To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

0-50km

Dystans całkowity:10192.53 km (w terenie 167.63 km; 1.64%)
Czas w ruchu:360:48
Średnia prędkość:28.25 km/h
Maksymalna prędkość:87.00 km/h
Suma podjazdów:29984 m
Maks. tętno maksymalne:200 (100 %)
Maks. tętno średnie:188 (94 %)
Suma kalorii:191271 kcal
Liczba aktywności:345
Średnio na aktywność:29.54 km i 1h 02m
Więcej statystyk

Jazda drużynowa na czas - Góra Św. Anny

Sobota, 20 kwietnia 2013 · Komentarze(1)
Kategoria 0-50km, Interkol, Zawody
Od samego rana ruszyliśmy na czasówkę z cyklu road maraton z chłopakami z Interkolu. Droga minęła dość sprawnie z małym incydentem gdzie zatrzymała nas policja i wlepiła mandat - 73kmh na dozwolonym 50kmh.

Dalej już bez żadnych przygód dojazd na start/metę na rynku w Leśnicy. Odebraliśmy numerki startowe i pojechaliśmy na rozgrzewkę - wjechaliśmy pod pierwszą górę, która wcale nie okazała się taka straszna. Jechało mi się całkiem dobrze, puls na wysokim poziomie, ale kontrolowany i daleko od maksymalnego. Po prostu idealny.
Po chwili zjechaliśmy z powrotem na start i ruszyliśmy o 11:28.

Start dość szybki, prowadzi Michał, puls już na wyścigowym poziomie, jedzie się świetnie. Wychodzę na zmianę po czym koledzy krzyczą wolniej, przytkało ich nawet jak na początek ;-)

Dalej zaczyna się konkretny podjazd, przerzucenie łańcucha na małą tarczę i mielimy... Odpada nam Marek, czekamy na niego co uważam za wielki błąd bo i tak po chwili zaraz za podjazdem odpadł. Podjazd przejechany więc bardzo spokojnie, przynajmniej dla mnie.

Kolejne kilometry przemijały dość szybko, ale spokojnie.. Każdy dawał mocne zmiany i po prostu lecieliśmy co sił w nogach... Aż tu nagle na mniej więcej 25km po mojej zmianie na wyplaszczeniu Michał dokręca o 3km/h jest hopka i zostaje kilka metrów za chłopakami bo nie sposób po zmianie było dokręcić.. O to jestem troche wkur***ny do chłopaków, ale i też do siebie., w sumie mogłem się odezwać, no ale się nie dokręca w dodatku pod wiatr i pod gorę... Jadę z kilometr zawieszony za nimi jakieś 50-100m po czym odpuszczam zupełnie...

Po kilku chwilach dopadają mnie chłopaki z TTC JADE Toruń i uczepiam się ich na resztę trasy nie dając zmian i nie przeszkadzając w ich drużynowej jjeździe..
Odpuszczam jazdę z nimi na 2km do mety żeby nie było coś nie tak... Ale tu z wozu serwisowego dostaję pozdrowienia od ich "dyrektora sportowego" ;) Po chwili jeszcze dojeżdża do mnie zbieranina jakiś kolarzy i tak wpadamy na metę..

No i tyle odnośnie całych zawodów... OTR Interkol uplasowal się na 9/25 pozycji co uważam za calkiem niezły wynik: czas drużyny 1h 14min . Pozostaje niedosyt jedynie że nie dojechałem z nimi, no ale cóż - błąd techniczny a nie brak siły.. Ja to tak odczuwam.. Chociaż to i tak nie taka forma jaką planowałem jeszcze ;) Trzeba sie teraz odświeżać i uspokoić treningi... :)

A jutro jedziemy ok 160km na objazd trasy maratonu w Trzebnicy ;)

cad: 87
przewyższenia: 375m
max % podjazdów: 7%

/1796231

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Po zawodach, rozkręcenie i mały trening...

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · Komentarze(1)
Kategoria 0-50km
Po czasówce pojechałem się pokręcić po górkach regionu Grabów/Mikstat i trochę sobie tak polatałem ;)

Na zawody na koniec przyjechał Arturo Paterson i razem zrobiliśmy sobie pętle "Zakończenia Lata" i wróciliśmy do Mikstatu, tam pożegnałem Artura a sam pojechałem na jeszcze jedną pętlę tylko że w odwrotnym kierunku z podjazdem pod maszt :)

Nogi troszkę przymulone, ale pięknie weszło w nogi ;) Jest ok... Będzie tylko lepiej :)

cad: 85
przewyższenia: 349m
max % podjazdu: 6%

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Wyścig: Prolog Klubowy 2013 - ITT -

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · Komentarze(4)
Jak mieć skrajne uczucia radości i niezadowolenia jednocześnie ?
Zająć 3 miejsce na podium, ale nie wykręcić założonego czasu i trochę za dużo stracić do harpaganów ;)

Czas dokładnie wykręciłem 10min 10s, a wiec do założeń brakło aż 30s. W stosunku do 2010r. poprawiłem się o 30s, ale to za mało by nawiązać równą walkę do pierwszych.

Jednak jak pisalem wcześniej, tragedii nie ma, na czas nie jeżdżę, nastawiam się na dystanse i wciąż jeszcze jednak nie wpuszczam formy ;) Niektórzy są już w porządnym gazie od początku, zobaczymy jak się zakręcą w późniejszym czasie sezonu.

Wiem, że przede mną jeszcze sporo pracy. Na tyle ile bd. mógł będę walczył ;)

Skasowałem licznik bo poszedłem sobie jeszcze pojeździć, teraz trzeba czekać na Kaeresa aż mi da moje staty bo je "spisal" ;)

cad: 89
przewyższenia: 97m
max % podjazdu: 4%

Pierwsze fotki:

Rozgrzewamy się, na słońcu :D


Na podium ;-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Sprinterska szosa :)))

Środa, 6 marca 2013 · Komentarze(7)
Zwolniłem się dzisiaj z pracy żeby jak najszybciej odebrać rower z serwisu. W sklepie nabyłem dodatkowo nowe rękawiczki PRO, których zdecydowanie w mojej garderobie brakowało na takie okresy jesienno/wiosenne, że to ni to ciepło ni to zimno :)

Rower jak nowy, chodzi - a raczej jeździ jak żyleta :)

Wymieniona owijka, pancerze i linki [jagwire], wyregulowane przerzutki, przesmarowana piasta w tylnym kole, przeczyszczone i przesmarowane stery i support - jednym słowem rower czyściutki i gotowy do jazdy :)

No to z serwisu czym prędzej do domu żeby chociaż chwile przekręcić :)
Od razu przetestowałem też nowe rękawiczki - o to chodzilo własnie!

I tak sobie myślę, że jak na ten krótki odcineczek to chyba forma całkiem dobra ;) Nie zdążyłem się zmęczyć i nie cisnąłem w pedały jakoś szczególnie ;) Aż się nie mogę doczekać wspólnego treningu z Interkolem ;) Pourywam! :D

Na weekend wielkie plany. Sobota na trasie maratonu trzebnickiego, a niedziela z interkolem. Oby pogoda dopisała, ma być zimno, ale byle nie padało!

cad: 90

Nowa śliska owijka Fizika - łatwa w utrzymaniu w czystości i bardzo dobrze wyglądająca.\

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(7)

Wyścig przełajowy w Kluczborku

Sobota, 1 grudnia 2012 · Komentarze(7)
IV Przełajowy Wyścig Kolarski Blyss Polska „O Puchar Burmistrza Kluczborka”

Nie wiem co mnie ostatnio napadło na mtb/przełaje i ściganie się zimą, ale chyba zaczynam to lubić. Mimo ciężkich warunków jest satysfakcja. Wynik nie powala - czego się spodziewałem i na niego nie liczyłem ,ale się pościgałem..
Oczywiście nawet jechałem w czubie - na starcie i jak mnie dublowali :D Ale od początku...

Pomysł wyjazdu urodził się w mojej głowie już około 2 tygodnie temu, zobaczyłem info na stronie supermaraton.org i podzwoniłem po kolegach = dwóch wyraziło chęci - Michał i Paweł[w dalszej części Bazyl :D] No to nic tylko szykować się na terenowe ściganko...

Start w kategorii masters na moim drugim wyścigu na MTB w życiu nie wróżył nic dobrego, ale co tam :D

Gdy tylko przyjechaliśmy na miejsce, poszliśmy odebrać numerki, gadka szmatka i chłopaków z Interkolu już słychać i organizatorzy oraz dziewczyny znają nas w kilka sekund.

Wracamy do auta, nie przebieramy się i szybko jedziemy objechać trasę.. Tu się bardzo zaskoczyłem :D Mimo lajtowego początku [okrążenie 2,4km] nagle po 400m ktoś rzuca nam kłody pod nogi i usypuje górę z piachu.. No to rower na plecy i dygamy.. Dalej świetne ostre zjazdy, kręto wąsko - bardzo technicznie = zupełnie nie mój świat.. Niezłe zaskoczenie trasą, która w dalszej części jest trochę łatwiejsza technicznie, choć z jeszcze jedną kłodą którą trzeba przeskoczyć..

Powrót do "bazy" i zaczynamy przebieranki, tutaj ratuje mnie Bazyl! Na wyścig wziąłem nogawki, znaczy jedną nogawkę bo druga została w domu, dziwnie bym wyglądał w jednej, a jechać bez to trochę za zimno.. A Bazyl pożyczył mi swoje dlugie spodnie! Szybkie ubieranie i jedziemy na rozgrzewkę.. Wpadamy później jeszcze na chwilę do auta i let's go na start ;)

Tam ku naszemu zaskoczeniu zostajemy przywitani przez sędziego ,który pewnie organizuje też maraton o beczułkę miodu. Niestety miejsce startowe zgodne z miejscem zajmowanym w jakimś tam rankingu polskiego kolarstwa przelajowego więc zostajemy ustawieni zupełnie na tyłach..

Gdy tylko ruszyliśmy.. No właśnie, ci z początku już ruszyli, a my jeszcze stalismy.. Ale szybko udało się trochę podgonić i od początku gaz gaz gaz ! Z Interkolowców jechałem jako trzeci, Michał wystrzeił jak z procy, za nim Bazyl starał się siedzieć na kole i ja parę metrów za nimi.. Do pierwszego podbiegu...

Tam trochę tłoczno, dygam mój rower na plecy i jazda.. Szybki pierwszy wbieg, ale piachu w blokach tyle że nie idzie się wpiąć, lecę bez wpiętych butów w pedaly, telepie na zjeździe porządnie, dalej techniczne odcinki idą bardzo topornie... Nie umiem sobie za bardzo poradzić bo z techniką na MTB jest widocznie kiepsko, mijają mnie harpagany a ja się wlokę i nazywam się w myślach pieprzonym maruderem :D

Gdy tylko kończy się techniczny odcinek lecę ile fabryka dała, udalo się w końcu wpiąć w pedały i lecimy.. No nie na długo, gdy tylko się wpiąłem najechałem na jakiś korzeń i zaliczyłem glebę, kolejni mi odjeżdżają, ale staram się szybko pozbierać.. Po chwili dojeżdża do mnie Bazyl, który też miał kraksę.. Podzielił trochę moje losy w butach szosowych ale i z blokami szosowymi - nie mógł się wpiąc i na jednym ostrym wąskim zjeździe tak go popodbijało że nie wyrobił w zakręt i wleciał w krzaki - tak daleko że koło niego przejechałem i nie widziałem go w ogóle!

Jedziemy razem, zaczynamy drugie kółko, zaczyna się znowu ten straszny podbieg, Bazyl wbiega pierwszy i staje, ja lecę dalej.. Nie był w stanie dalej jechać, lepiej nie ryzykować zdrowiem gdy nie pozwala ci na to 'awaria' sprzętu..

Ja od tej pory ścigam się ciągle z 2/3 tymi samymi osobami, oni doganiają i przeganiają mnie na technicznych zjazdach i serpentynach, a ja dojeżdżam i odjeżdżam im na prostych.. I tak do mety..

Po drodze zdublowany przez czołówkę, no niestety nie wypadłem za dobrze, ale ani mój "turystyczny" rower na to nie pozwalał, ani zerowa technika jazdy na MTB, ani dziwne pedały/bloki które nie chciały się wpiąć od nadmiaru piachu..

Wyjazd uważam za bardzo udany, Michał zajął 3m. w kategorii i stanął na pudle, Bazyl nie ukończył przez defekt, ja ukończyłem na 15/19m.. Ale cóż, MTB czy przełaj to zupełnie inna bajka, ja też jestem na innym poziomie obecnie niż w środku sezonu, obecne ściganie traktuję jako dobre przygotowanie do seoznu 2013 - tak jak pisali to bracia Banach = łatwiej będzie mi w czasie dla mnie ważnym na szosie :)

W drodze powrotnej rozkminianie przeróżnych tematów, kolarskich i innych... Ogólnie bardzo pozytywnie spędzony dzień! A jutro do lasu do Topoli pojeździć z chłopakami po ścieżkach, na których też będę się ścigał jeszcze tej zimy :)

Przewyższenie wyjdzie przekłamane, bo sigma nie liczy podbiegów z rowerem na plecach, to samo max % wzniesienia które było nie do podjechania, ale ze 40% miało pewnie :D

Przewyższenia: 137m
Max %: 14%
Czas HR w strefie 1: 1m 0s
Czas HR w strefie 2: 0m 30s
Czas HR w strefie 3: 45m 30s


Zdjęcie nie z wyścigu, jechałem oczywiście bez lampek :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(7)

Wyscig w Osiecznej :))

Niedziela, 11 listopada 2012 · Komentarze(1)
Organizacja na piątkę, wyścig super zabezpieczony, później ciepła herbatka i medal... Ale od początku:

Od rana spokojne szykowanie się do wyścigu, każda czynność starannie zaplanowana więc obyło się bez żadnych komplikacji, koledzy przyjechali wcześniej niż mieli i w ten sposób na start zajechaliśmy wcześniej...

Zapłaciliśmy wpisowe, odebraliśmy numerki i poszliśmy się przygotowywać do wyścigu.. Każdy jadł, pił i zażywał co się dało żeby tylko pomogło :D

Pojechaliśmy na start, tam chwila czekania, odśpiewany HYMN POLSKI z okazji 11.11 i w drogę! Spora grupa wystartowała razem, od początku ostre tempo bo 40-50kmh nie schodziło z licznika.. Czułem się świetnie, od początku w czubie peletonu...

Mimo ciężkiego roweru szło całkiem gładko, niekktórzy startowali na szosówkach, przełajówkach czy MTB z oponami typu slick więc pewnie było im łatwiej jechać po asfalcie, ale nie patrzyłem na to, tylko na siebie :)

Górka nie górka, tempo ostre, ale gdy zaczęło się pierwsze poważniejsze wzniesienie zaczął się dramat.. Mimo jechania w czubie to w takim tłoku istna masakra.. Wzniesienie dość spore bo sigma pokazała 6% i tak ciągnęło się kilkaset metrów.. No ale.. Jak już wspomniałemm - wielki tłok to i sporo dziwnych ludzi.. Nagle zaczęło sporo osób po prostu spływać, a ja nie miałem jak wyprzedzać.. Niestety też spłynąłem razem z maruderami, gdy tylko zrobiło się luźniej próbowałem gonić, przez chwilę byłem zawieszony między peletonem a grupetto, ale oni odjeżdżali a grupetto jechało moim tempem więc nie było co szarżować..

Puściłem korby i postanowiłem poczekać za resztą.. Wjechaliśmy na szuter - dziury, woda, błoto, korzenie i kamienie i nieźle mnie wytrzęsło.. Zablokowany amortyzator [bo 75% trasy to asfalt] i uh ah! Z chwili na chwilę zostawałem z tyłu - po prostu mało doświadczenia w tak niewygodnej jeździe i trochę odpuszczałem...

Niestety stał się kolejny dramat, jadąc na końcu peletoniku zgubiłem bidon! Jako że do mety jeszcze calkiem sporo postanowiłem się wrócić - straciłem zupełnie kontakt nawet z nimi...

Minęło mnie pare pojedynczych osób i gdy tylko znów wyjechaliśmy na asfalt pospawałem ich i goniliśmy razem.. Pod górę byli słabi - zostawiałem ich za każdym wzniesieniem.. Dogoniło nas jeszcze jedno gruppetto z tyłu i pogoń ruszyła bardziej z kopyta..

Na tym samym wzniesieniu kilkusetmetrowym 6% postanowiłem skoczyć do przodu żeby czasem nie ponowiła się sytuacja z pierwszego kółłka - odjechałem całkiem sporo i poczekałem za nasilniejszymi żeby doskoczyli i znów razem gonilismy...

Na jakiś kilometr do mety wjazd do miasta pod górę, cisnę co sił, zostawiam kompanów za sobą i widzę grupetto za którym zostałem przez zgubiony bidon! Doganiam przed finałowym podjazdem i finiszuję jako pierwszy z grupy...

Miejsce?! Jakieś może pięćdziesiąte.. Nie wiem dokładnie :]

Było bardzo fajnie, gdyby nie mój błąd że dałem się zepchnąć w peletonie, na pewno byłoby lepiej.. Zgubiony bidon też nie pomógł, ale na drugim okrążeniu już pomyślałem i przed szutrem bidon wylądował pod koszulką :]]

Extra! Ale MTB to inny świat zupełnie :] Głupi odcinek 4km lasu a przeszkadzał mi niewyobrażalnie :D Trzeba się nauczyć ścigać po takich terenach :D

Podobało mi się po stokroć :] Za rok na pewno też tam zawitam! Było bombowo, jak to u orgów z Leszna zawsze bywa! :)) Dzięki!

Przewyższenia: 178m
Max podjazd: 6%
Czas w I strefie tętna: 6s
Czas w II strefie tętna: 10s
Czas w III strefie tętna: 47m 8s

Na pierwszym poważniejszym wzniesieniu gdzie sigma pokazywała 6%, staram się omijać maruderów i przechodzić wyżej grupy po zewnętrznej, ale już za późno na pogoń głównej grupy :(


Uciekam wolniejszym, gonię szybszych... Zawieszony między peletonem a jakimiś grupetoo:


No i bardzo mocny finisz pod górę!


Zz Pauliną i chłopakami z Interkolu! :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Uciekając owczarkowi, na MTB w lesie i po asfalcie :)

Sobota, 10 listopada 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km, Mtb
Dzisiaj leciutko od tak żeby się jeszcze lepiej poznać z moim Giantem Revel 2 :)

W końcu jutro będziemy musieli stanowić jedno ciało, korby będą przedłużeniem kończyn dolnych, kierownica górnych, sztyca kręgoosłupa... Jutro musimy dać czadu! Oby :)

No i dzisiaj pojechałem do "mojego lasu" na "moją rundkę" gdzie jak zawsze był czas na ostrą jazdę i chwilę wygłupów, jazdę pod jakoś na oko 70 stopni wzniesienie - nie wiem ile to w %, ale całkiem sporo będzie :D Oczywiście próbowałem podjechać ale na najlżejszym przełożeniu było dość ciężko, gdy tylko wwstawałem tył mielił w miejscu, a do tego siedząc przód skakał od razu po naciśnięciu pedała.. :D

Oczywiście też musiałem się wygrzmocić, polała się krew i na lewej nodze została niezła szrama.. Kolejne trofeum rowerowe :D

No i na koniec już po wyjeździe z lasu, jadąc ścieżką rowerową przeżyłem niezły szok i niemal się nie ze.... w majty.

Niezamknięta brama wjazdowa do domu, owczarek niemiecki i rowerzysta przemykający ze sporą prędkością.. Cholera! Tak! Jak za mną skoczył [nie wiem czy tak dla sportu czy chciał mnie zjeść] to oczywiście w korby i uciekać w te pędy.. Ale bestia nie dała się zgubić przez jakieś 200m.. Dopiero później odpuściła, a na MTB nie ma takiego przyspieszenia.. Na szczęście udało się przeżyć :x

przewyższenia: 173

ps. polecam nutkę:
&feature=autoplay&list=FLg2keakQam68kJRkEkjpvqg&playnext=16

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Pierwsza gleba w lesie... :DD

Sobota, 3 listopada 2012 · Komentarze(5)
Kategoria Mtb, 0-50km
Dzisiaj pierwsza od dawna wizyta w lesie, na szczęście z uczelni udało się wyrwać w miarę wcześnie, lecz za późno żeby pojechać na szosę...

Dość szybko się robi ciemno więc wykorzystuję to że mam MTB :]]
Las sulmierzycko/chwaliszewski i ukochana rundka z hopkami są bardzo fajne.. W lesie nawet przyjemnie, nie wieje jak na szosie, nie było bardzo mokro więc i się nie ubrudziłem za bardzo :]

I dzisiaj też zaliczyłem bliskie spotkanie z drzewem i przytuliłem ziemię... :D
Na szczęście nie było zbyt szybko więc odbyło się bez jakichkolwiek strat, ale pewnie wiewióry czy inne ptaszyska miały ze mnie niezły ubaw :D

Jadąc w dół hamuję do zakrętu ponad 90 stopni, próbuję mimo wszystko wejść tam jak najbardziej dynamicznie i szybko, ale po lewej drzewo... No i bum.. Zachaczyłem rogiem przy kierownicy, przewrotka dość efektywna bo jest tam bardzo wąsko i wleciałem po drugiej stronie w krzaki robiąc prawie fikołka.. :D

Troche potłukłem sobie nogi jak przelatywałem przez rower, ale tak to wszystko w porzadku... Drzewo dalej stoi na swoim miejscu.. :D

Oprócz tego to bez większych przygód, jak to w lesie, zrobiłem chyba 20-25 okrążeń dając zawsze maxa na hopkach i było mega mega fajnie :] Nie żałuję zakupu rowerka :]

No i za tydzień w niedzielę pierwszy wyścig na MTB w Osiecznej :] Jestem ciekawy jak się spiszę w zupełnie innych warunkach niż szosa w rywalizacji z innymi :]

przewyższenia: 244

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(5)

Na MTB po górkach piękna sprawa :)))

Poniedziałek, 22 października 2012 · Komentarze(3)
Dzisiaj postanowiłem pośmigać na mtb, pogoda nie rozpieszcza: mgła, szarówka, zimno i mżawka.. Masakra...

Ale dzisiaj zajechałem w stare jedyne miejsce na MTB które pamiętam.. W drodze na Chwaliszew od krzyżówki Krotoszyn - Sulmierzyce... Fajna rundka jakieś 600m z 9% podjazdem i dwoma hopkami, mnóstwo ostrych zakrętów które na pewno pomogą w technice jazdy :)

Zrobiłem chyba 10-15 okrążeń i z powrotem do domu.. Do tego miejsca 7km jakieś więc fajnie wyszło.. Zajebiście będzie tam jeździć zimą na interwały i żeby pośmigać sobie ze spokojem :)

Zdażało się, że czasem nie mogłem podjechać tego ostrego podjazdu, nie z braku sił, ale albo się tylne koło obracało, albo skakało przednie, masakra :D Na szczęscie udawało się wypinać czym predzej :D

Fajnie będzie, już mi się podoba :]]

Przewyższenuia: 177m
Max podjazd: 9%

Rowerek GIANT:


Wzniesienie 9%, a na zdjęciu spłaszczone:


I takie tam: :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Do lasu narobić hałasu i poszaleć :))

Poniedziałek, 15 października 2012 · Komentarze(1)
Dzisiaj piękna pogoda to aż żal nie skorzystać i nie wyjść na rower, jako że ostatnio sporo rowerowych chwil postanowiłem dzisiaj na spokojnie pójść na MTB i pokręcić ze spokojem do lasu.. na jutro zapowiadają niezłe ulewy więc zrobię pewnie wolne sobie :]]

No więc pojechałem w las - zupełnie nieznane mi tereny więc i nie wiedziałem gdzie jechać.. Wiedziałem że w pobliżu jest staw - Trafary [las Baran] i fajnie by było tam zajechać tylko leśnymi ścieżkami trochę bardziej to skomplikowane :)

Ale o dziwo zajechałem tam na samym początku już trafiłem idealnie..

I teraz UWAGA ! byłem tam ostatni raz dobre 10 lat temu w czwartej klasie podstawówki na wycieczce klasowej.. Teraz będzie trzeba sobie obejrzeć kasetę którą nagrał tata bo pamiętam z tej wycieczki całkiem sporawe górki i fajne tereny, na które dzisiaj nie wiedziałem za bardzo jak trafić - po prostu za duży las :] Ale tam może najpierw wybiorę się z tatą i obadamy okolice :]

Następna wyprawa MTB będzie pewnie dopiero w następnym tygodniu, planuję odwiedzić tym razem lasy sulmierzyckie, ale bardziej przy Chwaliszewie bo tam za to pamiętam, jeszcze za czasów moich początków kolarskich jeździłem szosą w las z chłopakami na MTB i pstrykałem im fotki na fajnej rundzie ze sporawym podjazdem :] Zobaczymy czy odnajdę to miejsce :]]

No i jak się tak jedzie po lesie to ani nikt nie trąbi, szeleszczą aby liście, błoto leci na twarz z opon, gałązki wlatują w szprychy i hamulce, drzewa biją liścmi po twarzy, ptaszki ćwierkają, ale jest mega :] Jest to zupełnie inna atmosfera, można odpocząć psychicznie i to znacznie :]

Jedyne co to muszę wykombinowac sobie jakąś kilkukilometrową rundę w lesie z jakimiś hopami i ją męczyć ile wlezie już na maxa treningowo, a nie że las służy tylko rozjazdom :))

Powrót do domu 6km asfaltem bo wyjechałem nie w tym miejscu co trzeba :D

cad: nie ma :D
przewyższenia: 79m
max podjazd: 8%

Na początek panoramka:


Łabędzie :) A było ich sporo więcej... Tylko nie wszystkie podpłynęly :


Giant który spisuje się rewelacyjnie! :]

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)