Na razie po jednej godzince :) W drugiej części stycznia dołożę 0,5h i czasem 1h dodatkowo. Mimo ładnej pogody wybrałem wariant o wiele szybszy niż szosa na dworze. Priorytety ?!
Godzina trenażera. Choć za oknem piękne słonce to nie ma dzisiaj możliwości wyjścia na dwór. Jutro za to widzę po prognozach - obowiązkowo trzeba będzie na jakieś 3h się przejechać :)
Treningi pod 2016 uważam za rozpoczęte :) Na spokojnie, w zeszłym roku mocno przesadziłem i kwiecień/maj miałem tyły przez zmęczenie.
Ostatnio jakby mniej roweru. Biegam, jeżdżę i latam wszędzie tam gdzie chcę być, a najbardziej na tym cierpi rower. Jedynym plusem jest fakt, że rower nie walnie o to żadnego focha. Nigdy.. Trzeba za tym podliczyć (jedynie w swojej głowie) plusy dodatnie i plusy ujemne. Bo nic nie jest czarne albo białe i co za tym idzie, nie można tak sobie po prostu wybrać. Ostatni czas jest wywrócony do góry nogami, nic (mimo że wydaje się zupełnie inaczej) nie jest poukładane tak jakbym chciał, w powietrzu jak najbardziej czuć luz, ale w głowie troszkę nerwowo - wciąż jednak pozytywnie. I może nie nerwowo, ale niepewnie. Bo kto jest pewny co mu przyniesie jutro ? Patrzę sobie na moje puchary z 2015 i chciałbym co najmniej powtórzyć te sukcesy, niektóre wyniki poprawić. Po moim wypadku z września, można napisać, że szczęśliwym wypadku z września, nachodzi refleksja czy warto tak się katować i nie mieć prawie życia. Czy trenować, ścigać się i to życie ryzykować. Jednak dopóki nie ma sytuacji, które mnie będą stopować w życiu rowerowym, jeździć będę dalej tak samo. Trzeba robić swoje. Bawić się jazdą. I jeszcze ważne pytanie, na które koniecznie trzeba sobie samemu odpowiedzieć......
Tylko co / kto może być powodem rezygnacji / ograniczenia roweru ? I czy warto ?!
Dzisiaj imieniny Kacpra. Chrześniaka :) Najpierw więc małe święto, później krótki wyjazd i powrót, zabawa i rower. Sobota wedle prognozy pogody zapowiada się rowerowa na zewnątrz. Ciekawe czy będą ku temu warunki. Ja tam już czekam na wiosnę, wyjazdy w góry, wyścigi, może znów katowanie Przeł. Jugowskiej. Na scotta z visionami. Na słońce i +20*C. A więcej napisać nie mogę :D Jedynie, że chciałbym aby wystarczyło mi na wszystko czasu i urlopu :) Aaaaaa jutro po pracy znowu trenażer ! Piątek spokojny, może piwko, sobota z pewnością coś dłużej :)
Co tu dużo pisać... Koniec z MTB, czas na treningi na szosie i trenażerze :)
Dzisiaj przy -11*C odbył się wyścig Tour of Bagatela - Wyścig Trzech Króli pod patronatem Senatora RP Łukasza Mikołajczyka.
4x 4km. Nieźle przepaliło się płuca. Nie mogłem coś wbić się na swoje obroty i mimo dobrego startu (dzięki Roberto za oparcie :) ) spadłem na 17 miejsce /50 zawodników. Było bardzo sympatycznie, po ściganiu kiełbaska, zupa i ciepła herbata w wigwamie na Bagateli koło Ostrowa Wlkp.
Garmin mi się rozładował o dziwo. Nie wiem czy nie był naładowany czy zgasiła go niska temperatura. W bidonie po chwili jazdy lód - nie można było się napić. W sumie nawet się nie chciało. :)
Start ostry, faktycznie zaczęło się ostro aż się zakurzyło :)
Z Senatorem RP Łukaszem Mikołajczykiem :)
I puchary o które dzisiaj walczyliśmy na trasie :)
W Nowy Rok, po przepięknym Sylwestrze, należało pokręcić godzinkę by się rozruszać i zacząć kolejny rozdział mojego życia.
Podczas gdy wszystko się układa i jest dobrze.....zawsze się zastanawiam kiedy to pieprznie. Boję się cholernie, ale do tej pory, jeszcze półtora miesiąca temu.. nigdy bym nie pomyślał. Ale jest dobrze, przyszła dobra zmiana, więc damy radę :)