Nikt o tym nie wie, bo się za bardzo nie chwalę.. Wiedzą aby najbliżsi i Ci którzy pracują razem ze mną.... Od ponad tygodnia chodzę przeziębiony: mega katar, od niedawna lekki kaszelek (pewnie spowodowany katarem)... Pogoda lipna, moja odporność też niezbyt fajna więc coś mnie złapało... Stąd może i bomba w Sobótce... Czy to już usprawiedliwienie przed jutrem ? Hehe, oczywiście nie. Niektórzy przecież jak są chorzy to u nas jeżdżą jeszcze lepiej więc a nóż jeszcze wygram to ITT. Niby pod górę, niby znana trasa, niby fajnie....ale to jednak w dalszym ciągu ITT. No nie lubię.
Ale dzisiaj malutka rozgrzeweczka. 3 interwały na pobudzenie krążenia i przepalenia nóżek przed jutrzejszym ścigankiem :) Ale chyba jednak jest ok, bo na segmencie "Dziadkowo UpHill" w drodze na Milicz praaaaaaaaaawie pobiłem własnego KOMa - pojechałem o sekundę gorzej niż najlepszy (mój :D ) wynik. I czułem że mogę jeszcze mocniej, później też zacząłem jechać mocno.... Był zapas. Kolejne interwały to po drodze kilometrowa jazda 41 km/h i sprint na Sulmierzyce :)
Pomiędzy tymi skokami totalny luzik. Na Krotoszyn z Sulmierzyc wiatr totalnie w twarz, prędkość oscylowała gdzieś w granicach 24-28 km/h. Wziąłem sobie cuś do serca, oby przyniosło odpowiedni skutek ;)
Totalnie nie udana Sobótka to już historia :) Pozytywna głowa każe nastawiać się już na kolejne wyścigi. A poniżej fotka z serii "co z nami będzie gdy znajdziemy się na zakręcie". Już po bombie, jadę w jakimś grupetto. ;)
Ja wiem wiem, jedna jaskółka wiosny nie czyni...kraska też nie... No, ale jakby taki pozytywizm...tfu!...pozytywny dzisiaj jestem. W głowie coś hamulce dzisiaj puściły i się puściłem, po stokroć lepiej się dzisiaj czułem. Przycisnąłem więc już na starcie, tak profilaktycznie...yy..znaczy się..jak to się mówiło...?!....testowo, sprawdzająco. I tak już nie puściłem przez kolejne 50km :)
Postanowiłem dzisiaj już nie męczyć się na tym wietrze tyle kilometrów. Bo i później zimno, a teraz (jakbym dopiero wrócił) już pojadłem kolację, podjadłem czekolady, popiłem ciepłej herbatki :)
Od początku jechało mi się znakomicie. Co to to wiem, że nie ma co szaleć bo raz czułem się dobrze. Raczej na spokojnie do wszystkiego podchodzę :) Ważne że głowa jest lepsza. Bo noga chyba cały czas dobra. No, a w miarę też dzisiaj większość trasy w końcu z wiaterkiem. To co pod wiatr też nie sprawiło większych problemów. Trudno powiedzieć mi cokolwiek o mojej własnej dyspozycji. Sam nie mam pojęcia czego się spodziewać w dniach następnych ;)
Powtórka z wczoraj. Coś bez sił w nogach. W korbie coś strzela, buty się jeszcze idealnie nie dopasowały. Wiatr boczny, większość niesprzyjający. Odpuściłem dzisiaj kompletnie, nie cisnąłem za bardzo. Jedynie aby w Zdunach podczepiłem się za tira i do samego Krotoszyna dojechałem bardzo szybciutko na koncu wychodząc mu z koła i wyprzedzając go przed rondem na ul. Zdunowskiej :)
Bez pozytywnych myśli ruszyłem dzisiaj na trening czując po prostu, że muszę pojechać. Ostatnie moje wyniki niezbyt napawają mnie optymizmem. Dodatkowo przez jakieś 50km wiał od początku wmordewind, zimny i mocny, dodatkowo co chwila padał deszczyk.
Totalnie bez słońca, ale pojeździłem. Niby nieźle, ale nie ma takiego powera i "funu". No zobaczymy co to będzie. Na pewno jutro riplej :)
No cóż. Nie ma co się rozpisywać. Planowana forma nie nadeszła i nie widać jej w pobliżu. Wyścig Tauron Lang Team w Sobótce dystans maxi 65km....no, ale wyszło 19km.
Praktycznie już na pierwszym kółku zostaje w drugiej grupie z Przemem, i Pawłem Szlękiem z grupy Trzebnicy....podobnie więc jak w Namysłowie. GVT od początku nadało mordercze tempo i będąc gdzieś tam w 5 rzędzie na starcie praktycznie od samego początku goniłem. Nie, noga zdecydowanie nie kręci jak powinna.
Psycha jednak dodatkowo siadła gdy wjechałem w jakąś zapadniętą studzienkę i najpierw slyszę trzask siodła a po sekundzie "psssssssssssssss..........." z tylnej dętki... KONIEC WYŚCIGU.
Zdecydowanie :"szczęście sprzyja lepszym", a ja w tym roku nieco słabszy... przynajmniej początek na pewno nie należy do udanych i najkorzystniejszych. Miała być forma, a za każdym razem jest mega bomba. Nie wiem już czy przesadziłem, czy po prostu forma przyjdzie później. Ehh.
Pozdrowienia dla kolegi ze startu! Mam nadzieję, że pierwsza jazda w grupie i to od razu na wyścigu skonczyla się pomyślnie i dojechaleś do konca wyścigu z dobrym wynikiem ! :)
Jutro wyścig w Sobótce z cyklu Tauron Lang Team Race - Ślężański Mnich 2015 dystans MaXi. Mój pierwszy planowany start, prawdziwy i konkretny wyścig w mocnej obstawie zawodników z całej Polski.
A w czwartek i piątek nie szło pojeździć - bo kolejno: byłem w Miliczu spotkać się z kandydatem na prezydenta panem Andrzejem Dudą, a wczoraj uczestniczyłem i organizowałem obchody ku czci poległych 5 lat temu w katastrofie pod Smoleńskiem.
Dzisiaj wyszedłem aby przepalić nóżki przed jutrzejszym ściganiem. W nowych butach, skarpetach, kasku i z nowym siodłem :) Jest wygodniej, ładniej i lepiej :)
Od rana jednak zabrałem się za czyszczenie roweru, zmiany kół w aucie na letnie i myjnie a dopiero po obiedzie - pysznym makaronie - na rower :) Ha ! No i najważniejsze - dzisiaj pierwszy wyjazd na krótko w roku 2015 :) Takie ciepełko ! :)
Oj brakowało mi ostatnio takiego długiego i fajnego treningu. Od początku na spokojnie dojechałem do Ostrowa rowerem by później wspólnie z chłopakami potrenować.
Ruszyliśmy spod Lewiatana na Przygodzice, Topolę i Odolanów, Sulmierzyce w kierunku Milicza i na Krotoszyn.
Z zalożenia miało być spokojnie, ale im wiecej testosteronu się zbierze razem tym tempo jest szybsze i bardziej rwane. W Sulmierzycach odbija Grześ, niedaleko Milicza zawraca Michał........a po chwili bez słowa znikają Przemo i Błażej Ś....dziwne.. Krzysiu decyduje się dzwonić do nich, ale bezskutecznie....no to jedziemy dalej. Fajnie i w równym tempie, ja Blażej W., Krzysiek L i Kuba L.
Ostatnie 6km ze Zdun do Krotoszyna pomyślałem sobie, że zrobię fajny konkretny interwał i dam jedną długą zmianę. I tak bylo, 6km równego tempa od Tablicy do tablicy. Pod koniec już ledwo dawałem radę i stąd mój dzisiejszy Hr Max... No i już, koniec.... :)
Chłopacy pojechali na Ostrów, a ja czym prędzej do domu:)
Świetny trening, jakby co....jutro o ile pogoda pozwoli o 11:00 powtórka na rynku w Ostrowie Wlkp.:)