To co już za mną:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2014

Dystans całkowity:1112.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:33:47
Średnia prędkość:32.93 km/h
Maksymalna prędkość:65.00 km/h
Suma podjazdów:4497 m
Maks. tętno maksymalne:191 (98 %)
Maks. tętno średnie:178 (92 %)
Suma kalorii:23436 kcal
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:55.62 km i 1h 41m
Więcej statystyk

Ogień

Poniedziałek, 14 kwietnia 2014 · Komentarze(1)
Bla Bla Bla :) Wczorajsza czasówka była wczoraj, więc jako już na dwa tygodnie koniec ścigania -trzeba zająć się treningiem na kolejne wyścigi.

Mhm.. To kolejne plany startowe na koniec kwietnia i maj.. W czerwcu posucha i jeśli nic się nie trafi fajnego to raczej po prostu długie wytrzymalościowe treningi bez fajerwerków i "odpoczynek" po pierwszej części sezonu bo lipiec, sierpień i wrzesień to już także fajne plany na kolejne starty :)

cad: 88

Czas - start ! :)


Wszyscy razem, już po ściganiu, wielka rodzina :) OTR Interkol :)


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Wyścig ITT - 3m. kat.A

Niedziela, 13 kwietnia 2014 · Komentarze(1)
Wczorajsze lekkie rozkręcenie nóżek przed dzisiejszym wyścigiem zdecydowanie przyczynilo się znacznie do dzisiejszej predyspozycji. Niby bolące plecy wprawiające mnie w niezłe rozgoryczenie i wnerw nie nastawiały zupełnie na cokolwiek, a to jeszcze ITT które moim konikiem nie jest w żadnym calu.

Wstałem więc dzisiaj, tak jak ostatnie dni dość delikatnie i aby tylko nie nadwyrężać się za bardzo. Stękając jak starszy pan o dziwo daję radę wepchnąć w siebie 3 kromki chleba i zjeść płatki z mlekiem. Z odruchami wymiotnymi pakuję manatki, zabieram rower i trenażer, wychodzę, pakuję rower i wio! Najpierw jeszcze po Martę i już...i już można cieszyć się z wyjazdu.

Docieramy na miejsce, a tam niektórzy już się rozgrzewają.. ja powoli i niechętnie przez brak słońca na niebie, które znikło gdzieś pomiędzy chmurami zabieram się za opłacenie wpisowego, za przebieranie się i rozgrzewkę. Niecałe 20-30 minut kręcenia na trenażerze, wypinam rower, zmieniam koło i czas sprawdzić czy wszystko działa i gra wg mojego widzi mi sie :)

Staję na starcie, w głowie tylko "poniżej 10min" i jazda. Pod ten wiatr to bylby calkiem dobry wynik. Początek zdecydowanie za mocny! O tak, za mało sobie pary zostawiłem na końcowe 500m które dają w kość bo góra/trudność rośnie z czasem - im dalej tym trudniej. Ale chcąc jechać na maXa nie było wyjścia. I patrząc po czasie i patrząc wtedy na czas sądzę że 10s uciekło na samym podjeździe :/

Ale zjeżdżam na dół, tam czeka miła wiadomość - 3m. :) Noga jako taka, udało się pobić zeszłoroczny wynik, który był chyba z lekkim wiatrem w plecy czy coś, a tu dzisiaj się okazało......że mimo że wynik jaki jest taki jest, ale najważniejsze że zbliżyłem się do wielu rywali, a kilku niespodziewanie pokonałem :)  Czyli niby czas niewiele lepszy {przez wiatr} ale relatywnie wypadłem lepiej :)

Zjeżdżając w dół odczułem plecy, owiało mnie.. ale teraz już po cudnej gorącej kąpieli jest lepiej :)

Sialalalalala... drugi wyścig i drugie podium - drugie trzecie miejsce :)

cad:89

1m Przemo, 2m Blażi, 3m Krissssssss :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Painkiller....

Sobota, 12 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Jutro zdecydowanie będzie trzeba być w glowie zabójcą bólu!!! Zaciskasz zęby i jedziesz...

Plecy ciągle czuję, każdy ruch jest stosownie przemyślany... Próba na trenażerze udana... kręcić się da, tylko schylanie jest utrudnione..
Czasem chęć bycia lepszym i pojawienia się na zawodach przesłania racjonalne myślenie, które podpowiada - jutro zostań w ciepłym łóżku a nie jedź na wyścig... Ale skoro dzisiaj jest lepiej, troche bo troche ale jest...to jutro będzie dobrze...

Nogi kręcą jak trzeba, zobaczymy czy udało się przez zimę poprawić ITT, bo po górach jeździ się lepiej, po rantach i skokach również... Teraz czas sprawdzić ITT..

ITT Strzyżew - Kotłów:
2010r. 10m 40s
2013r. 10m 10s.
2014r.   ?m ??s

W niezależnie od warunków trzeba myśleć o pokonaniu 10minut.. Rok temu byly wielkie zapowiedzi i plany co do tej czasówki, w tym roku podchodzę do niej bardziej wstrzemięźliwie... Ale wynik ponizej 10 minut jest co najmniej obowiązkiem!

CAD: 92

Nóżki rozkręcone :)

Profil jutrzejszej ITT 5,5km

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Za głupotę się płaci...

Czwartek, 10 kwietnia 2014 · Komentarze(10)
Kategoria Trenażer
Stare powiedzenie, a jakie prawdziwe. Codziennie bardziej przekonuję się, że jednak człowiek najlepiej uczy się na własnych błędach, cudze są tylko ewentualnie marginalnym przykładem, który gdzieś tam zachowaliśmy w pamięci.

Bezczelnie wczoraj {bo wpis na blogu pisany dopiero 11.04} się rozpadało i było nieprzyjemnie. Starym sposobem na to wsiadłem na trenażer i chcąc przeżyć kolejna godzinę katorgi dokręcam sobie manetką oporu. Z chwilą pocąc się coraz bardziej stwierdziłem że wiatrak dmuchający powietrzem w twarz to za mało... Otwierając więc jak szeroko okno doznałem niemałego szoku, jak świeże powietrze jest na dworze, a w jakiej mi duchocie przychodzi kręcić. I przechodząc do meritum, wyjaśniając nagłówek / tytuł wpisu...
....
....
....
Zimne powietrze, świeże powietrze napierało prosto na moje plecy... Nie muszę więc mówić, że dzisiaj nie mogę się ruszać, a raczej ledwo co przebieram nogami gdzie nawet wzięcie głębszego oddechu graniczy z cudem. Caly dzień więc to aby jeden wielki grymas na twarzy i dziwna pozycja. Teraz niby jest już lepiej, ale liczę że odcinek lędźwiowy kręgosłupa dość szybko wróci do siebie i pozbędę się zbędnego bólu, który uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Moje "korzonki" wysiadły... Nigdy więcej otwartego okna z zimnym powietrzem wiejącego na rozgrzane i spocone plecy! :xx

cad: 88

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(10)

Pod górę ?! Kierunek: szczyt!

Środa, 9 kwietnia 2014 · Komentarze(1)
Kategoria Trenażer
Zastanawiałeś się kiedyś czasem nad swoim życiem i dochodziłeś do wniosku, że masz sporą górę przed sobą ?
Widząc ją myślałeś, że Twój organizm....że Ty...po prostu... nie dasz rady ?
Poddawałeś się wtedy ? Czy walczyłeś uparcie ?
Co czułeś gdy u podnóża bądź w połowie robiłeś stop - nie pauzę - stop! ? Wielkie rozgoryczenie prawda ?
Tylko walcząc uparcie jesteśmy w stanie zdobywać cele, pokonywać góry i przeciwności w naszym życiu.
Dzisiaj właśnie nadszedł czas na zmiany... Nie później, nie "za chwilę", nie jutro...teraz!
Zmień swoje myślenie...

Dzisiaj robiąc T****Ę razy 3 myśli krążyły wokół kolejnych wyścigów.. Każde kolejne powtórzenie i seria to istny ból, a więc potrzeba takiej motywacji, która da odpowiedniego kopa by chcieć bycia jeszcze lepszym, jeszcze silniejszym.
Oprócz silnych nóg, potężnych płuc i dobrej krwi potrzebna jest jeszcze głowa. Psycha i soma... To jedno, nie da się tego rozdzielić.

Jedno z drugim idzie w parze, więc trzeba pracować nad każdym aspektem... I jak się przekonuje - każdy ból idzie przezwyciężyć.

Tak więc i dzisiaj patrząc na stoper przy każdym mocniejszym depnięciu chciałem kończyć najlepiej JUŻ, przed czasem, by wiecej nie cierpieć...Ale cóż z tego ?! Plułbym sobie w brodę że nie zrobiłem tego co chciałem... A tak, teraz...jestem jeszcze silniejszy!

A więc wstań z łóżka, przestań płakać i pić, bądź silnym człowiekiem, ogarnij się i żyj.... Pamiętaj: w kierunku na szczyt, zawsze będzie pod górę!

cad: 89



Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Rozjazd po Mnichu :)

Poniedziałek, 7 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Pitu pitu lajtu lajtu po pracy w celu rozjazdu spiętych nóżek :-]

cad:87

Zdjęcia z wczoraj:
Jeszcze przed startem :)


Start z pierwszego rzędu:


Start jeszcze na luzaku:


Przejazd przez linię start/meta po raz pierwszy:


I finisz!


Ciągnę co sił w nogach:


Upragnione, pierwsze podium w tym roku :)


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Ślężański Mnich 2014 - wyścig MAXI

Niedziela, 6 kwietnia 2014 · Komentarze(3)
Niczym rażony piorunem od samego rana wstaję czym prędzej obudzony sms'em od chłopaków, że jadą już do Krotoszyna. Była to godzina 6:15. Ustawiony budzik na 5:45 zdawał się nie słyszeć co dało mi błogosławione 30 minut niezaplanowanego snu więcej. Wstając więc, a raczej wyskakując z łóżka, pierwszy raz uszykowałem się w tak krótkim czasie do wyjścia. Znacie pewnie to uczucie, że jedną ręką myjecie zęby, drugą obmywacie twarz, a trzecią.... zaraz...przecież nie ma trzeciej ręki.. No tak. Uszykowane wczoraj kanapki wg. planu jednak nie zostały uszykowane, było więc trzeba znowu podzielić się na kilka frontów: jedna ręka jadła, druga smarowała chleb z dżemem, a trzecia by zalewała izotonik - przez brak tej trzeciej zrobiłem to chwilę później. Ubieranie się wyglądało podobnie, tu na szczęście nie było już żadnego problemu, wrzuciłem na siebie to co akurat było pod ręką i schodzimy na dół.  Michał z dziewczyną i Przemo już czekają. Pakujemy się i jedziemy do Sobótki. Nastroje dopisują, pogoda z chwili na chwilę się poprawia, jest ok!

Dojeżdżając na miejsce czuć już typowo kolarską atmosferę, czuć że w powietrzu unosi się zapach kolarskiego święta. Niemrawo wystawiając nosy zza drzwi rozgrzanego w środku auta udajemy się po "pakiety startowe". Przyzwyczajony doświadczeniem amatorskich maratonów zdaje się mysleć o czymś co może wyglądać jak paczka z prezentami. Tu jednak o takie suveniry trzeba nieźle powalczyć, bo przecież w życiu nie ma nic za darmo. Odbieram numer, wracamy razem do auta, chwila rozmów, szykowanko i jedziemy się rozgrzewać..Co chwilę ktoś podchodzi się przywitać, "a tam jechaliśmy razem, pamiętasz?" etc. etc. bardzo to miłe i sprawia przeogromną frajdę gdy spotyka się kompanów z innych wyścigów. Rozgrzewka rozgrzewką, a nawet raczej rozgrzewką tego nazwać nie wolno przez wiejący zimny wiatr, zachmurzone niebo i w ogóle chłodne powietrze.

Przyjeżdżając na start witam się z Fiołkowiczami którzy również przyjechali ścigać się na Ślężańskim Mnichu. Tu niestety wielga NAGANA dla organizatorów, którzy nie stanęli na wysokości zadania przez co powstał wielki harmider przy ustawianiu się w sektorach. Różne sprzeczne informacje, zero konkretów, po chwili konsternacji i wielkiego zamieszania udaje się dojść do ładu i znajdujemy sobie miejsce w szeregu. Kiedy przychodzi czas startu stoję w pierwszym rzędzie z jakimiś CCCyckami a kumplami z Fiołki. Niestety nie wiem jeszcze, że tak na prawdę startując z kilku rzędów dalej miałbym lepszy czas przez pomiar czipowy, a nie kto pierwszy na mecie ten najlepszy. Bez sensu totalnie! No ale, sędzia gwiżdże - trzeba jechać.

Ruszyłem zupełnie bez pardonu, jak do dobrego wyścigu, nie ma startu honorowego więc co się będę certolił... Zrobiła się wyrwa bo reszta coś niezbyt chętnie ruszyła do przodu. Spokojnie za nimi czekając starałem się jednak nie popełnić błędu z wyścigu Korona Kocich Gór w Zawonii 2013 gdy również ruszyłem pierwszy, a później poprzez spłynięcie w peletonie i ogólne zamieszanie straciłem szanse na walkę o wygraną. Tutaj cały wyścig jechałem ciągle w czubie!

Na początku niesamowite tempo, zapiek totalny, płuca rozrywają a mięśnie w nogach chcą stanąć obok i umrzeć! W kilka minut dogoniliśmy grupę mastersów startujących przed nami. Zrobiło się niezłe zamieszanie, ale dało radę ciągle być w czubie unikając tzw. efektu gumy gdy jedziesz na końcu stawki. W tym momencie tempo troszkę przygasło, jedzie się jakby lepiej, a psychika ciągle podpowiada JEDŹ! No to co, pierwsze okrążenie przetrwane, na górkach zero problemu z utrzymaniem tempa, jest po prostu OK!
Zakręt na linię start/meta i wiem już że przetrwam cały wyścig, przejeżdżam tutaj gdzieś na 5-10 miejscu DOPINGOWANY przez znajomych dobrych kumpli z klubu w MILICZU! Dzięki chłopaki, nie widziałem bo zapiek maXymalny ale słyszałem i poznałem !
Czekam jednak za całą grupą co okazało się być błędem gdyż z amatorów odjechało bodajże 4 kolarzy o czym zupełnie nie wiedziałem a przemknęli mi widocznie koło nosa! :/

Drugie okrążenie to nasza, moja i Przema, a raczej tylko Przema próba ataku do którego się podczepiłem, ale Przemo dał taką zmianę pod górę że w zasadzie jak poprosił o zmianę po chwili to nie byłem w stanie dokręcić i chwilę jechaliśmy tym samym tempem, a z resztą na zmianach się nie dokręca :xx Peleton jednak nie spuścił z tonu i zostaliśmy "zjedzeni". Dalej to ciągle mordercze tempo i ciągłe ranty. Po skręceniu w pewnym momencie w lewo odwraca się nam wiatr i na tym odcinku ok 5km do mety słyszę z czuba "eeeej, amator ucieka! gonić!" Troszkę spłynąłem i tylko podniosłem się z siodełka i patrzę - Przemo! Zdobył jakieś 300-400 metrów przewagi ale nie był w stanie odjechać, ja czym prędzej przechodzę na 10-15 pozycje i czekam na ostatnią górę na finiszu.

Skręt w lewo i zaczyna się! Przemo stanął, a peleton jakby zacyzna się czarować trochę, staram się z prawej strony dołożyć do pieca i jechać po prostu swoje, ale koła utrzymało zaraz za mną 7-8 kolarzy i wyprzedziło mnie na sam finisz, ale nikt więcej już nie dał rady.
Ucieczka dojechała, więc moje miejsce open to na pewno około 15. Tutaj niestety mała poprawka i czip mierzący mój czas przesuwa mnie na 22miejsce i 3m w kategorii. Ciekawe czy byłbym wjeżdżając na metę pierwszy w swojej kategorii wiekowej?! Raczej tak...
No i odejmując tak znane nazwiska z pierwszych miejsc jak byli zawodowcy, to na prawdę jest dobrze :)

Po tym już tylko oczekiwanie na wyniki i jest! Będzie dekoracja :)

Podsumowując dzisiejszy dzień, było bombowo. Sprawdzenie formy na wielki + ! Jest nieźle :) Bardzo podbudował mnie ten start, bo nie jechałem pasywnie, spawałem co trzeba, chwilę uciekałem, i forma co najważniejsze dla mnie - pod górę ! jest super :)

A za tydzień jazda indywidualna na czas z Interkolem :) Strzyżew :) Koło Mikstatu! Ojj będzie się dzialo, ale jako ITT nie jest moim konikiem w ogóle się nie spinam :)

Pulsometr nie zadziałał :/ A ciekawe jakie tętno by było... :/


cad: 87
przewyższenia: 391m

Wyniki:
Kat.u-24: 3/25
OPEN: 22/250

Kris na 3m podium :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Before party inda hałs.

Sobota, 5 kwietnia 2014 · Komentarze(1)
Kategoria Trenażer
Hejterzy pewnie zaraz rzucą się za klawiaturę i zaczną wypisywać swoje żale, że dom, że trenażer a full chmura za oknem. Coś tam czasem kropić aż chce z nieba, a rowerem pośmigać trzeba. No to co... Budzę się o 7:30 rano po zaśnięciu mniej więcej o 1 w nocy przez naparzających wiertarką i młotami sąsiadów robiących remont. W tymże momencie bardzo mocno poirytowany przypominam sobie poniższe słowa:

Czy panowie muszą tak napierdalać od bladego świtu?! Że nie podbijam karty na zakładzie o siódmej rano, to już w waszym robolskim mniemaniu muszę być nierobem?! Już możecie inteligentowi jebać po uszach od brzasku! Żeby se czasem kałamarz nie pospał godzinkę dłużej kapkę od was, skoro zasnął dopiero nad ranem! I żeby się kompletnie spalił w blokach już na starcie! Grunt, że, kurwa, inteligent załatwiony na dzień cały! Wrócicie napierdalać jak siądę do pracy!

Niejako nazywając się sam inteligentem poprawiam sobie humor i leżę jeszcze wsłuchany w koncertowe rycie w ścianie. Odsłaniając rolety przed oczyma Armagedon - może nie są to chmury i ulewa z oglądanego wczoraj filmu "NOE", ale otwarte okno i wlatujące świeże, aczkolwiek zimne powietrze zniechęca mnie do wyjścia spod kołdry, a co dopiero na szosę.

Wychodząc jednak z łóżka i kierując się najpierw do toalety, później do kuchni po uprzednim umyciu rąk - robię sobie śniadanie. Niezmordowane płatki są niczym zbawienie, spragniony wody i jakoś dziwnie połamany po nocy we wlasnym łóżku smaruję sobie jeszcze bułkę dżemem malinowym. W końcu malinek nigdy nie ma dość.

Niechętnie bardzo udaję się z powrotem do pokoju ogarniając nieład artystyczny, zdejmując z roweru jakieś ciuchy i nagle zaczyna spełniać inną funkcję niż wieszak, ozdoba pokoju i wielki potykacz. Wietrząc jeszcze porządnie podłączam wiatrak do prądu i mając już w bidonie izotonik popijam sobie co rusz. W końcu mobilizuję się muzyką z winampa i wsiadam, jadę...slucham... AC/DC i dla odmiany FrauenArzt daję sobie kopa. Budzę się w końcu na sam koniec gdy kadencja sięga zenitu i wynosi około 130 obrotów na minutę.

Nogę przepaliłem, płuca oszczędziłem, jutro będzie ogień. W nogach na pewno, w płucach również, będzie piekło i bolalo..
Ale "rażony piorunem" będę leciał i walczył - THUNDERSTRUCK !!!!

caD: 91

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Krótko a treściwie :)

Środa, 2 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Krótko ale treściwie... Czyli tyle ile będzie na wyścigu, pięknie widać na wykresie z endomondo interwały jak dzisiaj były wplecione w trening.

Po prostu: 5km gaz i 5km rege. Ogień w nogach a w płucach piekło, ale przezwyciężając zapiek myślami w głowie widzę że można oraz że jest po prostu, najzwyczajniej w świecie OK :)

Teraz czwartek i piątek zupełne wolne od roweru i poświęcenie czasu na piękno życia :)
W niedzielę wyścig w Sobótce i rozpoczęcie sezonu wyścigowego...

Ahh :)
A na dzisiaj zostaje tylko jeszcze jedno wyrażenie: Hala Madrid! :)

caD: 84





Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)