To co już za mną:

Before party inda hałs.

Sobota, 5 kwietnia 2014 · Komentarze(1)
Kategoria Trenażer
Hejterzy pewnie zaraz rzucą się za klawiaturę i zaczną wypisywać swoje żale, że dom, że trenażer a full chmura za oknem. Coś tam czasem kropić aż chce z nieba, a rowerem pośmigać trzeba. No to co... Budzę się o 7:30 rano po zaśnięciu mniej więcej o 1 w nocy przez naparzających wiertarką i młotami sąsiadów robiących remont. W tymże momencie bardzo mocno poirytowany przypominam sobie poniższe słowa:

Czy panowie muszą tak napierdalać od bladego świtu?! Że nie podbijam karty na zakładzie o siódmej rano, to już w waszym robolskim mniemaniu muszę być nierobem?! Już możecie inteligentowi jebać po uszach od brzasku! Żeby se czasem kałamarz nie pospał godzinkę dłużej kapkę od was, skoro zasnął dopiero nad ranem! I żeby się kompletnie spalił w blokach już na starcie! Grunt, że, kurwa, inteligent załatwiony na dzień cały! Wrócicie napierdalać jak siądę do pracy!

Niejako nazywając się sam inteligentem poprawiam sobie humor i leżę jeszcze wsłuchany w koncertowe rycie w ścianie. Odsłaniając rolety przed oczyma Armagedon - może nie są to chmury i ulewa z oglądanego wczoraj filmu "NOE", ale otwarte okno i wlatujące świeże, aczkolwiek zimne powietrze zniechęca mnie do wyjścia spod kołdry, a co dopiero na szosę.

Wychodząc jednak z łóżka i kierując się najpierw do toalety, później do kuchni po uprzednim umyciu rąk - robię sobie śniadanie. Niezmordowane płatki są niczym zbawienie, spragniony wody i jakoś dziwnie połamany po nocy we wlasnym łóżku smaruję sobie jeszcze bułkę dżemem malinowym. W końcu malinek nigdy nie ma dość.

Niechętnie bardzo udaję się z powrotem do pokoju ogarniając nieład artystyczny, zdejmując z roweru jakieś ciuchy i nagle zaczyna spełniać inną funkcję niż wieszak, ozdoba pokoju i wielki potykacz. Wietrząc jeszcze porządnie podłączam wiatrak do prądu i mając już w bidonie izotonik popijam sobie co rusz. W końcu mobilizuję się muzyką z winampa i wsiadam, jadę...slucham... AC/DC i dla odmiany FrauenArzt daję sobie kopa. Budzę się w końcu na sam koniec gdy kadencja sięga zenitu i wynosi około 130 obrotów na minutę.

Nogę przepaliłem, płuca oszczędziłem, jutro będzie ogień. W nogach na pewno, w płucach również, będzie piekło i bolalo..
Ale "rażony piorunem" będę leciał i walczył - THUNDERSTRUCK !!!!

caD: 91

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Komentarze (1)

myślałem, że to tylko zwykła godzinka na trenażerze a tu proszę ... cała ideologia;)

vuki 20:00 sobota, 5 kwietnia 2014
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa alezy

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]