To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Ze zdjęciami

Dystans całkowity:58445.73 km (w terenie 204.33 km; 0.35%)
Czas w ruchu:1956:09
Średnia prędkość:29.90 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:272900 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:188 (97 %)
Suma kalorii:1163956 kcal
Liczba aktywności:716
Średnio na aktywność:81.74 km i 2h 43m
Więcej statystyk

Pokolarzone ;-)

Wtorek, 17 października 2017 · Komentarze(0)
Trochę szybciej, trochę żwawiej i tylko z jednym przystankiem... Czyli "trochę" inaczej niż z Gryfusiakami na wycieczce..

Dzisiaj postawiłem sobie prosty cel po pracy: wykorzystaj ten piękny dzień! Na inne aktywności nie było szansy, rower totalnie zawładnął dzisiejszym popołudniem! Założyłem lampki i wio! Ale było tak pięknie, że aż później dorobiłem jeszcze 10km :) Jechali kolarze kilka razy, niektórzy kiwali sami, niektórzy odkiwali, a o innych "szkoda szczępić ryja" ;-)

Zastała mnie ciemność, ale byłem dzisiaj dobrze przygotowany z lampkami i bateryjkami :)

Tak dobrze mi się jeździło, że później postanowiłem jeszcze dokręcić 10km bo było ciut mało, a zaraz znowu cztery dni będą leniwe rowerowo :)

cad:  80

Jazda w ciemności jest całkiem fajna :)


Ale najpierw było tak :)


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Gryfusowe podsumowanie sezonu i Bunkry (Pętla Boryszyńska)

Niedziela, 15 października 2017 · Komentarze(0)
Dzięki Gryfus Szczecin! Skorzystałem z zaproszenia na gryfusowe podsumowanie sezonu 2017 i nie żałuję. Paulina Kusajda wybrała pięknie i malownicze miejsce nad jeziorem w Lubniewicach, a dokładnie domki przy samej plaży "Zielony Cypel". Wielkie podziękowania za dopięcie wszystkiego na ostatni guzik. Prezesowi Pawłowi Malinowskiemu również wielki szacun za świetną organizację!

W Lubniewicach pojawiam się po 19 w piątek, czyli na planowanym ognisku zapoznawczym. Nie było to jednak ognisko zwykłe, zwyczajne i takie jak wszystkie. Była muza, którą zarządzał Arek Dominowski i robił to dobrze! Były do niej tańce do późnej nocy i inne takie. Było wesoło, bardzo przyjemnie - po prostu świetnie. Kiełbaski, sałateczki, rozgrzewacze i inne kocyki... Powrót do domku coś koło 3 czy jakoś tak... I.... Pobudka chwilę po 6:00, szybkie śniadanie i jedziemy na rowery!

Kierunek Boryszyn i "Pętla Boryszyńska" czyli tamtejsze bunkry, kilkadziesiąt metrów pod ziemią! Pojechaliśmy z ośrodka przez Templewo i Piaski. Wyruszyliśmy około 8 rano, co sprawiło, że po ognisku nie wszyscy zapisani pojawili się na starcie :) Najlepsza wycieczka rowerowa ever! Powoli, spokojnie, odpoczynkowo, rodzinnie i turystycznie! Takie właśnie były założenia na ten dzień. Po prostu piknik z fajnymi ludźmi. Po drodze kilka przystanków, ale kiedy dojechaliśmy już pod wejście było szybko i konkretnie w dół!

Pogoda dopisała przepięknie. Było ciepło, lekki wiaterek, bez deszczu... Gdy wchodziliśmy w bunkry, około 30m pod ziemią... nagle zaczęło się robić dużo zimniej.. Wejście na Pętlę Boryszyńską z rowerami stanowiło nie lada wyzwanie, schodzilo się prawie pionowo w dół, z rowerami było dodatkowo bardzo ciasno... Ale wszystkim się udało! Od samego początku miejsce to robiło niesamowite wrażenie.

Gdy weszliśmy do środka to tak na prawdę przenieśliśmy się w zupełnie inny świat - niemieckiej inżynierii, pomysłu i praktyczności miejsca. Bunkry te mają około 35km długości (odkrytych tylko 32), my na wycieczce z przewodnikiem zrobiliśmy jednak raptem tylko 6km. Była mega zabawa i wielki podziw dla tej budowli. Zdjęć i filmów od groma! Zostaliśmy profesjonalnie oprowadzeni, zostały nam przybliżone wszystkie odnalezione w bunkrach pomieszczenia, systemy korytarzy i urządzeń które się zachowały. Nad głowami latały nam nietoperze, gdzieniegdzie było trochę błota i wody, czasem było się trzeba mocno schylić aby gdzieś wejść.. Wycieczka jedna z ciekawszych... Jeździliśmy rowerami z coraz szerzej otwartymi buziami, ale nie ze względu na tempo, tylko ze względu na coraz większy podziw. Nie do opisania jest to co się tam zobaczylo, trzeba to przeżyć samemu! Były miejsca przeznaczone do składowania prochu, wszędzie tory do kolejki podziemnej, perony, restauracje, sypialnie i toalety.. Wszędzie praktycznie ciemno, więc bez lampek rowerowych nie dałoby rady! Oczywiście moja coś szwankowała i polegałem na kompanach wycieczki :)

Po wyjściu z bunkrów udaliśmy się do pomieszczenia, domku który oferował nam kawę, świeże wypieki i pączki... Po tym ja jeszcze zjadłem sobie bułkę przygotowaną rano i gdy wyszła druga część naszej ekipy pojechaliśmy dalej. Kostką brukową gdzieś w kierunki Łagowa i tamtejszego zamku, który położony jest w pięknej krainie i otoczony praktycznie wodą. Kilka zdjęć i wspinaczka na księżniczkową wieżę i kierunek dom!

Tempo oczywiście spacerowe, tu wjechaliśmy na teren wojskowy, tam gdzieś człapaliśmy się pod górki, tu i ówdzie robiliśmy postoje by "maruderzy" nas dogonili :) Z wielkimi uśmiechami na twarzy, robiąc jeszcze jeden przystanek w Parku Miłości w Lubniewicach zrobiliśmy sobie kilka fotek i ostatecznie i definitywnie dojechaliśmy do naszego domu.

Po przyjeździe każdy z nas poszedł się kąpać i szykować na oficjalne pożegnanie lata i podsumowanie sezonu gryfusiakowego 2017. Dziewczyny ubrały piękne suknie, był obiad i po oficjalnej części dyskoteka i zimny bufet. Było pięknie, dostojnie, po prostu świetnie i tanecznie. Choć pojawił się moment, że kimnąłem godzinkę w domku bo stan baterii wskazywał totalne i okrągłe 0%... Po powrocie z turbodoładowaniem ruszyliśmy na parkiet i jak pięknie wyglądałby smoking albo chociaż zwykły garnitur z tymi balowymi sukniami, tymi pięknymi błyszczącymi się sukniami, które dodawały jeszcze blasku już i tak pięknym osobom!
Później trochę w rytmie salsy nauczono mnie kilku ciekawych kroków, a idąc krok dalej mogę śmiało stwierdzić, że nawet mi wychodziło... za każdym razem aż nie rozpraszałem się myślami i ciekawą rozmową! Ten wieczór skończył się dość "wcześnie rano", bo jeszcze jakiś czas temu o 4:00 robiło się już ciut jaśniej..

Dostałem piękną koszulkę, kalendarz i bidon oraz naklejkę na auto... Dostałem jednak także coś, czego nie można wycenić - życzliwość i ciepłe przyjęcie oraz wspaniałą atmosferę wśród świetnych ludzi - śmiało mogę dopisać - przyjaciół. Poznałem nowych ludzi, dobrych ludzi.. I zamierzam jak to zostało powiedziane - czerpać z życia całymi wiadrami..

Rano o 9:00 śniadanie, szybkie pakowanie i spacer na pomost, opalanko, fotki i pogaduchy... Znowu się okazało, że jestem najmłodszy...

Dziękuję Gryfusowi Szczecin za świetną imprezę. Wspaniale został zorganizowany cały weekend!

GRYFUS Szczecin to super ekipa, wspaniali ludzie z pasją i do tego bardzo kreatywni. Oprócz sekcji sportowej, którą znałem wcześniej, okazało się że turystyczna jest dużo większa i równie fajna!

Ps. ogólnie wycieczka w sobotę trwała ponad 9h :)

cad: ?!

Ekipa w Bunkrach!





Jedziemy ! Polecam ich profil na FB: https://www.facebook.com/MRU-Pętla-Boryszy



Grzecznie słuchamy przeowdnika :)


Foto z wartowni :D



Widoczki z księzniczkowej wieży zamku w Łagowie


Były też takie widoczki :D






Przed zakończeniem Piękne Panie i Piękne suknie :)


Poranek na mostku :)


Gryfusowy Kris :)








Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Na spokojnie

Niedziela, 8 października 2017 · Komentarze(0)
Dzisiaj na luziku po powrocie wsiadłem na rower i pojechałem. Brakowało trochę więcej słońca i wyższej temperatury. Za to znowu wiał mocny wiatr.

cad: 82

Jak tam wyglądają ścieżki u was? :/   Krotoszyn - Chachalnia


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Ciągnie wilka do lasu :)

Niedziela, 8 października 2017 · Komentarze(1)
Wilkiem będę ja, Sobótka za to lasem... Zabrakło aby tym razem dziewczyny w czerwonej pelerynie.

W sobotę Sobótka jest spoko! Od rana dość szybka pobudka i wio. Pogoda zapowiadała się w kratkę, ale wyjechałem póki nie padało. Bo gdy zaczyna padać już na trasie to trudno, ale tak o wychodzić w deszczu? Kurde no nie!

Ruszyłem najprostszą drogą na południe od Wrocławia.. na południowy zachód nawet bardziej gdzie Sobóka leży i piętrzy się Ślęża.. Pętla Ślężańskiego Mnicha wiadomo, że zawsze kusi... No to hop, najpierw bardzo ruchliwą drogą nr.5 a później "35"... bardzo ruchliwie było praktycznie tylko do mniej więcej wysokości magazynów amazona. Później już w miarę luźno, zbliżony ruch do tego który znam z moich okolic.

Za magazynami zaczęło mi padać, później wyszło słońce... Na pierwszym kółku znowu padało, później przestało... Później znowu zaczęło i nie padało już przez całe trzecie kółko.... Aż znowu zaczęło padać na powrocie....

Trzy pętle mnicha, później jeszcze początkowy podjazd i do domu..

Było zimno, mokro, brudno, wietrznie... Ale bardzo fajnie :)

cad: 80

Ślęża :) Scott :) Mavic :)


Raz chmury, raz słońce... :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

55

Niedziela, 1 października 2017 · Komentarze(1)
Dzisiaj standardowe 55km.....ale w drugą stronę! :)

cad: 79

A na trasie co najmniej dwa takie małe absurdy ścieżkowe rowerowe... :x
I nam policja po tym każe jeździć i grozi inaczej mandatami...




Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Sobótkowa pętla :)

Sobota, 30 września 2017 · Komentarze(0)
W sobotę, ostatniego dnia września, wyruszyliśmy z Czesiulkiem na trening/wycieczkę... Dla niej trening, dla mnie... no cóż :) Sympatyczna jazda we dwoje. Ale jako, że sezon się praktycznie kończy, właściwie ścigancko już nawet na pewno, definitywnie / ostatecznie.. to można bylo pojechać :) Ale żeby forma wzrosła jej, to można będzie można parę razy się mocno razem przepalić ;-)

To tak, koło południa jakoś ruszyliśmy na Sobótkę, bezdrożami, praktycznie nie było czuć klimatu wielkiego miasta... Jedyny akcent to praktycznie tylko jazda przy autostradzie... Oczywiście zakorkowanej A4 w stronę Kato...

Coś tam pod wiatr, z bocznym... wiało i głowę urwać chciało.. No ale, daliśmy radę dojechać pod Ślężę... co najlepsze to że na treningu prawie 200km od domu spotykasz dobrego kumpla z Dzierżoniowa Mariana w koszulce lidera! Robimy z Czesią kółko "mnicha" i kierujemy się do domu... by znów minąć się, ale teraz i stanąc i chwilę porozmawiać z Marianem :)

Droga do domu to także foteczki, pogaduchy i jak to bywa mnóstwo śmiechu :) Ale Czesiulek daje radę, jeździ coraz szybciej i w ogóle jest moc! :)

Miła fajna i przyjemna jazda :) O to właśnie w tym chodzi przecież... Tak ma być! :) I czy 25km/h czy 40km/h dalej ma być mile fajnie i przyjemnie :) Jedyny interwał to podjazd pod metę i Strzegomiany :)

cad: 76

Mała sesja za wiaduktem :)



I z Czesiulkiem :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

55

Czwartek, 28 września 2017 · Komentarze(0)
Pomyślałeś już, że coś się zacięło? Nic takiego! Ostatnio ciągle po pracy ta sama trasa w samotności (o tego mi bylo trzeba!). Na nic innego powoli czasu nie starcza, niestety ściemnia się coraz szybciej. Niedługo zakładam lampkę i śmigam dalej :)

W weekend będzie zdecydowanie ciekawiej, zobaczycie co! Będzie niezła bomba! :D

cad: 82

Jeeeeeeeeedzieeeeeeemy! Jest moc! :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

TTT Gryfice 2017

Niedziela, 17 września 2017 · Komentarze(1)
Gryfusowe Księciunie stanęły na starcie... A może tylko jeden Książe i czterech normalnych facetów?! ;-)
Co by i jakby nie mówili, bo przecież były Gryfusowe Księżniczki...a ja zostałem szałowo nazwany Królewiczem...to różne wersje krążą w naszym maratonowym światku :)

W niedzielę nadszedł czas na czasóweczkę. Drużynowa Czasówka w Gryficach, coś na kształt Amber Road z Gostynia, fajnie by było gdyby się przyjęła... Wystartowało 18 drużyn (jedna +75, dwie kobiecie i reszta) a my zajęliśmy 9 miejsce :)

Wystartowaliśmy w składzie trzy szosy i dwa rowery mtb. Koledzy na MTB zostali od razu po starcie praktycznie (Marcin Gaj i Paweł Majchrzak), a my na szosach (ja, Piotrek Rogaczewski i Paweł Cichocki) piłowaliśmy do mety co sił. Udało się wykręcić taki czas i w sumie.... jestem z niego dumny! Jestem dumny z naszego teamu koledzy! Jestem szczęsliwy, że wystartowaliśmy :)

Nogi po maratonie w Rewalu nie chciały tak idealnie kręcić, ale nie było źle.

cad: 87

Gryfus :)

Wjeżdżamy na metę :)


Szczęśliwi, zmęczeni, ale nie na tyle żeby nie ustawić się do zdjęcia :D


Krotoszyńska ekipa która robi sobie zdjęcia ponad 300km od domu, a nie u siebie :D Lewy Artur a środku Jakub Czwojda z Krotoszyna :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Maraton w Rewalu 2017

Sobota, 16 września 2017 · Komentarze(0)
W sobotę wziąłem udział w maratonie w Rewalu, długość nie powala na kolana bo jedyne 135km.
Od samego rana jedziemy z Czesią na start autkiem z Trzebiatowa. Sprawne szykowanie się i choć starty od 9:00 tak jakoś czas szybko leci. Jadę z Czesią na start by wypuścić ją na ostatni maraton sezonu i wracam do auta. Zalewanie bidonów, batoniki, żele i ostatnie banany i można jechać.

Przed nami startuje Henryk Bętlewski z kolegą Ornowskim, ja mam Mariana Kolodziejskiego, za nami kolega Pikuła, Robak i Artur... Hmm.. Myślę sobie - pierwsza dwójka rekord trasy i wygrana open, a i nas dojdzie trójka startująca za nami... Ale jakie moje zdziwienie, jak się okazało jednak inaczej.

Na starcie całkiem żwawo, bez żadnych kompleksów, ledwo 10-13 stopni więc szybko trzeba było się wkręcić na obroty żeby się ciut cieplej zrobiło. Co dalej? Nie mogłem się wkręcić przez całe pierwsze kółko na wysokie obroty, moje zmiany były jakie były, bez ściemy żadnej, ale wychodziłem i pomagałem ile mogłem. Okazalo się, że nasza grupa jest całkiem mocna. Po jakimś czasie gdy spojrzałem na licznik i średnią prędkość to przestałem się dziwić dlaczego wydaje mi się, że moje zmiany są słabe... Istny ogień i petarda od startu!

Na drugim kółku znacznie lepiej mi się jechało i zmiany dawałem jeszcze mocniejsze, jechało mi się po prostu dobrze. Kilka hopek, ale przelecianych bez żadnych problemów. Czasem coś zawiało i tyle... Dojeżdżamy do ronda w Rewalu, a się okazuje, że nam uciekł jeden kolarz... się okazuje.... że zwycięzca open :( Ja za późno skoczyłem żeby go dogonić, ale za to zdobyłem drugie miejsce open. Marian Kołodziejski trzeci!

Maraton sam w sobie nie był ciężki, trasa świetna, chociaż jeden kawałek przy dojeździe do Rewala po prostu kiepski asfalt... Ale tempo było zabójcze. Warto było się postarać :)

Później wyjechałem po Czesię i wspólnie za rączkę wjechaliśmy na metę... So Sweet ^^ :)

kat. m2: 1miejsce
OPEN: 2miejsce

Jestem szczęśliwym facetem :)

Poszliiiii! :)


Żwawy start :)



Przejazd pierwsze / drugie kółko :)


Ucieczka na ostatnich metrach na metę - dłuższy finisz :)


Pierwszy wjazd na metę :)


Drugi wjazd na metę, znacznie przyjemniejszy :)



Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)