Ostatni wyścig MTB w tym czasie jesienno / zimowym. OTR Interkol w Topoli Małej i ta piękna kręta runda miedzy drzewami z setką zakrętów, hopek i innymi takimi. Ogólnie zawsze to była masakra. Ale tym razem mój kochany bordowy Giant został w domu i wziąłem wystartowałem na nowym, przełajowym rowerku :)
Od samego początku jechałem na maXa i dużo do czołówki nie traciłem, póki nie zaczęły się faktycznie najbardziej techniczne momenty. W sumie nie traciłem tyle co zwykle, w sumie poleciałem na tyle dobrze, że wyścig skończyłem na 9 miejscu open!
Dobra dyspozycja połączona z nowym kilka kilogramów lżejszym rowerem dała mega efekt. Długi czas jechałem na dziesiątym miejscu chwilę za jednym koleżką... odpoczywając o dziwo bo tętno znacząco spadało. Odpocząwszy postanowiłem "zaatakować" chwilkę po przejeździe przez linię start/meta. Do końca okrążenia udało mi się utrzymać dobre tempo i nawet podwyższyć prędkość. Praaaawie udało mi się nawet dogonić ósmego Adama, ale za późno zaatamkwałem :D
Jechało mi się mega dobrze. A za dwa tygodnie już badania wydolnoścniowe i jestem ciekawy co one pokażą :)
No i jeszcze zapomniałem swoich okularów :) Moment ataku?! :)
Wyjazd w góry by pojeździć, potrenować, popodjeżdżać. Wspaniała pogoda, jedyne -5*C, ale na podjazdach jakby cieplej no i nie padało, a w słonku było całkiem znośnie :)