To co już za mną:

Ogień na polu i w nogach.

Czwartek, 6 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjechałem dzisiaj tuż po pracy, choć wracając na MTB z firmy nogi były tak zmęczone, że gotów byłem odpuścić.

Zmusilem jednak siebie i swoje nogi aby pokonać chwilową niechęć. Mimo  ognia w nogach poleciałem na trasę przedwczorajszą i wczorajszą. Tak miało być i było. Co jest najlepsze, wczoraj zdechłem a dzisiaj zmartwychwstałem. Może nie czułem się jak młody Bóg, ale na pewno miałem spory zapas i chęć do jazdy. Wczorajszy dzień to chyba tylko chwilowa niedyspozycja.

Wyjeżdżając z Krotoszyna i jadąc na Milicz.... zauważyłem dymek... dziwię się, bo kto by palił w kominku przy 40*C na dworze... Zbliżając się do Zdun, dym robil się coraz większy.... po drodze słyszę syreny - w miasteczku Cieszków włączono je dla OSP. O tak.
Zapaliło się zboże. Stanąłem, zadzwoniłem sam na straż pożarną, ale usłyszałem tylko że ktoś mnie wyprzedził i już jadą. Zrobiłem zdjęcie, obserwowałem jak rolnicy ratowali dobytek: przerzucali zwinięte siano jak najdalej od ognia, wyciągali coś z jakiejś szopy, uciekali maszynami z pola. Po chwili gdy ruszyłem zjechały się pierwsze dwa wozy gaśnicze, a 3 kolejne pędziły z Milicza. Masakra! Ogień szalał na kilka metrów w górę, a myślę że i mocno wiejacy wiatr nie pomagał w gaszeniu. Do tego ten dźwięk skwierczącego siana... ohhh...

Dalej pojechałem na swoja rundkę. Po prostu jechało mi się dobrze :)
Przy powrocie z Cieszkowa wyjeżdżały ostatnie wozy strażackie.

cad: 81







Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa gowdu

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]