - Mikstat 2012

Środa, 15 sierpnia 2012 · Komentarze(2)


Dystans: 15,5 km [sprawdzone z kilkoma ludźmi :)]
Oficjalny czas: 24m 54s ! :))
Śr.V: 37,4 km/h
Trasa: wiało, pagórkowata, z podjazdem 4km na metę [widać na endomondo trochę niżej :)) ]

Nie popadając w jakiś huraoptymizm stwierdzam, że jest dobrze..
Planowany szczyt formy widać, że się zbliża ale to ciągle nie to czego oczekuję ;) No i planowany czas 25:30 udało się przebić o 36 sekund :) suuuuper :]

Wczoraj bawiłem się po przyjściu z pracy ze sztycą i siodłem - sztyce dałem 1cm wyżej i siodło sporo do przodu - pedałuje się trochę inaczej, lepiej[?].. widać tak ma być więc jest ok :) Dzięki KoKoś! :]]

cad: 86
przewyższenia: 120m


Kokoś, Michał M., Ja, Michał N :))


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Tour de Pologne amatorów 2012 !

Niedziela, 15 lipca 2012 · Komentarze(1)


Oficjalnie:
Czas: 1h 51m 59s
Dystans: 56km [od Poronina 50km chyba]
266/1100
87/215

Imprezę zaliczam do bardzo udanych, mimo kilku sytuacji które starały się popsuć wyjazd.. ;)

Sam start w TdP amatorów to niewątpliwie oznaka postępu - jechało się całkiem dobrze, od startu bardzo mocno pod Ząb, Gliczarów podjechany "na luzie", ostatni podjazd pod Bukowinę też zapierdzielałem dość mocno - mimo wielkiego osłabienia organizmu spowodowanego jakimś dziwnym wirusem, który zaatakował mój żołądek - całą noc wcześniej i cały dzień praktycznie spędziłem w toalecie, wsiadając na rower aby modliłem się by nie spaść z roweru.. Ale dałem radę!

W piątek po przyjeździe na miejsce padało, więc graliśmy sporo w tenisa stołowego, sobota to idealna pogoda na jazdę po górach, ale przez to, że nic nie byłem w stanie zjeść, zrobiłem tylko trochę dystansu + złapałem gumę po przejechaniu 200m od pensjonatu... Pojechaliśmy też oglądać kolarzy na pętlach i uciekaliśmy przed deszczem.. Dalej niedziela to czas wyścigu i kąpania w termach oraz oglądania kolarzy w Bukowinie i znowu mały turniej w PING PONGa :D

I takie małe zdobycze z TdP to: czapeczka teamowa Katiushy - bidon Ag2r - tabliczka ze strzałką kierującą kolarzy Tour de Pologne. :D

Trochę danych z licznika, którego zapomniałem zatrzymać zaraz na mecie, a skasowałem dopiero po przyjeździe do bazy..

cad: 82
czas w 1 strefie: 5m 56s
czas w 2 strefie: 19m 40s
czas w 3 strefie: 1h 31m 23s

Pakujemy ostatni roweR:


Jak w ProTourze:


Fiat Stilo, jakimi jeździli w TdF :p


Wszyscy w czasie drogi się pożywiali:



Wszystko mówiło nam, że jesteśmy coraz bliżej:



Turniej w tenisa:


Widok z okna:

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)