To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Ze zdjęciami

Dystans całkowity:58445.73 km (w terenie 204.33 km; 0.35%)
Czas w ruchu:1956:09
Średnia prędkość:29.90 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:272900 m
Maks. tętno maksymalne:214 (110 %)
Maks. tętno średnie:188 (97 %)
Suma kalorii:1163956 kcal
Liczba aktywności:716
Średnio na aktywność:81.74 km i 2h 43m
Więcej statystyk

Etap.4. "zajonc", jajko i siła...

Niedziela, 20 kwietnia 2014 · Komentarze(3)
Wczoraj, dzisiaj....poszedłem spać jakoś koło 3 w nocy..  ale podnieść się z łóżka po niecałych 6h snu...nie napawało optymizmem na cały trening..

Wchodzę czym prędzej na ICM i jeszcze bardziej się załamuję przez zapowiedź jazdy 30km samemu pod wiatr do samego Ostrowa...

Ale ruszyłem, noga jakoś kręci - a nie powinna! - co się dzieje... Źle nie jest, ale średnia do Ostrowa nie powala... kosmiczne 28kmh, ale przynajmniej nie dojechałem zajechany. Dotankowałem na orlenie wody bo coś jej dzisiaj za dużo i za szybko zeszło... I kierunek rynek!
Jadę sobie spokojnie, przede mną auto... nagle gość staje i otwiera drzwi.. niedużo miałem do powiedzenia, trzymając się za klamkomanetki robię odruchowy unik, jednak nie udaje się w zupełności ominąć auta i trafiam ręką w gościa lusterko.. usłyszałem ode mnie parę słów, gorzkich słów, - nie było żadnej wzmianki o świętach - choć i tak, wyszedł gorzej na tym manewerze niż ja bo ja mam zdarte i zakrwawione kostteczki u prawej ręki, małą dziurkę w rękawiczce - a gość ciutkę poniszczone lusterko..no...

Dojeżdzam na rynek, tam tylko Mati, stoimy, gadamy, focimy, zjeżdżają się kompani do dalszej jazdy i już, trasa obmyślona i wio.
Najpierw dość spokojnie, ja jakimś cudem na zmianie pod mocny wiatr prawie do samego skrętu na Strzyżew.. Później jakoś leci. Był w miarę spokój aż do czasu gdy tempo lekko podkręcił kolega, który odwiedził nas z Ośki Warszawa. Skręt w prawo na taki ciekawy skrót wydłużający trasę o jakieś 2km.. Tam ja trochę podkręcam tempo.. Zostaje nas 4-ech, ja Błażej, Ośka i RobertK. Po tym jednak jak jeszcze Błażej podkręcił tempo pod wiatr zostałem razem z Robertem jakieś 100m za nimi. Wyjazd na główną i próba dojścia do nich pod kościółek "prawie" udana ;) Stwierdziłem że noga całkiem dobrze kręci, mimo że jest dziś 4-ty dzień treningowy z rzędu.

Wjazd do Mikstatu... droga wiedzie już raczej tylko w dół, po płaskim i z wiatrem.. Co chwilę skoki i ranty.. Ale było fajnie. Do Antonina wjeżdżamy grupą i sprint na tablicę wygrywa MichałN, ja chyba drugi i reszta dalej...
Sam próbowałem do Odolanowa uciekać ze dwa razy, ale za każdym to kolejnym dokręcając mocno do 46-48kmh reszta nie odpuszczała...  Nikt dzisiaj nie poszalał w ucieczce. Sprint na Odolanów, każdy dokręca ile sił w nogach, BłażejW i Przemko chcą rozprowadzić BłażejaŚ. na sprint na tablicę, ale tu widać braki i z koła wychodzi MichałN i ja.. Nie daje się jednak już dzisiaj objechać go i znowu na tablicę przyjeżdżam drugi.

W Odolanowie rozjazd, część śmiga na Ostrów, a ja i 4 bestów jedzie na Krotoszyn. Spokojna jazda, dobre tempo... A tu nie byłbym sobą gdybym kolejny raz nie spróbował na Krotoszyn, ale jednak samemu uciekać 5km do tablicy to jednak już nie dzisiaj. Nogi zamulone, nogi zakwaszone i chłopaki doszli mnie spokojnym tempem, bo nawet nie tyle co oni przyspieszyli co ja po jakimś kilometrze na zmarszczkach opadłem z sił.. Do Krotoszyna już spoko jazda na luzie w 5.

Trening dzisiaj na wielki plus! Dawno tak fajnie nie było, sporo ludzi, dobra zabawa i udany trening. Nogi bolą, ale oto chodzi! Jutro etap.5. I regeneracja do Trzebnicy, którą w zależności od wylosowanej grupy będzie trzeba potrakować albo ścigancko albo treningowo.
 Noga kręci, już się nie mogę doczekać na wyścigi w Mikstacie i Puchar Równicy w Ustroniu :) ajajaj! :D


cad:85
przewyższenia: 360m

Jajjjjjjjooooooo :D


I trzy "zajonce" :D Fajne kumple :]


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Ogień

Poniedziałek, 14 kwietnia 2014 · Komentarze(1)
Bla Bla Bla :) Wczorajsza czasówka była wczoraj, więc jako już na dwa tygodnie koniec ścigania -trzeba zająć się treningiem na kolejne wyścigi.

Mhm.. To kolejne plany startowe na koniec kwietnia i maj.. W czerwcu posucha i jeśli nic się nie trafi fajnego to raczej po prostu długie wytrzymalościowe treningi bez fajerwerków i "odpoczynek" po pierwszej części sezonu bo lipiec, sierpień i wrzesień to już także fajne plany na kolejne starty :)

cad: 88

Czas - start ! :)


Wszyscy razem, już po ściganiu, wielka rodzina :) OTR Interkol :)


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Wyścig ITT - 3m. kat.A

Niedziela, 13 kwietnia 2014 · Komentarze(1)
Wczorajsze lekkie rozkręcenie nóżek przed dzisiejszym wyścigiem zdecydowanie przyczynilo się znacznie do dzisiejszej predyspozycji. Niby bolące plecy wprawiające mnie w niezłe rozgoryczenie i wnerw nie nastawiały zupełnie na cokolwiek, a to jeszcze ITT które moim konikiem nie jest w żadnym calu.

Wstałem więc dzisiaj, tak jak ostatnie dni dość delikatnie i aby tylko nie nadwyrężać się za bardzo. Stękając jak starszy pan o dziwo daję radę wepchnąć w siebie 3 kromki chleba i zjeść płatki z mlekiem. Z odruchami wymiotnymi pakuję manatki, zabieram rower i trenażer, wychodzę, pakuję rower i wio! Najpierw jeszcze po Martę i już...i już można cieszyć się z wyjazdu.

Docieramy na miejsce, a tam niektórzy już się rozgrzewają.. ja powoli i niechętnie przez brak słońca na niebie, które znikło gdzieś pomiędzy chmurami zabieram się za opłacenie wpisowego, za przebieranie się i rozgrzewkę. Niecałe 20-30 minut kręcenia na trenażerze, wypinam rower, zmieniam koło i czas sprawdzić czy wszystko działa i gra wg mojego widzi mi sie :)

Staję na starcie, w głowie tylko "poniżej 10min" i jazda. Pod ten wiatr to bylby calkiem dobry wynik. Początek zdecydowanie za mocny! O tak, za mało sobie pary zostawiłem na końcowe 500m które dają w kość bo góra/trudność rośnie z czasem - im dalej tym trudniej. Ale chcąc jechać na maXa nie było wyjścia. I patrząc po czasie i patrząc wtedy na czas sądzę że 10s uciekło na samym podjeździe :/

Ale zjeżdżam na dół, tam czeka miła wiadomość - 3m. :) Noga jako taka, udało się pobić zeszłoroczny wynik, który był chyba z lekkim wiatrem w plecy czy coś, a tu dzisiaj się okazało......że mimo że wynik jaki jest taki jest, ale najważniejsze że zbliżyłem się do wielu rywali, a kilku niespodziewanie pokonałem :)  Czyli niby czas niewiele lepszy {przez wiatr} ale relatywnie wypadłem lepiej :)

Zjeżdżając w dół odczułem plecy, owiało mnie.. ale teraz już po cudnej gorącej kąpieli jest lepiej :)

Sialalalalala... drugi wyścig i drugie podium - drugie trzecie miejsce :)

cad:89

1m Przemo, 2m Blażi, 3m Krissssssss :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Rozjazd po Mnichu :)

Poniedziałek, 7 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Pitu pitu lajtu lajtu po pracy w celu rozjazdu spiętych nóżek :-]

cad:87

Zdjęcia z wczoraj:
Jeszcze przed startem :)


Start z pierwszego rzędu:


Start jeszcze na luzaku:


Przejazd przez linię start/meta po raz pierwszy:


I finisz!


Ciągnę co sił w nogach:


Upragnione, pierwsze podium w tym roku :)


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Ślężański Mnich 2014 - wyścig MAXI

Niedziela, 6 kwietnia 2014 · Komentarze(3)
Niczym rażony piorunem od samego rana wstaję czym prędzej obudzony sms'em od chłopaków, że jadą już do Krotoszyna. Była to godzina 6:15. Ustawiony budzik na 5:45 zdawał się nie słyszeć co dało mi błogosławione 30 minut niezaplanowanego snu więcej. Wstając więc, a raczej wyskakując z łóżka, pierwszy raz uszykowałem się w tak krótkim czasie do wyjścia. Znacie pewnie to uczucie, że jedną ręką myjecie zęby, drugą obmywacie twarz, a trzecią.... zaraz...przecież nie ma trzeciej ręki.. No tak. Uszykowane wczoraj kanapki wg. planu jednak nie zostały uszykowane, było więc trzeba znowu podzielić się na kilka frontów: jedna ręka jadła, druga smarowała chleb z dżemem, a trzecia by zalewała izotonik - przez brak tej trzeciej zrobiłem to chwilę później. Ubieranie się wyglądało podobnie, tu na szczęście nie było już żadnego problemu, wrzuciłem na siebie to co akurat było pod ręką i schodzimy na dół.  Michał z dziewczyną i Przemo już czekają. Pakujemy się i jedziemy do Sobótki. Nastroje dopisują, pogoda z chwili na chwilę się poprawia, jest ok!

Dojeżdżając na miejsce czuć już typowo kolarską atmosferę, czuć że w powietrzu unosi się zapach kolarskiego święta. Niemrawo wystawiając nosy zza drzwi rozgrzanego w środku auta udajemy się po "pakiety startowe". Przyzwyczajony doświadczeniem amatorskich maratonów zdaje się mysleć o czymś co może wyglądać jak paczka z prezentami. Tu jednak o takie suveniry trzeba nieźle powalczyć, bo przecież w życiu nie ma nic za darmo. Odbieram numer, wracamy razem do auta, chwila rozmów, szykowanko i jedziemy się rozgrzewać..Co chwilę ktoś podchodzi się przywitać, "a tam jechaliśmy razem, pamiętasz?" etc. etc. bardzo to miłe i sprawia przeogromną frajdę gdy spotyka się kompanów z innych wyścigów. Rozgrzewka rozgrzewką, a nawet raczej rozgrzewką tego nazwać nie wolno przez wiejący zimny wiatr, zachmurzone niebo i w ogóle chłodne powietrze.

Przyjeżdżając na start witam się z Fiołkowiczami którzy również przyjechali ścigać się na Ślężańskim Mnichu. Tu niestety wielga NAGANA dla organizatorów, którzy nie stanęli na wysokości zadania przez co powstał wielki harmider przy ustawianiu się w sektorach. Różne sprzeczne informacje, zero konkretów, po chwili konsternacji i wielkiego zamieszania udaje się dojść do ładu i znajdujemy sobie miejsce w szeregu. Kiedy przychodzi czas startu stoję w pierwszym rzędzie z jakimiś CCCyckami a kumplami z Fiołki. Niestety nie wiem jeszcze, że tak na prawdę startując z kilku rzędów dalej miałbym lepszy czas przez pomiar czipowy, a nie kto pierwszy na mecie ten najlepszy. Bez sensu totalnie! No ale, sędzia gwiżdże - trzeba jechać.

Ruszyłem zupełnie bez pardonu, jak do dobrego wyścigu, nie ma startu honorowego więc co się będę certolił... Zrobiła się wyrwa bo reszta coś niezbyt chętnie ruszyła do przodu. Spokojnie za nimi czekając starałem się jednak nie popełnić błędu z wyścigu Korona Kocich Gór w Zawonii 2013 gdy również ruszyłem pierwszy, a później poprzez spłynięcie w peletonie i ogólne zamieszanie straciłem szanse na walkę o wygraną. Tutaj cały wyścig jechałem ciągle w czubie!

Na początku niesamowite tempo, zapiek totalny, płuca rozrywają a mięśnie w nogach chcą stanąć obok i umrzeć! W kilka minut dogoniliśmy grupę mastersów startujących przed nami. Zrobiło się niezłe zamieszanie, ale dało radę ciągle być w czubie unikając tzw. efektu gumy gdy jedziesz na końcu stawki. W tym momencie tempo troszkę przygasło, jedzie się jakby lepiej, a psychika ciągle podpowiada JEDŹ! No to co, pierwsze okrążenie przetrwane, na górkach zero problemu z utrzymaniem tempa, jest po prostu OK!
Zakręt na linię start/meta i wiem już że przetrwam cały wyścig, przejeżdżam tutaj gdzieś na 5-10 miejscu DOPINGOWANY przez znajomych dobrych kumpli z klubu w MILICZU! Dzięki chłopaki, nie widziałem bo zapiek maXymalny ale słyszałem i poznałem !
Czekam jednak za całą grupą co okazało się być błędem gdyż z amatorów odjechało bodajże 4 kolarzy o czym zupełnie nie wiedziałem a przemknęli mi widocznie koło nosa! :/

Drugie okrążenie to nasza, moja i Przema, a raczej tylko Przema próba ataku do którego się podczepiłem, ale Przemo dał taką zmianę pod górę że w zasadzie jak poprosił o zmianę po chwili to nie byłem w stanie dokręcić i chwilę jechaliśmy tym samym tempem, a z resztą na zmianach się nie dokręca :xx Peleton jednak nie spuścił z tonu i zostaliśmy "zjedzeni". Dalej to ciągle mordercze tempo i ciągłe ranty. Po skręceniu w pewnym momencie w lewo odwraca się nam wiatr i na tym odcinku ok 5km do mety słyszę z czuba "eeeej, amator ucieka! gonić!" Troszkę spłynąłem i tylko podniosłem się z siodełka i patrzę - Przemo! Zdobył jakieś 300-400 metrów przewagi ale nie był w stanie odjechać, ja czym prędzej przechodzę na 10-15 pozycje i czekam na ostatnią górę na finiszu.

Skręt w lewo i zaczyna się! Przemo stanął, a peleton jakby zacyzna się czarować trochę, staram się z prawej strony dołożyć do pieca i jechać po prostu swoje, ale koła utrzymało zaraz za mną 7-8 kolarzy i wyprzedziło mnie na sam finisz, ale nikt więcej już nie dał rady.
Ucieczka dojechała, więc moje miejsce open to na pewno około 15. Tutaj niestety mała poprawka i czip mierzący mój czas przesuwa mnie na 22miejsce i 3m w kategorii. Ciekawe czy byłbym wjeżdżając na metę pierwszy w swojej kategorii wiekowej?! Raczej tak...
No i odejmując tak znane nazwiska z pierwszych miejsc jak byli zawodowcy, to na prawdę jest dobrze :)

Po tym już tylko oczekiwanie na wyniki i jest! Będzie dekoracja :)

Podsumowując dzisiejszy dzień, było bombowo. Sprawdzenie formy na wielki + ! Jest nieźle :) Bardzo podbudował mnie ten start, bo nie jechałem pasywnie, spawałem co trzeba, chwilę uciekałem, i forma co najważniejsze dla mnie - pod górę ! jest super :)

A za tydzień jazda indywidualna na czas z Interkolem :) Strzyżew :) Koło Mikstatu! Ojj będzie się dzialo, ale jako ITT nie jest moim konikiem w ogóle się nie spinam :)

Pulsometr nie zadziałał :/ A ciekawe jakie tętno by było... :/


cad: 87
przewyższenia: 391m

Wyniki:
Kat.u-24: 3/25
OPEN: 22/250

Kris na 3m podium :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(3)

Krótko a treściwie :)

Środa, 2 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Krótko ale treściwie... Czyli tyle ile będzie na wyścigu, pięknie widać na wykresie z endomondo interwały jak dzisiaj były wplecione w trening.

Po prostu: 5km gaz i 5km rege. Ogień w nogach a w płucach piekło, ale przezwyciężając zapiek myślami w głowie widzę że można oraz że jest po prostu, najzwyczajniej w świecie OK :)

Teraz czwartek i piątek zupełne wolne od roweru i poświęcenie czasu na piękno życia :)
W niedzielę wyścig w Sobótce i rozpoczęcie sezonu wyścigowego...

Ahh :)
A na dzisiaj zostaje tylko jeszcze jedno wyrażenie: Hala Madrid! :)

caD: 84





Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Pamiętniku kochany....

Poniedziałek, 31 marca 2014 · Komentarze(2)
Spokojne siedzenie w pracy od rana zdecydowanie zdało egzamin. Wyciszenie organizmu przebiegło zgodnie z planem i do godziny 17:00 żadne plany nie były konkretne odnośnie dzisiejszego popołudnia. Siedząc 9h z nosem w komputerze nie mogłem doczekać się wyjścia i drogi powrotnej do domu. Umknęło mi kiedy i jak wrócilem do domu, obyło się niestety bez fajerwerków i ze spuszczonym nosem wlatuję do domu. Podnoszę głowę do góry i nie dając się żadnym przeciwnościom, walcząc z pokusami i milionami myśli w głowie - wychodzę się zresetować. Rower daje tę możliwość, że czuję się swobodnie i zupelnie nieskrępowanie, bezpiecznie i wolnym...

Droga minęła szybko, spokojnie i z jednym uchwyconym bocianem :)
Ojj gdyby w życiu było tak pięknie i gdyby wszystko było tak pewne jak pogoda z ICM na dany dzień...

Ale może wtedy by nie było tak ciekawie ? Może wtedy byłoby nawet mniej wesolo, bo nic by nas nie zaskoczyło ?
Dziś jedna nie wyszła, ale jest jeszcze tyle pięknych dni....

caD: 88
przewyższenia: 174m

Bocian, akurat odleciał... szkoda że nie w moją strone :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Wiosenny chłód i słońce, ciepło i bezchmurne niebo.

Niedziela, 30 marca 2014 · Komentarze(4)
Chłodnym dzisiejszym porankiem przywitany zostałem dnia ostatniego szosowego w marcu. Kolejna okazja by wyrwać kartkę z kalendarza i zacząć nowy miesiąc. Jednak rozmyślając o przeróżnych fantastycznie układających się rzeczach, zostałem w łóżku około 15 minut po obudzeniu przez budzik. Otwierając oczy, odkładając na bok kołdrę i wysuwając nogi spoza łóżka wstaję by odbyć wszystkie poranne czynności, które konieczne są do normalnego funkcjonowania. Ciągle mrużąc jedno oko budzę się dopiero po uderzeniu zimnej wody w twarz. Udając się do kuchni rozmyślam o konieczności zjedzenia czegokolwiek by tylko starczyło energii na dłużej niż dojazd rowerem do Ostrowa. W żołądku czując niestrawność wciskam w siebie kilka skibek chleba i popijam mlekiem z płatkami.

Lekko kręcąc nosem na samego siebie wskakuję w rowerowe ciuchy i wypinając rower z trenażera mogę udać się na trening. Ubierając się na krótko miałem nadzieję, że szeroko rozumiana FULL LAMPA to nie tylko ostro świecące słońce, ale i ciepło otulających promieni. Niestety po wyjściu z domu doznałem lekkiego zdziwienia i szoku, że włosy chcą wyjść spod skóry i wszystkie które na rękach zostały dziś odsłonięte stanęły dęba.

Ruszenie graniczyło z cudem gdyż przymarzłem do klamki od drzwi. Jednak gdy to już przezwyciężyłem wiedziałem że może być tylko łatwiej. Patrząc co rusz na termometr i godzinę, doszedłem do wniosku że przez prawie godzinę drogi, temperatura zmieniała się bardzo równo bo 0,9*C / 15 minut. W Ostrowie spotkany Zbyszek nie mógł zrozumieć jak mogłem popełnić taki błąd.. A ja już pod Ostrowem byłem na prawdę rozgrzany i było w miarę ciepło.

Na rynku zebrało się około 15 kolarzy. Każdy witając się rzucał kilka słów do rozmowy grupy i tak oto wyruszyliśmy chwilę po 10:00. Niemrawo ruszając z miejsca w dobrych humorach przemierzamy wyjazd z Ostrowa i później już tylko cudne równe i spokojne tempo.

Do czasu pierwszej górki gdzie MichałN. docisnął siedząc w siodle ostało się nas na szczycie trzech, bo tą pierwszą dokrętkę dojechał w czubie jeszcze BlażejW. Jako ostatni kawalerzysta w Interkolowym gronie napedzał peleton całkiem żwawo i mocno. W Domasławicach Maciej O. rzuca propozycję trasy i jakiegoś bliżej nam nieznanego kółeczka, po którym spodziewałem się przynajmniej dobrego asfaltu, jednak przez odcinek ok. 2km gdzie asfaltu to ze świecą szukać. Po przejechaniu Maciejowego odcinka, kolegów zaczęły swędzieć nogi i pierwszy nie wytrzymał Przemko, ale dzielnie jadąc po zmianach w dobrym tempie dogoniliśmy jego ucieczkę bez zbędnej spiny i zaginki. Kolejny skok Przemka też na początku został bardzo odpuszczony jednak po chwili zaczęliśmy go gonić wspólnie, po uprzednim urwaniu kilku ludzi przez mocny zaciąg MichałaN i BłażejaW. Było więc 5 na 1. Jednak zupełny brak współpracy i miliardy skoków Michała i Błażeja rozbiły nam pogoń bo nie była to równa jazda, tylko hop hop hop...

Ja dzisiaj na spokojnie nie dałem się porwać emocjom i spawałem każdy jeden skok, nie dokręcając jednak później, bo ledwo co dokręciliśmy i jechaliśmy razem, kolejny skok stawał się faktem. Przemko tym sposobem dojechał sobie do Odolanowa, my byliśmy już blisko, ale chlopaki woleli się pobawić w gumę... Pożegnaliśmy się więc na rozdrożu, ja pojechałem w kierunku upragnionego od 3 godzin domu! Droga minęła na tyle sprawnie, że ani się nie obejrzałem i jadłem obiad.

Wspaniały dzisiejszy dzień wykorzystany w 100%! Niesamowicie było jechać znów na krótko po zimie, niesamowcie było przekręcić już mocniej z chłopakami, koniec z tlenem:))

caD: 82
przewyższenia: 324

Może to nie Grecja....Ale też jest zajebiście :)


Ahh jak przyjemnie :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Góry moje ukochane...

Sobota, 22 marca 2014 · Komentarze(2)
Ten dzień długo zapadnie mi w pamięci, ale to nie tylko za sprawą tytułu wpisu. Jednak kochane góry, góry moje ukochane - wy jesteście jak zdrowie, ten tylko się dowie, kto dawno się nie wspinał. Prawiidła wszelakie glosiły, że w pogodę tak zacną jak dnia dzisiejszego wybrać się trzeba do "Biedry" naszego. W Pieszycach on usytułowany, a jak pięknie w kolorach INTERKOLA pokolorowany.
Na żółto biedronka, bez kropek niestety, na żółto i Kriso w krótkich portkach leci nieugięty. Błażej na czarno, w długim rękawie - gotuje się na podjeździe, na każdym dziś prawie.

Jednak to Błażej dzisiaj pokazywał kto tutaj góruje i wszelkie wątpliwości dekonspiruje. Formę ma zacną, po tygodniu rege, ja jednak zajechany po tygodniu jazdy. Była to jazda na tyle już mocna, że odpowiedzieć na atak Blażeja - Frooma noga byłaby pomocna.

Tak oto przejechaliśmy Przełęcz Woliborską, Przełęcz Sokolą, Przełęcz Walimską i Przełęcz Jugowskąx2.. Za każdym razem Błażej skakał do przodu, ja zawsze próbowałem odpowiedzieć ale po ostatnich dniach byłem zbyt zmęczony, a nogi zamulone by zapier*alać.
Jednak jechalem swoim spokojnym w miarę "mocnym" tempem. :)

Jutro na spokojnie dzień zasłużonej przerwy, dobrze w sumie że padać ma deszcz :D

cad: 80
przewyższenia: 1924m

Kris na szczycie :)


Co z nami będzie, gdy znajdziemy się na zakręcie ? :) Przeł. Walimska


Przeł. Walimska cd. idzie zapiek...


Sesyjka na Przeł. Jugowskiej.

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

WMORDEwind ujechany przez....

Piątek, 21 marca 2014 · Komentarze(0)
Wiatr dzisiaj rozdawał karty. Nie było tyle mocy po wczoraj aby depnąć i jechać ze 30km/h więc się nie spinałem i dość twardo kręcąc leciałem raz 22km/h a raz 28km/h... Wiało tak że chciało się jechać! Przynajmniej mogłem zwolnić, czasem trzeba.

Ale dalej było już tylko ciężej bo i dalej od domu. Wzniosy polatałem też dość porządnie, powrót z wiatrem to odpoczynek i nadrabianie średniej zupełnie na lajcie :)

cad: 86
przewyższenie: 499m

"Krótkie" przywitanie wiosny - godnie przy full lampie :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)