Dzisiaj praktycznie to samo co wczoraj, ale jakże, całkowicie inaczej!
W stroju klubowym, długim stroju... nogawki, rękawiczki długie, jesienna bluza i koszulka długa termoaktywna.. ocieplacze na stopy, ciepła czapka i wiatrówka.. No wiało dzisiaj przepotężnie... Przed Miliczem spotykam Piotra Małeckiego, najpierw sobie kiwamy i zwalniamy żeby pogadać...chcę zawrócić, a tu za mną zapitala i wyprzedza tjr...jak sie odwróciłem jak się wystraszyłem, jak się prawie przewróciłem.... tak Piotr na szczęscie miał wolną drogę i zawrócił... Od tej pory jechało się już przyjemnie rozmawiając o wszystkim :) Po drodze wpadliśmy na wzgórze Joanny i zrobiliśmy trzy powtórzenia... Spokojnie obraliśmy kierunek północny na Milicz i Krotoszyn..
Kawałek za Miliczem się rozstaliśmy, Piotr wrócił do Milicza, a ja powoli pyrkałem do Krotoszyna... Bez żadnych niespodziewanek, trening bardzo przyjemny i dość wymagający. Tempo może nie wskazuje trudności, ale wiało dzisiaj niebywale..
Nogi już bolą, nie było w sumie odpoczynku po Sobótce.. Ale nie wiem jak to będzie teraz z pogodą i chcę wykorzystać na maXa póki można.,..no bo i święta nie będą w tym roku zbytnio kolarskie. Ale o tym później :)
Trochę nas na podjazdach zmoczyło, ale taki epizod że nawet nie opłacało się wyciągać znajdującej się w tylnej kieszonce pelerynki przeciwdeszczowej :)
Dzisiaj, zaraz po pracy i to bez obiadu, pojechałem na szosę póki widno, ciepło i wiosennie... Prawa noga ciągle boli, do chirurga nie dało rady dziś, ale na spokojnie w środę albo coś..
Po wczorajszym wyścigu całkiem dobre samopoczucie, postanowiłem więc polatać, prawa noga nie dała możliwości robienia interwałów na maXa co chwilę, ale były dłuższe równie konkretne. Moja pętla, najpierw pod wiatr.. i tak do samego Milicza... później na spokojnie 3x Joanna ale i potężna zadycha.. Za trzecim razem już, nagle, nie wiem skąd... całe niebo zrobilo się ciemne i ponure... Zaczęło się huraganowe podwiewanie, kierunek się zmienił.. Trudno było rower utrzymać w pionie.. Istna masakra..
Dodatkowo wpadło kilka interwałów - sprintów za traktorami, nie były to stare traktorki ledwie pyrkające a całkiem żwawo pomykające nowe maszyny.
Było wręcz różowo, fajnie.. przyjemnie.. Jutro już zimno i deszczowo :(
cad: 81
Sztajfa za Miliczem :) No dobra, może nie widać :D
Kto nie był na Mnichu ten sezonu kolarskiego w Polsce nie rozpoczął... To porzekadło od lat kilku biorę do siebie i startuję w wyścigu w Sobótce. Jest to wyścig nie tyle ciężki ze względu na samą trasę czy dystans, ale na tempo - przez to że każdy jest jeszcze świeży, mocny i każdy ma głód ścigania.
Od samego rana przyjeżdżają po mnie prezes Grzegorz i Damian Michalski. Wspólnie ruszamy na Wrocław i do Sobótki! Droga przebiega bardzo sprawnie i szybko, w super atmosferze.Na początku ruszamy po pakiety startowe, kolejka jak za PRLu.....ale zupełnie niepotrzebna. Każdy stał przed wejściem a w środku kilka stanowisk praktycznie zupełnie pustych. Odbieramy numery startowe, wracamy się przebrać i ruszamy na małą rozgrzewkę. Pojechaliśmy zobaczyć "sztajfę" na trasie wyścigu i wróciliśmy. Chwila pogawędki i trzeba się ustawiać w sektorze prawie już pół godziny przed startem jeśli nie chce się z wyciągniętym jęzorem gonic grupy już na starcie. 3.....2.....1....start... i od początku zapiek w nogach i płucach. Podjazd pod Strzegomiany zaliczony, pierwsza runda bardzo spokojna.. ciągle na samym początku peletonu. Nie przejmowałem sie naciągającą grupą czy także jakimiś strzelającymi ludźmi... Na wietrze grupa trochę zwalniała, jechało się miło i przyjemnie.. Jedynie mocnym akcentem chyba był przejazd przez linię start mety gdzie było niezłe tempo.. i tu stało się coś niedobrego.. na zjeździe coś zjechałem na tył peletonu....Bo w peletonie jak się nie przesuwasz do przodu to spadasz mocno i szybko w tył grupy.. No, to tak się jakoś stało... Że dwa razy na drugiej rundzie musiałem porządnie, mocno i długo gonić... Na szczęście zjechało się na prostej, płaskiej drodze pod wiatr. Trzecia runda to już mocna i równa jazda, raczej w tym roku wyścig był pozbawiony wielkich akcji i ucieczek.. Ostatnią rundę jechałem uważnie, przed sztajfą przesunąłem sie czym prędzej w górę.. Sztajfa przejechana w czubie, następnie krótki zjazd a w lewoooooo juz prosta na metę! :) Tutaj już nie było szans, wjechałem gdzies na nią na 30-40 miejscu, zabrakło żeby wspiąć się jeszcze wyżej i szybciej.
No i co.. Kolejny wyścig za mną, mega świetne ściganie! porządne przetarcie, super interwały.. Dobra jazda i mimo mega bolącej nogi (jutro do chirurga i rtg!) całkiem dobry wynik. Patrząc na poziom do mega podskoczył, jeszcze 3-4 lata temu stałem tam na podium ze średnią V około 37-38kmh... Forma jakaś tam jest, kolejna walka to maraton w Obornikach za dwa tygodnie. :) Może jakieś podium w końcu?! :)
Bez celu, bez pośpiechu, bez spiny i bez słońca... Ale za to z uśmiechem i zadowoleniem z własnego życia :)
Jutro Sobótka, Ślężański Mnich! Trzeba jechać, zaliczyć, przejechać, powalczyć!
Dlatego dziś leciutko, nogami byle przekręcić :)
cad: 80
Taka śmieszka rowerowa, Chachalnia - Krotoszyn. Niewymiarowa, nieutrzymana w czystości, dodatkowo po prostu syf.. Kolarzy policja nie zatrzymuje, raczej są rozsądni... ale weź spróbuj dyskutować... mandatu bym nie przyjął..
Powoli i konsekwentnie robić swoje - oto przepis na sukces. Zawsze i wszędzie. Mieć głęboko zdanie małych zawistnych człowieczków.. Chyba, że umiesz oddzielić konstruktywną krytykę, najczęściej krytyczne zdanie przyjaciół od zwykłych fałszywych rad... Od zdania fałszywych kumpli...
No, tak właśnie jest.. Takie życie, takie rządy, takie treningi... Nie trzeba zapitalać na treningu Bóg jeden wie jak szybko byle średnia wpadła z kosmosu, wystarczy trenować z głową. W niedzielę wyścig, trzeba się więc dobrze nastawić i rozkręcić nogę.
Dzisiaj więc już totalnie luz, ale kilometry trzeba było zrobić. Jechało się powoli i spokojnie, a wiało i było zimno tak, że przemarzłem! Spokojnie praktycznie przez cały czas, nawet żadnego interwału. Po prostu lekka jazda :)
W końcu można zrobić po pracy normalny trening o normalnej długości..
Dzisiaj jechało się całkiem przyjemnie, najpierw grzało słonko i wiał wiatr w plecy, by później po nawrotce wiać w twarz - no ale takie uroki tego sportu :) Niestety przy zachodzacym słońcu obniżała się także temperatura, ale to akurat jakby stanowiło najmniejszy problem :)
Fajnych kilka sprintów weszło, kilka bardzo mocno... ale nie ma co szaleć, w końcu w niedzielę kolejny wyścig w Sobótce :)
Po ITT Prolog w Strzyżewie udałem się do Kalisza by wziąć udział w kryterium ulicami miasta.
Wyścig organizowany został przy okazji Hellena Tour - Wyścig Szlakiem Bursztynowym Kalisz - Konin.
Czekało nas 30 minut ścigania + 1 okrążenie po upływie tego czasu. Sprawa prosta, wyszło 11 okrążeń, ogień non stop.
Niestety w pewnym momencie ucieczka odjechała i to oni się bili o zwycięstwo - sami byli zawodnicy elity i Adi... No cóż, trudno..
Ja cały czas czujnie w czubie peletonu, czasem coś pospawałem, ale nie wychylałem nosa za bardzo...
Z peletonu finisz zrobiłem na drugim miejscu :)
Forma jest chyba raczej dobra, przyszła w dobrym momencie, ITT i Kryterium odpalone w całkiem dobrym stylu. Na kryterium ani razu mnie nie przytkało. Fajna zabawa, ale przede wszystkim dobre ściganie! Dobry trening na interwały, bo było non stop 20-40... 30-50... ciągłe skoki i ranty, ataki po zakrętach..
Mega ciepełko.. Wiało okropnie, było więc trzeba się pilnować by nie odpaść. Średnia V na każdym okrążeniu ponad 40!!!
Dzisiaj odbył się pierwszy wyścig w sezonie 2017 - ITT w Strzyżewie, zwanym Prologiem... 5,5km jazdy indywidualnej na czas pod górę..
W ITT najlepszy nie jestem, ale udało mi się osiągnąć całkiem sympatyczny wynik, pokonać ludzi, którym przeważnie w ITT ulegałem.
Od startu jechało mi się dobrze, mocno w korbach na początku, cały czas pod wiatr więc było trzeba rower rozbujać. Im bliżej mety tym bardziej pod górę. Przed sobą widziałem ciągle postać Kuby, który startował minutę przede mną, nie dogoniłem, ale chociaż była motywacja do ścigania przez co i może całkiem spoko jak na mnie czas. W końcu 14 miejsce na 38 kolarzy to nie jest tragedia, bo jedni zawodowcy, inni mają pseudo Apteka, a jeszcze kolejni lubią ITT... Ja nie należę do żadnej z tych grup. Na zwykłym rowerze, bez lemondki... Jakoś się przejechało :) Jestem zadowolony ze swojej postawy :)
Staty tętna są obłędne. Pojechane na maXa! Chociaż mam wyrzuty, bo mogłem końcówkę pojechać ciut lepiej...
cad: 83
Czasy w ITT Prolog, w których brałem udział :) W tym roku było mocno w twarz.