To co już za mną:

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:1240.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:42:32
Średnia prędkość:29.15 km/h
Maksymalna prędkość:77.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:194 (96 %)
Maks. tętno średnie:172 (85 %)
Suma kalorii:31634 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:72.94 km i 2h 30m
Więcej statystyk

Maraton w Kluczborku

Sobota, 16 lipca 2011 · Komentarze(1)
Udany maraton w Kluczborku. Start o 10:25 z dwoma kompanami z Interkolu, trzeci dojechał do nas za bramkami pomiaru czasu tylko dlatego ,że startował chyba godzinę po nas i wolał jechać z nami niż później sam :)

Czas organizatora: 04h 49m 50s
Miejsce OPEN mega: 38/96
Miejsce w M2 mega: 11/15

Szybki start za motocyklem ,ale patrzę za siebie to niestety ,ale nikogo za mną przy wyjeździe z miasta nie ma.. Chłopaki chyba zaspali na starcie - i dwie kobiety :) Z jedną panią nr 105 - Monika z Gdyni - jechaliśmy przez cały dystans. Bardzo mocna kobietka, może nie dawała zmian, ale sam fakt ,że się utrzymała - super !

Przy przejeździe przez pierwszą główną drogę stoją strażacy - auta jadą ,ale gdzieś 500-700 metrów od nas, a oni zamiast wyjść na drogę i zatrzymać ruch - zatrzymują nas :/ Ja przejechałem normalnie ,nie zatrzymałem się mimo protestów strażaków i grupy ,no ale jak teraz komuś zależy na wyniku to się nieźle idzie wpienić... Później już spokojna jazda ,na 17km mija nas grupa harpaganów z Wrocławia [5 minut po nas startowali] i czekamy na naszych z Interkolu [10 min po nas]. Czyli powinni nas wyprzedzić koło 34-36km ,a tu dupa.. Nie ma ich i nie ma.. Dojechali do nas coś koło 43km ,doczepiłem się na chwilę do nich, dałem jedną krótką zmianę ,powiedziałem o stracie i zostałem ,dołączyłem do swoich kompanów :)

Gdzieś od 90km pustki w bidonach ,bo nie stanęliśmy na bufecie na pierwszym kółku z myślą ,że koło tego właśnie 80-90 dla mega dystansu powinien jeszcze jeden być. Ale nie było..
Przejeżdża koło nas pociąg koło 20-30 ludzi ,którzy jadą ok. 40kmh. Podczepiam się pod nich, jadę w środku peletonu, jest fajnie mimo dużego tempa, nie wychodzę na zmiany bo już jestem nieźle ujechany..
Staję na bufecie [ok.125km ]i uzupełniam bidony, jem arbuza, banana i w drogę...
Czyli 33km samotnej jazdy z małym urozmaiceniem ,gdyż na 20km przed metą doszedł do mnie kolega z mini ,dałem mu 2-3 zmiany i odpuściłem..
Wjazd na metę, zmęczony ,ale zadowolony...
Pogadałem chwilę z Deadhorse, poszedłem odebrać medal, do tego po 7minutach dojechali moi kompani i koleżanka Monika :) Wspólna fotka i gratulacje i do aut, jeść i pić :)

ps. Pani Monika zajęła pierwsze miejsce w swojej kategorii - dzięki nam i może w sumie nie, i tak była mocna :)

cad: 94

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Przed maratonem w Kluczborku...

Piątek, 15 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Takie wyjście na rozkręcenie się ,bo noga po Istebnej coś kręcić nie chciała ostatnio ,a dzisiaj już jest super - wrócił mój młynek ,którego w górach zabrakło :)

Jutro do Kluczborka na maraton :) start 10:15 ;]

cad:94

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Film z Istebnej - Pętla Beskidzka 2011

Środa, 13 lipca 2011 · Komentarze(2)
Kategoria 50-100km, Z kamerką
Szybko bo od rana zapowiadali na dziś popołudnie deszcz i faktycznie się zaczęło chmurzyć.
Rachu ciachu i po strachu, od dzisiaj moim górkom w okolicy śmieję się w twarz...

http://picasaweb.google.com/xubix1/PetlaBeskidzka2011#5628159609679262402

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Pętla beskidzka - piekło w górach..

Sobota, 9 lipca 2011 · Komentarze(5)
Kategoria 100-150km, Zawody
Niestety - poległem..

Ale od początku.. Na start przyjechaliśmy ponad pół godziny wcześniej, siedzimy sobie pod daszkiem na ławkach i sobie rozmawiamy nt. trasy i pogody. Jeden kolega poszedł zmienić dystans ze 160 na 100km i próbował mnie też namówić ,ale się nie dałem. Zapraszają już na start i idziemy by chociaż wystartować w czubie.
Co się okazało - chcę się wbić w strefe startu ,a tu mnie nie chcą wpuścić - najpierw byłem zapisany na 100km ,a zmieniałem dystans przez telefon kilka dni wcześniej i widocznie nie odchaczyli. Gościu do mnie "to może pojedzie pan 100km, może to znak?" Uparłem się i wszedłem. Po starcie czułem się jakbym jechał na samym końcu bo wszyscy strasznie ruszyli do przodu. Od początku jechało mi się dobrze. Dogoniłem na pierwszym podjeździe o wiele mocniejszego kolegę z klubu Macieja i zostawiłem z tyłu innego interkolowca. Aż się zdziwiłem swoją dyspozycją. Ale - na 3 i chwilę później na 4 km spada łańcuch i ledwo co daję radę się wypiąć z pedałów. Tracę dystans, dościgają mnie koledzy i muszę gonić przez kilkaset metrów. Później zjazd do podjazdu pod Zameczek pokonany pięknie, mijałem dziesiątki ludzi i wiedziałem ,że jest ok. Doganiam "profesora kolarstwa" - pana Włodka od nas z klubu i razem zaczynamy podjazd pod Zameczek. On jedzie jak gdyby nigdy nic, a ja zostaję troszkę z tyłu. Podganiam do niego i po chwili pękłem.. No to był ewidentnie błąd dojezdżanie do kolegi z przodu. Przegania mnie reszta Interkolowców i od tej pory jadę praktycznie sam [ok 40km trasy].
Znowu zjeżdża mi się dobrze, odpocząłem zjadłem i wypiłem, ale już nie doścignąłem swoich ,mimo ,że sporo ścinałem, i nie hamowałem za dużo. Pojawia się pierwszy bufet. Raz dwa tankuję bidony, jem ze dwa kawałki arbuza i śmigam dalej ;)
Po podjeździe jakimś [już nie wiem co to było ,ale chyba coś koło 60-70km] zaczynam zjazd, ostro i szybko, jest widoczność na serpentynie - widzę ,że nic nie jedzie więc nie hamuję za bardzo tylko rura do przodu.. Ale moim oczom ukazuje się pewien pan ,który wyszedł na drogę i stanął mi na moim torze jazdy - albo wjeżdżam w niego ,albo ląduję w rowie... Hamuję ile się da, ale niestety czuję ,że koło dostaje uślizgu i już nie mam szans.. No niestety wyłożyłem się do rowu, na szczęście bez większej ilości wody, same chaszcze ,pokrzywy i jakieś ostre kolce.. Wstaję , gościu się śmieje ,nikt z maratończyków nawet się nie zapytał czy żyję, ludzie z okien patrzeli ,nic nie pomogli... Klamka lekko skrzywiona ,koło zdeczka zaczęło bić bo przeleciałem przez kierownice przy prędkości 60km/h. [w rowie już troche mniejsza prędkosc była]

Pozbierałem się ,rozpiąłem przedni hamulec i wio.. Już bez chęci, cały odrapany, z obitym kolanem ,brudny, mokry i zmęczony ruszyłem dalej.. Po tym incydencie straciłem jakiekolwiek nadzieje na wynik, na w ogóle ukończenie maratonu bo mimo że czułem się już wtedy wykończony, to to dobiło..

Rozjazd mega i giga, chciałem jechać już na metę ,ale jednak zdecydowałem się ,że spróbuję dojechać do mety swojego dystansu i podjazd pod kamesznicę mnie zabił. Z rowera nie zsiadłem ,ale co będzie widać na filmiku, jechałem zygzakiem ,praktycznie można powiedzieć ruch korbą - ruch koła - stop. ruch korbą - ruch koła - stop. i tak przez kilka km,. ścianki... Niestety później kompletnie odcięło mi prąd... Kilka km. zjechałem i zaczyna się mała górka ale już widzę ,że odcięło mi prąd.. Bez wody - mimo ,że tankowałem na każdym bufecie, pieniądze mam ,ale nie ma sklepu - totalna padaka. Przejeżdża jeden kolega ,zatrzymuje się i pyta czy wszystko wporzo. No to mówię ,że dalej już nie jadę bo nie dam rady. Zaoferował pomoc i że da znać na bufecie do Wieśka. Dojeżdża do mnie kolega ,z którym jechałem przez długi czas do wypadku w rowie i się dosiada na łączce, a raczej spada z roweru. odpoczął ,poleżał i pojechaliśmy dalej. Skróciliśmy dystans o ponad 40km i przejechaliśmy skrótem przez Jaworzynkę do Istebnej ,gdzie kolega znikł mi z oczu ,a ja dojechałem do bazy maratonu....

No nic, maraton nieudany, porwałem się z motyką na słońce i nie ma co się dziwić.. było jechać 100km - wszystko mi mówiło żebym jechał krótki dystans ,ale ja się uparłem niestety..

Gratuluję wszysktim którzy przejechali dystans. Rozumiem tych ,którzy nie skończyli maratonu.. Nie mam nic na usprawiedliwienie - po prostu nie dałem rady i przegrałem z własną słabością - nie psychiczną ,ale fizyczną. Psychika jednak by mnie na mete nie dopchała ,gdy pod KAMESZNICĘ PODJEŻDŻAŁEM Z TĘTNEM 81 !!!
Nie 181 tylko miałem [ 81ud ] Ja już nie żyłem..
Na dekoracji znalazł mnie Virenque z żoną i chwilę pogadaliśmy, wybraliśmy się ekipą do sklepy po zaopatrzenie na wieczór i do domku. Świetny wieczór pomogł odzyskać humor po niepowodzeniu na maratonie..

Dystans to 115km maratonu, 10km dojazd do bazy, i później 4km dojazd do domku.


pzdrower
cad: 77

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(5)

Bardzo mocno przed Istebną !

Wtorek, 5 lipca 2011 · Komentarze(4)
Kategoria Trenażer
Bardzo mocna jazda na trenażerze przez godzinę przed maratonem w Istebnej.
Ostatni taki mocny trening - jutro rozjazd i czwartek też lekko.

Dzisiaj tak:
5min rozgrzewka
5min opór 3/5
40min opór 5/5
5min opór 3/4
5min rozjazd

dawno się tak nie ujechałem, pod przednim kołem 4 książki i symulacja podjazdu ;)

pozdro dla trenażerowych

lecę na piwo ! pzdr

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(4)

Czasówka w Sieroszewicach. Trenażer.

Niedziela, 3 lipca 2011 · Komentarze(1)
Kategoria Trenażer
Dzisiaj wybrałem się na czasówkę w Sieroszewicach [niedaleko Ostrowa Wlkp.] aby porobić fotki i nakręcić krótki filmik. Kilka dni temu miałem plany startowe, ale jako ,że za tydzień w Istebnej maraton to wolę nie ryzykować przeziębienia czy wywrotki na mokrej jezdni..

https://picasaweb.google.com/xubix1/CzasowkaSieroszewice2011

Tutaj można obejrzeć fotki. Niedługo będzie również filmik.

A po powrocie wsiadłem na 2h na trenażer i spociłem się niemiłosiernie ;)
Zrobiłem kilka interwałów na najcięższym oporze, i kilka mniejszych.. Ogólnie tak bardziej trening pod Istebną..

cad:83

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)