Faaaaajny tyłek... :D
Piątek, 14 października 2016
· Komentarze(1)
Kategoria 50-100km, Ze zdjęciami
Jedziesz sobie w Zdunach... Wstajesz z siodełka.. No bo górka.. Na rynku... Jedziesz dalej.. Górki lubisz..
Koleżanka z Wielkopolski powiedziała, że dzisiaj było pięknie, ciepło i jesiennie... Oprócz tego pierwszego, drugiego z resztą też... wszystko się zgadza.. Było jesiennie...
A jej piękne blond włosy rozświetlały w mej wyobraźni całą drogę, przede wszystkim gdy słońce zaszło już za horyzontem. Później niczym sok marchewkowy Leon zrobiło się pomarańczowo... no istna Ibiza myślę sobie. Myśl o niej sprawiała, że jechałem coraz wolniej..
Po prostu nie mogłem się skupić - no wiecie, mężczyźni.. i ten brak podzielności uwagi. gdy już opanowałem swoje uczucia i wszelakie instynkty mogłem sobie pozwolić na kręcenie do celu..
Jadąc do Milicza wiało przeokropnie w bok i czułem się jakby u koleżanki co trochę chce, a trochę nie chce... Później, do Sulmierzyc, to nie wiatr się zmienił.. tylko kierunek jazdy, no więc zaczęło wiać prosto w twarz.. czyli że nie chce.. Ale pojawiło się światełko w tunelu i gdy dojechałem po ciężkim boju do Sulmierzyc uśmiech pojawił się przeogromny.... bowiem.... aż do Krotoszyna zaczęło mi wiać w plecy i tak już do końca życia... w sensie treningu.. Nie żebym coś, ale w sumie ona dalej nie chce.. I tak by wszystko było fajnie, ale do tej pory jej zapiekanka śni mi się po nocach, a w sumie nawet nie daje spać, bo od tamtego czasu mam straszną niestrawność :D
A wracając do pierwszego zdania, jakieś panny w Zdunach się mnie na górce uczepiły, żem fajny kolarz z fajnym tyłkiem. Pomachałem, pojechałem i wróciłem....
cad: 82
A z kijkami chodzę tak ;-)
Koleżanka z Wielkopolski powiedziała, że dzisiaj było pięknie, ciepło i jesiennie... Oprócz tego pierwszego, drugiego z resztą też... wszystko się zgadza.. Było jesiennie...
A jej piękne blond włosy rozświetlały w mej wyobraźni całą drogę, przede wszystkim gdy słońce zaszło już za horyzontem. Później niczym sok marchewkowy Leon zrobiło się pomarańczowo... no istna Ibiza myślę sobie. Myśl o niej sprawiała, że jechałem coraz wolniej..
Po prostu nie mogłem się skupić - no wiecie, mężczyźni.. i ten brak podzielności uwagi. gdy już opanowałem swoje uczucia i wszelakie instynkty mogłem sobie pozwolić na kręcenie do celu..
Jadąc do Milicza wiało przeokropnie w bok i czułem się jakby u koleżanki co trochę chce, a trochę nie chce... Później, do Sulmierzyc, to nie wiatr się zmienił.. tylko kierunek jazdy, no więc zaczęło wiać prosto w twarz.. czyli że nie chce.. Ale pojawiło się światełko w tunelu i gdy dojechałem po ciężkim boju do Sulmierzyc uśmiech pojawił się przeogromny.... bowiem.... aż do Krotoszyna zaczęło mi wiać w plecy i tak już do końca życia... w sensie treningu.. Nie żebym coś, ale w sumie ona dalej nie chce.. I tak by wszystko było fajnie, ale do tej pory jej zapiekanka śni mi się po nocach, a w sumie nawet nie daje spać, bo od tamtego czasu mam straszną niestrawność :D
A wracając do pierwszego zdania, jakieś panny w Zdunach się mnie na górce uczepiły, żem fajny kolarz z fajnym tyłkiem. Pomachałem, pojechałem i wróciłem....
cad: 82
A z kijkami chodzę tak ;-)