Odwieziony karetką, powracam do świata żywych...
Dalej to rozwinął się koszmar.. Po Nowym Roku - 2 stycznia 2013 pojechałem planowo na 8:00 do pracy. Czułem się już w drodze po auto jakoś nienaturalnie dziwnie, ale wsiadłem i pojechałem.. Cały szczęśliwy wchodzę do pracy, podpisuję listę obecności, witam się z szefową, chwila luźnej gadki i zaczynam pracę, siadam.... Po chwili wstaję - mroczki przed oczyma, cały spocony - nogi się ugięły i po prostu zasłabłem.. Po chwili znalazłem się w karetce i zostałem odwieziony do szpitala... Pierwsze pytanie lekarza, który mnie badał: "czy Pan coś trenuje?" na co odpowiadam "tak a czemu?! kolarstwo..." i usłyszałem "a to dobrze, bo Pana tętno to 40ud/min, dokładając do tego ciśnienie 90/60 i poważne odwodnienie dało taki a nie inny skutek"... od jakiegoś innego kumatego lekarza z sali daje się słyszeć "no Wy kolarze to niezłe te tętna macie, tu pod 200 na wyścigu a tu ledwo 40 jak siedzicie, wytrenowani ekstremalnie"
No tak! Miałem przecież poważne zatrucie pokarmowe, leczyłem się już na grypę, ale próbowałem normalnie funkcjonować.. Jednak organizm się zbuntował.. Dostałem 3 kroplówki, ze 3 albo 4 zastrzyki, 2 razy pobierano mi krew do badania oraz 3 razy robiono mi EKG.. Elektrolity były poniżej dolnych granic, EKG wykazało jedną niepokojącą rzecz, dlatego powtórzono je aż 3 razy - po czym usłyszałem że jeśli powtórzyło się to tyle razy to po prostu taka moja uroda - ale na wszelki wypadek dostanie Pan skierowanie do kardiologa..
Jedynie jeszcze z czego chciało mi się śmiać to podczas EKG i przyczepiania elektrod na nogach pielęgniarka zwróciła uwagi na ogolone nogi zagadując oczywiście, później wyciągając wenflon z ręki zarzuciła tekstem "to teraz ma pan darmową depilację miejscową na ręce, no chyba że goli Pan nogi" :D
Po wyjściu ze szpitala 3 dni w łóżku, które były masakrą psychiczną dla mnie.. W pracy wziąłem wolne, leżałem aby i patrzyłem się na rower, oglądając skoki narciarskie, biegającą Justynę Kowalczyk oraz pisząc pracę licencjacką..
Dzisiaj już jest o niebo lepiej, kaszel powoli ustaje, katar daje za wygraną - postanowiłem wsiąść lekko pokręcić na trenażerze przez godzinę.. Poczułem się błogo, w pełnej euforii, niestety dość osłabiony przez antybiotyki i nie było można poszaleć.. Poszaleję dopiero w przyszłym tygodniu, mocne treningi wznowię myślę we wtorek/środę...
No cóż, jestem obecnie o kolejne doświadczenie mądrzejszy albo po prostu byłem na tyle głupi, że nie posluchałem własnego organizmu i mimo dolegliwości starałem się normalnie funkcjonować - bo przecież jestem piękny i młody - co mi się może stać?! A no może.. Jednak może..
Pozostaje tylko potraktować ten czas jako okres "regeneracji" i "odpoczynku", mam nadzieję, że więcej takich nieplanowanych przerw już nie będzie.. oby! :]
Pozdrowery! Wróciłem!
cad: 86
Leżąc pod kroplówką przez chwilę mogłem poczuć się jak Lance Armstrong, wyobrażając sobie siebie w autobusie US Postal podczas TdF i proceder przetaczania krwi :D
A to jedna z trzech porcji dziennie zażywanych tabletek.. Rano, w południe i wieczorem, muszą postawić mnie na nogi! Uwierzcie, że po prostu nagle wszystko straciło smak, w ustach czuję chemiczno/metaliczny posmak - i tak już prawie tydzień!