To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

100-150km

Dystans całkowity:27157.10 km (w terenie 36.00 km; 0.13%)
Czas w ruchu:888:57
Średnia prędkość:30.55 km/h
Maksymalna prędkość:83.00 km/h
Suma podjazdów:114758 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:549883 kcal
Liczba aktywności:226
Średnio na aktywność:120.16 km i 3h 56m
Więcej statystyk

Ustawka z Twomark Wrocław

Niedziela, 17 lutego 2019 · Komentarze(0)
Wczoraj dawno w górach, a teraz dawno tak szybko... Grupa około 40-50 chłopa i jedna kobieta zebrała się pod sklepem Twomark przy ul Hallera we Wrocławiu.... i razem pojechała przez Mietków i Sobótkę na Tąpadła.... by później wrócić przez SObótkę i Rogów i Bielany Wrocławskie do Wroclawia.

Tempo mega spokojne, fajna jazda w równym tempie, które w sumie w ten ciepły i bezwietrzny dzień wyszło dość szybkie.

Jedyny mocniejszy zaciąg właśnie na podjazd na Tąpadła i... do połowy jadę z pierwszą grupą, a później zaczynam spływać... bo tak. bo nogi wczorajsze, bo forma nie ta... no trzeba jeszcze zdecydowanie potrenować. Spokojny zjazd do Sobótki, szybkie foto całej grupy przy stadionie i do Wro.

Dwa dni, dwa mega treningi, oj forma będzie kozak xD Nie no żarcik, noga pobolewa, nie jeździ się tak dobrze jak przed kontuzją :(

cad: xD

Kris na czele :)



Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Pieszyce, Nowa Ruda... Góry :)

Sobota, 16 lutego 2019 · Komentarze(0)
Pierwsze góry w 2019 roku. Pierwsze ciepło w 2019 roku. Ale kiedy połączysz to w lutym to nie wychodzi wcale taka wiosna.

Podjazd na Przeł. Jugowską pierwszy raz od dawna, pierwszy raz w sumie od.... sierpnia rowerowo w górach.. Poszło spoko. Zakręt za zakrętem i kręciło się coraz lepiej. Niestety z każdym było także coraz zimniej. Na dole 13*C, a do góry 4*C. Upał! Ubrałem na siebie trzy ciepłe warstwy i kamizelkę a i tak na zjeździe zamarzałem. Zjazd był też dłuższy niż zwykle - bardzo ostrożny i powolny, oblodzony gdzieniegdzie. Drugi podjazd poszedł całkiem lepiej. Trzeci tylko w połowie w pogodni za Czesiulkiem. Nie dałem rady, bo mi odcięło nagle prąd.

Okazało się że na drugą stronę zjazdu nie ma. Kilka centymetrów pokrywy lodowej. Zjezdżamy w stronę Pieszyc, przychodzi mi na myśl "to do Nowej Rudy główną jedziemy, go!" Umarłem na podjeździe, odcięło mi prąd, bomba nie z tej ziemi... Po drodze sklep: bułka, kabanos, wafelek... do rynku w Nowej Rudzie zjazd i coffee break.

Później jak nowo narodzony podjechałem do Jodłowników i przez Dzierżoniów do Pieszyc. :)

cad: xD

Przed Nową Rudą :) Może to nie Alpy, ale też jest fajnie :)


Przeł Jugowska troszeczkę oblodzona...


No i tyle szczęścia sobie sprawiliśmy na ryneczku :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Deszcz nam nie straszny z OTR Interkol

Niedziela, 4 listopada 2018 · Komentarze(1)
Miało nie padać, zlało mnie już na początku ledwo wyjechałem z Krotoszyna. Chwilami miałem myśli czy i ew. kiedy zawrócić do domu, bo przecież albo zaraz zacznie padać bardziej, nikt nie przyjedzie na rynek,  a ja tylko zmoknę i zmarznę.

Ale z czasem zrobiło się całkiem znośnie, cały czas z nieba coś kropiło, ale dało się przeżyć. Zdecydowanie jednak trzeba zacząć zakładać już powoli ciut cieplejsze rzeczy na siebie.

Dojechałem chwilę przed 10 do Ostrowa i po drodze na rynek spotkałem Zbigiego z kolegą, spokojnie sobie gaworząc dojechaliśmy na zbiórkę, był już Grześ i Kuba, po chwili dojechała reszta chłopaków. Wybraliśmy drogę na Mikstat i Ostrzeszów, standard taki, im wyszło około 80km a mi standardowo ponad sto. Tempo równe, spokojne, bez jakiegoś szarpania. Bardzo fajny i luźny trening, listopadowa przejażdżka :)

cad: 82

Mokro, ale pięknie... Już tutaj w drodze do domu :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Full Lampa w Wielkopolskim Sralpe

Czwartek, 1 listopada 2018 · Komentarze(0)
Dzisiaj przy pięknie świecącym i bardzo mocno rozgrzewającym słońcu, postanowiłem pojeździć dłużej, niż to ostatnio miałem w zwyczaju. Historia ogólnie zatacza koło, bo przecież znowu trzeba zacząć kręcić - długo i spokojnie. Każdej jesieni, każdej zimy - znowu to samo. Zaczynamy budowanie formy od nowa. Ale to nie jedno koło, które się kręci i kręci.... myślę, że wracam na rower po kontuzji. Nie tak dawno temu kręciłem po kilkanaście kilometrów ponieważ ból w kolanie powodował zbyt duży dyskomfort aby wsiadać na rower, aby wsiadać na rower na dłużej.

Udało się jednak (chyba już - przyp. red.) wyleczyć i mogę śmiało kręcić. Choć jednak ta doza nieśmiałości i niepewności we mnie tkwi, dzisiaj padlo na dużo kilometrów, ale w dość spokojnym tempie. To jednak uwarunkowane było przez mega mocny wmordewind. Nie opuszczał mnie przez pierwsze około 65km i dawał się we znaki, nie dając rozpedzić nawet w okolice trzydziestu km/h. Postawiłem dzisiaj na moje jedne z ulubionych kółek i tak zawitałem jadąc przez Cieszków i Wszewilki na Czarnogoździce przez Goszcz do Granowca by dalej polecieć na Topolę i przez Łąkociny dojechać do domu w okolicach Smoszewa  :D Tak właśnie jechałem. Poszukajcie sobie sami gdzie leżą na trasie te dużo mniejsze niż wielkie miasta i miasteczka.

Było mega przyjemnie, nawet trochę za ciepło na dzisiejszą garderobę. Cudownie ciepłe promienie słońca otulały dziś wszystkich kolarzy w okolicy. :)

cad: 80

Selfie w kwitnącym rzepaku w listopadzie! Czaaaaad! :D



Ciuchcia z Krośnic ;-) Kolejka wąskotorowa Krośnice :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Maraton W Lubomierzu

Niedziela, 12 sierpnia 2018 · Komentarze(0)
Impreza od samego początku stała pod wieloma wielkimi znakami zapytania. Dystanse, opłaty startowe czy klasyfikacje mini/mega/giga w Pucharze Polski. Ale wielu z nas maratonczyków się nie zraziło i finalnie stawiło się w dniu startu w Lubomierzu.

Ja z Czesią przyjechaliśmy już dwa dni wcześniej do "Domku pod Orzechem" by na spokojnie spędzić miły weekend we dwoje. Po przyjeździe jednak tylko spać. Rano było całkiem znośnie z pogodą, choć w oddali zbierały się chmury udaliśmy się rowerami około 18km (a miało być 15!) do biura zawodów by odebrać pakiety. Okazało się jednak, że nie można odebrać numerów startowych, więc wróciliśmy do domu. W międzyczasie zdobyłem dwa KOMy nie używając żadnych nadludzkich sił. Do Lubomierza wróciliśmy wieczorem po zabawach ze zwierzętami i te pe. Spotkanych kilku fajnych ludzi, pogadaliśmy i do domu.

W dniu startu dość szybka pobudka, ale nie na tyle żeby się nie wyspać.... Śniadanie, pakowanie i do Lubomierza! Jadę ciągle  z przeświadczeniem że maraton giga = 195km. Przywitałem się z chłopakami z najlepszego pomiaru czasu time2win pogadaliśmy chwilę i każdy idzie zrobić swoją robotę. Po drodze spotykam Bartka Moskwę - organizatora, który mówi, że skracamy dystans giga do dwóch pętli mega i taka też karteczka wędruje na namiot Biura Zawodów. Dopytując dowiaduję się, że trasa ma mieć finalnie około 140-145km.
Z jednej strony fajnie, bo gorzej gdyby chcieli wydłużyć, z drugiej strony gorzej bo nie wszyscy taką wiedzę zdążyli posiąść, a strzałek na trasie nikt nie zmienił i nie wszystkich kierujących ruchem strażaków poinformował. Ale to na końcu.

Kiedy przyszło co do startu to okazało się, że moja grupa jest do prawdy mocna - kolega Latoszek, Bętlewski, Rafał Wiatrak z Milicza, Tomek Płóciennik z Cieszkowa, za nami dwie i cztery minuty znajomi z ImMotion Team z Wrocławia z Mikołajem Jurkowlańcem na czele.

Okazało się jeszcze co innego, że ta mocna ekipa jest na tyle mocna, że aż na podjazdach nie do wytrzymania. Mimo szczerych chęci do jazdy i próby zaginania nie dałem rady podjechać z nimi którejś tam sztywniejszej hopki i odpadłem. Dość szybko doszli mnie konie z ImMotion, ale nie było szans się zaczepić. Nie te watty! Kilka dobrych kilometrów później dojechali koledzy Otfinowski i Koziatek. Zaczęła się trochę szybsza jazda, ale w końcu na taką mnie jednak było stać, a tętno nie szalało tak bardzo, nie wiem tylko czemu jechałem aż nazbyt asekuracyjnie. Gdy nadszedł czas "rozjazdu" na mega i giga zwątpiliśmy - mówili dwa razy mega, ale kawałek dalej jest strzałka z napisem giga..... Pojechaliśmy na giga. Okazało się, że jednak miało być dwa razy pętla giga i finalnie 162km. Nam wyszło ciut mniej ze względu na to, że......strażacy na tym właśnie skrzyżowaniu pokierowali nas na pętlę mega i powiedzieli to samo - meeeega dwa razy to giga. No to jechaliśmy z przeświadczeniem że nadrobiliśmy kilometrów z 15.

Jazda dalej to tylko umieranie i wysychanie... w bidonach pustka, ale wodą i izotonikiem poratował mnie Kolega OTFINOWSKI - szacun, dziękuję serdecznie. Uratowałeś mi życie bidonem :) I tak sobie pyrkaliśmy powoli do mety, gdzie.... było już wielkie zamieszanie.

W pierwszej wersji, zawody wygrywa Zbyszek Kreft, drugi jest Tomek Płóciennik który zrobił 100km z małym haczykiem, Koziatek trzeci... ja jestem piąty... Niby super, ale.... gdzie chłopaki z imMotion i CCC Wulkan?! Pomylili trasę?! NIE! Wjechali chwilę po nas jadąc "prawidłowo". Nam z liczników spisano czasy i dystanse i podjęto decyzję że wg. średniej mniej więcej wszystkim dodają 30min... innym jeszcze więcej bo nawet 40 czy 70. Masakra!

Niestety, piszę niestety! dlatego, że jak już takie były plany to tak miało być do końca, organizator na szybko zmieniał trasę wyścigu GIGA - dosłownie kilka minut przed startem dowiedzieliśmy się, że ugiął się po prośbach i "protestach" uczestników, którzy chcieli / mieli wcześniej wrócić do domu etc. No fakt, start dystansu giga, z takim przewyższeniem o godzinie 10:00 do najszczęśliwszych nie należał, ale każdy wie jakie ma warunki i na co się pisze. Finalnie wyszło niezłe zamieszanie z wynikami, z trasą, z pomyłkami, a to spotkało mnie pierwszy raz w życiu. Ale żeby nie było tylko marudzenia.... na wielki plus pyszny makaron na mecie, dobre oznakowanie trasy i potwierdzenia (do czasu rozjazdów na giga mega), całkiem spora obstawa na skrzyżowaniach w postaci strażaków (no ale tu wielki minus że większość z nich wolała siedzieć na trawie z nosem w telefonie, nie wszyscy ale całkiem spora część), mega świetna trasa i piękne ciężkie podjazdy... A i jeszcze mi się przypomniał jeden minus...... finisz na rynku podczas festynu to nieporozumienie, chodzący ludzie na kresce start/meta nie dali zafiniszować. Organizatorowi radzę choć raz wybrać się na maraton np. w Łasku, Zieleńcu czy Nietążkowie bądź do Choszczna by poznać standardy organizacji supermaratonów.pl bo i na trasie przydałby się punkt kontrolny, a tak każdy jechał gdzie chce. W sumie można było posiedzieć na rynku w knajpie i wyjść po 5h z rowerem na metę. Ps. Asfalty bardzo dobre!

Nie krytykuję, mam nadzieję, że Lubomierz będzie i za rok w naszym cyklu, bo maraton ma mega potencjał, organizator ma pasję więc proszę o wyciągnięcie wniosków z popełnionych błędów i do zobaczenia na starcie za rok!

cad: 79

4 w kat. m2 oraz 9 open.

Na starcie :)




Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Interkolowe kręcenie :)

Niedziela, 15 lipca 2018 · Komentarze(0)
Po wczorajszym dystansie nie wiedziałem jak będę się czuć. Chciałem jechać dzisiaj do Ostrowa - i pojechałem.
Wczoraj trochę kalorii nadrobiłem, postawiłem się na nogi...  Dziś od rana pierwsze ilometry z wiatrem w plecy, ale zupełnie na spokojnie.

Dojechałem na rynek, chwilę poczekałem i ludzie zaczęli się dopiero zjeżdżać... propozycja trasy taka, że wręcz idealna dla mnie.
W sumie kręciłem się tam wczoraj po górkach - Domasławice - Cieszyn - Krośnice - Milicz.

Na początku długa mocna zmiana, później w dłuuuugim dziś peletonie na spokojnie z tyłu.. Powoli, spokojnie... aż do pierwszych hopek za Krośnicami... mocno zaciągam pod kościółek, a później już wszyscy się ruszyli.. Do Milicza sprint ciut za szybko i chłopaki zdążyli dojechać...

Później chwila przerwy na Orlenie w Miliczu, czekamy na wszystkich, uzupełniamy wodę i wio.... Znowu ataki na kostce i rozwalonym przejeździe kolejowym, tym razem jednak jechalem z przodu, ale gdybym tylko był dalej to w życiu bym nie gonił..

Do Sulmierzyc prosta droga z wiatrem w plecy... bardzo mocne tempo, równe zmiany... dwa razy muszę spawać... nieoczekiwanie moje nogi dały radę dojechać przed resztą.. nie powiem, bo jestem zdziwiony dzisiejszą dyspozycją.

cad: 79

Na spokojnie dojechałem do Krotoszyna... od Sulmierzyckiego sprintu około 10km rozjazdu :)



Później chwila relaksu na rynku, lody i polewanie nóg wodą z fontanny :D


Zestaw na poobiadowe lenistwo, TdF i meczyk finału MŚ... :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)