Dziewczynka z wilczurami..... Augen auf...
Piątek, 18 kwietnia 2014
· Komentarze(4)
Kategoria 50-100km
Wieder steh ich kurz vorm Ziel .......
Und ich höre deinen Atem .......
Und ich rieche deine Angst........
Augen auf ich komme...
Aufgepasst ich komme...
Sponiewierany przez wiatr, wykończony przez zabójczy plan i niewyspany ruszyłem na drugi etap. Trasa ta co wczoraj wyłączając odwiedziny Joanny i wszystko byłoby dobrze....gdyby nie, niczym kobieta, zmienny wiatr dzisiejszego dnia.
Jedziesz najpierw 30km pod samiuśki wiater...skręcasz na jakieś 10km w lasy i wiatr jakby ciut mniej dokuczliwy by po zmianie kierunku jazdy - do domu - znowu dostać podmuch, który sprawia Ci ból... nie dość że zimny, nie dość że mocny to jeszcze mnie tak sponiewierał że to się w głowie nie mieści. Pierwszy wiatr był zjadliwy, albo ja mialem jeszcze z czego kręcić, ale po nawrocie {ICM przepowiadał wlaśnie po 16 zmianę kierunku wiatru o 180*!} totalne nic,zero null kaput dupa.. Prądu jakby zabrakło, psychika siadła, wiatr wiał coraz bardziej w twarz i coraz mocniej, do tego zimno, czyli wszystko co mogło Cię spotkać tego dnia... Chociaż jeszcze przed pierwszą bombą tego roku zrobiłem chyba 5-6 mocnych interwałów na hopach...
Do tego doszedł jeden, niezaplanowany, przez dziewczynkę, przez mamę, przez wilczury, przez dziewczynkę z wilczurami, przez cezara.....o tak! cezar wraaaaaaacaj!!!!!!!!
Jedziesz na spokojnie 30kmh lasem, wąska dróżka, ładny asfalt, droga z nikąd do nikąd, po prostu leśna dróżka, dookoła zieleń, drzewa, ćwierkają ptaki, niebo lekko zachmurzone.... Z oddali widzisz kobietę z dziewczynką i dwa jakieś punkty. No tak, bez okularów nie wydawało się to od razu tak oczywiste.. Im bardziej się zbliżasz do uroczej "rodzinki" tym bardziej zdajesz sobie sprawę że dwa jakieś punkty to najzwyczajniejsze w świecie psy. Ciągną małą dziewczynkę na spacer... Zrównujesz się z nimi, ułamek sekundy,..........to pieprzone wilczury, owczarki niemieckie.....no jeb! Kątem oka dostrzegasz że wyrywają się dziewczynce smycze z rąk, psy nieubłaganie zbliżają się, ujadją, warczą, szczekają... Lewa, prawa.... prawa lewa... z dwóch stron, łydy pogryzione, kostki zmiażdżone a twarz poharatana.. Skok! Wciskasz w pedały tyle ile masz pary maXymalnie zaciskając zęby i po prostu, przepraszam, brzydko mówiąc...spier*alasz ile sił w nogach.. Na nic zdaje się krzyk przerażonej Pani... "ceeeeeeeeeeeeezar wrrrrrrraaaaaaaaaacaj" ... Pod wiatr, pod górę....zapiek przepotężny, ale nawet Marc Cavendish by się nie powstydził takim finiszem przez ok 400 metrów! Żadne z bydlaków nie odpuszczało przez dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugi czas. No tego jeszcze nie grali mi na treningu... +1 interwał szybkościowo - podjazdowo - wytrzymałościowo - siłowy.
Dalej to już tylko walka z wiatrem i samym sobą o utrzymanie jakiegokolwiek tempa. W sobotę następną Żądło Szerszenia maraton w Trzebnicy :)
caD: 87
przewyższenia: 480m
https://www.youtube.com/watch?v=fuLPJg2gwjQ
Und ich höre deinen Atem .......
Und ich rieche deine Angst........
Augen auf ich komme...
Aufgepasst ich komme...
Sponiewierany przez wiatr, wykończony przez zabójczy plan i niewyspany ruszyłem na drugi etap. Trasa ta co wczoraj wyłączając odwiedziny Joanny i wszystko byłoby dobrze....gdyby nie, niczym kobieta, zmienny wiatr dzisiejszego dnia.
Jedziesz najpierw 30km pod samiuśki wiater...skręcasz na jakieś 10km w lasy i wiatr jakby ciut mniej dokuczliwy by po zmianie kierunku jazdy - do domu - znowu dostać podmuch, który sprawia Ci ból... nie dość że zimny, nie dość że mocny to jeszcze mnie tak sponiewierał że to się w głowie nie mieści. Pierwszy wiatr był zjadliwy, albo ja mialem jeszcze z czego kręcić, ale po nawrocie {ICM przepowiadał wlaśnie po 16 zmianę kierunku wiatru o 180*!} totalne nic,zero null kaput dupa.. Prądu jakby zabrakło, psychika siadła, wiatr wiał coraz bardziej w twarz i coraz mocniej, do tego zimno, czyli wszystko co mogło Cię spotkać tego dnia... Chociaż jeszcze przed pierwszą bombą tego roku zrobiłem chyba 5-6 mocnych interwałów na hopach...
Do tego doszedł jeden, niezaplanowany, przez dziewczynkę, przez mamę, przez wilczury, przez dziewczynkę z wilczurami, przez cezara.....o tak! cezar wraaaaaaacaj!!!!!!!!
Jedziesz na spokojnie 30kmh lasem, wąska dróżka, ładny asfalt, droga z nikąd do nikąd, po prostu leśna dróżka, dookoła zieleń, drzewa, ćwierkają ptaki, niebo lekko zachmurzone.... Z oddali widzisz kobietę z dziewczynką i dwa jakieś punkty. No tak, bez okularów nie wydawało się to od razu tak oczywiste.. Im bardziej się zbliżasz do uroczej "rodzinki" tym bardziej zdajesz sobie sprawę że dwa jakieś punkty to najzwyczajniejsze w świecie psy. Ciągną małą dziewczynkę na spacer... Zrównujesz się z nimi, ułamek sekundy,..........to pieprzone wilczury, owczarki niemieckie.....no jeb! Kątem oka dostrzegasz że wyrywają się dziewczynce smycze z rąk, psy nieubłaganie zbliżają się, ujadją, warczą, szczekają... Lewa, prawa.... prawa lewa... z dwóch stron, łydy pogryzione, kostki zmiażdżone a twarz poharatana.. Skok! Wciskasz w pedały tyle ile masz pary maXymalnie zaciskając zęby i po prostu, przepraszam, brzydko mówiąc...spier*alasz ile sił w nogach.. Na nic zdaje się krzyk przerażonej Pani... "ceeeeeeeeeeeeezar wrrrrrrraaaaaaaaaacaj" ... Pod wiatr, pod górę....zapiek przepotężny, ale nawet Marc Cavendish by się nie powstydził takim finiszem przez ok 400 metrów! Żadne z bydlaków nie odpuszczało przez dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugi czas. No tego jeszcze nie grali mi na treningu... +1 interwał szybkościowo - podjazdowo - wytrzymałościowo - siłowy.
Dalej to już tylko walka z wiatrem i samym sobą o utrzymanie jakiegokolwiek tempa. W sobotę następną Żądło Szerszenia maraton w Trzebnicy :)
caD: 87
przewyższenia: 480m
https://www.youtube.com/watch?v=fuLPJg2gwjQ