La etape numero duo :))
Dzisiaj szło jakoś dziwnie ciężko, tętno mega wysokie, co oznacza że organizm jest jeszcze słabszy niż zawsze, ale widzę światełko w tunelu. Motywacja jest wielka, ale nie mogę teraz przesadzić w drugą stronę.. Wiem co robić, mam nowy plan - teraz aby konsekwentnie go realizować :))
Humor wraca, osłabienie ciągle mi niestety towarzyszy co widać po ekstremalnie wysokim tętnie przy bardzo niewielkim wysiłku, pozostaje też nieodłącznie trochę kaszlu... Dzisiaj się już cieszę na ostatnią dawkę antybiotyku! Po odstawieniu tego świństwa mam nadzieję, że choć trochę wróci apetyt i zniknie metaliczno/chemiczny posmak... Żołądek również powoli się buntuje, czas zdrowieć po prostu!
Jutro powrót do pracy, aż się boję na samą myśl, nie wiem czego się spodziewać, pewnie będzie trzeba nadrobić parę zaległości - jak to w księgowości po takiej przerwie, ale jak to mówią nie ma rzeczy niemożliwych :)
cad: 85
No i jeszcze wklejam zdjęcie mojego dzisiejszego motywatora - nie, nie Justyny, a urodziwej Therese Johaug, która niczym Contador wspinała się na to "alpe cermis" :) Kibicowałem Justynie, ale Therese jakoś mnie dzisiaj urzekła ;)
I rowerowanie dzisiaj przy wyścigu Liege-Bastogne-Liege umilało kręcenie..