Wygrana - Supermaraton Jastrzębi Łaskich 2018
Ale w Łasku bez problemów pojawiam się chwilę przed 6 rano... bo start jest o 7:03! No i co? Dekoracje od razu, wyjazd z boiska bo festyn i takie tam. Zacznijmy jednak jeszcze raz:
Jem ostatki makaronu, który standardowo ledwo przechodzi mi przez gardło. Odbieram numery startowe....okazuje się w biurze, że dzisiaj bedę dzierżył szczęsliwą 13 ! Szybka wizyta w toalecie i przygotowania Treka do jazdy. Niby nic, bo tylko 211km.
Jadę na krótką rozgrzewkę i melduję się punktualnie na starcie. Od startu chłopaki gazują, ja jadę z rezerwą. Boli mnie kolano, bolą mnie biodra i lędźwie po upadku w Radkowie - tak, ciągle mi doskwierają. Największe pretensje o to miał oczywiście ten, który.... w Radkowie nie chciał dawać zmian by później uciekać no a finalnie nawet nie ukończyć gigi.
Ale jechaliśmy całkiem spoko, po trochę ponad godzinie jazdy doszła nas grupa jadąca trzy minuty za nami. Grupa więc się nam lekko powiększyła i paradokslanie - było nas więcej ale jechało się trudniej. Ale równa i mocna jazda dużo dawała. Przejeżdżaliśmy kolejne kilometry bardzo sprawnie. Na drugim kółku popracowałem, by na trzecim walczyć już samemu ze sobą - plecy zaczęły boleć jak nigdy.
Na kilka kilometrów do mety uciekł nam Henryk Bętlewski... a nasze grupetto już mocno uszczuplone zabierało się za walkę na finiszu. Tam wbrew wszystkiemu - nie odzyskałem sił, tam po prostu dałem z siebie 101% i wygrałem 1m w M2 oraz 8m Open.
Takie już jest kolarstwo, czasem można się powozić... W zeszłym roku dawałem sam często koło innym maruderom, ale dzisiaj byłem flak. Dodatkowo wykonczyła mnie pogoda, nie samo gorąco ale giga ciężkie powietrze.
Wody wystarczyło w sam raz przez wziętą butelkę w kieszeń wraz z cocacolą. Na trasie zjadłem raptem 3 żele i jednego banana. Przyjechałem mega głodny, ale totalnie nic nie wchodziło....a kolejny żelek to już bym chyba zwrócił na koniec.
Organizacja maratonu w Łasku na wielki plus! Motocykliści na trasie i sędziowie, profesjonalny pomiar czasu time2win! , obstawa na każdym skrzyżowaniu, szybka i w miarę sprawna dekoracja. Maraton na najwyższym poziomie.
A ja, mimo że wygrałem wcale nie jestem zadowolony. Moja forma i obecna dyspozycja są gdzieś dwa mery pod ziemią i pzyklepane.
Mam nadzieję, że w najbliższy weekend coś powalczę :)
cad: 81