Najpierw skromnie - pół godziny siłowni, zaraz po pracy... By później zaliczyć godzinkę spinningu w całkiem fajnym tempie :)
Było fajnie, chociaż potu leje się co niemiara. Myślę, że pójdę jeszcze parę razy w grudniu i to będzie koniec, bo chyba się cały odwodnię i w ogóle.. Nie ma możliwości też by jeździć z taką intensywnością w listopadzie :) Ale nad wszystkim panuję :]
Dzisiaj już po 18 byłem na siłowni by poprzerzucać żelastwo Na początku na małym, rozgrzewkowym ciężarze poczułem przeokropne ukucie... Za każdym razem gdy prostowałem nogę z oporem tyle razy bolało jak cholera... Zszedłem więc, zrobiłem kilka przysiadów (gdzie o dziwo wszystko było ok), poćwiczyłem górne partie mięśni i wróciłem.......jak ręką odjął. Ale ćwiczyłem do końca już tak asekuracyjnie, że aż mam niedosyt :)
Po siłowni standardowo już godzina spinningu w klubie. W klubie w którym dzisiaj było ze 30 stopni, a na sali spinningowej po chwili zrobiła się sauna. Fajna jazda, jak zwykle :) Standardowo ubrany w kolarski strój Interkolu pokręciłem z uśmiechem na twarzy. W trakcie jazdy jakiś łepek z łysą pałą (reszta to całkiem fajne dziewczyny) zaczął sapać coś o tym, że mu za wolno, że za mało, że ja taki słaby a ubrany, że w ogóle słaby jestem. I tak kilka razy. Chyba się załamię. Nie nie nie.. Rzucam kolarstwo. Jak już jakiś amator który jeździ czasem na góralu na piwo śmieje się ze mnie... No cóż. Najśmieszniejsze że ów łepek po zakończeniu ćwiczeń przyszedł do szatni i coś gadał, że widać że jeźdżę a to tylko żarty :( A ja już się chciałem obrazić, focha walnąć i zamknąć się w domu oraz nie wychodzić z pokoju. Ahh ten autorytet. Ale zachowanie i gadka co najmniej na poziomie gimbazy, a po wyglądzie dałbym ze trzydzieści - pięć lat.
Dziękuję dobranoc :)
Jutro wolne, czas odpocząć. Sobotę trzeba wykorzystać na maXa bo niedziela chyba będzie nie do pojeżdżenia na dworze przez zapowiadane hektolitry deszczów :x aaaa!
Co to był dzisiaj za dzień. Totalna awaria systemu chłodniczego na sali i wylane hektolitry potu. Wypite 1,5l izotoniku podczas jazdy.
Dzisiaj trening 2h z Michałem. To jest czad, to jest moc! Trening bardzo wyczerpujący. W sezonie 2015 miałem największy problem od początku utrzymać przyspieszenia i skoki. Wolałem dłuższą i spokojną w miarę jazde. Ale prawda jest taka, że jeśli chcę się pokazać choćby już na pierwszych wyścigach, które zakładam że będą w Namysłowie u Fiołki i w Sobótce "Ślężański Mnich" to nie ma zmiłuj i trzeba mi konkretnego pieprznięcia w pedałach. Spinning zdecydowanie poprawi też jazdę w stójce - w sumie przez 2h siedzieliśmy może 30 minut ?! :)
Ale jeszcze co najważniejsze, dzisiaj też pojawiły się większe obciążenia na siłce. W sumie teraz od siłowni do wtorku będzie wolne. Jutro totalna laba, a w weekend jeśli pogoda dopisze to będzie trzeba ją maksymalnie wykorzystać. Czuję nogi, oj. :)
Wróciłem do treningów. stop Zacząłem od spinningu. stop Później były ciężary. stop Na koniec będą zakwasy. stop
Cóż więcej dodać ?! Koniec laby, czas wrócić do treningów. Kupiony karnet do fitness klubu w Krotoszynie. Mogę korzystać ze wszystkiego tyle ile chcę w dobrej cenie. Będę więc 2/3 razy w tygodniu chodził na spinning i na siłownię plus do tego basen, trenażer i weekendowe wyjazdy, długie wyjazdy :)
Dzisiaj trening godzinowy na spinningu oraz jakieś 45min na siłowni. Na razie lekko co by od razu wielkich zakwasów nie było...do tego też górne partie mięśni :) Prawdziwie trudne treningi dopiero się zaczną :)
Dzisiaj razem z Damianem, Krzysiem i wieloma innymi szalonymi rowerzystami / kolarzami poszaleliśmy na Spinningu u Ani w Lifefitnessclubie. Najpierw godzinka fajnych interwałów, by później zainkasować mniej więcej godzinkę tabaty. Oj weszło w nogi mimo kontrolowanego oszczędzania sił, których musi jeszcze wystarczyć na jutro i czwartek ;)
Po treningu wpadł zestaw kebabowy i mały shake truskawkowy w McDonaldzie z ekipą z Krotoszyna :D Wyszedł bardzo ale to bardzo pozytywny wyjazd :)
Już od samego rana myślałem jak tu się wywinąc od trenażera...aż wymyśliłem, że przecież w piątki w klubie zajęcia prowadzi Krzysiu Laskowski - kolega z Interkolu. No to po pracy wsiadłem do auta, pojechałem najpierw do empiku kupić Szosę i zatrzymałem się w galerii na małą kawę w celu rzucenia okiem na nowy magazyn.
Szosa - nowa gazeta typowo o kolarstwie szosowym. Pięknie pachnie, bardzo dobry papier....ciekawe artykuły, świetne zdjęcia....dużo ciekawostek.....i aż nabralem chęci na jednego treka, który reklamuje się własnie tam.
Po kawce poleciałem do klubu. Tam w szatni spotykam Krzyśka, wchodząc na salę Kuba Latajka już się rozgrzewa na rowerku i jest git. Ostatnio wtorkowa ekipa w gotowości. Krzysiek dał nam dzisiaj wycisk - tego co mi w sumie brakowało - sporo szybkościowych interwałów. Czułem się jak zdechly kot, jak ogon peletonu, jakies grupetto dzisiaj, jakby mnie czołg rozjechał. Ewidentnie po ostatnich cięższych treningach dzisiaj nie kręciłem na maXa, bo nie udawało się wchodzić w najwyższe strefy. Gdy miał nadejść koniec treningu, Krzysiek dał się namowić jeszcze na 30minut kręcenia! Mega fajnie, dużo śmiechu, ale i jeszcze więcej dobrze wykonanej roboty i hektolitry potu. Dzięki Krzysiek ! :) Dałeś radę nieziemsko! :)
Trening ciężki, ale dojechałem do konca, koła utrzymałem ;)