Dzisiaj miał być spinning, a przepaliłem aby nogi.
Po kilku już dniach odpoczynku trudno stwierdzić jak z tą formą :) Decydujące okazało się być podjeżdżanie Dziadkowo UpHill pod wiatr i wynik jedynie o 8s gorszy od rekordu tego mini podjazdu mierzącego cały kilometr :)
Trudno określić i powiedzieć mi cokolwiek. W piątek dowiem się więcej szczegółów na temat swojego zdrowia, zobaczymy jak będzie się wszystko przedstawiało po tygodniu, czy wyniki sie potwierdzą czy może odbiorę całkiem pozytywne wiadomości :)
Długo oczekiwany wyścig stanął pod znakiem zapytania. Nowa trasa, nowy rok, a problemy jakby stare. Oczywiście zdrowotne. Tu przeziębienie, tu ząbek, tu nóżka - taka tam oto szkolna wymówka. Co się jednak zaplanowało to należy wykonać.
Bardzo ciekawa trasa nieopodal Ostrowa Wlkp., w Czekanowie, przy Pałacyku Bagatela, oczywiście w lesie. Niby płasko, niby łatwiej, ale co się człowiek namorduje to jego. Są dwie / trzy hopki, jest bardzo ślisko gdy popada i bardzo błotniście. Trasa bardzo trudna jeśli chodzi o taką przejezdność - do tego sporo piachu.
3...2.....1....start - od startu do mety mocno i równo. Nie bylo jak w Topoli problemów typowo technicznych ponieważ trasa bardziej siłowa i wytrzymałościowa, także technika nie jest tu aż tak potrzebna. Fajnie się jechało, praktycznie od startu na jednej pozycji, nie dając się więcej wyprzedzić. Dwa razy aby na chwilę udała się ta sztuka Błażejowi i Adamowi, ale po chwili wrócili na pozycje za mną :)
Tak oto świetna impreza zakończona żurkiem i kiełbaską oraz ciepłą herbatką odbyła się w prześwietnej atmosferze.
OPEN: 9/45
Forma mimo niezbyt dobrego zdrowia po prostu dobra. Oj będzie ogień w sezonie :)
Ale na długo rower MTB zostaje odstawiony i zamieniony na trenażer / szosę :) MTB ewentualnie dla przyjemności coś gdzieś czasami ;)
Cała ekipa na Tour of Bagatela - Wyścig MTB "Trzech Króli" :)
Jutro wyścig na MTB w lesie, więc trzeba było ruszyć dupsko na rowerze tego rodzaju dzisiaj aby choć na chwilę się przesiąść z szosy / trenazera i bliżej zapoznac z maszyną i lasem.
Jak to już w życiu bywa i czasem zdarzają się upadki, tak i mi dzisiaj go nie zabrakło w lesie gdzieś koło Chwaliszewa. Las to może nie tyle co znienawidzone miejsce, co po prostu nieodkryte wciąż przeze mnie. Nie mam gdzieś w okolicy żadnych fajnych tras na rower górski i stąd moje wszędobylskie narzekanie na ten typ kolarstwa. Także jutro przewiduję bardziej turystykę niż prawdziwe ściganie w moim wykonaniu: najbardziej cieszy kiełbaska po ściganiu :]
Jazda bez licznika, ale opieram sie dzisiaj na tym co pokazało endomondo :)
I aby zrobić ponad 13 000km w tym roku muszę teraz codziennie jeździć po conajmniej 35km. :) Zobaczymy, mam nadzieję że sie uda ;)
Skonczyły się ciepłe dni i wieczory, zaczęły się chłodne poranki i katary oraz różnego rodzaju przeziębienia i inne...
Wczoraj kumulacja chyba i tak złe samopoczucie że po przyjściu z pracy zaraz o 16:30 wskoczyłem do łóżka i spałem do 20. Wstałem, zjadłem coś i poszedłem dalej spać ok 22 do 8 rano...
Wczoraj więc regeneracja na maXa - ok 12-13h snu !
Dzisiaj już lepsze samopoczucie i postanowiłem zobaczyć jak z formą bo wirus atakuje już jakieś 3 dni. Tragedii nie ma, ale czuję się znacznie oslabiony.
A jutro wyścig i nie wiem czy pojechać czy lepiej dać sobie spokoój.. 20km ITT A taka godzinka dzisiejszej jazdy w ciepełku może też sprawić pobudzenie organizmu do szybszego zwalczenia choroby.
Przyjazd do Karpacza w południe, szybkie jedzenie, rozpakowanie sie i ruszam na małe przepalenie nóg przed jutrzejszym wyścigiem. Pokręciłem się po okolicy, zobaczyłem dokładnie skąd jest start i.....wracając do hotelu zerwałem linkę tylnej przerzutki! :/ Panika w oczach, ale szybko zeszło ciśnienie i stres przez zjazd do Jeleniej Góry autem i naprawa roweru - skrócenie także łańcucha o 2 ogniwa. Ekspresowy i bardzo dobry serwis w Jeleniej Górze : sklep ProBIKE ul. Poznańska - polecam serdecznie.
W drodze powrotnej zajeżdżam do biura zawodów i odbieram pakiet, kupuję żelka i rozmawiam ze znajomkami. Dalej to powrót do hotelu i spacery, zwiedzanie itd. itd :)