To co już za mną:

Wpisy archiwalne w kategorii

0-50km

Dystans całkowity:10192.53 km (w terenie 167.63 km; 1.64%)
Czas w ruchu:360:48
Średnia prędkość:28.25 km/h
Maksymalna prędkość:87.00 km/h
Suma podjazdów:29984 m
Maks. tętno maksymalne:200 (100 %)
Maks. tętno średnie:188 (94 %)
Suma kalorii:191271 kcal
Liczba aktywności:345
Średnio na aktywność:29.54 km i 1h 02m
Więcej statystyk

Wyścig MTB "Strzała Topoli" 2015

Niedziela, 6 grudnia 2015 · Komentarze(0)
Dzisiaj brałem udział w wyścigu MTB "Strzała Topoli".

6 kółek x 2,2km. + 1 kółko rozgrzewkowe.

Co powiedzieć ? Zawiódł sprzęt. Forma jest świetna. Tylko tyle mogę napisać.
Na początku nie mogłem się przez dłuższą chwilę wpiąć w moje pedały. Walczyłem jednak na tyle długo z nimi, że praktycznie z "pool position" spadłem na ostatnie miejsce. Miałem walczyć o pierwszą dziesiątkę / piątkę.....a tu taki spadek ? No way!

Na początku więc nerwy, i to przeogromne. Jednak gdy już wystartowałem od razu ruszyłem w pogoń i w sumie skończyła się ona na ostatnim okrążeniu, gdy wyprzedziłem Rafała i Roberta i tym samym wskoczyłem do 10-tki... Ale to niestety nie był szczyt moich ambicji.
Michał Michalski, który miał być moim głównym rywalem dzisiaj odjechał już na samym początku na nowym rowerze. Pewnie byśmy się ścigali razem, a przynajmniej wiedziałbym że przegrałem przez gorszą formę, a tak....e szkoda gadać. Grzegorz też odjechał daleko...nie wspominając o tych którzy po prostu wygrali wyścig...

Ja musiałem za to nadrabiać, gonić i z każdego okrążenia wyciskałem jak najwięcej się da... Dwa razy wypięły mi się pedały, pękła mi linka od tylnego hamulca gdzieś na 3 okrążeniu, a hamowanie było możliwe tylko lekkie przednim hamulcem choć po tym nierównym terenie było to trochę niebezpieczne... Średnie tętno z samego wyścigu to 181ud/min. Po prostu cały czas interwał.

Z formy jestem bardzo zadowolony, a po sprzęcie widać dwa lata zaniedbań - taki rower do zajechania już, tylko praktycznie nie nadający się do ścigania... ehh..

Po ściganiu kiełbaska. Ognisko. Chlebek. Fajna atmosfera i pogaduchy i żarty :)


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Dzień bez gleby dniem straconym....

Sobota, 5 grudnia 2015 · Komentarze(0)
Dokładnie jak w opisie. Kilka metrów w głąb lasu i od razu gleba ! Dziura przykryta wodą i liśćmi :) Było wesoło, ale znowu się poobijałem.
Dzisiaj wyszedł fajny trening. W sumie udało mi się znaleźć super kółeczko !  Dokładnie mierzy ono całe 700m, ale są 2 hopki do przepchnięcia,1 mniejsza, trochę technicznej sekcji między drzewami i wuala.

To jest praktycznie to samo miejsce co ostatnio....ale się wkurzyłem i znalazłem przejazd przez las właśnie w jagodach, między drzewami.... i już sobie wyrobiłem trochę ścieżki i widać, że jest jeżdżone :]

W lesie sporo błota, ale do przejechania. Jestem mega zadowolony z dzisiejszego treningu. Mega fajnie było, szkoda, że w tygodniu nie ma szans żeby sobie pojeździć i zostaje tylko trenażer i basen oraz siłownia. Ostatnio jednak moje dni są coraz bardziej napięte, co rusz spotkania, co rusz zebrania i ważne sprawy do załatwienia. Trudno na wszystko znaleźć czas. Ale ostatni tydzień był "odpoczynkowym" i się mega wyluzowałem :) SuperKOMPENSACJA :D Jutro będzie ogień na Strzale Topoli! :] Mega ważny wyścig, najważniejszy w całym roku, muszę go wygrać.....hehe... nie! :) Jazda bezstresowa i na pełnym luzie :] W lesie tylko zabawa :)

Taki las :)
Taki ja :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Peace! Damy radę :)

Piątek, 23 października 2015 · Komentarze(1)
Kategoria 0-50km
Ostatni raz po pracy na rowerze w tym roku. Zmiana czasu to u mnie zawsze tragedia. Ale niedługo przerwa miedzysezonowa i będziem odpoczywać :)  Damy Radę! :)

cad: 82

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Szybko zimno :)

Wtorek, 13 października 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km
Milicz i powrót. Zimno, chciałem dokręcić jeszcze 10km, ale za bardzo mnie przewiało :x Teraz już tylko ten i następny tydzień jazd po pracy i...trenażer ? :x

cad: 83

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Zimno, wietrznie....jesiennie...

Czwartek, 8 października 2015 · Komentarze(1)
Kategoria 0-50km
Nawet pisać się nie chce o tym jak bardzo już zimno, wietrznie, nieprzyjemnie jest na dworze....w dodatku szybko ciemno...idzie jesień, idzie zima.... czuć to praktycznie wszędzie...

caD: 83

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Sting like a bee.... Bzzz...

Sobota, 19 września 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km
Przepalenie nóżek przed :) Ostatnie w tym sezonie ?! :) Ano chyba tak.. Bzz.. Jakoś tak, rok temu kończyłem sezon później...ale w tym są inne priorytety... Kupuję nowy rower. Do tego wypadek który był dokladnie dwa tygodnie temu daje mi się we znaki ciągle... Żebra nie dają spokoju, a żeby ruszyć szyją muszę się zmusić i uważać w którą dokładnie to stronę..

Jeździć jakoś idzie, ale szału ni ma... Zapomnij o pedałowaniu w stójce.. W siodle też boli z resztą... Jutro więc się trzeba zmusić ten ostatni raz i będzie po wszystkim! Aż mi się wierzyć, że ten sezon tak szybko przeminął. Jak sobie pomyślę, że niedługo trenażer......bzz....ale jeszcze półtora miesiąca :)

Dzisiaj jazda ze słuchawką w jednym uchu....bzzz...fajna sprawa kiedy masz dosłownie 4 mega motywujące cię piosenki...dwie hard a dwie dość wesołe... Pod górkę wyprzedzając jedną biegnącą panią w Zdunach "hop hop hop" dało nam wiele radości :D 

Kilka mocniejszych pociągnięć i już. W sumie niedługo, ale jakaś forma jest..o dziwo! przezwyciężyć ból (jak bul) i dać radę jutro rano.!
No pain no gain! Więc jutro...sting like a bee... ;)

cad: 81

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Wypadek na maratonie w Karpaczu.

Niedziela, 6 września 2015 · Komentarze(11)
Wypadek, przypadek, całkiem konkretny, pierwszy poważny.....na maratonie Liczyrzepa w Karpaczu.

No cóż, jechałem można powiedzieć po pewny puchar, gdyż zapisało się 3 kolarzy w mojej grupie wiekowej. Byłem więc pewny zajęcia co najmniej trzeciego miejsca, a nawet drugiego gdyż wiedziałem kto jedzie i jakie miał wcześniej wyniki.

Przed startem dowiaduję się że przesunęli wszystkim starty i wyruszamy na trasę co 5 minut, więc wyszło na to że ja o 8:30.
Zalewam bidony, ubieram się, zakładam kamerkę.i wio na start.  Tam zagaduje do mnie Paweł Ratalewski z Piotrkowa Tryb., który to właśnie był moim rywalem w M2 szosa GIGA. Gadamy chwilę, wniosek jest prosty dla nas obu - BYLE DOJECHAĆ.

No cóż, ruszamy ze startu bardzo żwawo. Po zmianach lecimy i po chwili zaczynamy pierwszy podjazd. Nasza grupa już się uszczupliła. Na samym początku podjazdu, gdzieś na ok 10-12 km wyprzedzam Kubę Latajkę, który też startował na giga, ale zrezygnował ze względów kłopotów technicznych ze swoim rowerem. Mi na początku nie chce przednia przerzutka zrzucić na małą tarczę, ale po jakiejś chwili walki z nią udaje się zrzucić. Chwilę przed "szczytem" wyłączam kamerkę - błąd ! :/

Zaczynamy zjazd, kilkaset metrów w dół i.....wypadek :( Garmin chwilę przed wypadkiem pokazał prędkość 63km/h na wykresach.
Lecimy w dół, praktycznie pierwszy zakręt w prawo i Pawła Ratalewskiego wyrzuca z zakrętu, uderza we mnie z całym impetem w kierownicę....i ląduję w rowie. Praktycznie nie miałem możliwości nic zrobić, dostałem takiego strzała, że nie miałem ani chwili na reakcję. No cóż, za błędy się płaci, szkoda tylko, że za czyjeś.

Pierwszy odruch jaki każdy też by miał to próba podniesienia się. Niestety. Głowa ciężka, szyja nie pozwala nią ruszyć, w plecach w kręgosłupie nagły przeszywający ból. Myślę, zaraz przejdzie...Ale jest coraz gorzej. Dla pewności staram się poruszyć nogami i rękami - uff, udało się. Na wypadek zatrzymało się 3 chłopaków w tym Błażej Wojciechowski z Kawalerii Ostrowskiej - dzięki Ci Błażej za wszystko. Zadzwonił czym prędzej na pogotowie, najgorsze myśli przychodzą mi do głowy, nie wiem też jak wygląda rower.

Przyjeżdża karetka na sygnale i mnie zabiera. Panowie wkładają mnie na nosze i zakładają kołnierz. Boli przeokropnie. W oczach łzy, trochę z bólu, trochę ze zwykłej sportowej złości gdyż posypały się piękne plany.

Karetka zabiera mnie najpierw do Kowar by tam na samym wejściu usłyszeć od lekarza "natychmiast na tomograf do Jeleniej". Jazda na sygnale więc do drugiego szpitala gdzie robią mi rentgena czaszki i całego kręgosłupa i żeber bo też cholernie boli. Dodatkowo USG jamy brzusznej co by sprawdzić jak moje narzady wewnętrzne. Tomografu nie ma bo słyszę, że niepotrzebny - ale zalecają mi iść po powrocie do domu do mojego szpitala i tam się przebadać jeszcze raz. Na szczęście badania nie pokazały żadnych złamań.

Uderzając w asfalt / rów uderzyłem lewym bokiem, twarzą. Nawet nie zdążyłem się zaasekurować ręką. Lekarz jednak mówi, że przy tym upadku miałem ogrom szczęścia, a gdybym tylko wyciągnął ręce przed siebie i próbował się zaprzeć najprawdopodobniej miałbym obie złamane. No nic, żyję. Dzwonię do orga aby mnie ktoś odebrał ze szpitala. Przyjeżdża po mnie ktoś i odwozi do bazy maratonu.
Patrzę na rower, na szczęście nie jest w złym stanie, kamerka, licznik, dwa bidony, nic nie pęknięte Koła całe, kierownica też, siodło całe...nienajgorzej jak po takiej kraksie, kask cały, ale ciut pośrupany - najprawdopodobniej też uratowal mi życie, okulary mają pęknięte szkła które w sumie nieźle chyba poharatały mi lewą stronę twarzy.

Idę do bufetu bo chcę coś zjeść, NIE dostaję nawet grama maratonu bo nie mam karteczki (która jest w aucie, ale nikt jeszcez nie wrócił z trasy). Po 4 godzinach spędzonych w szpitalu okazało się, że w moim stanie ledwo stojąc nie dostanę makaronu. Dopiero po interwencji organizatora dostaję go z wielką łaską i głupimi komentarzami.

Przyjeżdżają chłopaki z trasy, wracamy do domu. W Krotoszynie robią mi tomograf odcinka szyjnego kręgosłupa i czaszki. Wypuszczają po kolejnych 2h do domu.

Zobaczę jak przebiegnie proces zdrowienia, ale na ten czas już chyba ściganie w tym sezonie muszę sobie odpuścić. Rok temu kończyłem rok wygrywając Klasyk Namysłowski, a w tym kończę go mega kraksą z kołnierzem ortopedycznym na szyi.
Za dwa tygodnie miały być ostatnie dwa wyścigi, starty wspólne - Zakończenie Lata w Mikstacie i w Łasku. Nie wiem też co tam z moją ogólną klasyfikacją w Supermaratonach w kategorii wiekowej, bo byłem trzeci a nie wiem czy utrzymam pozycję. To samo tyczy się rankingu klubowego w Interkolu. No cóż, bywa i tak.

Muszę się cieszyć, że jestem "cały i zdrowy", że jednak nic poważniejszego mi się nie stało. Znowu miałem, jak w ostatnich sprawach i czasach, szczęście w nieszczęściu.

Teraz zdaje się będzie posucha i tydzien / dwa przerwy we wpisach bo nie będę jeździł :(

pozdro

W szpitalu w Jeleniej Górze, gdy dowiedziałem się że będę żył, poboli ale przestanie, ale nic nie złamane.


No a to już w domu, z medalikiem, choć nie dojechałem to pamiątkowo dostałem...
Już za jakiś czas może będę się z tego śmiał i wspominał z uśmiechem żem cały.

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(11)