To co już za mną:

Ja, koledzy i wiatr...

Sobota, 25 marca 2017 · Komentarze(2)
Pewnego pięknego poranka, promienie słoneczne nieśmiało przebiły się przez rolety w oknie jego pokoju. Wczoraj ustawiony budzik w iPhonie nie zdążył zadzwonić. Lekko oszołomiony wczesną porą zsunął z siebie kołdrę i powoli wystawiał swojego długie nogi zza łóżka. Udając się do toalety ziewnął kilka razy, ale pewnym już był wczoraj ustalony plan dnia. Po opryskaniu wodą nieogolonej twarzy odżył wreszcie. Odwiózł auto do lakiernika, wrócił po chwili odwieziony przez tatę. Czym prędzej wszedł do kuchni by zrobić pożywne śniadanie. Niestety jego chęci na przepyszne i wartościowe śniadanie szybko prysły, postawił więc na sprawdzone: chleb, ser, dżem i jogurt. Na dzisiejsze kilometry jednak mogło to nie wystarczyć. Po zjedzeniu śniadania, ruszył przebierać się w strój kolarski... Stojąc przed szafą nie miał żadnego problemu z wyborem swoich rzeczy, nie było codziennego westchnienia "nie mam się w co ubrać". Jedyną nerwową chwilą okazały się poszukiwania rękawiczek. Po przekopaniu całego mieszkania znalazł je przyczepione do rzepy starych ocieplaczy. Po prostu się zawieruszyły. Wyjechał!

https://www.strava.com/activities/914001098

Od pierwszej chwili wiedział już, że wyjechał zbyt późno, a jego forma nie jest imponująca. Wobec czego podejmując szybką kalkulację w głowie stwierdził zrezygnowany:
-Ehh, spóźnię się....

Najprościej rzecz ujmując wiatr dzisiejszego słonecznego poranka szalał niemiłosirernie podwiewając niesprzyjająco z zachodu. Bez większych komplikacji dotarł na miejsce zbiórki. Wicher przez cały czas jednak doskwierał. Kolega Wiatrak czekał już i wykonał kontrolny telefon, po spotkaniu na miejscu okazało się, że pojadą we trzech - Paterson, Wicher i Kris. Plany były konkretne, więc ruszyli praktycznie nie zastanawiając się nad kierunkiem.. Trasą maratonu trzebnickiego dojechali dając mocne i równe zmiany do Prababki. Prababka to mityczny podjazd Dolnego Śląska zlokalizowany niedaleko Trzebnicy, Zawonii, Tarnowca... Ma on około 500m długości i 15% nachylenia co dla kolarzy amatorów stanowi nie lada wyzwanie.

Uśmiechnięci kolarze stanęli na szczycie i uwiecznili swoje twarze na wspomnianym podjeździe. Nie mając jednak jeszcze dość, zjechali i podjechali go raz jeszcze. Wspinając się dalej po kocich łbach i płytach betonowych zaliczali niczym sarenki kolejne podjazdy. Niestety obowiązkowo na dłuższą chwilę musieli zatrzymać się i naprawić powstały defekt w kole Artura - przebita dętka. Drużynową pracą - jeden robi, reszta patrzy - założyli nową dętkę, napompowali trochę powietrza i ruszyli w kierunku domu.

Gdzieś, w bliżej nieokreślonym miejscu lasu, Wicher odbił w lewo tłumacząc się obowiązkami rodzinnymi i potrzebą jak najszybszego spotkania ze swoim synkiem. Wyrozumiali koledzy puścili go wolno i ruszyli w kierunku "Gęślicy" i Krośnic oraz stawów milickich. Jadąc jednak dalej pod wichry niespokojne powoli opadali z sił. Nic jednak nie stanęło na ich przeszkodzie i dokładając jeszcze kilka kilometrów przejechali deptaczkiem między jeziorami. Na chwilę przed Sulmierzycami oraz powtarzając to przed Krotoszynem, Krzysztof nadał mocniejsze tempo wieńcząc je soczystym i mocnym sprintem. Mocnym on był na chwilową dyspozycję jaką prezentował ów kolarz w danym czasie. Kolarze będąc już w Krotoszynie rozjechali się do swoich domów dziękując sobie za trening.

Krzysztof powoli jadąc przez miasto wstąpił po drodze jeszcze do marketu DINO gdzie bez zwątpienia wszedł z rowerem do sklepu. Wytłumaczył się kasjerce i wszedł w głębię sklepu zabierając do koszyczka: czekoladę, mandarynki, jogurt pitny oraz coca-colę.

Szczęsliwy wrócił do domu, zjadł ciepłe bagietki, wciągnął pół czekolady, popił jogurtem i właśnie pisze ten tekst.  Jest mu tak dobrze, że po wyłączeniu komputera, patrząc na przedostatni etap Volta Catalonya, z pewnością zaśnie przykryty kocem na kanapie...

No.. tak właśnie! Jest ok, podjazdy jeżdżę całkiem spoko, jutro riplej ale do Ostrowa - tam będzie jeszcze mocniej. Ogólnie teraz już jest istne recovery w tygodniu. Czas wyścigów się zbliża! Pozdro dla wszystkich, widzimy się na szosie :)

cad: 87

Na zdjęciu z dzisiaj na Prababce widać nas czterech! Jeszcze wiatr! :)








Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Komentarze (2)

Poproszę o foto i lokalizację tego podjazdu, też chcę spróbować, pozdrawiam.

lowlander 21:58 czwartek, 6 kwietnia 2017

Toś poszalał. Ładnie, ładnie, jeszcze trochę i będziesz mógł i do mnie rowerem przyjeżdżać ;)

Mytopea 18:14 sobota, 25 marca 2017
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ktakz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]