To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

Trenażer

Dystans całkowity:20064.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:649:54
Średnia prędkość:30.83 km/h
Maksymalna prędkość:65.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:200 (158 %)
Maks. tętno średnie:173 (86 %)
Suma kalorii:427445 kcal
Liczba aktywności:535
Średnio na aktywność:37.50 km i 1h 13m
Więcej statystyk

Ogień

Poniedziałek, 14 kwietnia 2014 · Komentarze(1)
Bla Bla Bla :) Wczorajsza czasówka była wczoraj, więc jako już na dwa tygodnie koniec ścigania -trzeba zająć się treningiem na kolejne wyścigi.

Mhm.. To kolejne plany startowe na koniec kwietnia i maj.. W czerwcu posucha i jeśli nic się nie trafi fajnego to raczej po prostu długie wytrzymalościowe treningi bez fajerwerków i "odpoczynek" po pierwszej części sezonu bo lipiec, sierpień i wrzesień to już także fajne plany na kolejne starty :)

cad: 88

Czas - start ! :)


Wszyscy razem, już po ściganiu, wielka rodzina :) OTR Interkol :)


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Za głupotę się płaci...

Czwartek, 10 kwietnia 2014 · Komentarze(10)
Kategoria Trenażer
Stare powiedzenie, a jakie prawdziwe. Codziennie bardziej przekonuję się, że jednak człowiek najlepiej uczy się na własnych błędach, cudze są tylko ewentualnie marginalnym przykładem, który gdzieś tam zachowaliśmy w pamięci.

Bezczelnie wczoraj {bo wpis na blogu pisany dopiero 11.04} się rozpadało i było nieprzyjemnie. Starym sposobem na to wsiadłem na trenażer i chcąc przeżyć kolejna godzinę katorgi dokręcam sobie manetką oporu. Z chwilą pocąc się coraz bardziej stwierdziłem że wiatrak dmuchający powietrzem w twarz to za mało... Otwierając więc jak szeroko okno doznałem niemałego szoku, jak świeże powietrze jest na dworze, a w jakiej mi duchocie przychodzi kręcić. I przechodząc do meritum, wyjaśniając nagłówek / tytuł wpisu...
....
....
....
Zimne powietrze, świeże powietrze napierało prosto na moje plecy... Nie muszę więc mówić, że dzisiaj nie mogę się ruszać, a raczej ledwo co przebieram nogami gdzie nawet wzięcie głębszego oddechu graniczy z cudem. Caly dzień więc to aby jeden wielki grymas na twarzy i dziwna pozycja. Teraz niby jest już lepiej, ale liczę że odcinek lędźwiowy kręgosłupa dość szybko wróci do siebie i pozbędę się zbędnego bólu, który uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Moje "korzonki" wysiadły... Nigdy więcej otwartego okna z zimnym powietrzem wiejącego na rozgrzane i spocone plecy! :xx

cad: 88

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(10)

Pod górę ?! Kierunek: szczyt!

Środa, 9 kwietnia 2014 · Komentarze(1)
Kategoria Trenażer
Zastanawiałeś się kiedyś czasem nad swoim życiem i dochodziłeś do wniosku, że masz sporą górę przed sobą ?
Widząc ją myślałeś, że Twój organizm....że Ty...po prostu... nie dasz rady ?
Poddawałeś się wtedy ? Czy walczyłeś uparcie ?
Co czułeś gdy u podnóża bądź w połowie robiłeś stop - nie pauzę - stop! ? Wielkie rozgoryczenie prawda ?
Tylko walcząc uparcie jesteśmy w stanie zdobywać cele, pokonywać góry i przeciwności w naszym życiu.
Dzisiaj właśnie nadszedł czas na zmiany... Nie później, nie "za chwilę", nie jutro...teraz!
Zmień swoje myślenie...

Dzisiaj robiąc T****Ę razy 3 myśli krążyły wokół kolejnych wyścigów.. Każde kolejne powtórzenie i seria to istny ból, a więc potrzeba takiej motywacji, która da odpowiedniego kopa by chcieć bycia jeszcze lepszym, jeszcze silniejszym.
Oprócz silnych nóg, potężnych płuc i dobrej krwi potrzebna jest jeszcze głowa. Psycha i soma... To jedno, nie da się tego rozdzielić.

Jedno z drugim idzie w parze, więc trzeba pracować nad każdym aspektem... I jak się przekonuje - każdy ból idzie przezwyciężyć.

Tak więc i dzisiaj patrząc na stoper przy każdym mocniejszym depnięciu chciałem kończyć najlepiej JUŻ, przed czasem, by wiecej nie cierpieć...Ale cóż z tego ?! Plułbym sobie w brodę że nie zrobiłem tego co chciałem... A tak, teraz...jestem jeszcze silniejszy!

A więc wstań z łóżka, przestań płakać i pić, bądź silnym człowiekiem, ogarnij się i żyj.... Pamiętaj: w kierunku na szczyt, zawsze będzie pod górę!

cad: 89



Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Before party inda hałs.

Sobota, 5 kwietnia 2014 · Komentarze(1)
Kategoria Trenażer
Hejterzy pewnie zaraz rzucą się za klawiaturę i zaczną wypisywać swoje żale, że dom, że trenażer a full chmura za oknem. Coś tam czasem kropić aż chce z nieba, a rowerem pośmigać trzeba. No to co... Budzę się o 7:30 rano po zaśnięciu mniej więcej o 1 w nocy przez naparzających wiertarką i młotami sąsiadów robiących remont. W tymże momencie bardzo mocno poirytowany przypominam sobie poniższe słowa:

Czy panowie muszą tak napierdalać od bladego świtu?! Że nie podbijam karty na zakładzie o siódmej rano, to już w waszym robolskim mniemaniu muszę być nierobem?! Już możecie inteligentowi jebać po uszach od brzasku! Żeby se czasem kałamarz nie pospał godzinkę dłużej kapkę od was, skoro zasnął dopiero nad ranem! I żeby się kompletnie spalił w blokach już na starcie! Grunt, że, kurwa, inteligent załatwiony na dzień cały! Wrócicie napierdalać jak siądę do pracy!

Niejako nazywając się sam inteligentem poprawiam sobie humor i leżę jeszcze wsłuchany w koncertowe rycie w ścianie. Odsłaniając rolety przed oczyma Armagedon - może nie są to chmury i ulewa z oglądanego wczoraj filmu "NOE", ale otwarte okno i wlatujące świeże, aczkolwiek zimne powietrze zniechęca mnie do wyjścia spod kołdry, a co dopiero na szosę.

Wychodząc jednak z łóżka i kierując się najpierw do toalety, później do kuchni po uprzednim umyciu rąk - robię sobie śniadanie. Niezmordowane płatki są niczym zbawienie, spragniony wody i jakoś dziwnie połamany po nocy we wlasnym łóżku smaruję sobie jeszcze bułkę dżemem malinowym. W końcu malinek nigdy nie ma dość.

Niechętnie bardzo udaję się z powrotem do pokoju ogarniając nieład artystyczny, zdejmując z roweru jakieś ciuchy i nagle zaczyna spełniać inną funkcję niż wieszak, ozdoba pokoju i wielki potykacz. Wietrząc jeszcze porządnie podłączam wiatrak do prądu i mając już w bidonie izotonik popijam sobie co rusz. W końcu mobilizuję się muzyką z winampa i wsiadam, jadę...slucham... AC/DC i dla odmiany FrauenArzt daję sobie kopa. Budzę się w końcu na sam koniec gdy kadencja sięga zenitu i wynosi około 130 obrotów na minutę.

Nogę przepaliłem, płuca oszczędziłem, jutro będzie ogień. W nogach na pewno, w płucach również, będzie piekło i bolalo..
Ale "rażony piorunem" będę leciał i walczył - THUNDERSTRUCK !!!!

caD: 91

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)