Ciężko dziś ciężko... Brawo Sylwek !!!
Czwartek, 11 czerwca 2009
· Komentarze(3)
Kategoria Ze zdjęciami, Interkol, 50-100km
Z interkolowcami wyszło 91 km.. 32km dojazdu do nich jest pod tym wpisem w odzielnej kategorii wpisu :)
Tak więc przyjechałem gdzieś na rynek ok 9:30.. po chwili wpada już adam i radzi mi zmienić dętkę bo sie robi flak.. ucieka powietrze powoli..
zmieniam zmieniam..a to już 10:00 :) Z pomocą do pompowania przyszedł Grzegorz i Piotr. Daliśmy rade.. weszło z 5atm :)
Wybierają trase i jedziemy.. Przez Odolanów, Sośnie ,Milicz i do Krotoszyna..
Ale.. Grzesiu chce sobie poćwiczyć jazde w wachlarzu z sekundowymi ,ale częstymi zmianami.. Jedziemy tak 35km/h .. Po chwili prezes woła ,że dokręcamy do 40km/h.. Jedziemy tak z 5km i postanowiłem odpuścić - Adam zrobił to jeszcze wcześniej i tak sobie jechaliśmy we dwoje za nimi..
Dołączyliśmy i jedziemy dalej.. Na Milicz.. I tu zaczęły się moje problemy.. Serducho waliło już potężnie, ledwo mogę złapać dech w piersiach.. na liczniku 53km/h.. A na pulsometrze 185-190...
No i bum.. Jadę sam.. Panowie chwile za mną poczekali ,ale tylko do Wierzchowic i tamtejszego podjazdu gdy postanowiłem się nie rwać i jechać już spokojnie.. Oni pojechali ,a ja jadąc sam zacząłem się zastanawiac nad sensem swojego kolarstwa.. Ok.. Jeżdżę od lipca dopiero.. W grupie może tak od marca/kwietnia.. Ale nie mogę tak odpadać :// To nie pierwszy raz.. Ale co zrobić żeby to był ostatni raz !?!?!
Spokojnie dojechałem do domu, obniżyłem siodełko i kiere, wymieniłem oponki na czerwone Vittorii i zobaczymy jak się będzie jeździło..
A tu parę fotek z maratonu leszczyńskiego ::))
Ps. Sylwester Szmyd wygrał dzisiejszy etap Douphine Libere :))
Tak więc przyjechałem gdzieś na rynek ok 9:30.. po chwili wpada już adam i radzi mi zmienić dętkę bo sie robi flak.. ucieka powietrze powoli..
zmieniam zmieniam..a to już 10:00 :) Z pomocą do pompowania przyszedł Grzegorz i Piotr. Daliśmy rade.. weszło z 5atm :)
Wybierają trase i jedziemy.. Przez Odolanów, Sośnie ,Milicz i do Krotoszyna..
Ale.. Grzesiu chce sobie poćwiczyć jazde w wachlarzu z sekundowymi ,ale częstymi zmianami.. Jedziemy tak 35km/h .. Po chwili prezes woła ,że dokręcamy do 40km/h.. Jedziemy tak z 5km i postanowiłem odpuścić - Adam zrobił to jeszcze wcześniej i tak sobie jechaliśmy we dwoje za nimi..
Dołączyliśmy i jedziemy dalej.. Na Milicz.. I tu zaczęły się moje problemy.. Serducho waliło już potężnie, ledwo mogę złapać dech w piersiach.. na liczniku 53km/h.. A na pulsometrze 185-190...
No i bum.. Jadę sam.. Panowie chwile za mną poczekali ,ale tylko do Wierzchowic i tamtejszego podjazdu gdy postanowiłem się nie rwać i jechać już spokojnie.. Oni pojechali ,a ja jadąc sam zacząłem się zastanawiac nad sensem swojego kolarstwa.. Ok.. Jeżdżę od lipca dopiero.. W grupie może tak od marca/kwietnia.. Ale nie mogę tak odpadać :// To nie pierwszy raz.. Ale co zrobić żeby to był ostatni raz !?!?!
Spokojnie dojechałem do domu, obniżyłem siodełko i kiere, wymieniłem oponki na czerwone Vittorii i zobaczymy jak się będzie jeździło..
A tu parę fotek z maratonu leszczyńskiego ::))
Ps. Sylwester Szmyd wygrał dzisiejszy etap Douphine Libere :))