Zatokowo - ale nie nad zatoką. Z kamerką - ale jeszcze nie nauczony. Z uśmiechem - ale i z grymasem na twarzy. Z próbą morderstwa - ale nieudaną w Zdunach.
Hehe.. Zatoki ciągle dają mi się we znaki, ale wyjeżdżam już na jedynie lekkie przejażdżki. Z kamerka muszę się jeszcez dużo nauczyć. Kiedy i na ile włączać. Jak wyłączać - bo się okazało że zapomniałem wyłączyć po jednym fragmencie i się nagrało coś niepotrzebnego dużo więcej - kliknąłem ale nie dostatecznie żeby wyłączyć. Dodatkowo kupuję większą kartę pamięci bo 8gb to stanowczo za mało :)
Z uśmiechem bo znowu jadę, ale i z grymasem bo czuję że nie jadę jakbym chciał. W Zdunach jak będzie widać na filmie gość próbował / wymusił na mnie pierwszeństwo. Chwila mojej nieuwagi i byłbym rozjechany,
Co tu dużo pisać. Przez chore zatoki od kilku dni po prostu samopoczucie do dupy. Miał być mocny tydzień jeszcze a wyszedł całkiem odpoczynkowy, teraz w grę wrzuciłem antybiotyk bo ból jest nie do wytrzymania.
A z fajnych rzeczy: wszedlem w posiadanie kamery Overmax ActiveCAM 2.2 - pierwsze spostrzezenia: bardzo fajna, dobry stosunek jakości do ceny, masa akcesoriów, dobra jakość filmów. Jedynie nagrywanie w jakości Full HD wiąże się z 15 klatkami/s co sprawia jakby czasem się zacinał obraz. W związku z tym nagrywać będe w jakości HD z 30 kl/sek. Jakość niezauważalnie trochę gorsza, ale przynajmniej płynny obraz :)
Wczoraj zasłużony dzień wolnego i pełne odprężenie, piwko, słońce, piłka siatkowa i jezioro :) Wypad z kumplami nad Zalew w Miliczu. Piekna sprawa. Ale nie reklamuje bardziej, bo jest tam fajnie kameralnie :D
Dzisiaj za to od rana z Arturem Paterkiem umówilismy się na małe rozkręcenie nóżek przed jutrzejszym Amber Road. Aby uniknąć upałów pojechaliśmy już o 9. Ale później znowu poleciałem nad wodę, ale tym razem na basen miejski odkryty :) Znowu opalanko i pływanie. Pięknie się opaliłem / zjarałem :) Teraz balsamowanie :D haha. :D
I co najgorsze, coś od czwartku boli mnie na wysokości kolana, ale od wew. strony nogi. Boli nawet jak idę. Oby jutro nie było problemu z lewą nogą :/ Chyba sobie coś naciągnąłem.
Wyjechałem dzisiaj tuż po pracy, choć wracając na MTB z firmy nogi były tak zmęczone, że gotów byłem odpuścić.
Zmusilem jednak siebie i swoje nogi aby pokonać chwilową niechęć. Mimo ognia w nogach poleciałem na trasę przedwczorajszą i wczorajszą. Tak miało być i było. Co jest najlepsze, wczoraj zdechłem a dzisiaj zmartwychwstałem. Może nie czułem się jak młody Bóg, ale na pewno miałem spory zapas i chęć do jazdy. Wczorajszy dzień to chyba tylko chwilowa niedyspozycja.
Wyjeżdżając z Krotoszyna i jadąc na Milicz.... zauważyłem dymek... dziwię się, bo kto by palił w kominku przy 40*C na dworze... Zbliżając się do Zdun, dym robil się coraz większy.... po drodze słyszę syreny - w miasteczku Cieszków włączono je dla OSP. O tak. Zapaliło się zboże. Stanąłem, zadzwoniłem sam na straż pożarną, ale usłyszałem tylko że ktoś mnie wyprzedził i już jadą. Zrobiłem zdjęcie, obserwowałem jak rolnicy ratowali dobytek: przerzucali zwinięte siano jak najdalej od ognia, wyciągali coś z jakiejś szopy, uciekali maszynami z pola. Po chwili gdy ruszyłem zjechały się pierwsze dwa wozy gaśnicze, a 3 kolejne pędziły z Milicza. Masakra! Ogień szalał na kilka metrów w górę, a myślę że i mocno wiejacy wiatr nie pomagał w gaszeniu. Do tego ten dźwięk skwierczącego siana... ohhh...
Dalej pojechałem na swoja rundkę. Po prostu jechało mi się dobrze :) Przy powrocie z Cieszkowa wyjeżdżały ostatnie wozy strażackie.
Hehe.. Nom.. Ale nic śmiesznego dzisiaj nie było. Pojechałem wczorajszą trasę, ale coś od początku nie mogłem się rozkręcić. Cierpiałem od początku....
Bolała mnie dupa. Bolały mnie stopy ! Bolały mnie plecy. Bolała mnie szyja. Cierpły mi ręce.
Od 40km do 70km istna bomba. Ledwo jechałem. To był ten dzień w którym chcesz stanąć i usiąść w rowie, zapłakać i rzucić kolarstwo. No ale właśnie, kolarstwo to nie gra. Nie można przerwać meczu. Nie można przestać grać i zejść z boiska. Do domu musisz wrócić. Taka próba charakteru. I dupy. Wstajesz żeby dupa nie bolała, ale gdy wstajesz zaczynają cie bardziej boleć stopy, mięśnie i plecy. Gdy siedzisz boli cię coś innego. Po prostu dzisiaj było ciężko.
Co tu napisać ?! Sam, ale z wiatrem. Ciepło, ale woda chwilę zimna. Ciężko, ale z wiatrem leciałem ahh. Lekko, ale pod wiatr się zmordowałem. Pagórkowato, ale tak na prawdę to płasko. Płasko, ale jakoś dzisiaj każda hopka mnie bolała.
Dzisiaj razem z Tomkiem wystartowaliśmy o 17 spod Dino na Zdunowskiej w Krotoszynie. Ale tylko razem ruszyliśmy. Nie w sosie Tomek odbił w Miliczu na Sulmierzyce, a ja od tej chwili przyspieszyłem i jechałem swoje.
Na wyjeździe z MIlicza trąbi na mnie ktoś, po prostu nikt, że mam zjeżdżać na ścieżkę. Szyba w dół i dokrzykuje, jakbym nie rozumiał co mówi. Przy każdej takiej sytuacji zastanawiam się czy śmiać się, płakać czy brać to na serio ?! Nie wywyższając się w ogóle, dziwię się jednak że to kolarzowi jadącemu pod 40km/h, ktokolwiek myśli o tym żeby zjechał on na śmieszkę, pełną skrzyżowań, przejść dla pieszych a nie przejazdów, pełnych dzieci i matek z wózkami, spacerowiczów i innych babć czy dziadków jadących z workiem ziemniaków na jutrzejszy obiad. No nic, ale pojechałem sobie dalej niewzruszony.....
Dalej górki za Miliczem, przeleciane całkiem sprawne, jechało mi się całkiem dobrze :)
Wjeżdżam znowu do Milicza, ta sama ścieżka......i mija mnie policja....i zaraz przypomniało mi się jak ktoś sobie taki zwykły o na mnie trąbił.... a tu nic...jedzie policja obok mnie i nic...po prostu się popatrzyli i ani słowa.... czy ludzie żyją ciągle w jakimś ciemnogrodzie ? Albo mają chęć nie do pohamowania aby narzucać swoje widzimisię komuś i ciągle wytykać "błędy", ale u siebie ich nie zauważać ?! Trąbić mimo tego, że ma się spokojnie wiele metrów i spokojnie można wyprzedzić, a z przeciwka nic nie jedzie... Ehh... Ludzie... Chyba trzeba nam jeszcze kilku Kwiatkowskich czy Majek :)
Powrót do domu, całkiem dobra noga, jazda z wiatrem :)
Dzisiaj trening z tych mocnych, który męczy i ma być przygotowaniem do kolejnych startów. Oczywiście w planie ostatni szczyt formy już zaplanowany na dla mnie dwa najważniejsze starty :)
Więc dzisiaj górki, wiatr przez pierwssze 25km wynorał mnie bardzo. Później każda górka mocno pojechana, z niższą kadencją. Wiadomo po co :)