Ściganie z Interkolem na 102! :)
Niedziela, 1 września 2013
· Komentarze(0)
Kategoria 100-150km, Interkol, Ze zdjęciami
Dokładnie tak. Dzisiaj prawie, że od startu do mety ściganie :) Czyli to co tygryski lubą najbardziej :) A jeszcze jak noga dobrze kręci to już w ogóle wyśmienicie.
Jednak to małe sprawozdanie zacznę od początku - jak na wszystkie prawidła przystało:)
Budzik dzwoni. Zrywam się z łóżka. Za szybko, lekko zaczyna kołysać - chwila stabilizacji i już. Można iść. Nogi po wczorajszym wyścigu dobrze przepalone. Ani nie ciężkie, ani jakoś wybitnie zajechane... Takie w sam raz na dziś. Dłuższa chwila w toalecie, zaliczone syte śniadanie i ubieram się.. Ciepło - zimno... Zimno! Zdecydowanie nastała już jesienna aura z chłodnymi porankami i wieczorami.
Wyjeżdżam tuż przed 9:00. Biorę na trasę imbusy, przy wyjeździe z Kroto poprawiam trochę ustawienie siodła i od tej chwili jadę równym tempem prawie 40km/h z wPLECYwindem ;) Jest ok. Nogi kręcą. Postój na przystanku na sik-stop.
Drugi postój na stacji w Ostrowie już i dolanie bidonów, tam Astra Krotoszyn z mojego miasta popija kawkę przed meczem z klubem w Czekanowie. Dojeżdżam na rynek, zbiera się ekipa i wyruszamy na moją trasę w kierunku Krośnic, Milicza i Krotoszyna.
Na początku bardzo spokojnie i zachowawczo. Wieje całkiem porządnie, nie chcemy nikogo gubić na pierwszych kilometrach. Do ok 30km nuda na tyle, że średnie tętno było w granicach 130ud/min.. No po prostu nic się nie działo.
Widać Grzegorza {prezesa} też to zdenerwowało i postanowił skoczyć, za nim Robert z Raszkowa i jeszcze jeden kolega.. W peletonie idzie myśl "jadą do przodu na siku"... Ehe.. No to pojechali, staram się przez ok 3-4 km gonić samotnie dwóch śmiałków, ale raz się zbliżam, raz jestem coraz dalej.. Zawieszony między dwoma grupami.. Odwracam się, widzę że grupa prowadzona przez Bazyla mnie powoli dochodzi. Czekam więc i dołączam się do pogoni. Jest nas 5.
Ja, Bazyl, Mateusz i dwóch kolegów których imion nie spamiętałem. Po ostrym tempie Bazyla zostajemy w końcu we trzech. Ja jadę dość asekuracyjnie bo jeszcze nic nie jadłem i boję się że mnie zaraz odetnie, zgaśnie prąd, wywalą bezpieczniki, puszczą zwieracze... Dzięki Bazylowi i Matiemu dajemy radę złapać Grzesia i Roberta, którzy całkiem długo uciekali.. Po czym w końcu się wysikaliśmy. Zjadłem swoje dwa batoniki, dostałem trzeciego od Bazyla... Głód zniknął... Jedziemy więc dalej :)
Powoli sobie dojeżdżamy do Krośnic, zaczynają się pierwsze górki. Przy wyjeździe z miasta atakuje Mateusz, pierwszy zaczyna podjazd pod kościółek w Wierzchowicach. Najpierw myślę żeby za nim skoczyć od razu, po chwili jednak naszła mnie myśl żeby zaczął najbardziej stromy odcinek i dopiero wtedy da się gazu. Zaczyna podjazd z przewagą ok. 150m. Szybko topnieje, jestem na zmianie, ciągnę ok 33km/h i z łatwością doganiam i przeganiam uciekiniera. Nie odpuszczam jadę dalej, jednak po chwili na małym wypłaszczeniu skacze Bazyl. Tutaj dociąga nas Grzegorz i znowu spokojnie jedziemy dalej. Gdy wszystko się złączyło byliśmy już na wyplaszczeniu i niedaleko do tablicy Milicz.
Tutaj próbuję 2-krotnie odjechać, jednak za pierwszym razem atakując z tyłu, Grzegorz krzyczy że uciekam i szybka reakcja peletonu i znowu jedziemy razem, wszyscy się rozjeżdzają, na przodzie jakies 100m przed wszystkimi wyjeżdża Zbigi z Mateuszem i jadą.. Próbuję po raz drugi, obok Zbigiego przelatuję ok 45km/h jednak peleton jest całkiem blisko i na tablicy Milicz wygrał Grześ, ja dojechałm drugi...
Chwila postoju w sklepie i lecimy dalej. Ostatnie górki na drodze do Krotoszyna, na jednej z nich dla sprawdzenia nogi czy jeszcze kręci znośnie podkręcam tempo. Odpada ktoś tam. Jest ok.
Dojeżdżamy do Zdun. Tutaj znowu chcę zaatakować na Krotoszyn. Na czele Bazyl, po chwili na zmianę wychodzi Grzegorz. Chcę skoczyć już przy wjeździe na rynek, ale tu widzę że przed nami jedzie auto i nie ma co ryzykować na krętej trasie. Jednak gdy auto skreca w lewo, dokręcam na zjeździe, Grzegorz hamuje na zakręcie, ja znając tą trasę lecę co sił i uciekam. Nikt za mną nie skacze, robi się całkiem fajna przewaga. Lecę 40kmh. Jest trudno, ale zagryzam zęby. Niestety na ok 1km do tablicy po współpracy peletonu dochodzą mnie. Uciekałem jakieś 4km.. Po chwili wszyscy się rozjeżdżają, ja staram się skoczyć raz jeszcze, nie oglądając się za siebie lecę 45kmh na tablicę, jednak reszta znowu była za mną i w sumie rozprowadziłem ich na finisz, który wygrał Grześ.
Pożegnaliśmy się ładnie, oni polecieli na Ostrów a ja na obiad do domu ;)
Fajnie noga kręci, oby tak dalej i będzie tylko lepiej. Szkoda że wszystkie zaplanowane wyścigi to jedna wielka niewiadoma...
Jedzie ktoś do Rajczy ?! Ja chcę, proszę o kontakt :)
caD: 83
przewyższenia: 329m
Wczoraj, na starcie wyścigu Korona Kocich Gór w Zawonii :)
A tu jedziemy w naszym grupetto, druga grupa goni pierwszych..
Jednak to małe sprawozdanie zacznę od początku - jak na wszystkie prawidła przystało:)
Budzik dzwoni. Zrywam się z łóżka. Za szybko, lekko zaczyna kołysać - chwila stabilizacji i już. Można iść. Nogi po wczorajszym wyścigu dobrze przepalone. Ani nie ciężkie, ani jakoś wybitnie zajechane... Takie w sam raz na dziś. Dłuższa chwila w toalecie, zaliczone syte śniadanie i ubieram się.. Ciepło - zimno... Zimno! Zdecydowanie nastała już jesienna aura z chłodnymi porankami i wieczorami.
Wyjeżdżam tuż przed 9:00. Biorę na trasę imbusy, przy wyjeździe z Kroto poprawiam trochę ustawienie siodła i od tej chwili jadę równym tempem prawie 40km/h z wPLECYwindem ;) Jest ok. Nogi kręcą. Postój na przystanku na sik-stop.
Drugi postój na stacji w Ostrowie już i dolanie bidonów, tam Astra Krotoszyn z mojego miasta popija kawkę przed meczem z klubem w Czekanowie. Dojeżdżam na rynek, zbiera się ekipa i wyruszamy na moją trasę w kierunku Krośnic, Milicza i Krotoszyna.
Na początku bardzo spokojnie i zachowawczo. Wieje całkiem porządnie, nie chcemy nikogo gubić na pierwszych kilometrach. Do ok 30km nuda na tyle, że średnie tętno było w granicach 130ud/min.. No po prostu nic się nie działo.
Widać Grzegorza {prezesa} też to zdenerwowało i postanowił skoczyć, za nim Robert z Raszkowa i jeszcze jeden kolega.. W peletonie idzie myśl "jadą do przodu na siku"... Ehe.. No to pojechali, staram się przez ok 3-4 km gonić samotnie dwóch śmiałków, ale raz się zbliżam, raz jestem coraz dalej.. Zawieszony między dwoma grupami.. Odwracam się, widzę że grupa prowadzona przez Bazyla mnie powoli dochodzi. Czekam więc i dołączam się do pogoni. Jest nas 5.
Ja, Bazyl, Mateusz i dwóch kolegów których imion nie spamiętałem. Po ostrym tempie Bazyla zostajemy w końcu we trzech. Ja jadę dość asekuracyjnie bo jeszcze nic nie jadłem i boję się że mnie zaraz odetnie, zgaśnie prąd, wywalą bezpieczniki, puszczą zwieracze... Dzięki Bazylowi i Matiemu dajemy radę złapać Grzesia i Roberta, którzy całkiem długo uciekali.. Po czym w końcu się wysikaliśmy. Zjadłem swoje dwa batoniki, dostałem trzeciego od Bazyla... Głód zniknął... Jedziemy więc dalej :)
Powoli sobie dojeżdżamy do Krośnic, zaczynają się pierwsze górki. Przy wyjeździe z miasta atakuje Mateusz, pierwszy zaczyna podjazd pod kościółek w Wierzchowicach. Najpierw myślę żeby za nim skoczyć od razu, po chwili jednak naszła mnie myśl żeby zaczął najbardziej stromy odcinek i dopiero wtedy da się gazu. Zaczyna podjazd z przewagą ok. 150m. Szybko topnieje, jestem na zmianie, ciągnę ok 33km/h i z łatwością doganiam i przeganiam uciekiniera. Nie odpuszczam jadę dalej, jednak po chwili na małym wypłaszczeniu skacze Bazyl. Tutaj dociąga nas Grzegorz i znowu spokojnie jedziemy dalej. Gdy wszystko się złączyło byliśmy już na wyplaszczeniu i niedaleko do tablicy Milicz.
Tutaj próbuję 2-krotnie odjechać, jednak za pierwszym razem atakując z tyłu, Grzegorz krzyczy że uciekam i szybka reakcja peletonu i znowu jedziemy razem, wszyscy się rozjeżdzają, na przodzie jakies 100m przed wszystkimi wyjeżdża Zbigi z Mateuszem i jadą.. Próbuję po raz drugi, obok Zbigiego przelatuję ok 45km/h jednak peleton jest całkiem blisko i na tablicy Milicz wygrał Grześ, ja dojechałm drugi...
Chwila postoju w sklepie i lecimy dalej. Ostatnie górki na drodze do Krotoszyna, na jednej z nich dla sprawdzenia nogi czy jeszcze kręci znośnie podkręcam tempo. Odpada ktoś tam. Jest ok.
Dojeżdżamy do Zdun. Tutaj znowu chcę zaatakować na Krotoszyn. Na czele Bazyl, po chwili na zmianę wychodzi Grzegorz. Chcę skoczyć już przy wjeździe na rynek, ale tu widzę że przed nami jedzie auto i nie ma co ryzykować na krętej trasie. Jednak gdy auto skreca w lewo, dokręcam na zjeździe, Grzegorz hamuje na zakręcie, ja znając tą trasę lecę co sił i uciekam. Nikt za mną nie skacze, robi się całkiem fajna przewaga. Lecę 40kmh. Jest trudno, ale zagryzam zęby. Niestety na ok 1km do tablicy po współpracy peletonu dochodzą mnie. Uciekałem jakieś 4km.. Po chwili wszyscy się rozjeżdżają, ja staram się skoczyć raz jeszcze, nie oglądając się za siebie lecę 45kmh na tablicę, jednak reszta znowu była za mną i w sumie rozprowadziłem ich na finisz, który wygrał Grześ.
Pożegnaliśmy się ładnie, oni polecieli na Ostrów a ja na obiad do domu ;)
Fajnie noga kręci, oby tak dalej i będzie tylko lepiej. Szkoda że wszystkie zaplanowane wyścigi to jedna wielka niewiadoma...
Jedzie ktoś do Rajczy ?! Ja chcę, proszę o kontakt :)
caD: 83
przewyższenia: 329m
Wczoraj, na starcie wyścigu Korona Kocich Gór w Zawonii :)
A tu jedziemy w naszym grupetto, druga grupa goni pierwszych..