Pierwszy raz w życiu dzisiaj byłem w saunie. Pierwsze uczucie przy wejściu - masakra, piekło.... Ale przełamałem się jednak i śmiało wszedłem w ten gorąc - na termometrze ponad 100*C a zamiast zwyklego zegara odliczająca 15 minut klepsydra. Zrobiłem sobie 3 sesje po trochę ponad 10 minut, po każdej 2-3 minutowy coraz zimniejszy prysznic i do basenu poplywać 5-10 minut :)
Po takich 3 sesjach i odprężającym pływaniu czuję się mega zresetowany fizycznie :) Dobra sprawa :) Miejmy też nadzieję, że sauna pomoże mi choć trochę polepszyć odporność ,bo tran już łykam od jakiejś chwili i tak trzeba to dobrze zrobić by się czasem znów nie pochorować ;)
Piękna pogoda za oknem, wspaniałe słońce pokrywające ziemię swoimi promieniami dające uczucie wyższej temperatury niż faktycznie była. Otulony promieniami więc pojechałem na MTB żeby pokręcić się najpierw na mojej rundce a później jechać na orientację do Sulmierzyc i z tej wspaniałej miejscowości znowu lekko na orientację pojechać do domu.
W drodze na moją rundkę mija mnie kolarz na szosie, ani nie pozdrowił, ani cześć nic totalnie, pewnie pomyślał że mija wlaśnie mega trzepaka... Podjechałem do niego raz dwa bez spiny, powiedziałem cześć i pytam dokąd jedzie.. spojrzał tylko sapiąc, no to odpuściłem i powiedziałem "to chowam się za Ciebie"... w tej chwili przyspieszył do 45km/h i tak jechał ok kilometra... dalej ja już odpuścilem bo skręcałem na swoją rundkę, a on pewnie szczęśliwy ze mnie zgubił.. co za niesympatyczny człowiek..
Do Sulmierzyc jakoś dojechałem, fajna zabawa o tyle, że po prostu nie wiem gdzie jadę...po prostu przed siebie :) Po drodze wleciałem na pasiekę, po drodze wpadłem na ciekawą rundkę z fajnym wzniesieniem, ale zbyt długa to ona by nie była :D Bardzo miło było, bardzo fajne uczucie zbliżając się z cichego lasu do "cywilizacji".
Później ruszyłem znowu lasami z Sulmierzyc do domu.... Masakryczna cisza, wjechałem do lasu dość głęboko, nigdy nie byłem w tych rejonach więc znowu nie wiedziałem gdzie jestem i dokąd dokładnie jadę, a moja orientacja w terenie zawsze była podobna do orientacji pięknej blondynki w szpilkach wrzuconej do środku lasu :D W razie czego zawsze był gps w telefonie, ale na szczęscie nie przydal się w ogóle.. Jednak po takich bagnach jak dzisiaj jeszcze w życiu nie jechałem.. Czasem po prostu było trzeba zejść ze ścieżki i wejść do lasu i prowadzić rower między choinkami i krzewami... Także dzisiaj calkiem spory jak na mnie survival. Ale jestem mega zadowolony, jazda praktycznie rekreacyjna ale sprawiająca wiele przyjemności i dająca trochę wytrzymałości, po prostu tlenik w fajnym terenie. A jako że nogi ciutke zamulone po ostatnich siłowych treningach, taka jazda jest wręcz zbawieniem :)
Jedziesz sobie lasem, a tu pasieka... Chyba wiosną i latem tam sobie nie pojeżdżę :D
Dalej jedziesz daleko od cywilizacji, w ciszy leśnej.. A tu kostka i zbliżający się ludzki świat :)
Chcesz wracać do domu, jedziesz dalej lasem....a tu na ścieżce nie ma przejazdu bo są głębokie bagna, wchodzisz do lasu i prowadzisz rower między chaszczami :D
Jak miło jest zrobić kolejny trening... Jak miło jest mieć plan i wypisane na kartce ćwiczenia do wykonania - bo jak milo i szybko wtedy płynie czas. Trenażer to zło konieczne, ale wystarczy go pokochać i znikają wszystkie fobie :)
Dzisiaj kolejne tempówki.. Fajnie się kręciło na 3 oporze - 42kmh - 5 minut = ok 330wat * x powtórzeń :)
Pięknie więc dzisiaj weszła wytrzymałość siłowa... ćwiczymy dalej, a jazda na czas i podjazdy będą coraz łatwiejsze :]
Oooo tak, trening bardzo dużej intensywności, 3 podjazdy i kilka sprintów + parenaście skoków i masz dość dokręcając sobie odpowiednio dużo... ahh.. miód cud maliny :)
Wg. tabelki od Macieja tempówki kręciłem mniej więcej z mocą 280 wat.. ostatnią próbowałem polecieć na wyższym oporze z tą samą prędkością co oznaczało 50 watt więcej, niestety nie byłem w stanie utrzymać tempa, które spadło do prędkości dającej właśnie okolice 280 wat, przełączyłem więc z powrotem bo nie było się co siłować.. :)
Było miło... :) Ale jak kto myślał, że łatwo to się grubo myli... Nieźle musiałem zagryzać się w panele żeby utrzymać tempo i wyrządzone przez to szkody są niewymierne do tego co dziś zrobiłem - bo jeśli kto myślał, że lodowisko narodowe zostało zbojkotowane to się myli i nie, to nie jest wina Tuska - to fala mojego potu z treningu wtargnęła na stadion i słona ciecz zwana potem roztopiła wszystko dokoła.. Także drogowcy - jak przyjdzie dziadek mróz - proszę o nie wyjeżdżanie na drogi - Kris wsiądzie na trenażer i zrobi swoje mega mocne interwaly ;) Tak mi WSTYD! :))