Soczysta setunia z groszami... I potężny wmordewind powrotny...
Wczoraj jeszcze na trenażerze wpadłem na genialny pomysł - jutro na szosę !
Jako że szosa sucha to nie kłóciłem się ze sobą przy zapowiedziach dodatniej temperatury :) Było idealnie! No prawie ;)
Temperatura wahała się mniej więcej od 0*C - 3*C i do Trzebnicy jechało się genialnie. Nie rwałem tempa bo wiedziałem, że nie mam wyrobionych kilometrów więc może mnie w każdej chwili odciąć. Żadna górka nie stanowiła problemu, czułem się iidealnie.
Zaraz za tablicą Trzebnica nawrót, zdjęcie przy tablicy i małe siku i wracam. A tu nagle wielka grupa wyjeżdża z miasta, ktoś mnie poznaje i po nazwisku krzyczy "Kuuuuubik, jedź z nami", szybko wskakuje na rower, doganiam grupkę a tu nagle oni zawracają i jadą na Sułów :( Mi to niestety nie po drodze i zaczynam samotną walkę z dystansem i potęgującym zimno i zmęczenie wiatrem!
ICM zapowiadał stopniowo rosnącą siłę wiatru, ale nie spodziewałem się żeby aż tak jak faktycznie wiało. Powrót był w miarę dobry do czasu, mniej więcej tak do 90km. Batoniki miałem, picie również.. Jednak silny wiatr nieźle mnie wytargał i wymęczył. Całe 50km powrotu pod wiatr. Z jednym odbiciem jeszcze na moją górkę która już przejezdna.
Od 90km gdy tylko wyjechałem z Milicza zaczęła się katorga, wiatr centralnie w twarz, dużo odkrytych terenów i powrót z prędkością 23-27km/h. Totalna masakra i niezła próba psychiczna do przetrwania.
cad:86
przewyższenia:738m
Sory za jakość zdjęć, ale mój telefon znajduje się obecnie na gwarancji i dostałem slaby tel zastępczy. Ale coś tam udokumentuje ;)
Trzebniica wita!
Jeszcze niezbyt wynorany ;))