To co już za mną:

Gatta Bike Race Road Maraton w Zduńskiej Woli

Sobota, 19 maja 2018 · Komentarze(0)
Dzisiaj razem z Grzegorzem i Robertem pojechaliśmy do Zduńskiej i ścigaliśmy się w mocno obsadzonym wyścigu.

Po dojeździe na miejsce było się trzeba najpierw zapisać i zapłacić, co wszystkich od jakiegoś czasu dziwiło, bo normą jest już od lat że można zaposywać się online i płacić przelewem. Dlatego dziś kolejka była całkiem spora, no ale... Udało się.

Pojechaliśmy na krótką rozgrzewkę i na start. Tam ustawianie w sektorach, udało mi się ustawić z samego przodu i w sumie tak prawie cały wyścig też jechałem. Ale.... zaraz po starcie jadę za pilotem na motocyklu, który...UWAGA !!! Nie znał trasy ewentualnie się zagotował zestresowany i poprowadził nas na rondzie w prawo... Część chłopaków co znała trasę pojechała dobrze... Na szczęście zostali zwolnieni do czasu aż nie dołączymy. Później już było spoko.

Od początku staram się trzymać w czubie grupy. Udaje się to robić i mimo kosztów energii jakie trzeba ponieść przez mocniej wiejący wiatr na początku...tak korzystam na tym że nie zaciągam z tyłu co chwilę na każdym zakręcie.

No... Nogi jakoś fajnie się kręciły, nadążało serducho i głowa była całkiem luźna. Aż tak dobrze, że przy drugiej próbie ataku kolegi Damiana Mieli z Wro poszedłem za nim, ale.... albo nie widział we mnie towarzysza ucieczki, albo jednak odpuścił...bo peleton też nie dawal za wygraną. Pojechaliśmy chwilę przed peletonem, mi tętno wyskoczylo konkretnie, Damian to jakiś fenomen ostatnio. No ale.. Dałem kilka zmian takich jakie mogłem, Damian poprawiał... ale po chwili peleton nas zjadł.

Później ja już jechałem trochę spokojniej, na luzie utrzymywałem się z całą grupą z przodu gdzie było przednie towarzystwo i humor :D Po jakimś czasie Damian znowu odjeżdża na solo, jedzie tak kilkanaście dobrych kilometrów..Ale ani peleton nie odpuszcza na dłuższy dystans i w końcu słabnie i ostatecznie ścigamy się wszyscy na kreskę.

Na czwartym ostatnim już kółku staram się przejść wyżej, żeby tylko dobrze wejść na ostatnią prostą znajdującą się po 90* zakręcie w prawo. Niestety tempo peletonu jest już konkretne, ja jadę trochę zablokowany z każdej strony... No i na spokojnie już, ale dalej mocno wjeżdżam na metę 7 w kategorii M2 oraz 19 open! Trasa wcale nie była płaska: kilka mocnych hopek, były chwile pod wiatr.

Cały wyścig przejechany bez jakichkolwiek problemów! Dobre towarzystwo sprawiło, że ten wyścig był po prostu bezpieczny. Może oprócz jednego kolegi na biało ubranego który na swoim Planet X nie umiał za bardzo jechać. No i jedna kraksa gdzie gość wpadł w dziurę na środku drog, ześlizgnęła mu się ręka z kierownicyi i.... wykatapultowało go do rowu :o

Ogólnie wyścig na wielki plus! Jestem bardzo zadowolony, noga dzisiaj dobrze kręciła. Fajnie się jechało.

cad: 82


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Kryterium w Trzebnicy

Sobota, 12 maja 2018 · Komentarze(0)
Wyjazd z Wrocławia rowerem na północ, na kryterium w Trzebnicy. Dojechałem dość szybko, o dwie godziny za wcześnie.

Zapisy, pogaduchy, śmiechy.... i powoli czas rozgrzewki i startu.

Pierwszy wyścig na którym nic się mi w tym roku nie działo, bez kraksy, defektu i bez problemów. Dojechałem więc 5 open i 3 w kategorii do 30 lat. Sporo stromych hopek, ale dobrze sobie na nich radziłem. Chyba lepiej niż w górach na bardziej płaskich ale dłuższych podjazdach...  Wyścig bardzo szybki i dynamiczny. Praktycznie sami swoi :)

Później powrót do domu z pucharem w kieszonce :)

cad: 77

Pucharek, drugi w tym roku :)

Nasze podium :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Rozjazd sobotkowy w niedziele

Niedziela, 6 maja 2018 · Komentarze(0)
Po wczorajszym wyścigu trzeba było rozkręcić nóżki no to padło na Sobótkę i kręcenie się dookoła tego kolarskiego światka :)

cad; 77

Rzepakowe Sefie... A Ty już masz swoje? ;)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Road Maraton Leśnica

Sobota, 5 maja 2018 · Komentarze(2)
No cóż. Kolejny pechowy wyścig za mną. Od samego rana z Grzegorzem do Leśnicy by pościgać się w Klasyku Annogórskim z Road Maratonu. Ustawiliśmy się trochę daleko od czuba i zaraz po starcie było trzeba gonić i przedzierać się do przodu.

Udało mi się praktycznie z Arkiem Tecławem fajnie podjechać w miarę blisko czołówki, jeszcze był tzw "start honorowy" i auto przed nami.... By w pewnym momencie... Peleton zaczął z przodu hamować, niestety jadąc z przodu nie uniknąłem kraksy..... wjechał we mnie z tyłu gość i uderzył w przerzutkę by wywalić się po chwili i spowodować wielką kraksę jeszcze gdzieś na piątym kilometrze wyścigu..

Zobaczyłem na tył... przerzutka jakby wykrzywiona ale działa więc jadę dalej! Przerzuciłem dwa w górę i dwa w dół i stwierdziłem że jest ok. Ale nie było...

Kiedy było trzeba zrzucić na małą tarczę i dużą zębatkę z tyłu..... tak już na 3-4 tryby przed ostatnią jedenastą koronką.... przerzutka wkręca się w szprychy, szarpie łańcuch który spada między szprychy a kasetę. Chwilę próbuję przepchnąć i zrzucić czym prędzej... ale niestety na około 15% ściance staję i.... i dupa! koniec wyścigu.. Jadąc bardzo wysoko z przodu nagle w kilka sekund / kilka minut spadam na zupełny koniec wyścigu..

Na szczęście pojawia się "wóz techniczny" - się okazuje jednej z ekip... ale zatrzymuje się pewien pan i pomaga mi! Naprostowaliśmy trochę przerzutkę, wrzuciliśmy zakleszczony łańcuch na zębatki i po jakiś dobrych 3-4 minutach zabawy na poboczu ruszam pchany przez owego "mechanika" !!! Wielkie dzięki za pomoc! Dzięki Panu (ze srebrnego dużego vana) ukończyłem ten wyścig!

Ruszyłem co sił w pogoń, a naprawdę jechało mi się całkiem dobrze.. jednak mocne grupy pojechaly daleko z przodu...

Udało mi się kilku chłopa przegonić, dogonić kilku z którymi jechałem praktycznie do mety. Fajna grupka i dobre kręcenie w miłym towarzystwie. Niestety jazda już czysto treningowa, bez szansy na dobry wynik. Na każdym podjeździe speed prawie na maxa. Pod wiatr też się nie oszczędzałem. Ale nie było już motywacji do czegokolwiek.

cad: 81

Z Grzesiem przed startem :)





Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Day 3 - last dej.

Czwartek, 3 maja 2018 · Komentarze(0)
Pomyślałem dzisiaj też pojadę... Wzięliśmy się z Czesią niekoniecznie planowo z samego rana i pojechaliśmy na południe. Pieszyce przywitały nas powoli zachodzącym za chmury słońcem, ale było bardzo ciepło. Szybkie ogarnianie i wyjazd.

Zaczyna grzmieć, zaczyna kropić....plan jest prosty: podjeżdżać, a jak zacznie się ulewa to zjeżdżać.....na chatę! Ale obyło się bez tego!

Podjazd zaczyna się, rozdzielamy się i jedziemy swoim tempem, a nagle z tyłu słyszę i widzę w sumie też Arka Tecława z kolegą.. Poczekałem za nimi, albo jechałem na tyle wolno, że dość szybko mnie doszli... Co w sumie to drugie okazało się bardziej prawdziwe. 

Arek walił jakieś interwały i ogólnie jechał dość mocno.... Na liczniku przybyło kilka oczek prędkości i tętna... Ale wszystko jeszcze sporo pod progiem. Wytrzymałęm mu koła do samego szczytu, ale tam już miałem lekką zadyszkę i się okazało pocisnąłem Personal Besta na stravie. Jechaliśmy, pogadaliśmy i nawet nas trochę zmoczyło, ale chmura "przeszła bokiem" na szczęście. 

Nogi mimo już zrobionych jedenastu Jugowskich przez dwa dni w miarę dobrze pracowały. Pojechałem więc w dół... W górę jeszcze tylko trzy razy. Podjeżdżało się spoko, starczyło na na prawdę dużo. Nogi mimo odczucia ciężkości pracowały zacnie. 
Zobaczymy co to będzie dalej i ile mi te kilka km przewyższenia pomoże :) 

Później z Czesiulkiem "na Wałbrzych" zwiedzanie i relaks :) 

cad: 71

Tyle zakrętów, tyle szczęścia pod górę :) 


Piękna Ona ;-) 

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Day 2 - High heels na piątkę :D

Środa, 2 maja 2018 · Komentarze(0)
Czesia do pracy, Krzysztof do pracy... Czyli mojej majówki ciąg dalszy. Dzisiaj oddzielnie, ale wieczorem razem.

Na spokojnie pokręcone po południu, spotkani znowu ci sami ludzie kręcący w górę i w dół. Nie tylko ja okazałem się napaleńcem na tę pogodę. Fajnie się udało pokręcić, tym razem jednak "tylko" pięć podjazdów, więc piąteczka! Po drodze też jedna przerwa w sklepiku po schodkach na Jugowskiej by uzupełnić pojawiające się niedobory cukru. Kręciło się całkiem zacnie. Było w porządku. 

Kilka mocnych interwałów weszło na końcówkach. Nauczyłem się tam prawie każdego zakrętu, ale nie wiem czy za tydzień Grody zaliczać. Może wpadnę pokręcić, chociaż jakieś 35km za stówkę.... drożej niż po autostradzie ;-) 

Na początku nogi już nie kręciły tak super, le z czasem się rozkręciły i nie było tragedii.

cad: 67

Bez zdjęcia nie ma treningu.... :D

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Day 1 - High Hills Camp :)

Wtorek, 1 maja 2018 · Komentarze(0)
Pierwszy dzień Wysokich Obcasów.....tak pewnie pomyślało kilka kobiet ;-) .... wysokich górek, podjazdów i te pe. 

Z Czesią od samiuśkiego rańca polecieliśmy mondeuszem do Pieszyc by katować podjazdy. Pogoda wyśmienita, prognozy jeszcze lepsze tylko na zjazdach ciut zimno. 

Najważniejsze jednak udało się zrealizować. Cztery razy Przeł. Jugowska, Sokolec, Walim no i na dobicie jeszcze dwa razy Jugowska. Spotkanych full ludzi na szosach. Jeszcze więcej jednak było tego dnia turystów i samochodów na poboczach. 

Podjazdy jakoś szły, pierwszy na rozgrzewkę, a kolejne już całkiem mocno.. Na tyle że dość szybko zgłodnialem mimo pysznego śniadania. Na Walimiu zatrzymaliśmy się by popić coli i zjeść grześka. Najlepsze co mogło wtedy być.... choć z pobliża zalatywało kiełbaską i ogniskiem. 

Weszło łącznie 8 konkretnych podjazdów... było super, podjeżdżało się niewiarygodnie lekko. 

cad: 69

Dawaj dziuba :D


Czesia na zakręcie :D 


Ja tam już byłem dobrych kilka lat temu formę szlifować, dobrych 3-4 lat temu. Inspiracja do zdj powyżej - poniżej :) 


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)