Jedziesz na zawody 200km, przejeżdżasz 165km na rowerze, czujesz się podle - chory, przeziębiony, zawalone zatoki, poprawiasz czas mimo wszystko z poprzedniego roku o 20 minut.... i zajmujesz 4te miejsce.
Od kilku dni czuję się coraz gorzej, po kilku dniach z mocno podkręcona klimą to tu to tam.... właśnie strzelają mi zatoki. Czuję się coraz gorzej, spływająca maź sprawia że kaszlę, a i zaczyna już boleć gardło.. Zastanawiam się czy jechać, czy skrócić, czy może poleżeć w łóżku......ale wstaję o 3 rano i jadę do Zieleńca.
Pobieram numerek, rejestruję się, przebieram.... rozmawiamy z kumplami i powoli startujemy razem z Mikołajem Kuropatwą i Arturem Baturo z FTI a także Zdzisławem Kempą :-) Pan Zdzisław zostaje już na starcie bo nie zjeżdża zbyt dobrze, a my lecimy w dół czym prędzej.
Mikołaj bardzo szarpie, ja postanawiam jechać swoje bo to akurat kompletnie nie moje tempo mimo zapewnień Mikiego, że "nie nie, nie mam formy a po górach jeżdżę słabo" ;-) To jedziemy z Arturem Baturo i 3 innych kolarzy z naszej grupki dość długo. Jedziemy sobie spokojnie równym tempem i szafa gra. Wyrównana grupa. Po jakimś czasie dojeżdża do nas kolega z Bielska Białej M2 Kukla - no to jak zasadził to również stwierdziłem że nie moje tempo, ale cała grupka jechała razem więc też nie odpuszczałem...
Wyszedłem na zmianę na bardzo dziurawym odcinku przed podjazdem Gniewoszów.. I tu mnie złapał kryzys, niestety na podjeździe koledzy mi odjeżdżają i nie widzimy się już do mety. Cały czas pokaszluję i pluję się - niemiłe uczucie.
Podjeżdżam jakoś pod Gniewoszów, tam staję na bufecie, pochłaniam kilka życiodajnych arbuzów i dolewam wody i wio... Zjadam swoją bułeczkę (około 95km), przed drugą pętlą zjadam żelka Isostara i .... wraca noga! Doganiają mnie w międzyczasie Paweł Sojecki z jakimś kolegą i jedziemy wspólnie po płaskim hopkowanym terenie.. Na podjeździe kolega ucieka, ja z Pawłem stajemy na bufecie i zjeżdzamy dalej, skręt w lewo... Pawła łapią jakieś skurcze, czekam, jedziemy dalej razem gdy do mnie dojeżdża.. Później podjeżdżamy Gniewoszów, ostatnia runda, więc chcę jeszcze z dobrą nogą powalczyć i może uda mi się złapać kogoś z M2 bo wiem że jestem 4...
Wcześniej zjadam żelka i wio... Noga super.. Odjeżdżam od Pawła nieoczekiwanie, dojeżdżam do kolegi który uciekł nam na poprzednim kółku, jadą we dwóch.. na bufecie nie staję.. łapię w locie butelkę wody, wylewam pół na nogi, na głowę i trochę wypijam.. Ohh jaka ulga!
Zjeżdżamy razem, kilka wspolnych kilometrów po płaskim i stwierdzam że koledzy jadą ciut zbyt wolno i im odjeżdżam bez problemu.
Niestety nie udało się już złapać nikogo z mojej kategorii wiekowej. Kolejne już w tym sezonie 4 miejsce.... trzeci raz przegrywam z Mikołajem Kuropatwą - szacun stary, dobry jesteś ;-)
Patrząc póxniej po wynikach, do Artura Baturo straciłem tylko kilkanaście sekund i do swojej grupy, do trzeciego miejsca już brakło jakieś 5 minut.
Teraz trzeba się wykurować, na luzie coś pokręcić ewentualnie..I przygotować na kolejne giga :)
Zawody Supermaratonu Klasyk Kłodzki w Zieleńcu organizacyjnie perfekcyjnie. Bogate bufety: arbuzy, pomarańcza, placek, woda i izotonik... Super obstawa na trasie i wszystkie skrzyżowania bezpieczne, sprawne podanie wyników bez żadnych błędów, kolarskie jadło na mecie, bardzo dobry ryż z warzywami i sosikiem. Tylko pakiet biedny, ale za to chociaż medalik pamiątkowy ładny.
cad: 82
Z gigowcami, Arkiem Robakiem / liderem Pucharu Polski Supermaratonów Stanisławem Dołmatem / viceliderem PP Supermaratonów Krzysztofem Łańcuckim i Arturem.