Najpierw spokój, później 3 długie interwały 3-4 strefa i chcąc już kończyć cały trening kliknęło mi się na YouTube na film z Indoor Cyclingiem, fajny trening 20min, pomyślałem że jeszcze sobie dokręcę w dobrym towarzystwie i z fajną motywacją :)
Dzień przed pogodową katastrofą trzeba było się wyrwać z pracy chwilę i polecieć na szosę póki full lampa na dworze :)
Trasa identyczna co wczoraj, bez endomondo bo coś telefon dzisiaj zaniemógł. Dzisiaj za to trochę inne założenia treningowe i tempo dość solidne :) O dziwo ciut ciut szybciej niż wczoraj :)
A powiedzieć, że jutro ma być jakaś masakra! że cały weekend to pogodowy armagedon... że być może cały tydzień to będzie masakra! :x
W środku sezonu ta trasa jest jeżdżona przeze mnie w czasie ciut lepszym, ale za to przy wyższym tętnie.. Dzisiaj nie spinając się bardzo na średnią, przetoczyłem się po górkach niczym czołg ruski na Krymie. Każde większe wzniesienie w zaplanowanym mocniejszym tempie.
A dzisiaj miał być praktycznie luz na trenażerze, tylko pogodę na weekend skiepszczają na ICM i zielone na wykresie odstrasza...
Niestety czasowo w tym tygodniu leżę i kwiczę i dlatego zostaje takie dobrodziejstwo jak trenażer.
Więc pokręciłem na luzaku dla lepszej regeneracji, bo przecież kiedyś też trzeba odpocząć. Jutro więc już porządna dawka interwałów i będzie bolało.. Jeśli pogoda dopisze to weekend będzie super, dodatkowo następny tydzień planuję także całkiem smerfastyczny :)
caD: 87
Trenażer w środku wiosny zimą ? Jasne, bo to jazda na luzaku, a tu Sralpe Polska i nie zawsze jest czas. Git majonez, full lampa, lekki wiatr i dobre BMI.
Pięknie pięknie i jeszcze raz słabo! W tygodniu dogadaliśmy się z ekipą z Milicza, że w niedzielę obieramy kierunek Wałbrzych i tamtejsze przełęcze, czyli góry, górki, górecki :)
Rano szybka pobudka, dojazd do Milicza i wio. Razem w 5-tkę ruszyliśmy zdobywać tamtejsze podjazdy. Przewodnikiem naszym był Rafał Wiatrak, który zna te tereny doskonale. Nie było więc strachu przed pobłądzeniem.
Najpierw ruszylismy w kierunku podjazdu który miał długi czas 15-16% i jak na początek dał się we znaki. Ja nie chcąc się na początku zakwaszać jadę "w tlenie" i spokojnie pedałując tracę kilka metrów do jadących jeden za drugim Kamilem i Michałem, Rafi jedzie praktycznie przy mnie. Później jakieś wspólne foto, lajt i robienie bazy. Po tejże konkretnej rozgrzewce można już było coś pohasać i każdą kolejną górkę staralem się trochę konkretniej zaliczyć i coś tam się z chłopakami pościgać i pobawić, tak aby ten dość krótki trening dobrze wszedł w nogi.
Ogólnie napisałbym jak zawsze sporo więcej, ale przez brak obeznania w terenie i dość krótką pamięć co do nazw przełęczy i podjazdów podaruję sobie opisywanie co i jak i po co zaliczalismy... Na pewno Przeł. Walimska, podjazd pod Rzeczkę i jeszcze jeden podjazd dość długo prowadzący po bruku.
Na podjazdach trochę się grzałem, za to na zjazdach było mi idealnie i komfortowo. Piękne słońce dzisiaj świeciło, full lampa! Forma "jako tako" może być, najbardziej cieszy równe tempo na podjazdach i możliwość swobodnego przyspieszania i dochodzenia do reszty. Jak na pierwszą wizytę w górach tego roku jestem dobrej myśli :)
Sam trening wszedł konkretnie w nogi, nie ma co...odczułem też dzisiaj brak świeżości po wczorajszych 160km....także dzisiejszy czas treningu optymalny! Jutro pewnie basen z chłopakami, a za tydzień jak się uda powtórka ?! Z Interkolami albo znowu z PKK Milicz bądź wspólnie... :)
cad: 72 przewyższenia: 1461 maX % wzniesienia: 17%
Po pierwszym podjeździe aby Kamil po prawej coś nie miał humoru :D
Mówili, że to śnieg więc pojechaliśmy sprawdzić... Ponoć nie jest sztuczny... Ponoć!
Zaskoczony dzisiejszą full lampą postanowiłem wsiąść na bajka by pojechać na zgrupkę do Ostrowa. Zjedzone od rana węglowodany miały dać mi mega energie na cały trening i dały.
Pierwsze 30km przekręcone z wmordewindem w plecy i nieszablonowo mówiąc: jechało się fajnie. Po fajnym dojeździe do chłopaków, którzy dzisiejszy trip zaplanowali od lewiatana, ruszyliśmy w kierunku dobrze nam znanych szos, które są niczym świecący z oddali księżyc: z Ziemi widoczny jako gładka biała kula, ale im bardziej się przypatrujesz tym większe kratery widzisz. Kierowcy w tych okolicach są przemili i jeżdżą bardzo bezpiecznie! Trąbią już z kilometra gdy tylko cie zauważą, a wyprzedzając bardzo blisko ciebie okazują ci nalezyty szacunek i chęć bliskości oraz osłonienia cię od wiatru!
Po drodze spotykamy kapral_szef'a z Kalisza. Jedze z nami, równo mocno i przyjemnie. Wjeżdzamy pod kościół Kotłowie zwany również Madonna di Cotłów.. Kolarze przyjeżdżający z różnych stron świata róznie go nazywają. Chcąc chwilę pojechać grupowo Interkolowo odbijamy w prawo na boczną szoskę i robimy podjazd trochę dookoła, na podjeździe głównym takie tłumy że nie szło jechać, w szczególności rozbrajająca zawsze jest pielgrzymka pieszo-rowerowa niczym na Col du Gliczaruf. Wjeżdżamy na ostatnie kilkaset metrów podjazdu i tam wyścigi. Nie wytrzymałem i podkręciłem tempo, na tyle żeby nie jechać już w tlenie, ale nie na tyle żeby znowu nie móc dokręcić jeszcze bardziej. Niestety zza mnie wyskoczył Przemo i Mati, wjechaliśmy jeden po drugim siedząc sobie na kole.
Sekunda przerwy, czekamy za Bazylem....Ten rujnuje moje plany na dzisiaj i nie zaliczamy podjazdów z Ostrzeszowa, nie jedziemy na Pola Odolanowskie i nie będzie sprintu niczym w Paryżu. Jedziemy prawie pod Kalisz. Czyli już wiecie skąd ten dzisiejszy dystans. To sprawka Bazyla! I trochę Błażeja Ś. który mu wtórował .... świnie.
Dalej trening to jedno wielkie siedzenie w siodle i lekkie przebieranie nogami, lewa prawa lewa prawa lewa lewa prawa.... Szału ni ma, Bazyl trzymał krótko cały peletonik i nie dał zgubić dzisiaj swojego szefa czyt.pracodawcy. Zero ścigania aż do czasu gdy Bazyli odbił do domu, nam zostało jakieś 20km i nagle tempo mocno wzrasta. Każdy coś tam od siebie dał i piorunem dojechaliśmy do łOstrowa... A ja jeszcze dalej do domu w Krotoszynie.
Dystans zupełnie nieplanowany, ale dobrze jednak że dzisiaj spokój bo po 5 dniach rege to nie było co szaleć :) I jeszcze najlepsze, zupełnie bez spiny wpadł KOM na Stravie z Podjazdu Chełmce :D