To co już za mną:

Rozjazd po Łasku

Poniedziałek, 11 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Kategoria 0-50km
Pojechałem na rozjazd po wczorajszym maratonie. Rozjazd trochę "z musu" niż przyjemność. Niedospany, zmęczony, padniety...

Po przyjeździe 2h drzemki, kąpiel i dalej do spania. "Czasem można, czasem trzeba". A co tam, te dwie godziny mi się po prostu należały!

Od środy zabiegi na kolano po wypadku w Radkowie. Poważniej niż mi się wydawało, doskwiera i boli!

cad: 79

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Wygrana - Supermaraton Jastrzębi Łaskich 2018

Niedziela, 10 czerwca 2018 · Komentarze(5)
Kolejny supermaraton z cyklu Supermaratony.PL. - Maraton Jastrzębi Łaskich w .... Łasku.  Od dawna planowany i zapłacony, ale jak łatwo po kraksie w Radkowie mogły się plany pozmieniać.. Oj! Jak wiele od nas nie zależy. Masakra!

Ale w Łasku bez problemów pojawiam się chwilę przed 6 rano... bo start jest o 7:03! No i co? Dekoracje od razu, wyjazd z boiska bo festyn i takie tam. Zacznijmy jednak jeszcze raz:

Jem ostatki makaronu, który standardowo ledwo przechodzi mi przez gardło. Odbieram numery startowe....okazuje się w biurze, że dzisiaj bedę dzierżył szczęsliwą 13 ! Szybka wizyta w toalecie i przygotowania Treka do jazdy. Niby nic, bo tylko 211km.

Jadę na krótką rozgrzewkę i melduję się punktualnie na starcie. Od startu chłopaki gazują, ja jadę z rezerwą. Boli mnie kolano, bolą mnie biodra i lędźwie po upadku w Radkowie - tak, ciągle mi doskwierają. Największe pretensje o to miał oczywiście ten, który.... w Radkowie nie chciał dawać zmian by później uciekać no a finalnie nawet nie ukończyć gigi.

Ale jechaliśmy całkiem spoko, po trochę ponad godzinie jazdy doszła nas grupa jadąca trzy minuty za nami. Grupa więc się nam lekko powiększyła i paradokslanie - było nas więcej ale jechało się trudniej. Ale równa i mocna jazda dużo dawała. Przejeżdżaliśmy kolejne kilometry bardzo sprawnie. Na drugim kółku popracowałem, by na trzecim walczyć już samemu ze sobą - plecy zaczęły boleć jak nigdy.

Na kilka kilometrów do mety uciekł nam Henryk Bętlewski... a nasze grupetto już mocno uszczuplone zabierało się za walkę na finiszu. Tam wbrew wszystkiemu - nie odzyskałem sił, tam po prostu dałem z siebie 101% i wygrałem 1m w M2 oraz 8m Open.
Takie już jest kolarstwo, czasem można się powozić... W zeszłym roku dawałem sam często koło innym maruderom, ale dzisiaj byłem flak. Dodatkowo wykonczyła mnie pogoda, nie samo gorąco ale giga ciężkie powietrze.

Wody wystarczyło w sam raz przez wziętą butelkę w kieszeń wraz z cocacolą. Na trasie zjadłem raptem 3 żele i jednego banana. Przyjechałem mega głodny, ale totalnie nic nie wchodziło....a kolejny żelek to już bym chyba zwrócił na koniec.

Organizacja maratonu w Łasku na wielki plus! Motocykliści na trasie i sędziowie, profesjonalny pomiar czasu time2win! , obstawa na każdym skrzyżowaniu, szybka i w miarę sprawna dekoracja. Maraton na najwyższym poziomie.

A ja, mimo że wygrałem wcale nie jestem zadowolony.  Moja forma i obecna dyspozycja są gdzieś dwa mery pod ziemią i pzyklepane.
Mam nadzieję, że w najbliższy weekend coś powalczę :)

cad: 81


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(5)

Ultramaraton Piękny Zachód 2018

Piątek, 8 czerwca 2018 · Komentarze(1)
Może w samym maratonie udziału nie biorę, ale jeśli chłopaki jechali przez Krotoszyn, to czemu się nie spotkać?

Od samego startu śledziłem kozaków z dystansów 1900 i 1000km... Po małych obliczeniach doszedłem do wniosku.....że w moich okolicach będą mniej więcej między 16 a 19 w piątek - dzisiaj po mojej pracy.

No to wychodząc z pracy dałem gazu, w domu tylko szybkie szykowanko, banany, cocacola w kieszonki i kasa no i jazda im naprzeciw...

Pierwszy w Kobylinie pojawił się Paweł Sojecki jadący 1900km. Widać po nim zmęczenie, ale jedzie cały czas równo ale już około 19-23 km/h. Morderczy dystans. Poczęstowałem Pawła colą, pojechałem obok niego urządzając małą pogawędkę aż do Krotoszyna, przeprowadziłem przez miasto i zawróciłem... Kupiłem kolejne puszki słodkiego napoju i po chwili minęli mnie Zdzisław Kalinowski wraz z koleżanką Agatą. Wyglądali również bardzo dobrze, pogadaliśmy chwilę i wróciłem sobie na stację... Patrzę a tu już tysiaki nadjeżdżają....

Kolega Pikuła, Kosma Szafraniak i w Kobylinie są już Zbigi Kreft oraz Marian Kołodziejski. To kupiłem jeszcze po zimnej coli i wyjechałem im naprzeciw. Spotkaliśmy się jakieś 7km przed Krotoszynem i jechaliśmy razem do Milicza :)

Zawróciłem, miałem pod wiatr... doczłapałem się do domciu. Z planowanych 30-40km wyszlo prawie stooo :)

Jechało się już dużo lepiej niż ostatnie dwa razy. W ogóle było fajnie spotkać znajomych na trasie, na swoich terenach :)

cad: 79

Zbigniew i Marian :)


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

X Koźmiński Maraton Rowerowy

Niedziela, 3 czerwca 2018 · Komentarze(1)
Po tygodniu przerwy, zapisany od dawna na ten miniMaraton, stawiłem się dzisiaj w Koźminie Wielkopolskim koło Krotoszyna.

Dystans do przejechania niezbyt wielki, ale i również forma leży, bo od tygodnia do góry brzuchem leżę... Leżę i dogorywam, odpoczywam i dochodzę do siebie bo kraksie w Radkowie. Pojechaliśmy z Czesiulkiem od samego rana, raptem dziesięć minut na start, noo i tak to ja mogę jeździć na wyścigi ;-) Od rana makaron, jakaś kanapka i banan.

Maraton zorganizowany wręcz perfekcyjnie, a inni orgowie często mogą się od chłopaków z AGK Koźmin Wlkp. uczyć!
Świetnie oznakowana trasa strzałkami, obstawiona strażakami i innymi służbami na KAŻDYM skrzyżowaniu, szybkie i sprawne wydawanie numerów startowych, BARDZO NISKIE WPISOWE (30zł!), pyszna grochówka i placek do oporu, cukierki, banany, woda... losowanie nagród i puchary oraz piękne medale pamiątkowe!

Co do samego wyścigu, to tak naprawdę nie mam o czym pisać, dupa totalna. Od początku jedziemy we czterech, później już tylko we trzech praktycznie do samej mety. Ja po kraksie i tygodniu "regeneracji" ledwo trzymam się na kole i daje marne zmiany, nie mogę utrzymać tempa, a tętno też nie takie jak powinno być. Cały ciężar pracy na pleecy wziął Damian Michalski z Interkolu, z którym idealnie rozegraliśmy finisz i Interkol w M2 zajął 2 i 3 miejsce :)

Czesiulek pojechała najlepiej ever! Średnia taka, że hohoho klękajcie narody. Wróciliśmy do domu z dwoma pucharami ;-)

cad: 83

Z Czesią na starcie :D


Takie podium ;-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Klasyk Radkowski 2018 kraksa

Sobota, 26 maja 2018 · Komentarze(1)
Bo przecież nie jest aż tak byle jak (No nie, bo przecież żyję i się ruszam, koślawo ale jednak)
Wczoraj świat był nasz (Przed przed wczoraj, bo wczoraj już nie)
A teraz byle być, byle trwać (Dokładnie! Byle przeżyć, byle dotrwać....)
Byle jak odliczam końca dnia (Ano... Jak śpię, jak da się spać...to mniej boli)
Do nocy by doczekać gwiazd (Byle spać, byle wstać...)
Ooo, ooo
Nie aż tak byle jak
Ooo, ooo

https://youtu.be/rOi9_4pqPU8

Tak w skrócie teraz mogę opisać swój start w Radkowie. Nic od początku nie zapowiadało tragedii, która nastąpiła na sam koniec wyścigu. Start o 8:08... Grupa całkiem spoko, jedziemy po zmianach oprócz kolegi Arka Cieśli, który rzekomo musiał się rozkręcić. By później atakować na 40-50km kiedy chwile jechaliśmy razem, bo trzymałem mu się na kole na podjeździe

Pierwszy podjazd pokonany całkiem sprawnie, podjeżdżamy praktycznie razem z drugim interkolem i... kończy się wspólna jazda na zjeździe. Coś się boję zjeżdżać, myślałem że lepiej mi to idzie, ale chyba zbyt asekuracyjnie. W międzyczasie dogania nas Remik oraz kolega z M2 Łaszczuk. Dojeżdżają do Artura, który to się do nich podczepia, ja jadę swoje żeby się nie zarżnąć. Okazało się że niepotrzebnie. Mogłem nadrobić, ale odpuściłem i to na w miarę płaskim kawałku. No cóż.. Od tego czasu praktycznie jadę już sam...

Niestety na jakimś 80/90km czyli drugim kółku łapie mnie jakiś giga kryzys. Rozłożył mnie na łopatki podjazd w pełnym słońcu pod Batorów. Wyprzedzają mnie wszyscy, którym dawno temu odjechałem. Życie! Ale jadę dalej i sie nie poddaje.

Tempo troszeczkę się polepsza na przedostatnim podjeździe pod Karłów do Radkowa. Doganiam tych co mi odjechali. Okazuje się, że dojeżdżam ludzi z M2, którzy mi odjechali.. Okazało się że bardzo duża ilość osób wogóle nie dojechała do mety.. Udaje się utrzymać "dobre tempo". Pod ostatni podjazd podjeżdżam z dobrym myśleniem. Wiem, że tracę na pewno dużo.. No ale to nie mój dzień.

Okazało się, że to faktycznie totalnie nie mój dzień....  na zjeździe do Radkowa na prostej drodze przewracam się..... przy około 60km zostaję "muśnięty" lusterkiem, na szerokiej prostej drodze zostałem uderzony lusterkiem, niestety wielki szok, staram się zapanować nad rowerem, ale ten wpada w "turbulencje" i nie udaje mi się wyjść z tego cało.. Znaczy się, lepiej tak niż się połamać... Minimalizacja strat w pełni... ręką chronię głowę, upadam niestety na lewe biodro, w oczach widzę skaczący po asfalcie rower, wypadnięte bidony i po chwili zaczyna wszystko piec. Teraz uwaga... Typ który to zrobił po prostu pojechał dalej.. Ja zostałem podniesiony przez kierowców, którzy nadjechali za mną po dłuższej chwili zatrzymując się. Bardzo serdecznie dziękuję za pomoc! Pani z samochodu wyciąga jakiś spray odkażający, ale w tej chwili nawet nie boli... Dotaczam się do mety... Siadam na start / mecie... Nie wiem jakim cudem wystrzeliwują dętki w oponach, które aż zeszły z obręczy.

Koledzy z pomiaru czasu i orgowie doprowadzają mnie do karetki. Tam przesympatyczna ekipa mnie odkaża, oczyszcza rany i opatruje. I choć myślałem przez chwile o morderstwie tak teraz dziękuję za te długie chwile cierpienia bo rany są czyste i myślę kwestia czasu aż się zagoją.

Jacek Glina zbiera mnie z karetki i wraz ze swoją Mamą opiekują się mną trochę przy aucie. W sumie nawet bardzo! Za co serdeczne podziękowania.

Co najlepsze udaje się ukończyć ten wyścig. Udaje się zdobyć 1 miejsce w Kat M2. Ale w pucharze polski ciężko będzie powalczyć jeśli tracę po tym maratonie prawie 50minut do podium open. Trzeba będzie ostro spiąć poślady i dać z siebie nawet 110%. i odrabiać, o ile więcej już nie tracić.

Tętno średnie z wyścigu śmiesznie niskie ;/ Później nie mogłem już się zmotywować...

Jeśli chodzi o organizację to nie ma się do czego przyczepić. Pan Andrzej Smalec i ekipa KKZK dają radę! Świetne zabezpieczenie trasy od początku do końca, świetny ryż z warzywami zaraz po. Ogólnie spoko! Oprócz kilku zjazdów to polecam serdecznie Klasyk Radkowski :)

No i Czesiulek druga OPEN! Na maratonie i w Pucharze Polski u Kobiet. Giga wynik mimo złapanej gumy! :D

cad: 75

Najpierw było tak....


Na podium też było spoko...


Ogólnie wyścig kończę tak...





Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Powoli :)

Wtorek, 22 maja 2018 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Najpierw 7km za skuterem, później i tak całkiem szybko do Milicza.. później od Milicza praktycznie do Krotoszyna z chłopakami CCC więc tempo było konkret :)

caD: 84

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)